Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Prezentowana wystawa zawiera w sobie dwa cykle zrealizowane przez autora w ostatnim roku, a związane z miejscami, które są mu szczególnie bliskie - wsią Zaborze na Kielecczyźnie, gdzie autor spędzał wakacje u dziadków i ulubione warszawskie Siekierki. Autor próbuje pokazać współczesny pejzaż przez pryzmat swoich doświadczeń związanych z filmem, możliwościami jakie daje fotografia wykonywana na długich czasach oraz zasady konstrukcji barwnego negatywu - pisze Anna Wolska - kuratorka Galerii.
Wojciech Walkiewicz zapytany o metodologię i powód takiego, a nie innego podejścia do pejzażu odpowiada - w przeciwieństwie do filmu, fotografia pozwala mi samodzielnie decydować o kształcie dzieła, chciałem zrobić coś, co jest możliwe do zrobienia tylko w fotografii: krótki film animowany na jednym obrazku! Jak na pojedynczej, nieruchomej klatce, przedstawić proces obserwacji kawałka krajobrazu, trwający kilka, lub kilkanaście minut? Przecież w tym czasie moje oczy nawet na chwilę się nie zatrzymują. Skaczą. To, co najszybciej przyciąga mój wzrok i czego podświadomie szukam, kiedy patrzę na nieruchomy pejzaż, to ruch. Nie każdy zauważam natychmiast. Dużo umyka. Nie dostrzegam powolnych, niewielkich zmian, albo bardzo szybkich. Ale też, jeżeli nie śpieszę się, mam czas na kontemplację, to odkrywam mnóstwo ruchu w pozornie statycznym krajobrazie. Co z tego zapamiętam? Pozostają te najmocniejsze doznania, wspomnienia, powidoki. Można jedną klatkę negatywu eksponować raz, na długim czasie. Zapiszemy ruch. Jeżeli ten sam czas ekspozycji podzielimy na kilka - kilkadziesiąt cząstek i tyle razy wyzwolimy migawkę, zapiszemy zmiany.
Ja zmieszałem obydwie te metody. Wyszedłem od tego, jak zbudowany jest współczesny negatyw barwny. W uproszczeniu: składa się on z trzech warstw światłoczułych, każda uczulona na inną barwę światła: czerwone, zielone, niebieskie. Suma tych świateł daje biel. Zazwyczaj, podczas fotografowania, naświetlamy jednocześnie wszystkie trzy warstwy. Ich połączenie, przy prawidłowym naświetlaniu i obróbce, pozwala osiągnąć poprawne odwzorowanie barw. Ale, używając odpowiednich filtrów barwnych mogę, "jak malarz", nakładać na emulsję światłoczułą kolejne kolory. Każdy kolor osobno. Kolejne warstwy światłoczułe emulsji barwnej naświetlałem oddzielnie używając najgęściejszych, jakie udało mi się zdobyć, filtrów: czerwonego, zielonego i niebieskiego. Filtry miały różną gęstość, co wyrównywałem długością i ilością ekspozycji. Między pierwszym, a ostatnim naciśnięciem migawki upływało od kilku do kilkudziesięciu minut. Końcowy efekt, to nałożenie na siebie na jednej klatce negatywu tych wielokrotnych, na różnych czasach robionych, osobnych ekspozycji trzech warstw światłoczułych. Moja metoda niewiele różni się od tej wymyślonej w drugiej połowie XIX w. Pierwsze, jeszcze szklane przeźrocza barwne. To, co tam uchodziło za błąd i niedoskonałość techniki: przesunięcie barw wynikające z konieczności naświetlania trzech barw podstawowych po kolei, a nie jednocześnie, u mnie stało się walorem i celem. Świadomy był wybór tych klatek pozornie złożonych z samych błędów. Nieszczelność kasety, zaświetlenia, halacje, nieostrości to udział przypadku, a nie świadome działanie, ale one ujawniają nam miejsca, w których rzeczywistość odkleja się od podłoża. Używam starych, kilkudziesięcioletnich aparatów 6x9: Zeiss Ikon i Fotokor z obiektywem Schneider. W porównaniu do fotografów z przełomu XIX i XX w. mam o tyle łatwiej, że wszystkie trzy warstwy są w jednym kawałku, a nie trzech.
Wojciech Walkiewicz, absolwent Policealnego Studium Fotograficznego w Warszawie oraz Wydziału Operatorskiego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Autor filmów dokumentalnych, teledysków i cyklicznych programów telewizyjnych.
Wojciech WalkiewiczPowidoki
Wernisaż: 7.01.2011. godz. 19:00
Termin: 8-23.01.2011
Galeria Obok ZPAF
Plac Zamkowy 8, Warszawa