Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
Jerzy Lewczyński/Mikołaj Długosz: Anty-dizajn
Wernisaż: 6 września, godz. 19:00 - 21:00
Termin: 6.09-22.09
Dom Funkcjonalny
ul. Jakubowska 16
Warszawa
Informacja prasowa:
Jerzy Lewczyński/Mikołaj Długosz: Anty-dizajn
"Po drugie, że wielki poeta mniej jest wynalazcą aniżeli odkrywcą" Jorge Luis Borges
O ile od czasów Zbigniewa Dłubaka fotografia polska stała się sztuką "poddawania w wątpliwość", w twórczości Jerzego Lewczyńskiego przyjmuje postać "sztuki pamięci". Obaj artyści, każdy na swój sposób, w bezpośredniości końca II wojny światowej - jakby z wysokiego punktu widzialności - wywołują z zapomnienia obrazy ukryte w tradycji i historii. Rzecz to nie nowa, chodzi oczywiście o sposób w jaki do tego dochodzą.
Jerzy Lewczyński, inżynier konstruktor, w latach 50-tych w Gliwicach, dokonuje istotnego odkrycia: "Pamiętam: znalazłem w biurze taki kawałek papieru którym było przykryte biurko - zapisane były na nim różne kwoty. Zrozumiałem, że te cyfry zawierają w sobie też pewną tajemnicę, że posiadają w sobie pewną energię. I mnie to zafascynowało. Potem zobaczyłem numerki więźniów z Majdanka, cały rząd tych numerków i uświadomiłem sobie, że przecież każdy z tych numerków to był inny człowiek, jakieś ludzkie istnienie, jakaś tragedia. Tak samo było z zeszytem szkolnym czy ogłoszeniem z gazety. Zobaczyłem, że dokumentowanie takich faktów jest ważniejsze niż kreowanie rzeczywistości."
Z tego nowego obszaru sztuki, gdzie dokument zajmuje miejsce przed przedmiotem wykreowanym, wyrasta przestrzeń anty-dizajnu. Tam gdzie nie potrzeba już tworzyć nowych przedmiotów ale odnaleźć te istniejące. Czynność ta staje się motywem przewodnim JL. Odnalezione przedmioty, dokumenty, negatywy, odbitki wykorzystuje w swej pracy archeologa fotografii. Obrazom znalezionym na śmietniku przywraca najwyższą godność, są one przecież cudem, który przypadkiem uległ profanacji. Fotografia jako funkcja bycia innym przekracza siebie w jednoczeniu z przedmiotem, którego autor zaginął.
JL zauważa energię fotografii, która tkwi w jej anonimowości "coś co dla kogoś było ważne, teraz jest wyrzucone, porzucone, leży na śmietniku, jest we mnie taka potrzeba rekonstrukcji bo nie ma niepotrzebnych fotografii tylko nie wszystkie są znalezione".
Fotografia odtąd konstruuje wiedzę o człowieku. Obraz, który został zapomniany, przez akt odnalezienia, odzyskuje swoją tożsamość. Tożsamość w fotografii.
Jego przyjaciel, artysta Zdzisław Beksiński (niedoszły reżyser) zwraca mu uwagę na siłę montażu. Dopiero w sekwencji obrazów wyłania się nowa przestrzeń, wiedza o historii i tradycji, która pokazuje zupełnie nową tożsamość niekoniecznie oczywistą lub skończoną. Otwartość jest cechą fotografii JL.
Na wystawie Anty-dizajn, w Galerii Asymetria pokazane zostaną kalki maszynowe, które JL odnalazł w swojej pracowni inżyniera a także montaże w których je wykorzystuje.
Wystawę dopełnia montaż kolekcji plakatów Mikołaja Długosza. Artysty, który odrzuca fotografię jako obszar "zdobnictwa" i swoje zainteresowania skierował ku obiektom odnalezionym. Interesują go te nieprofesjonalne, mniej udane, bo są bardziej szczere. Na pytanie dlaczego to robi odpowiedział: -Jest to opis rzeczywistości, opowieść o Polsce.
/-/ Rafał Lewandowski
Z rozmowy Jakuba Banasiaka i Rafała Lewandowskiego z Mikołajem Długoszem
RL: Czy pamięta pan moment, kiedy zdecydował się pan zbierać plakaty?
MD: Zauważyłem, że powtarzają się momenty, w których te plakaty są fascynujące, ponieważ wiedziałem, że później już ich nie będzie, chciałem je zachować.
RL: Może pamięta pan pierwszy?
MD: Pamiętam pierwszy, którego nie wziąłem, czego później żałowałem. Tak wymyśliłem żeby je zbierać. To był taki ręcznie zrobiony plakat przez jakiegoś wariata, który pisał dużo o Żydach i kolorze fioletowym i oczywiście był zrobiony fioletową kredką. Zrobił ich odręcznie dużo i rozwiesił w okolicy placu na Rozdrożu.
JB: I to był impuls do powstania całej serii?
MD: Tak, to było w latach 90-tych, dlatego nie mogę znaleźć tych starych, które są w którejś z moich piwnic.
JB: Czyli to już kilkanaście lat.
MD: Tak.
RL: Czy jest jakaś zasada selekcji, że te plakaty są w jakiś sposób wybierane?
MD: Muszą być szczere, czyli nie mogą być robione w dobrych agencjach reklamowych, tylko robione przez ludzi którzy nie są kształceni w tę stronę. Bo tak jak ze zdjęciami z Real Foto, to polega na tym, że jeżeli za coś zabiera się amator to wychodzi mu to szczerze. I jeżeli to jest szczere, to będą tam rzeczy niekontrolowane i prawdziwe. Trudno coś wywnioskować o twórcy reklamy, który robi profesjonalne rzeczy za 100 000, które chodzą w telewizji albo są edytorialami w pismach. A tutaj możemy strasznie dużo się dowiedzieć. Fajne jest np. to, że policja nie ma profesjonalistów od grafiki i marketingu i muszą wstawić trzy wykrzykniki, bo są policjantami i lubią rozkazywać.
JB: Zresztą ich plakaty są bardzo podobne do tych amatorskich.
MD: Tak, ten sam układ. Widać, że to robił ktoś z biura prasowego.
JB: Czyli można powiedzieć, że to jest pierwszy projekt z tych...
MD: ...znalezionych? Na to wychodzi. Chociaż...
JB: Przed Pogodą jeszcze?
MD: Tak. Ale zawsze miałem takie natręctwa żeby zbierać pocztówki. To nie jest tak, że ten jest numer jeden, bo się zaczął w którymś momencie. Tak samo trudno mi powiedzieć, w którym momencie zacząłem zbierać pocztówki.
JB: Ale przed Real Foto i 1994?
MD: Tak, zdecydowanie. Tamte dwa projekty są już konsekwencją tego, że zbieram. Mam ciśnienie, żeby zachować jakieś rzeczy, które budzą we mnie emocje.
RL: Dochodzimy do takiego punktu, że chciałem zapytać kto zbiera. Zorientowałem się, że pan odrzucał fotografię jako medium, nie identyfikuje się pan z fotografią. W jakimś sensie jest to dla pana zdobnictwo, coś co się wyczerpało. Chciałem zapytać jaki jest punkt widzenia zbierającego? Kim jest zbierający?
MD: Ale co to ma wspólnego z fotografią?
RL: To, że jeżeli pan nie robi tego jako fotograf, powstaje inny punkt widzenia, z którego organizuje pan tę przestrzeń. Ciekaw jestem jak pan zdefiniowałby się w tej sytuacji.
MD: Wydaje mi się, że widzę podobieństwo w takim sensie, że równie dobrze można by te plakaty fotografować. To są obrazki zebrane skądś tam, tylko wyrwane z kontekstu otoczenia, w którym były. Fotografia zawierałaby jeszcze drzewo, na którym to było przyczepione, czy przystanek, a tu mogłem to sobie wyciągnąć - ale to jest takie samo zbieranie obrazków. Teraz w modę weszły fotodzienniki. Ponieważ wszyscy mają w telefonach aparaty, to łatwo jest robić fotodziennik. Wieszają to na blogach, na Facebooku itd. Tam jest taki typ zdjęć, że się zauważyło jakiś śmieszny kontrast, śmieszny plakat, śmieszny napis na ulicy i to się zbiera. A ja zbieram to fizycznie i taka jest jedyna różnica. De facto często mam ochotę sfotografować plakat, jak nie mogę go zedrzeć, bo jest np. za dobrze przyklejony.
Czytaj więcej na www.asymetria.eu