Wydarzenia
„Wewnętrze” - Marta Zgierska i refleksje na temat domu w Galerii Centrala
iemcy znani są z precyzji, jednak to czego dokonał fotograf Lukas Fritz zasługuje na szczery podziw. Urządzenie o wdzięcznej nazwie Filmomat, to automatyczna wywoływarka do negatywów, która potrafi obsłużyć zarówno filmy czarno-białe, jak i kolorowe, małego, średniego i dużego formatu. Całość rozmiarami jest niewiele większa od kuchenki mikrofalowej. Maszyna składa się z panelu kontrolnego i pojemników na wodę oraz niezbędne chemikalia. Filmomat jest w stanie zapamiętać do 50 różnych procesów wołania, wykorzystujących 3 rodzaje chemii.
Wszystko, co trzeba zrobić, aby wywołać film, to załadować negatyw do specjalnego koreksu, wypełnić maszynę roztworami i wybrać odpowiedni proces na panelu kontrolnym. Resztą Filmomat zajmie się sam. Maszyna podgrzeje wodę do odpowiedniej temperatury, we właściwym czasie wpompuje wywoływacz i utrwalacz do koreksu, a na koniec przeczyści wszystkie przewody i pojemniki z pozostałej chemii, której możemy się pozbyć odkręcając umieszczone z boku kraniki.
Wywoływarka pozwala na jednorazowe procesowanie dwóch rolek filmu średnioformatowego, dwóch rolek filmu 35 mm, lub 4 arkuszy wielkoformatowych.
Imponujące? Dopracowanie urządzenia zajęło fotografowi ponad rok, a i tak, jak sam twierdzi, nie wszystko jest jeszcze dopięte na ostatni guzik. Niejeden z nas pragnąłby stać się posiadaczem Filmomatu. Fritz na razie nie myśli o masowej produkcji, ale jest chętny na zbudowanie kilku kopii dla zainteresowanych. Nie będzie to jednak tania impreza. Wywoływarki mają kosztować około 2 tys. dolarów. Mimo wszystko coś nam mówi, że liczba chętnych może zadziwić twórcę.
Więcej o tym wyjątkowym wynalazku przeczytacie na stronie silver-image.blogspot.com