Łukasz Skwiot opowiedział nam, jak wyglądało życie fotografa na mundialu w Rosji

Autor: Krzysztof Basel

2 Sierpień 2018
Artykuł na: 9-16 minut

Spędził w Rosji prawie miesiąc, pokonując około 13 tysięcy kilometrów i wykonując na 14 meczach Mistrzostw Świata prawie 15 tys. zdjęć. Jak wyglądał dzień meczowy fotoreportera? Jak pracowało mu się w Rosji i czy na takim wyjeździe można zarobić? O swoich przygodach i ciężkiej pracy opowiedział Łukasz Skwiot.

Życie na walizkach, upały, wielkie odległości pomiędzy meczami, a w dniu spotkań praca po nawet 11 godzin na stadionie - to była codzienność Łukasza przez blisko miesiąc. Mieszkający na co dzień we Wrocławiu fotoreporter ma duże doświadczenie w fotografowaniu piłki nożnej, chociaż był to dopiero jego pierwszy mundial z aparatem. Z Łukaszem Skwiotem spotkałem się tuż po jego powrocie z Rosji do Wrocławia, aby jeszcze na świeżo opowiedział mi o swojej fotograficznej przygodzie.

Jak było w Rosji?

Fajnie było! Udało się sfotografować wiele świetnych meczów, zwiedzić sporo miast, spotkać fajnych ludzi. To była przygoda. Największym problemem była pogoda - ogromny ukrop, gorąco każdego dnia, a ja słabo znoszę upały.

Ile miast udało Ci się odwiedzić?

Petersburg, Samara, Nowogród, Moskwa, Wołgograd, Kazań. Najlepiej poznaliśmy Moskwę, gdzie spędziłem sporo czasu, ale najbardziej podobał mi się Wołgograd.

Fot. Łukasz Skwiot

Pojechałeś do Rosji samochodem. Otarłeś się o śmierć, jak na viralowych filmikach na YouTubie?

Przejechaliśmy 13 000 kilometrów po rosyjskich drogach i w Polsce miewam więcej trudnych sytuacji. Filmiki to jedno, a rzeczywistość to jednak trochę co innego. Moim zdaniem w Polsce jest gorzej na drogach, niż w Rosji, ale z kolei tam drogi są w dużo gorszym stanie. No i autostrady to rzadkość.

Zdarzały się kontrole?

Mnóstwo, ale mam wrażenie, że służby miały nieoficjalny nakaz przepuszczania mediów. Nieraz zdarzyło mi się, że zatrzymywał nas do kontroli miły Pan w mundurze i szybko puszczał widząc legitymacje prasowe.

Jak już dojechaliście na stadiony to pewnie kontrole wyglądały zupełnie inaczej.

Tak, były aż trzy strefy kontroli. Pierwsze kontrole były już w odległości ok. kilometra od stadionu i tam były kontrolowane pojazdy. Bez odpowiedniej przepustki nie dało się wjechać pod stadion. Później, już pod samym stadionem, odbywały się kolejne, szczegółowe kontrole pojazdów. I ostanie kontrole już na samym stadionie.

Czułeś się bezpiecznie?

Zdecydowanie tak. Było spokojnie i bezpieczenie. Dla porównania, w Polsce przed meczem na wysokim szczeblu, jak eliminacje do Mistrzostw Europy, można podjechać samochodem pod stadion. Ochrona sprawdza bagażnik, walizkę i tyle. W Rosji wszystkie bagaże przechodziły przez bramki lotniskowe, każda walizka była prześwietlana. Były też bardzo skrupulatne kontrole systemów wyzwalania radiowego, a fotografowie mieli obowiązek wcześniej zgłaszać chęć korzystania z rozwiązań tego typu. Co ciekawe, nie można było robić hot-spotów. Mogliśmy korzystać wyłącznie z Wi-Fi zapewnianego przez Fifę. Jak ktoś rozsiewał własny sygnał to przychodził Pan z wykrywaczem sygnału i prosił o wyłączenie. Na szczęście internet był szybki i można było sprawnie pracować.

Fot. Łukasz Skwiot

Wjechałeś już na stadion, przeszedłeś wszystkie kontrole. Jak zatem wyglądał Twój dzień meczowy?

Przede wszystkim ten dzień był dużo dłuższy, niż się wydawało. Jeśli mecz był o 17:00 to trzeba było być na stadionie dużo, dużo wcześniej. Standardowo planowałem być przynajmniej 3 godziny przed meczem. Do tego musiałem doliczyć ok. 20 minut na kontrole oraz czas na zajęcie miejsca w kolejce po dobre miejsce do fotografowania. Wychodziło, że często byłem na stadionie nawet 5 godzin przed meczem. A po meczu, jeśli nie było dogrywki, zostawałem jeszcze około 2 godzin, aby wysłać wszystkie zdjęcia. Jak widać, dzień meczowy to w sumie 9-11 godzin na stadionie. Zupełnie inaczej, niż na zwykłych meczach ligowych.

Miejsce pracy Łukasza w czasie jednego z meczów MŚ w Rosji, fot. Łukasz Skwiot

Były kolejki jak za czasów PRL?

Tak to czasami wyglądało. Obowiązywała zasada, że wybiera się miejsce i się go trzyma przez cały mecz. Takich stanowisk na każdym meczu było zazwyczaj ok. 200. Organizatorzy wprowadzili trzy priorytety. Dwudziestu fotografów z pierwszego priorytetu miało możliwość wyboru miejsca aż trzy godziny przed meczem, dzięki czemu zajmowali najlepsze stanowiska. Kolejna dwudziesta przychodziła 2,5 godziny przed, natomiast reszta fotografów, czyli priorytet trzeci, miał dostęp do miejsc na 2 godziny przed meczem. O kolejności w poszczególnych priorytetach decydowała zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. Trzeba było brać numerki, jak w kolejce do lekarza czy urzędu.

Niestety, dochodziło to absurdów. Przed meczem z Japonią, japońscy fotografowie potrafili przyjść i koczować przed stadionem, aby zająć kolejkę już od 5:00 w nocy. Na niektóre mecze trzeba było przyjechać dużo, dużo wcześniej, aby w ogóle wywalczyć jakieś sensowne miejsce.

Fot. Łukasz Skwiot

Które miejsca wybierałeś i dlaczego?

Lubie robić zdjęcia w okolicach piątego metra na długiej bandzie, bo wtedy mam dobry widok na pole karne, a poza tym to świetny punkt do fotografowania tzw. cieszynek, czyli momentów, kiedy piłkarze cieszą się po zdobytej bramce. Można też wychwycić wiele zwarć, ostrych kontaktów pomiędzy piłkarzami w polu karnym.

Fotografując Polaków, starałem się też dogadywać z fotografami przeciwnej drużyny, aby w przerwie meczowej zamieniać się miejscami. Dzięki temu mogłem przez cały mecz śledzić akcje naszej drużyny.

Które miejsca zostawały na koniec, a które były rozchwytywane?

Najchętniej były brane miejsca w rogach i za bramką, skąd można było fotografować także ławkę rezerwowych. Najmniej interesujące były natomiast rejony w samym środku bocznych band. Fotografować ze środka trzeba nie tylko umieć, ale też lubić i mieć odpowiednio długie obiektywy. Można tam jednak wychwycić całkiem ciekawe kadry, w szczególności konfrontacje oraz przybliżenia na głowy zawodników. Trzeba było też patrzeć czy siadasz pod słońce. Wiele meczów odbywało się o godzinie 15:00, więc niektórzy fotografowie siedzieli w pełnym słońcu. To nie tylko utrudniało zdjęcia, ale też sprawiało, że można było się tam ugotować!

Fot. Łukasz Skwiot

Ile zdjęć zrobiłeś w sumie w czasie pobytu na MŚ?

Uuuu... to ciężkie pytanie, nawet tego nie liczyłem. Średnio na meczu robię ok. 1000-1500 klatek, z czego do publikacji idzie ok. 100-200 zdjęć. Myślę, że w sumie w Rosji na meczach mogłem zrobić ok. 15 000 zdjęć.

Jak wyglądał Twój zestaw do fotografowania?

Pracuję na lustrzankach cyfrowych marki Canon. Korzystałem z Canona EOS-1D X Mark II z obiektywem 400 mm f/2.8, do tego drugi EOS 1D X Mark II z podpiętym teleobiektywem Canon EF 70-200 mm f/2.8L IS II USM i do tego Canon EOS-1D X pierwszej generacji z Canon EF 11-24 f/4L USM, na sytuacje, kiedy piłkarz podbiegłby naprawdę bardzo blisko i do zdjęć stadionów, kibiców, przebitek, które urozmaicą relację z meczu.

Trzy aparaty, setki zdjęć - jak organizujesz sobie pracę i wysyłanie zdjęć w trakcie meczów?

Opracowałem sobie taki workflow, że udaje mi się wysyłać zdjęcia błyskawicznie, praktycznie prowadząc relacje na żywo. Wszystkie fotografie robię w formacie RAW, obrabiam w Photoshopie, opisuję w programie Photo Mechanic i wysyłam na trzy serwery. Wyciągam karty i zgrywam je przez szybkie czytniki do komputera. Program od razu importuje nowe zdjęcia, a po imporcie szybko wkładam karty do aparatu i dalej robię zdjęcia.

Fot. Łukasz Skwiot

Obrobić kilkaset zdjęć w czasie meczu, jednocześnie fotografując, to duże wyzwanie. Nie brakuje Ci czasu?

Czasu jest wystarczająco dużo. Trzeba pamiętać, że jak piłkarze są na drugiej, bardziej odległej połowie boiska to są zbyt daleko, abym mógł ich fotografować. Wtedy siedzę na laptopie. Oprócz tego jest też przecież przerwa pomiędzy połowami meczu. To kwestia odpowiedniego skupienia i dobrej organizacji czasu, chociaż nie jest to proste.

Jakbyś miał wybrać kilka Twoich najlepszych zdjęć z MŚ w Rosji to które by to były?

Mam dwa ulubione, oba przedstawiają emocje. Pierwsze to typowa „cieszynka” Raphaëla Varane'a z Francji, który biegł centralnie na mnie i mogłem uchwycić masę emocji. Drugie zdjęcia pokazuje Łukasza Piszczka, który symbolicznie rwał włosy z głowy po zmarnowanej akcji w meczu Polska-Senegal. To symboliczne zdjęcie pokazujący obraz naszej drużyny.

Fot. Łukasz Skwiot

Fot. Łukasz Skwiot

Dla odmiany, którego piłkarza z polskiej ekipy fotografowało Ci się najgorzej?

Robert Lewandowski. Miał mało akcji, rzadko był przy piłce. Postawa napastników to rozczarowanie. W pierwszym meczu Polaków źle się fotografowało też Arka Milika, który miał jedną sensowną akcję. Styl gry Polaków był słaby i to niestety odbija się na zdjęciach.

Fot. Łukasz Skwiot

Zrobiłeś świetne zdjęcia, ale czy wyjazd opłacił Ci się biznesowo?

Bez wsparcia agencji w perspektywie czasu pewnie wyjazd by się zwrócił, ale tu i teraz musiałbym sporo dołożyć. Ja miałem wsparcie sponsora, magazynu „Piłka Nożna” i do tego fotografowałem dla agencji CyfraSport. Miałem zapewniony budżet, wiedziałem ile mogę wydać i mi starczyło. To, co sprzedałem na bieżąco, było dla mnie. A sprzedawało się całkiem sporo zdjęć. Gdyby nie wsparcie to pewnie bym sam nie pojechał. Konkurencja jest ogromna, samo Getty Images obstawia każdy mecz przynajmniej czterema fotografami. Szkoda też, że przygoda Polaków z mundialem skończyła się po trzech meczach, bo pewnie zainteresowanie zdjęciami z MŚ było by w Polsce dużo większe i dłuższe.

Sylwetka fotografa

Fot. Krzysztof Basel

Łukasz Skwiot - fotoreporter sportowy z pasji i z wyboru. Specjalizuje się w fotografowaniu piłki nożnej oraz futbolu amerykańskiego. Dynamika, akcja to jest to, co powoduje jego szybsze bicie serc i kocha zatrzymywać ją w ułamku sekundy. Na co dzień współpracuje z Tygodnikiem "Piłka Nożna", najważniejszą pozycją piłkarską w Polsce, a także agencją Cyfrasport. Więcej jego zdjęć oraz tekstów znajdziecie na blog.skwiot.pl

 

Skopiuj link

Autor: Krzysztof Basel

Dziennikarz, fotograf, wydawca. Od lat związany z mediami foto. Kocha szczery fotoreportaż, fotografię uliczną, zdjęcia pokazujące prawdziwe życie. Miłośnik dobrego jedzenia i mocnej kawy, podróży z małymi aparatami, muzyki świata i technologicznych nowości.

Słowa kluczowe:
Komentarze
Powiązane artykuły
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj