Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Zapraszamy do Galerii Obok ZPAF, gdzie możemy zobaczyć wystawę Doroty Sitnik zatytułowaną "Granice tożsamości".
O projekcie mówi autorka:
Oto jestem ja, ze wszystkimi swoimi przymiotami, ale przecież kwestią nieprawdopodobnego przypadku jest to, jak wyglądam i kim, w znaczeniu osobowym, jestem. Bo mogłabym wyglądać inaczej... Czy wtedy jednak byłabym kimś innym? Czy byłabym osobą reprezentującą tę samą jaźń? W tej kwestii mogę jedynie zadawać pytania...
Dorota Sitnik w swojej twórczości konsekwentnie podejmuje taki sposób uprawiania fotografii, który łączy w sobie dbałość o estetyczną formę z istotnym treściowo przekazem. To tak oczywiste, wręcz akademickie stwierdzenie wyraża mój szacunek dla paradygmatu estetycznego, który zbudowany jest w oparciu o swobodne, ale jednocześnie w pełni świadome poruszanie sięw strukturze medium, którym jest fotografia. Mimo, iż autorka posługuje się aparatem cyfrowym, nie wykonuje jednak setek ujęć, aby później, zdając się na prawa statystyki, wyłowić niewielką ilość tych rzeczywiście istotnych. Przystępując do pracy, ma już gotową koncepcję poszczególnych ujęć i zamysł całości jako skończonego dzieła. Element poszukiwań, krystalizacji idei, oraz prewizualizacja ostatecznego efektu następują znacznie wcześniej, samo fotografowanie zaś jest już postawieniem kropki nad "i".
"Granice tożsamości" - najbardziej, jak do tej pory, znaczący cykl autorski Doroty Sitnik - stanowi ciekawą próbę wniknięcia w zagadnienie autoportretu, pomyślanego jednak dość niekonwencjonalnie. Sama autorka występuje tylko na niektórych fotografiach, ale też nie prezentacja jej wyglądu jest tu celem samym w sobie. W swoich pracach zadaje ona raczej pytanie o rzeczywiste granice tożsamości, o to, na ile wygląd, wiek, płeć, rasa, są determinantami podmiotowości człowieka, i na ile też sama w sobie cielesność określa jego egzystencję. Dorota Sitnik poszukuje struktury uniwersalnej, która opisuje każdą ludzką istotę w jej podstawowym, chciałoby się rzec, antropologicznym wymiarze, bez względu bowiem na cechy różnicujące ludzi pomiędzy sobą, każdy z nas nawiązuje samym swoim istnieniem do uniwersalnego modelu przynależnego gatunkowi jako takiemu. A stąd już blisko do szczególnego pojmowania idei autoportretu jako uniwersalnego przekazu, który sprowadzić można do obrazu dowolnego człowieka. Granice osobowej tożsamości rozpływają się w tym ujęciu w nieco podobnym sensie, jak ujmuje to Leibniz w swojej teorii monad.
Fotografie Doroty Sitnik - to potencjalnie obrazy każdego z nas, jednak to ona sama skrywa się intencjonalnie za ich subtelnym przesłaniem, zdając się mówić: Oto jestem ja, ze wszystkimi swoimi przymiotami, ale przecież kwestią nieprawdopodobnego przypadku jest to, jak wyglądam i kim, w znaczeniu osobowym, jestem. Bo mogłabym wyglądać inaczej... Czy wtedy jednak byłabym kimś innym? Czy byłabym osobą reprezentującą tę samą jaźń? W tej kwestii mogę jedynie zadawać pytania... Poza merytorycznym, dyskursywnym przesłaniem zestawu, zwraca uwagę formuła, jaką autorka przyjęła dla wyeksponowania sensu swojego przekazu. Myślę, że jest ona równie interesująca, co warstwa treściowa prezentowanych zdjęć. Przedstawienie fotografii w fotografii - bo o to przecież tu chodzi - to znany, ale ciągle intrygujący zabieg, z pozoru niewinny i czysto formalny, w rzeczywistości jednak odnoszący się do istoty relacji pomiędzy widokiem a jego obrazem. Oto następuje nałożenie na siebie różnych obszarów czasoprzestrzennych oraz włączenie płaskich widoków w sensy wynikające z dosłownego, danego wprost, trójwymiarowego oglądu rzeczywistości. To zaś nawiązuje do fenomeno-logicznej struktury obrazu jako takiego, w tym wypadku w szczególny sposób zmanipulowanego. Ostentacyjność tej manipulacji zaś świadczy o jej jednoczesnej umowności, stanowi grę, której pozornie najbliżej do idei "chowania się za maską". Maską szczególną, bo należącą do tej samej kategorii przedstawień, co obszar pod nią skrywany. Powstają specyficzne fotomontaże, choć ich konstrukcja z samą mechaniką fotomontażu nie ma nic wspólnego. Fotografie - fantomy, powołane w ten sposób do istnienia, balansują na granicy realności, choć w całości zawierają się w naturze fotograficznego przedstawienia, stanowiąc dosłowną reprodukcję pewnego rodzaju odgrywanej na użytek zdjęcia inscenizacji. Te obrazy intrygują, wciągają w maskaradę, której celem nie jest ostatecznie ukrycie się za, lecz przeciwnie, odkrycie potencjalności egzystencji, która przyjmuje tu wymiar paradoksu, czytelnego w swojej ostentacyjnej formie, ale jednocześnie frapującej, niepokojącej - pisze Piotr Komorowski.
Dorota Sitnik - urodzona w 1981 roku we Wrocławiu. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików, absolwentka Wyższego Studium Fotografii AFA we Wrocławiu oraz Uniwersytetu Zielonogórskiego - Wydział Artystyczny, kierunek Malarstwo.
Dorota SitnikGranice tożsamości
Termin: do 20.11
Galeria Obok ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa