Wydarzenia
"World Unseen" - sztuka przekracza bariery dzięki potędze obrazu
Informacja prasowa umieszczona wczoraj na stronach obu firm informuje, że Dpreview staje się częścią Amazon.com. Jednak, jak wynika z treści wspólnego oświadczenia, dpreview.com będzie nadal działało jako oddzielna strona, a sama firma zachowa swoją siedzibę w Londynie. Wartość przejęcia nie została ujawniona.
Obu serwisów nie trzeba przedstawiać naszym czytelnikom. Wystarczy powiedzieć, że Amazon.com zaczynał jako księgarnia internetowa, żeby stać się jedną z największych na świecie platform handlu elektronicznego i wręcz synonimem sklepu internetowego. Dpreview z kolei to najpopularniejsze na świecie źródło informacji o aparatach cyfrowych. Publikowane w języku angielskim informacje prasowe i testy sprzętu oraz fora dyskusyjne przyciągają około 7 milionów unikalnych wizytujących co miesiąc. Serwis dpreview.com założony przez Phila Askeya w 1998 roku z czasem stał się także wzorem i inspiracją także dla innych serwisów internetowych poświęconych aparatom cyfrowych. Chociaż Fotopolis.pl wybrało nieco inny profil, skłamalibyśmy, gdybyśmy twierdzili, że tworząc nasz serwis nie byliśmy pod wpływem Dpreview.
Przejęcie Dpreview przez Amazon.com jak zwykle w takim przypadku budzi pytania i wątpliwości na temat przyszłości przejmowanego podmiotu. Dla amerykańskiej firmy, mającej łatwy dostęp do milionów dolarów kredytu, zakup małej europejskiej firmy, jaką jest Dpreview nie jest dużym problemem. Z kolei Dpreview zyskuje silnego właściciela, który pomoże w dalszym rozwoju strony. Z drugiej strony serwis traci niezależność i możliwość samodzielnych decyzji. Mimo że przejęcia na rynku internetowym są na porządku dziennym, to porównanie historii dpreview.com z innymi popularnymi serwisami, które były bohaterami przejęć, jak youtube.com i fickr.com musi budzić refleksję, że tworzony przez prawie dziesięć lat przy ogromnym nakładzie pracy serwis znacznie później wzbudził zainteresowanie potentatów branży niż kilkuletnie "samograje" wypełniane treścią przez samych użytkowników. Zapewne zapłacone kwoty też różnią się przynajmniej jednym rzędem zer. Czyżby Web 2.0 wygrywał z tradycyjnymi treściami redakcyjnymi? Czy raczej zakup Dpreview należy uznać za docenienie sprawdzonych informacji publikowanych przez doświadczonych redaktorów. Czas pokaże