Branża
"Bezpieczniejsze polskie niebo" - nowe przepisy dla dronów
Aparaty pełnoklatkowe są dziś tańsze niż kiedykolwiek. Na rynku pojawiło się ostatnio kilka nowych przystępnych cenowo modeli, ale nawet te sprzed kilku „sezonów” nadal oferują naprawdę dużo, za niewielkie pieniądze. Oto kilka propozycji, wartych Waszej uwagi.
Powodów do przesiadki na pełną klatkę może być wiele, ale to, co kusi nas najbardziej to przede wszystkim możliwość uzyskania mniejszej głębi ostrości i czystego, pozbawionego szumu obrazu również w gorszych warunkach oświetleniowych.
Aparaty pełnoklatkowe swoje atuty pokazują więc przede wszystkim w fotografii portretowej, modowej, reklamowej i krajobrazowej, a to sprawia, że cechy takie jak tryb seryjny, pojemność bufora czy nawet szybkość AF często schodzą na drugi plan. Liczy się przede wszystkim jakość obrazu, dostępna optyka, wygoda obsługi i oczywiście cena.
Analizując aktualną ofertę sklepów, przekonujemy się, że z wymianą aparatu naprawdę warto się czasem wstrzymać. Bo o ile optyka zawsze „trzyma cenę”, o tyle same korpusy tanieją dziś naprawdę szybko i tania pełna klata przestaje być już oksymoronem. W ciągu dwóch lat od premiery aparaty potrafią stracić na wartości nawet 40%.
I tak za niewiele ponad 6 tys. zł możemy dziś już dostać Nikona Z6 - aparat który w swojej torbie nadal ma wielu fotografów komercyjnych. Za ok. 5 tys. zł kupimy z kolei kompaktowe i cenione lustrzanki Canon 6D Mark II i Nikon D750. W cenie nowego modelu APS-C ze średniej półki oferowany jest też całkiem nowy Canon EOS RP i wciąż niezły Sony A7II.
Oczywiście aparaty pełnoklatkowe można kupić jeszcze taniej na rynku wtórnym. Znajdziemy tam też wiele profesjonalnych modeli, jak Canon EOS 5D Mark III (nawet za 2300-3000 zł!), Nikon D810 (ok. 3500 zł), Sony A7R II (od 5000 zł), Sony A7S II (od 4500 zł) czy chociażby opisanego poniżej Nikona Z6, którego z drugiej ręki można nabyć już za około 4500 zł.
W tym przypadku musimy się jednak liczyć z brakiem gwarancji producenta, oraz trudnym do oszacowania „zużyciem” aparatu. Trzeba pamiętać, że bardziej zaawansowane modele to zazwyczaj narzędzia codziennej ciężkiej pracy, a żywotność podzespołów też ma swoje granice.
W poniższym zestawieniu prezentujemy najciekawsze naszym zdaniem niedrogie aparaty pełnoklatkowe, dostępne wciąż w oficjalnej dystrybucji. Uporządkowaliśmy je według ceny, kończąc na umownym pułapie 6 tys. zł.
Nikon D610 to zdecydowanie najtańszy, ale i najstarszy model w naszym zestawieniu. Jego premiera miała miejsce w 2013 roku, jednak to, że nadal możemy kupić go w zestawie fabrycznym z 3-letnią gwarancją o czymś świadczy. W swoim czasie D610 oferował rekordowe osiągi matrycy, a tryb seryjny 6 kl./s nadal przebija najnowsze amatorskie pełne klatki.
To solidna puszka z rozbudowaną ergonomią i sporymi możliwościami personalizacji. Spodoba Wam się duży, pokrywający 100% kadru wizjer optyczny, pojemna bateria, szybki system AF, dwa gniazda na karty SD czy też obecność złącza mikrofonowego i słuchawkowego.
Minusy? Dość wąsko rozmieszczone punkty AF, mały jak na lustrzankę grip, brak joysticka wyboru punktu AF czy też ograniczenia trybu filmowego, (np. brak możliwości manualnej kontroli). Zapomnijcie też o nowinkach jak dotykowy i odchylany ekranu, migawka elektroniczna, peaking ostrości czy szybkie Live View (podgląd na żywo). Te niedogodności kompensuje nam jednak ogromna dostępność obiektywów, z których większość jesteśmy w stanie kupić w bardzo dobrych cenach w drugim obiegu.
Młodszy brat modelu R to najtańszy współczesny pełnoklatkowy bezlusterkowiec, który szybko stał się hitem sprzedażowym. I nie bez powodu - za niewielkie pieniądze otrzymujemy naprawdę mały, ale nadal wygodny, uszczelniony korpus, który może się pochwalić odchylanym i dotykowym ekranem, przyzwoitym wizjerem EVF, szybkim systemem AF (również w trybie filmowym) i wzorową działającą łącznością bezprzewodową.
Słabe strony modelu Canon EOS RP to z kolei wydajność baterii, przeciętny tryb seryjny, mało użyteczna migawka elektroniczna, skromny tryb filmowy 4K i brak możliwości szybkiej zmiany punktu AF. Całość bazuje też na matrycy z 2012 roku, która nadal trzyma poziom, ale pod względem zakresu dynamicznego nie może się równać z najnowszymi modelami.
Trzeba też pamiętać, że oferta niedrogich obiektywów RF jest nadal niewielka. Canon EOS RP oczywiście doskonale współpracuje z adapterem EF-EOS R, który daje nam dostęp do całej galaktyki lustrzankowych obiektywów Canona, ale jego zakup to dodatkowy koszt na poziomie 699 zł.
Sony A7II był niewątpliwie modelem przełomowym. Wreszcie otrzymaliśmy bardziej rozbudowaną ergonomię, szybki, jak na tamten czas, autofocus, po raz pierwszy pojawił się też system stabilizacji pełnoklatkowej matrycy. A do tego naprawdę niezły sensor i zaawansowane wideo Full HD (wraz z profilem Log).
Dziś A7 II wydaje się aparatem przede wszystkim dość powolnym - pod względem AF ustępuje nie tylko nowszym modelom ale też starszym, omawianym tu lustrzankom i z pewnością nie polecimy go fanom fotografii akcji. Musimy też liczyć się ze słabszym cyfrowym wizjerem i wydajnością akumulatora typową dla bezlusterkowców. Nie spodziewajcie się też gadżetów takich jak dotykowy ekran, wykrywanie oka czy elektroniczna cicha migawka.
Nadal jest to jednak kompaktowy i lekki korpus, którego rangę podnosi magnezowa obudowa, uszczelnienia, odchylany ekran LCD i spore możliwości personalizacji. Świetnie sprawdzi się w statycznej fotografii, takiej jak portret, fot. kulinarna czy pejzaż. Zaletą jest też duża dostępność szkieł z mocowaniem Sony E, także tych tańszych, oferowanych przez firmy trzecie.
Lustrzanka Nikon D750 to do dziś jeden z najbardziej uniwersalnych aparatów na rynku. Jego premiera w 2014 roku była bezpośrednią odpowiedzią na model Canon EOS 5D Mark III i przez lata zdobyła uznanie zaawansowanych amatorów oraz zawodowców pracujących w bardzo różnych obszarach fotografii.
Aparat może pochwalić się bardzo dobrą matrycą z szerokim zakresem dynamicznym, rozbudowaną ergonomią i szeregim funkcji zaczerpniętych z profesjonalnego modelu D810. Otrzymujemy więc szybki i czuły system AF, dobry tryb seryjny, uszczelnianą obudowę, rozbudowane możliwości personalizacji, podwójny slot na karty SD i wydajną baterię. Do tego wygodny, odchylany ekran LCD i płynna regulacja przysłony w trybie wideo.
Do minusów zaliczyć należy z pewnością typowy dla lustrzanek wolny system AF w trybie Live View i filmowym. Nie otrzymujemy też wszystkich nowych funkcji, charakterystycznych dla konstrukcji bezlusterkowych.
D750 to po prostu świetny aparat dla fanów klasycznych lustrzanek, dla których najważniejsza jest wygoda pracy, jakość obrazu i dostęp do szerokiej gamy lustrzankowych obiektywów.
Nadal świetna i sprawdzona lustrzanka, która pod wieloma względami dorównuje kultowemu modelowi EOS 5D Mark III. Oprócz dobrych parametrów aparat Canon EOS 6D Mark II oferuje także funkcje typowe dla bezlusterkowców: wygodną i skuteczną pracę w trybie Live View, dobrze zaimplementowaną obsługę dotykową i świetnie działający układ Dual Pixel AF (także w trybie wideo).
Tryb seryjny 6 kl./s, uszczelnienia, obracany ekran LCD i przede wszystkim dobra jakość zdjęć, sprawiają, że 6D Mark II to nadal zapasowe body w torbie wielu zawodowców.
Na liście wad wynotowaliśmy sobie jeden slot na kartę pamięci, przeciętny zakres dynamiczny (ta sama matryca co w modelu RP), brak joysticka wyboru punktu AF i średnio użyteczny tryb filmowy.
W tej cenie nadal jest to jednak najlepsza fabrycznie nowa propozycja na wejście w lustrzankowy system szkieł Canona, który ze względu na rozwój systemu bezlusterkowego będzie prawdopodobnie szybko taniał na rynku wtórnym. Jeśli nie zależy Wam na filmowaniu, będzie dobrą alternatywą dla opisanego wyżej modelu Nikon D750.
Pokazany w 2020 roku Nikon Z5 jest dziś pod wieloma względami najbardziej atrakcyjną pozycją w segmencie „amatorskich” czy po prostu niedrogich pełnych klatek. Pod względem ergonomii i wykonania niemal nie różni się od modelu Z6, oferując najlepszy w swojej klasie wizjer 3,6 Mp, duży 3,2-calowy dotykowy ekran LCD, joystick wyboru punktu AF oraz, co bardzo ważne, wbudowany system stabilizacji matrycy.
Do tego zoptymalizowany pobór mocy, dwa sloty na karty SD, cicha migawka i praktycznie nieograniczony bufor dla trybu seryjnego. Aparat gwarantuje też bardzo dobrą jakość obrazu rejestrowanego przez matrycę bardzo podobną do tej zastosowanej w D750.
Jedynym istotnym potknięciem, jest słabsza niż w modelu Z6 (a także opisywanych wyżej lustrzankach) skuteczność autofokusu w słabym świetle. Skromnie prezentują się też możliwości trybu filmowego (crop 1,7x i rolling shutter w 4K) oraz szybkość trybu seryjnego (4,5 kl./s).
Całościowo jest to jednak zdecydowanie najbardziej uniwersalny i na tę chwilę najnowocześniejszy aparat w tym segmencie, który dodatkowo oferuje dostęp do obiektywów lustrzankowych za pomocą adaptera FTZ.
Zdecydowanie najdroższy, ale też najwyżej plasowany model w naszym zestawieniu. Pierwsza generacja pełnoklatkowego bezlusterkowca producenta szybko zdobyła uznanie zawodowych fotografów i Nikon Z6 do dzisiaj chętnie wykorzystywana jest tak do realizacji zleceń fotograficznych, jak i do filmowania.
Pod wieloma względami przypomina model Z5, ale dopłacając ok. 600 zł otrzymamy m.in. lepszą jakość zdjęć na wysokich czułościach, skuteczniejszy system AF, szybszy tryb seryjny czy też tryb filmowy, pozwalający na pełnoprawną rejestrację filmów 4K. Jedynym istotnym mankamentem modelu Z6 pozostaje pojedynczy slot na mało popularne i wciąż drogie karty XQD.
Z6 to bez wątpienia najwygodniejszy i najbardziej praktyczny model, jeśli więc dysponujecie nieco większym budżetem, może okazać się aparatem, który stanie się czymś więcej, niż tylko „pełną klatką na początek”.