Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Temat miesiąca
Fotografia ślubnaNieobecność przez większość weekendów w sezonie i niezliczone godziny spędzone przy komputerze. Jak pogodzić pracę fotografa ślubnego z rodziną? Z jakimi niedogodnościami wiąże się praca w domu? I jak praca w duecie fotograficznym wpływa na związek?
Rodzicem zostałem bardzo wcześnie - już na pierwszym roku studiów. Gdy je kończyłem dzieciaków była dwójka, trzecie było w drodze, a ja musiałem pogodzić różne zlecenia (sumujące się w zasadzie na pełen etat), studia dzienne i życie rodzinne. Ta sytuacja tylko umocniła mnie w tym w czym od dawna byłem dobry, czyli życiu w totalnym chaosie. Jedno czego nie lubię to pracy w ciszy. Wbrew pozorom najtrudniej jest mi się skupić i zebrać do pracy wtedy, kiedy nikogo nie ma w domu. Po pierwsze brakuje mi motywacji, po drugie wydaje mi się że na wszystko mam dużo czasu, więc ten szybko mi ucieka.
Zawsze chciałem mieć jakiś regulamin, kodeks pracy, ale w zawodzie freelancera takiego jak fotograf (który nie posiada studia), zawsze trzeba się liczyć z tym, że nie ma żadnego harmonogramu zajęć. Niektórym porządek dnia wyznaczają takie rzeczy jak zajęcia dzieci, ale, że nasze uczą się w domu, to nawet ich plan dnia często ulega zmianom.
Jak sobie z tym wszystkim radzę? Cóż, przede wszystkim ogromnym motywatorem jest moja żona, ona najbardziej dba o spokój w naszym ognisku domowym i jak nikt inny umie mnie zmotywować do pracy. Myślę, że studia i wczesne ojcostwo nauczyły mnie sporej odpowiedzialności.
Zawsze staram się oddać materiały na czas i w jak najlepszej jakości. Dużo łatwiej jest robić to dla kogoś niż dla siebie. Chaos natomiast po prostu zaakceptowałem - płynę z nurtem rzeki, a każdą wolną chwilę staram się wykorzystywać na to, co dla mnie ważne.
To, co najbardziej pomaga mi w pracy, to zrozumienie kiedy jestem najbardziej efektywny. Zauważyłem, że w dużej mierze jest to zależne od pory roku i długości dnia. Przeważnie w sezonie ślubnym najlepiej pracuje mi się rano kiedy jest jeszcze chłodno oraz wieczorem kiedy znów jest chłodniej, a dzieci już śpią.
Grunt to umieć dzielić czas i skupić się na pracy gdy są zlecenia, a jest to szczególnie trudne pod koniec sezonu ślubnego. Wtedy, ze względu na natłok pracy, mimo, że jesteśmy w jednym domu bywam “nieobecny” całe tygodnie, a czasem nawet miesiące.
Zawsze mam jednak wtedy “z tyłu głowy”, że w okolicy świąt te zlecenia się skończą - a następne pojawią się dopiero w okolicach marca. Ten czas warto dobrze wykorzystać na wspólne wycieczki, wakacje i prywatne projekty. Kiedy jest dużo pracy nie mogę się doczekać aż będę miał więcej czasu będę miał czas z rodziną, a kiedy nie ma pracy w ogóle, wtedy nie mogę się doczekać aż jakaś się pojawi. Myślę, że taka tęsknota to bardzo zdrowa rzecz, która pozwala doceniać zarówno rodzinę jak i pracę, a już na pewno czas jako taki w ogóle. To co bardzo mi pomaga to walka o to, żeby niedziele poświęcać tylko i wyłącznie na rodzinę. Wiadomo, że czasem jest to niemożliwe, ale jeśli wyjątkowo nie udało nam się w niedzielę to wykorzystujemy następny dzień.
W pracy w domu najtrudniejsze jest to, że mój dom jest dla mnie jednocześnie stanowiskiem pracy. Cały czas myślę o tym żeby jednak wynająć sobie małą przestrzeń, w której będę mógł mieć swoje biuro, marzy mi się też zakup domu z osobną przestrzenią na pracownię. Kiedy pracujesz we własnej sypialni i zdarzają się dni, że nie opuszczasz swojego pokoju przez 48 godzin lub więcej, to łatwo nabawić się depresji.
Póki co jest jak jest, a jest dobrze. Podsumowując, dla mnie jest najważniejsze nie jest to żeby mieć sztywny harmonogram czasu, ale żeby jak najsprawniej tym czasem zarządzać.
Tomasztolloczko.com
www.facebook.com/tooczko
Godzenie pracy z rodziną jest dla mnie wciąż nową sytuacją. Zaczęło się już w dniu narodzin mojej córki - Ola urodziła się 23 czerwca około 23.00. Był to piątek, dzień ojca, następnego dnia miałem ślub w Lublinie, 300 km dalej. Znając mniej więcej termin porodu poinformowałem moich klientów, że może być różnie i na wszelki wypadek znalazłem zastępstwo. Na szczęście Ola współpracowała, przeciąłem pępowinę i o 24.00 jechałem już w stronę Lublina.
Aktualnie jeszcze pracuje w domu, choć jestem na etapie zmiany. Znalazłem już fajne miejsce z super ekipą i planuję się tam przenieść. Nie należę do bardzo zdyscyplinowanych osób, ale nigdy nie spóźniłem się z oddaniem zdjęć na czas. W moim przypadku jest to bardziej kwestia weny niż dyscypliny - czasem nie zrobię nic przez tydzień bo nie jestem w nastroju, nie potrafię się zmobilizować do pracy, a czasem oddaję zdjęcia z tygodnia na tydzień.
Zdarza mi się - gdy mam dobry humor - że w 3-4 dni zrobię selekcję, obróbkę i wybiorę zdjęcia za bloga. Praca w domu przy małym dziecku bardzo mnie rozprasza, zważywszy że nie mam swojego wydzielonego pokoju do tego celu - pracuje w salonie gdzie cały dzień coś się dzieje. Wytchnienie przychodzi wieczorem i wtedy mogę się skupić, zaparzyć herbatę, zebrać myśli, odpisać na maile i usiąść do obróbki. Da się tak funkcjonować, ale to trudne zadanie.
fotoreportazslubny.com
www.facebook.com/fotoreportazslubnycom
W duecie pracujemy już od pięciu lat i póki co nie wyobrażamy sobie, żeby mogło być inaczej. Podczas reportażu jesteśmy zawsze we dwoje, dzięki temu kadry są bardziej różnorodne. Łączą nas te same wartości, mamy podobne wyczucie stylu. Każde z nas jednak zwraca uwagę na inne rzeczy. Te nasze dwa obrazy postrzegania danej sytuacji świetnie się uzupełniają. Dzięki temu, że działamy we dwoje możemy być też w dwóch miejscach jednocześnie - nie ukrywamy, że jest też bezpieczniej (np. w trakcie szukania miejsca parkingowego jedna osoba jest zawsze gotowa do akcji). Ważne jest jednak to, żeby rozumieć się bez słów i być ze sobą dobrze zgranym, aby nawzajem sobie nie przeszkadzać. Tym bardziej, że w naszym przypadku nie ma podziału na pierwszego i drugiego fotografa. Każdy z nas jest tym pierwszym i równie ważnym.
Jeśli chodzi o pracę w domu, to mimo braku sztywnych godzin pracy, staramy się rozpoczynać dzień wcześnie (ok. godz. 7-8). Dzięki temu, że lubimy to co robimy, nie mamy problemu z samodyscypliną. Staramy się pracować zadaniowo i nie odkładać spraw na inny dzień, choć wiadomo, że zdarzają się też gorsze dni. Jeśli jednak czujemy, że musimy nadrobić, to pracujemy od rana do późnych godzin wieczornych. Nigdy nie zaniedbujemy czasu na wypoczynek - siedem godzin snu to dla nas podstawa dobrego samopoczucia. Gdy natomiast czujemy, że siedzimy zbyt długo przed komputerem, zarządzamy przerwę i spędzamy dzień poza domem.
Będąc we dwójkę mamy to szczęście, że możemy dzielić się zadaniami. Są również sytuacje, w których obydwoje chcemy uczestniczyć - jak chociażby podczas wstępnej selekcji zdjęć czy przy wyborze materiału na bloga. Oczywiście nic by się nie stało gdyby musiała to zrobić tylko jedna osoba, ale obydwoje jesteśmy ciekawi efektów naszej pracy. Niestety są i minusy takiego sposobu pracy - spowolnienie (nieznacznie, ale jednak) wydajności naszych działań, zdarzają się również rozbieżne zdania odnośnie danego ujęcia. Z drugiej strony zawsze jest ta druga osoba, która nie będzie się bała wyrazić swojego zdania i w razie czego sprowadzi na właściwą drogę, a do tego jeszcze chętnie porozmawia na różne tematy fotograficzne.
To, że fotografujemy wspólnie sprawia, że jesteśmy ze sobą właściwie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Z pewnością jest to niemałym wyzwaniem i próbą dla trwałości związku, ale nam póki co los sprzyja - prywatnie jesteśmy już ze sobą 10 lat. Na pewno ważna jest zbieżność interesów i duża cierpliwość względem drugiej osoby. Nam, jak widać, to się udaje i wciąż cieszymy się, że ze wspólnej pracy czerpiemy jednakową radość.
www.timeofjoy.pl
https://www.facebook.com/timeofjoyphotography
Od niedawna jestem mężatką, żoną zapracowanego człowieka. Nielekko było pogodzić nam chęć rozwoju związku z moją pracą fotografa ślubnego - szczególnie, że ja mam więcej czasu w trakcie tygodnia, a mąż w weekendy. Przez długi czas uważałam, że dla klienta jestem w stanie zrobić wszystko i o każdej porze: jechać na plener 200 km, spędzić na weselu dwie godziny dłużej, odpowiadać na maila podczas niedzielnego spaceru minutę po jego otrzymaniu. Z czasem zaczęłam dojrzewać do tego, aby podjąć próbę realnej wyceny własnego czasu. Organizacja własnej pracy jest ciężkim zadaniem – bo prowadząc jednoosobową działalność jestem jednocześnie szefem i pracownikiem. Łatwo się w tym zatracić.
Myślę, że udało mi się wypracować kilka dobrych nawyków. Pierwszy z nich brzmi: „w każdym miesiącu mam weekend wolny od zleceń". Wolny weekend to nie tylko więcej snu i odpoczynku, ale możliwość odświeżenia fotograficznego oka. To także czas, który staramy się spędzać z mężem poza domem, aktywnie lub nieco leniwie.
Cięższą decyzją było pozbycie się komputera z domu i wyrobienie w sobie nawyku regularnej pracy w stałych godzinach. Dzięki temu muszę ubrać się rano i wyjść z domu, łatwiej jest się skupić na pracy gdy nie ma się pod ręką naczyń do zmywania, ani obiadu do ugotowania. Podzieliłam tryb dnia na czas pracy i czas po pracy – praca nie jest już nieodłącznym elementem mojego środowiska domowego. W domu jest moja oaza – czytam, gramy w planszówki lub po prostu jestem wzorową panią domu. Oczywiście zdarzają się dni, kiedy ten plan się wali i w pracy spędzam nadprogramową ilość godzin.
Trzecią i ostatnią ważną według mnie zasadą jest nie odpowiadanie na wiadomości po pewnej godzinie. Nie oszukujmy się – telefon z aplikacjami komunikatorów i maila ma praktycznie każdy. Ręka sama sięga po telefon, gdy ten zapika z powiadomieniem o nowym mailu. Chcemy być w kontakcie ciągle, bo tego oczekuje klient – szybkich odpowiedzi, szybkiego zaspokojenia swojej potrzeby otrzymania od nas oferty / odpowiedzi. Nie daję się zwariować. Czasem odpowiadam po 12 h i okazuje się, że ktoś już znalazł fotografa!
Dzięki powyższym zasadom udaje mi się lepiej planować czas. Czas „oszczędzony" poświęcam samorozwojowi – czytam książki o marketingu, dopieszczam swój biznes, oraz mojemu mężowi. Balans między biznesem a życiem prywatnym to gwarancja zdrowia psychicznego.
www.margografia.pl
https://www.facebook.com/margografia
Praca w domu, to generalnie ciężki temat. Nie lubisz swojego szefa czy menadżera? Doceń przede wszystkim fakt, że jest. To on wyznacza Tobie zadania i cele do realizacji. Bez niego, no cóż, wszystko staje się o wiele bardziej skomplikowane. Po rzuceniu pracy w korporacji i zajęciu się prowadzeniem działalności fotograficznej, wszystko uległo zmianie. Wszystko!
Moja żona jest przedszkolanką, często musi być w pracy już z samego rana. A ja? Wstaję razem z córką, czyli zazwyczaj o 6:30 lub 7 rano. Dopiero po trzech latach wyrobiłem sobie nawyki i powiedzmy taką moją mantrę, która porządkuje mi dzień: myję się, robię nam śniadanie, myjemy wspólnie zęby, ubieram córkę. Przez godzinę zajmuję się biurową pracą czyli odpowiadam na maile, zajmuję się Facebookiem czy wystawiam faktury i wysyłam je do klientów. Takie drobnostki. Później idę z córką na spacer lub plac zabaw. Wracamy, jemy i muszę małą położyć spać.
Wtedy mam dwie godziny na obrabianie zdjęć i wszystkie zadania fotograficzne. Jeżeli muszę jechać na sesję, córką opiekuje się teściowa. Pracę kontynuuję godzinami popołudniowymi lub wieczornymi. Dla mnie praca w domu to nawyki, które budują samodyscyplinę. Moje życie rodzinne nie zmieniło się aż tak bardzo, po prostu staram się teraz wykorzystać każdą wolną chwilę na wspólne aktywności i zabawę.
jakubswietochowski.com
www.facebook.com/jakubswietochowskifotografia
Jak pogodzić pracę z rodziną? Przez siedem lat jakoś mi się to udawało lub raczej udawałem, że mi się udaje. Kiedy komputer stoi w domu to nie ma opcji żebym mógł być na 100% w pracy, lub na 100% tatą. Ciężko obrabiać zdjęcia z dziećmi, które domagają się twojej uwagi.
Z czegoś co zrobiłbym w 3 godziny robiły się często dwa dni robocze. Poza tym kiedy bawisz się z dziećmi i "tylko na chwilę" skoczysz sprawdzić e-mail, to łatwo wpaść w kolejną pułapkę. Czas przy komputerze mija szybciej, a dzieci czekają. “Super tata” kolejny raz ma coś ważniejszego niż dokazywanie i psoty.
Pamiętam, że nagrywając któryś z odcinków podcastu miałem na tapecie temat praca-dom i mój rozmówca opowiedział mi o higienie pracy. O tym, że warto wyprowadzić biuro z domu, tak zwyczajnie po to by mieć te dwie sprawy rozdzielone. W osobnym pomieszczeniu łatwiej skupić się na zadaniach, które fotograf ma do wykonania. Poza tym nie ma się wtedy żadnych wymówek. Nie zrobiłem czegoś bo... mi się nie chciało, a nie dlatego, że dzieci przeszkadzały lub żona wołała na obiad.
Pracę w domu polecam wszystkim, którzy zaczynają przygodę z zawodową fotografią i nie mają budżetu na wynajem przestrzeni biurowej. Do tej grupy pewnie zaliczą się też ci, którzy nie mają dzieci. Wszystkim innym polecam by te dwie sprawy rozdzielić. Będzie to z korzyścią zarówno dla rodziny (bycie obecnym na 100 % podczas wizyty na placu zabaw) jak i praca na 100 % kiedy siedzisz w biurze.
Moja żona żartuje sobie, że chodzę do biura odpocząć (mamy w domu trójkę dzieci), ale to może temat na inną rozmowę.
Co do samodyscypliny to u mnie nie ma takiego problemu. Lubię to co robię i w dodatku mam najlepszą motywację z możliwych, czyli dzieci. Będąc na studiach ciężko było mi się zmotywować żeby iść na wykłady, ale z pracą mam dokładnie odwrotnie. Polecam przy okazji "Rozmyślania" Marka Aureliusza, który motywację znajdował w pracy pszczół i mrówek. One nie kombinują jak tu dłużej pospać, z samego rana ruszają do swoich obowiązków. W czym my jako fotografowie / ludzie jesteśmy lepsi by uchylać się od naszych fotograficznych / ludzkich obowiązków?
Poza tym, sukces odnoszą tylko ci, którzy są super zmotywowani i zdyscyplinowani. Innej drogi nie ma, więc nie warto szukać powodu do narzekania, tylko zacząć działać.