Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
To najbardziej zaawansowany modułowy czytnik kart pamięci zaprojektowany do superszybkiego przepływu dużych ilości danych. Jak w praktyce sprawdza się ten multifunkcyjny hub oparty o interfejs Thunderbolt?
Dwa aparaty, zaawansowana kamera a do tego coraz częściej również dron – praca na kilku urządzeniach podczas jednej realizacji to już dziś norma. W efekcie wracamy ze zlecenia z masą danych, które zanim trafią do postprodukcji, trzeba zrzucić, przebrać i zarchiwizować. I to z różnych nośników, i najlepiej jednocześnie.
SanDisk PRO-Dock 4 adresowany jest więc do grupy wymagających twórców, dla których szybki i wygodny obieg plików ma kluczowe znaczenie a praca z dużymi ilościami danych to chleb powszedni. Ma stanowić serce systemu pracy na stanowisku postprodukcji lub wózku filmowym, gdy produkcja musi toczyć się jeszcze szybciej.
Nie jest to jednak rozwiązanie wyłącznie dla dużych studiów produkcyjnych. Rynek szybko się zmienia a najszybciej rośnie z pewnością grupa tzw. „content creators” - multimedialnych, coraz bardziej profesjonalnych i wymagających twórców treści.
Pojawia się jednak pytanie o realny zwrot takiej inwestycji – sama stacja kosztuje dziś niecałe 3 tys. zł, a za każdy czytnik zapłacimy dodatkowo. Modułowy system oczywiście ma swoje zalety, bo płacimy tylko za te czytniki, które są nam potrzebne (i możemy rozwijać system stopniowo) ale każdy SanDisk PRO-Reader to dodatkowy koszt ok. 500 zł. Zobaczmy więc co faktycznie może zaoferować nam to ciekawe urządzenie i jak sprawdza się w praktyce.
Pomysł nie jest nowy – podobne, modułowe rozwiązanie oferował już przed laty Lexar (wycofana po zmianie właściciela stacja Workflow HR1/HR2). SanDisk rozwija jednak tę koncepcję opierając PRO Dock o znacznie szybszy interface Thunderbolt 3 i przede wszystkim dodatkowe porty obsługi urządzeń peryferyjnych.
Dock nie jest bowiem wyłącznie czytnikiem kart. Ma stanowić centrum naszego ekosystemu pozwalając na wygodne podłączenie monitora (8K lub dwóch 4K) czy zewnętrznego dysku SSD (bez konieczności ciągłego nurkowania pod biurko w poszukiwaniu gniazda) oraz, dzięki portom USB-C (Power Delivery 87 W) zasilania i ładowania kompatybilnych urządzeń z komputerem włącznie.
Stacja oferuje porty:
Front: 1. dwa porty USB-A (5 GB/s, 10W), 2. dwa porty USB-C (10 GB/s, 15 W), 3. Audio In-Out (3,5 mm), 4. zatoki czytników PRO-Reader, 5. Przycisk unoszenia klapki, 6. Przycisk odłączania czytników, 7. Diody pracy dysku
Tył: 1. Włącznik zasilania, 2. Port Thunderbolt - Host Port (87 W), 3. Port Thunderbolt (Display Port 1.4, 10 GB/s; 15 W, do 6 urządzeń w łańcuchy Daisy), 4. DisplayPort (20 pin, 1.4), 5. Wentylator, 6. Port Gigabit Ethernet (1000BASE-T), 7. Gniazdo zasilania C13
Na początek kilka słów o samej konstrukcji. Choć nie jest to specjalnie seksowna bryła, trzeba przyznać, że prezentuje się naprawdę świetnie. Jak zresztą cała linia produktów nowej marki SanDisk Professional. Czarne i grafitowe, matowe powierzchnie, ostre profile prezyzyjnie wycięte w grubym aluminium i dopracowane detale nadają profesjonalny sznyt i dają duże wrażenie solidności.
Forma podąża też za funkcją i nawet boczne śruby, które uznaliśmy za wyłącznie zabieg estetyczny okazały się zaślepkami punktów mocowania (1/4”) do płyt montażowych (tzw. cheese plate), wózków planowych oraz podpinania uchwytów czy holderów dysków SSD.
Najsłabszym elementem wydają się wykonane z tworzywa wrota slotów. To sztywna klapka, która odskakuje z przyjemnym klikiem ale wydają się dość delikatna. Do czego w ogóle służy? Prawdopodobnie zabezpiecza przed przypadkowym wyjęciem i rozłączeniem czytnika w czasie transferu (co jak wiadomo jest niebezpieczne nie tylko dla danych, ale również połączonych urządzeń), ale też wizualnie domyka front urządzenia po włożeniu czytników do zatok.
Sam hub jest urządzeniem absolutnie stacjonarnym. Waży 2,3 kg więc raczej nie będziemy chcieli zabierać go w podróż. Duża waga ma swoje zalety – stacja stoi stabilnie i nie trzeba przytrzymywać jej drugą ręką gdy wpinamy lub wyciągamy czytnik (jak to miało miejsce w przypadku stacji Lexara). A do walizki zawsze możemy wrzucić same czytniki, które dzięki złączu USB-C bezpośrednio podłączymy do laptopa.
Przede wszystkim PRO-Dock 4 ma obsługiwać wsuwane w cztery głębokie zatoki wymienne moduły PRO-Reader o identycznych gabarytach. Możemy stosować różne ich kombinacje, ale, jeśli lepiej odpowiada to naszemu stylowi pracy, równie dobrze wpiąć 4 takie same czytniki by móc szybciej zgrywać dane z kilku nośników tego samego typu.
Obecnie dostępnych jest pięć kompatybilnych PRO-Readerów:
W ofercie nie ma więc czytnika kart CFexpress typu A, które stają się już podstawowym nośnikiem w profesjonalnych kamerach i aparatach Sony. Można tłumaczyć to faktem, że SanDisk nie ma kart typu A w ofercie (ale przecież kart RED-MINI MAG również), mamy jednak nadzieję, producent niebawem zaktualizuje ofertę również o ten standard. Warto też zaznaczyć, że czytnik kart CFexpress typu B nie obsługuje modeli XQD (choć mają ten sam interfejs komunikacyjny), co będzie istotne dla użytkowników starszych aparatów Nikon.
W opiniach czytelników najczęściej spotkać można oczekiwanie wprowadzenia kompatybilnych dysków SSD oraz czytników podwójnych – zwłaszcza zawierających dwa sloty kart SDXC. Oba wydają się mało realne, bo do obsługi dysków służyć ma PRO-Blade Station (które można połączyć łańcuchem daisy z PRO-Dock), a jeśli potrzebujemy dwóch slotów tego samego typu, w interesie firmy jest byśmy kupili po prostu dwa PRO-Readery tego samego typu.
Same czytniki prezentują się bardzo dobrze. Są smukłe, solidne i zbudowane identycznie, dzięki czemu można wygodnie układać je w stos by zajmowały mniej miejsca. Aluminiowy rdzeń ma pozwalać na lepsze odprowadzanie ciepła by wydajność transferu nie spadała. Karty wsuwają się bardzo głęboko i prowadzone są precyzyjnie nie ma więc ryzyka wyłamania czy nietrafienia interfejsem w zestaw pinów.
Na tylnej ściance znajdziemy złącze USB-C 3.2 (Gen 2, 10 Gb/s) oraz przełącznik blokady zapobiegający przypadkowemu nadpisaniu danych. Producent nie przesadził również z ceną – ok. 500 zł to kwota jaką trzeba dziś wydać na szybki czytnik do kart nowego typu.
Hub jest kompatybilny zarówno z systemem Windows (10 i wyższy) jak i MacOS (10.13 i wyższy). Do komputera podłączamy go za pomocą znajdującego się w zestawie kalbla Thunderbolt 3 o długości 80 cm. Z komputerami Mac działa na zasadzie Plug and Play, co oznacza, że nie wymaga instalowania dodatkowego oprogramowania czy sterowników. MacBook natychmiast wykrywa i wyświetla wszystkie podpięte urządzenia.
Producent zaprojektował dedykowaną aplikację ale współpracuje tylko z systemem MacOS. Nie jest to jednak wielka strata, bo jej funkcje - póki co - są też dość ograniczone. Wygodna jest na pewno opcja wysunięcia jednym kliknięciem wszystkich dysków, oprócz tego możemy kontrolować temperaturę (CPU, zasilacza i samego portu) i jasność światełka LED na przedniej ściance. Zamiast tego chętnie widzielibyśmy status każdego portu, szybkość i postęp transferu oraz stan zajętości nośnika.
Dock wyposażono w system chłodzenia, który aktywuje się gdy procesor rozgrzeje się do ok. 65 C. Generalnie urządzenie dobrze radzi sobie z odprowadzaniem ciepła – bezgłośny w zasadzie wiatrak włączył się raz pod koniec serii testów wydajnościowych, przy równoczesnym transferze z trzech kart na zewnętrzny dysk. Obudowa przez cały czas była jednak co najwyżej letnia.
Jedyna wada to brak złącza Thunderbolt na frontowym panelu, by wygodnie podpinać i wykorzystać pełną prędkość dysków SSD z linii Sandisk Professional. By pracować w łańcuchu Thunderbolt musimy wpiąć go do jednego ze dwóch złącz na tylnym panelu, co nie jest już tak wygodne, a poza tym, mogą być zwyczajnie zajęte po podpięciu komputera i zewnętrznego monitora.
Szybkość odczytu danych z dysku SSD Sandisk Professional PRO-G40. Z lewej strony wynik pomiaru dla frontowego gniazda USB-C, z prawej dla tylnego gniazda z interfejsem Thunderbolt 3
Testy wydajnościowe przeprowadziliśmy na szybkich kartach pamięci CFExpress (SanDisk Extreme PRO 1700 Mb/s), SDXC II (SanDisk Extreme PRO 300 Mb/s) i Micro SD (Sandisk Extreme U3 V30). Bloki danych o objętości 100 GB i 30 GB, za pośrednictwem naszej stacji PRO-Dock zapisywaliśmy bezpośrednio na dysku SSD SanDisk Professional PRO-G40 połączonym interfejsem Thunderbolt. Wyniki prezentują się imponująco:
Pomiary oparte o aplikację Blackmagic wskazują jednak, że karty nie wykorzystały swojej maksymalnej szybkości, ale trzeba tu wziąć pod uwagę dwie okoliczności. Stress test dla 5 GB często niedoszacowuje, o czym przekonaliśmy się już w przypadku wcześniejszych pomiarów. Z kolei nasze testy oparte były o pojedyncze pliki (bloki skompresowanych plików), więc tu z kolei wynik może być nazbyt optymistyczny. Wiele zależy więc od stylu pracy - fotografowie będą przesyłać dużo pojedynczych plików, filmowcy mniej za to znacznie większych. Prawda leży więc pośrodku, ale z pewnością są to wyniki więcej niż zadowalające.
Stress test 5 GB z kartą CFexpress SanDisk Extreme PRO 128 GB
Stress test 5 GB z kartą SDXC II U3 SanDisk Extreme PRO 64 GB 300 MB/s
To co przede wszystkim rzuca się w oczy to szybkość, z jaką jesteśmy w stanie pracować w obiegu Thunderbolt, wykorzystując najszybsze karty, najszybsze czytniki PRO-Reader i najszybsze dyski PRO-G. Oraz dystans jaki dzieli dziś najnowsze karty CFExpress od popularnych nośników SDXC. Oba formaty osiągnęły identyczny czas zrzutu danych na poziomie 1,5 minuty, z jedną różnicą - z karty CFExpress pobieraliśmy paczkę aż 100 GB – w przypadku karty SDXC było to tylko 30 GB.
Co ważne, szybkość transferu nie spada gdy zrzucamy z dwóch, a nawet trzech czytników jednocześnie. Co ciekawe, nieco szybciej dane przesyłały się na dysk SSD gdy był on podpięty do Macbooka ze złączem Thunderbolt niż gdy wpinaliśmy go bezpośrednio do Docka. Poza tym praca przebiega bardzo sprawnie i bez opóźnień – nośniki wykrywane są natychmiastowo i równie szybko Dock je odinstalowuje.
Każdy kto widzi PRO-Docka po raz pierwszy wpada w konsternację, gdy słyszy, że to czytnik kart. Faktycznie przypomina raczej zaawansowany sieciowy magazyn danych NAS czy też hub na zewnętrzne dyski. Zdziwienie szybko zastępuje ciekawość i niewątpliwie jest to rozwiązanie bardzo ciekawe.
Przede wszystkim krzywdzące jest nazywanie PRO-Docka czytnikiem kart. To serce ekosystemu a jego multjfunkcyjność doceniamy od razu. Możliwość podłączenia wielu urządzeń peryferyjnych jest niezwykle wygodna, ułatwia pracę i porządkuje nasze stanowisko pracy. Koniec z „kablozą” - znikają zasilacze i przewody a dzięki Power Delivery również ładowarki do telefonu, słuchawek i Macbooka. To jedna z większych zalet, o której zdecydowanie mówi się zbyt mało.
Największą, obok wydajności, jest oczywiście modułowość, której korzyści jest co najmniej kilka. Przede wszystkim możemy skomponować zestaw, który idealnie pasuje do naszych potrzeb, nie płacąc za czytniki, których nie potrzebujemy. Gdy zmienia się styl naszej pracy a w „parku maszyn” pojawia się np. nowa kamera lub dron, kupujemy tylko nowy kompatybilny czytnik. Wreszcie każdy z czytników może funkcjonować samodzielnie - na lokację czy do studia zabieramy więc tylko te, które są modele, które są nam niezbędne.
Oczywiście nie jest to rozwiązane tanie i w piramidzie potrzeb początkujących zawodowców może nawet się nie zmieścić. Pociesza jednak fakt, że jest to system, który możemy rozwijać etapami, i który będzie zapewne inwestycją na lata – gdy na rynku pojawią się nowe standardy kart, w ślad za nimi pojawią się z pewnością również stosowne czytniki.
Wady? Z pewnością brak czytnika kart CFExpress typu A, choć naszym zdaniem pojawienie się go w ofercie jest tylko kwestią czasu. Brakuje nam też złącza Thunderbolt na froncie, mamy też nadzieję, że producent będzie rozwijał dedykowaną aplikację, nie zapominając również o użytkownikach komputerów z systemem Windows.