Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Uwaga! Prima Aprilis!
Zdjęcia potraw, to - obok selfie - najpopularniejszy temat zdjęciowy na popularnych serwisach społecznościowych jak Facebook czy Instagram. Na samych tego typu zdjęciach serwisy te zarabiają setki milionów dolarów. Po swój kawałek tego (nomen, omen) tortu postanowili sięgnąć producenci żywności. Co ciekawe, jako pierwsze pomysł podrzuciło Polskie Stowarzyszenie Producentów Wędlin będące członkiem międzynarodowego związku producentów wyrobów mięsnych IMPA skupiającego podobne organizacje z całego świata. Głos zabrał prezes stowarzyszenia Franciszek Kampinos mówiąc, że to przecież ich wyroby bardzo często są bohaterami zdjęć, a stowarzyszenie dba o ochronę interesów swoich członków na każdym polu - również własności intelektualnej.
Cała sprawa nie przekroczyłaby może polskiego środowiska branżowego i pozostała środowiskową ciekawostką, gdyby tego pomysłu nie opisał branżowy portal GlobalMeatNews.com o zasięgu międzynarodowym. Z artykułu tam możemy się dowiedzieć, że od razu pozytywny odzew popłynął z krajów turystycznych znanych ze swojej wyjątkowej kuchni jak: Włochy, Francja czy Japonia. W ich granicach co roku powstają miliony zdjęć potraw i trafiają do sieci. Swoją pomoc prawną zaoferowało niezwykle bogate i wpływowe stowarzyszenie przetwórców mięsa American Association of Meat Processors, które dysponuje szeregiem lobbystów w kongresie USA. Jak czytamy w GlobalMeatNews.com we Francji cała inicjatywa odbiła się szerokim echem wśród szefów kuchni, którzy także poczuli, że dzięki ich pracy zarabiają amerykańskie koncerny, co jest szczególnie drażliwą kwestią nad Sekwaną. Tym samym problem osiągnął poziom międzynarodowy i międzybranżowy.
Pojawiły się już nawet propozycje techniczne jak kontrolować czyją własnością jest wizerunek potrawy, która trafia do sieci. Jedną z propozycji jest umieszczanie kodów QR w strukturze wędliny np. szynki, które następnie byłyby odczytywane przez systemy portali społecznościowych. W rezultacie miałoby to działać jak sprawdzanie na serwisie YouTube czy utwór użyty we wrzucanym klipie nie jest chroniony prawami autorskimi. Restauracje miałyby umieszczać taki kod na przykład na talerzach lub nadrukowywać na ciastkach i tortach. Technicznie nie jest to już żadnym problemem. W przypadku wykrycia takiego zdjęcia serwisy społecznościowe musiałyby odprowadzać tantiemy do określonego podmiotu. Cała sprawa może rykoszetem uderzyć w wydawnictwa kulinarne i blogi. Oczywistym jest, że żyją one z wizerunku składników potraw, których zdjęciami ilustrują swoje przepisy. Dla wielu z nich dodatkowe koszty w postaci tantiem mogą być nie do udźwignięcia. Tym bardziej, że wiele tego typu blogów prowadzonych jest hobbystycznie.
Przypomnijmy, że nie jest to pierwsza próba ograniczenia wolności fotografowania. Kilka miesięcy temu pisaliśmy o belgijskim prawie, które zakazuje fotografowania sławnych budynków Belgijskie prawo zakazuje fotografowania architektury. A całkiem niedawno stan Arkansas uchwalił ustawę chroniącą prawnie wizerunki osób sfotografowanych na ulicy, o czym pisał serwis Fstoppers.com. Kto będzie następny? Czy dojdzie do sytuacji, gdy w przyszłości samo posiadanie aparatu w przestrzeni publicznej będzie przestępstwem?
Czekamy a reakcję przedstawicieli serwisów społecznościowych. Przede wszystkim Facebooka, który jest także właścicielem Instagrama. Nasza prośba o komentarz wysłana do polskego biura firmy pozostała na razie bez odpowiedzi. Liczymy jednak, że zwycięży zdrowy rozsądek