Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że Leica firmuje swoim logiem cyfrówki Panasonica minimalnie różniące się od pierwowzorów. Niemcy mają duży wkład w Lumiksy (projektują obiektywy), a sami korzystają z fabryk Panasonica (który produkuje jedne i drugie aparaty) i doświadczenia Japończyków jeśli chodzi o elektronikę i oprogramowanie. Propozycje Leiki można odróżnić po nieco zmienionym wykończeniu, innym zestawie handlowym oraz kosmetycznych zmianach funkcjonalności.
Porównanie specyfikacji Leiki C-Lux 2 i Panasonica Lumix DMC-FX30 pozwala zauważyć, że Leica zrezygnowała z programu tematycznego Autoportret. Ponadto produkt ze słynną czerwoną kropką nie ma pamięci wbudowanej, ale za to w zestawie znajdziemy 64-megową kartę SD. Nieco inaczej prezentują się też opcje balansu bieli - pominięto ustawienie na cień i światło lampy błyskowej, dodano drugie ustawienie manualne oraz sprecyzowano zakres korekty równoważenia bieli (+/- 1500 K co 150 K). Jakimś cudem, mimo takiej samej pojemności akumulatora, Leice udało się wycisnąć ze "swojego" aparatu więcej zdjęć na jednym naładowaniu. Według standardów CIPA FX30 zrobi ich 280, a C-Lux 2 - 300. Leica zdecydowała się też ujawnić szybkość złącza USB 2.0. Okazuje się, że mamy do czynienia z wersją Full-speed, czyli dającą prędkość ledwie USB 1.1. Nic dziwnego, że Panasonic wolał napisać jedynie lakoniczne "USB". Różnicę w cenie (leiki są droższe od swoich odpowiedników z logiem Panasonica) ma rekompensować wspomniana już wyżej karta SD 64 MB (marna to pociecha) i dołączone do zestawu oprogramowanie Adobe Photoshop Elements.
Leica C-lux 2 będzie dostępna w dwóch kolorach - czarnym i srebrnym, i trafi do sprzedaży w maju bieżącego roku. Nie znamy jeszcze polskiej ceny.
Więcej szczegółów w zamieszczonej poniżej specyfikacji technicznej, pod którą publikujemy dodatkowe zdjęcia opisywanego aparatu.