Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
3 czerwca przypadałyby setne urodziny June Newton - fotografki, aktorki, malarki, kuratorki i edytorki oraz życiowej partnerki i żony słynnego Helmuta Newtona. Alice Springs – bo pod takim pseudonimem artystycznym się ukrywała, była „kobietą renesansu”. I choć z pewnością była też postacią medialną, jej historia wciąż zdaje się nie do końca opowiedziana a natura nieuchwycona.
Z okazji setnej rocznicy urodzin June Newton, Helmut National Foundation przygotowała największą dotychczasową wystawę poświęconą artystce. Na wielkiej retrospektywie zobaczymy ponad 200 zdjęć, które wypełnią całą przestrzeń wystawienniczą budynku fundacji. Wystawa potrwa do 19 listopada 2023.
June Newton fotografowała przez prawie 40 lat największe gwiazdy światowej kultury i popkultury dla magazynów takich jak Egoïste, Vanity Fair, Vogue czy Stern i Elle. Wcześniej odnosiła sukcesy aktorskie w Australii i Wielkiej Brytanii. Była też malarką oraz dyrektorką artystyczną każdej wystawy i każdego wydawnictwa jednego z największych fotografów XX wieku, jej męża, życiowego partnera i przyjaciela - Helmuta Newtona.
I jak bardzo nie chciałoby się oddać sprawiedliwości jej postaci, nie da się opowiedzieć tej historii bez opowiadania o Nim i o Nich. Znany to nam wszystkim paradoks, bo sylwetkę Helmuta niejednokrotnie przedstawiano zaledwie wspominając osobę, której tak wiele zawdzięczał w życiu zawodowym i prywatnym.
Alice Springs, autoportret z Sirpa Lane, Paryż lata 70., dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation
Pytanie, czy na przedstawieniu postaci June z pominięciem Helmuta zależałoby samej bohaterce? Bo kiedy Helmut zaraz po rozpoczęciu przez June kariery fotograficznej nie mógł wyobrazić sobie dzielenia z nią medialnego nazwiska, June nie kłóciła się o to - po prostu zaczęła podpisywać się nazwiskiem Alice Springs i fotografowała dalej.
Akceptacja wydaje się być jej życiowym mottem i sposobem na życie. A Helmut Newton tym, co w tym życiu ceniła najbardziej. Choć fotografie publikowała pod pseudonimem artystycznym, jedyną autobiograficzną książkę zatytułowała „Mrs. Newton”. Jakkolwiek nie patrzy się na to dzisiaj - taka była jej wybrana tożsamość.
Nie od razu postać Helmuta dominowała w obrazie ich małżeństwa i karier. Choć już na samym początku Helmut zapowiedział dwie rzeczy: że fotografia będzie zawsze na pierwszym miejscu, nawet przed żoną, i że prawdopodobnie będą biedni. Mylił się tylko co do drugiego.
Poznali się w 1947 w Australii, ona miała 24 lata i była początkującą aktorką, on 27, stawiał pierwsze kroki w fotografii po kilku latach spędzonych w armii. Rok później wzięli ślub. June występowała wtedy na deskach teatralnych jako June Brunell i z każdym rokiem odnosiła coraz większe sukcesy. Dostawała główne role, m.i.n. Joanny D’Arc, a w 1956 roku wygrała nagrodę teatralną Erik Kuttner Award za najlepszą rolę żeńską.
Z albumu "Mrs. Newton", wyd. Tashen
W tym samym roku Helmut, prowadzący do tej pory studio fotograficzne, podpisał roczny kontrakt z Vogue London. June zostawiła więc swój kraj i karierę, wyjechała z Helmutem i… znowu radziła sobie świetnie: otrzymała angaż w paru serialach telewizyjnych i słuchowiskach radiowych. Gdy właśnie podpisała 6-miesięczny kontrakt z BBC na kolejny sezon serialu radiowego, Helmut - niezadowolony ze współpracy z londyńskimi zleceniodawcami i odtwórczym charakterem sesji, zerwał umowę i po wakacyjnym europejskim tournee poleciał do Melbourne.
Oczekując tam na kończącą swój londyński angaż partnerkę, kupił w sekrecie dom. Na niespodziankę June zareagowała płaczem i zamknięciem się w swoim nowym pokoju. Wcale nie chciała wprowadzać się znów do Australii. No cóż, w końcu Helmut ostrzegał: fotografia była ważniejsza niż ona. Po czasie załamania znalazła swój rytm i kolejne ciekawe zlecenia - tym razem w australijskiej telewizji. Wtedy właśnie Helmut ogłosił, że wyjeżdżają do Paryża. „Ja nie chciałam jechać. Odrzekł na to: No cóż, ja jadę. No więc pojechaliśmy”.
Wszystkie te wydarzenia June opisuje w swoim autobiograficznym albumie wydanym przez Taschen w 2004 roku. Skrupulatnie wymienia fakty, wydarzenia, rysuje postaci, a wszystko to brzmi jak kronika, pozbawiona oceny, podsumowań, komentarzy.
Opisuje nieraz swój płacz, ale zdaje się robić to bez żalu. W trudnych momentach wstawia fragmenty pamiętników jakby dla dziennikarskiej rzetelności, nie odnosząc się do nich z bardziej współczesnej perspektywy. Pod jednym ze zdjęć z późniejszego okresu ich życia wpisuje krótką uwagę, jedną z niewielu dotyczącą oceny jej samej: „Czas nie obszedł się ze mną dobrze”. Po prostu. Jest jak jest.
Z albumu "Mrs. Newton", wyd. Tashen
Wyobrażam sobie, że w tej rzetelnej faktografii własnego życia odbija się surowa Australia, w której June się wychowała. Tak jak w Ameryce Europejczykowi wszystko wydaje się być większe, w Australii - nawet tej opisywanej przez nigdy nie narzekającą June - rzeczywistość zdaje się znacznie surowsza: to miejsce, w którym matka June gra na organkach, żeby wygonić jadowite węże spod domu, a w wannie rozmnażają się tarantule i czarne wdowy. Sąsiad popełnia samobójstwo w rzece, być może tej samej, której nurt porywa i prawie topi matkę i ciotkę dziewczynki.
To miejsce, gdzie dzieci zdają się mieć psoty bardziej okrutne (przejeżdżanie sobie po rękach kołami rowerów i podduszanie), a o emocjach rozmawia się najmniej, jeśli w ogóle. I z tym wyuczonym dystansem June opisuje swoje życie.
Czasy dzieciństwa spędziła na farmie z rodziną matki, bez ojca - wędrownego artysty, którego nigdy nie poznała, a matka zabroniła dzieciom nawet wspominać jego istnienie. Następnie przeprowadzili się z peryferiów na przedmieścia stolicy, skąd June jako młoda dziewczyna dojeżdżała ponad godzinę autobusem do pierwszej pracy i dwukrotnie uniknęła - dzięki swojej zaradności i refleksowi - gwałtu. Było jak było.
W podobnie oszczędnym tonie pisze o pierwszym zakochaniu w jednym z żołnierzy amerykańskich, który zostaje odesłany do ojczyzny i tam poślubia kobietę przypisaną mu zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami. Miłością, jaką opisuje z ożywieniem, jest miłość do Hollywood i obsesyjne wyprawy do kina. Jako dziecko wysyłała pocztówki do Clarka Gable’a i przyznaje, że w wieku nastoletnim zdarzało jej się odgrywać życie, a nie żyć, próbując zachowywać się na modłę postaci z filmów.
Helmut Newton i June Newton, Castlecrag, 1955, fot. Max Dupain
Po przeprowadzce do Melbourne zaczęła próby teatralne i wydawała się być w tym naturalna - szybko zaczęła dostawać angaże. Wtedy poznała Helmuta („To nie był rycerz na białym rumaku - to był prawdziwy światowiec”), o którym również początkowo pisze w swoim specyficznym, kronikarskim tonie. Początkowo nie pada nawet słowo „miłość”. Być może, zgodnie z jej wychowaniem, jest to słowo zbędne, bo liczą się czyny.
„Byliśmy młodzi i niczym się nie przejmowaliśmy”. Do Paryża przeprowadzili się w 1960, po 13 latach małżeństwa i sukcesach zawodowych June w Australii i Anglii. We Francji aktorstwo nie wchodziło w grę ze względu na brak znajomości języka. Nie pomagała też ówczesna obyczajowość.
Magazyn "People", 1954
„Kiedy Helmut zaczął być znany (…) zaczęły napływać zaproszenia do pana Helmuta Newtona – nigdy dla pana i pani. Francuskie żony albo zostawały w domu i opiekowały się dziećmi, albo pracowały. Za moich czasów australijskie żony nie spodziewały się nawet, że będą pracować”. Rozkwit kariery Helmuta to zawodowo najtrudniejszy okres dla June. Jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie Helmut i jego przeprowadzki? Czy byłaby wielką australijską aktorką? To pytanie, którego June wydaje się nigdy nie zadawać, przynajmniej nie na głos. Być może życie u boku Helmuta było jej największym i ukochanym filmem.
Helmut, choć zajęty coraz bardziej zleceniami od paryskiego Vogue i rozwojem swojego języka artystycznego, zdawał się orientować, w jakiej sytuacji postawił June. Pewnego razu wrócił do domu z zestawem do malowania. A June zaczęła malować: proste sceny rodzajowe utrzymanie w minimalistycznej, wręcz wyprzedzającej swoje czasy estetyce. Obrazy pasowały do jej stylu ubierania się, modnego właściwie do dziś: eleganckich koszul zapiętych pod szyję, szykownych oversizowych garniturów, czerni, fryzury faraonki, zdecydowanej, mocnej biżuterii.
Z albumu "Mrs. Newton", wyd. Tashen
W Paryżu zamieszkali w Le Marais - ówcześnie biednej i mało popularnej dzielnicy, w której spodobały im się kamienice i klimat starych uliczek. Z zakupionego mieszkania na Rue Aubriot nie wyprowadzili się przez 14 lat, aż do budowy Centrum Pompidou w 1977 i sieci arterii ulicznych, które trwale zmieniły charakter miejsca i utrudniły pieszy ruch.
To w tym mieszkaniu Helmut stworzył swoją wersję królujących przez ostatnią dekadę na imprezach korporacyjnych foto matów - konstrukcję wykorzystywaną do robienia zabawnych zdjęć grupowych, ze znajomymi zaproszonymi na obiad i wino.
Alice Springs, Robert Mapplethorpe, Paryż 1977, z archiwum Alice Springs
W tym okresie June zaprzyjaźniła się ze wschodzącą gwiazdą fotografii: Robertem Mapplethorpem, który odwiedził Paryż, gdy Helmuta nie było akurat na miejscu. June spodobała się charyzma i twórczość młodego Amerykanina i po dniu spędzonym razem (oraz wciągnięciu po raz pierwszy i ostatni zareklamowanej przez Roberta kokainy) zakupiła od niego dwa zdjęcia.
Helmut po powrocie i wysłuchaniu historii June, oburzył się na wysokość sumy zapłaconej za odbitki i zadzwonił do Roberta uzgodnić nową kwotę, na którą Robert przystał. Sam Helmut niesamowicie pilnował obiegu swoich zdjęć - każdy najmniejszy roboczy wydruk osobiście darł, aby ten nie trafił w czyjeś ręce i na sprzedaż.
Być może nie mogło stać się inaczej, że fotografowanie - pasję i obsesję Helmuta - June rozpoczęła dopiero, gdy zmusiły ją do tego okoliczności i musiała ratować z kłopotów swojego męża. Helmut zachorował i nie mógł wykonać zlecenia - sesji do reklamy papierosów Gitanes. Nauczył June podstaw obsługi aparatu i światłomierza, a ta wykonała zadanie, które zostało bez uwag przyjęte przez klienta.
Księżna Monako Caroline z synem Andrea i Karlem Lagerfeldem, La Vigie, Monako 1986, dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation
Tak rozpoczęła karierę fotografki. Fotografowała do końca życia pod pseudonimem Alice Springs - nazwy miasta w Australii, wskazanego losowo na mapie po to, by wybrać dla niej nazwisko inne niż Newton - je Helmut pragnął zarezerwować w mediach tylko dla siebie.
„Fotografuję tak jak widzę świat” - powiedziała June, a właściwie nowonarodzona Alice. Choć po pierwszym zleceniu - z pomocą późniejszego agenta i wydawcy jej pierwszych albumów, Jose Alvaresa - podejmowała się wielu zadań: kampanii reklamowych, sesji modowych (m.in. sesję okładkową dla Elle) i studyjnych, z czasem ograniczyła się do robienia portretów.
Te według Helmuta wychodziły jej najlepiej, a samej June najbardziej odpowiadał związany z ich powstawaniem proces: odwiedzała ludzi w ich domach lub zapraszała do siebie, fotografowała w naturalnym, zastanym świetle, bez przebierania, makijaży, asystentów, producentów i planów. Na jej zdjęciach Yves Saint Laurent, Catherine Deneuve czy Nicole Kidman, Richard Avedon, Brassai, Sheila Metzner, Mapplethorpe wyglądali jak… ludzie, a nie medialne persony.
Alice Springs, Liam Neeson dla magazynu Marie Claire, 1990, dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation
W ich oczach widać zakłopotanie, zdenerwowanie, rozbawienie, a jednocześnie zostaje uchwycona indywidualna aura każdego z nich. „Kradnę ich dusze” mówiła w tym samym czasie, w którym Helmut odpowiadał na krytykę swoich zdjęć „zarzuca mi się, że nie fotografuję dusz. Co to w ogóle znaczy!?”.
Z albumu "Us and Them". Wyd. Tashen
Fotograficzny dialog małżeństwa najlepiej oddała wydana w 1999 publikacja Taschena „Us and them”. W niej para zamieściła swoje autoportrety, zdjęcia June i Helmuta wykonane przez siebie nawzajem oraz fotografie ludzi, z którym oboje mieli szansę pracować: portret danej osoby wykonany przez June, zaraz obok ujęcia autorstwa Helmuta.
Różnice ich podejścia i wizji widać w każdej części książki, która jednocześnie stała się uniwersalną opowieścią o magii tego medium, oddającego część prawdy nie tylko o portretowanym, ale i portreciście. June przedstawiona oczami męża jest piękną, silną, imponującą, najczęściej roześmianą kobietą. Tak zresztą ją przedstawiał przed innymi: „Lubię silne kobiety, jak moja June”. Sama fotografowała siebie w momentach, w jakich zdawał się nie widzieć jej Helmut: wątpiącą, smutną, zamyśloną.
Z albumu "Us and Them". Wyd. Tashen
Faktograficzny styl opowiadania June przysłużył się też do powstania jednego z najbardziej obrazowych opisów zawodu fotoreportera i paparazzi. W „Mrs. Newton” opisuje swoje zlecenie podczas Festiwalu Filmowego w Wenecji. June jak zawsze nie narzeka i skrupulatnie opisuje gonienie za wiecznie przekładającym spotkanie Antonionim, zajętymi i mylącymi zlecenia agentami, poranne pobudki, złe warunki do fotografowania i bieganie po schodach z dokuczającymi kolanami, a na wątpliwość Helmuta, czy słusznie namówił ją na to wszystko, mówi dzielnie: „C’est la vie”. Jednocześnie wpada w nieporównywalnie wielką rozpacz, gdy zapomina spakować Helmutowi strój na wyjazdową kolację lub w innych sytuacjach, które dotykają nie jej, a męża.
Alice Springs, Sirpa Lane, Paryż 1972, dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation
Źle wspomina okres po 1977 roku, spędzony w drugim mieszkaniu w Paryżu, na którego kupno uparł się Helmut, a June nigdy nie poczuła się w nim jak w domu. W swoich pamiętnikach przez ponad rok głównie opisuje męki związane z tym miejscem, bezsenne noce, chodzenie po ścianach w poszukiwaniu jakiegokolwiek przytulnego kąta, niemożliwość odnalezienia się w surowych wnętrzach i historii apartamentu z samobójstwem w tle.
Zmuszona do mieszkania tam przez męża, pisze jednocześnie: „Dziś wieczorem nie będę narzekać, naprawdę dołożę wszelkich starań. Biedny Helmut, mogę być dla niego wieloma rzeczami, ale nigdy ciężarem. Muszę to naprawić, bo jest dla mnie zbyt cenny. Na litość boską jest tylko jeden Helmut!”.
Alice Springs, Helmut przebrany za zakonnicę. Jean Louis David, Paryż, lata 70., dzięki uprzejmości Helmut Newton Foundation
Pierwsza indywidualna wystawa jej fotografii miała miejsce w 1978 roku w Amsterdamie. Do 2004 - roku powstania jej autobiografii - było ich 28. W tym samym czasie June wykonywała pracę dyrektorki artystycznej twórczości Helmuta - m.in. zaplanowała i zaprojektowała z Taschenem album SUMO, którego 10 000 kopii rozeszło się w roku wydania (1999), a pierwsza kopia książki z podpisami sfotografowanych w niej gwiazd sprzedała się na aukcji za 430 000 dolarów, stając się ówcześnie najdroższą książką XX wieku.
June edytowała każdy album Helmuta, nadzorowała powstanie każdej wystawy - w sumie dziesiątki, jeśli nie setki, publikacji i ekspozycji. W 1995 roku nakręciła film „Helmut by June”. Montażysta wspomina, że otrzymał od niej setki godzin nagrań z ich życia i pracy, z interesującymi scenami z planów zdjęciowych, rozmowami gwiazd, z których June zdecydowała się wybrać wyłącznie ujęcia dotyczące pracy męża.
Widać na nich, jak często uczestniczyła w sesjach i jak obserwowała jego pracę w studio. Jedno z najbardziej znanych zdjęć June to kadr uwieczniających ich codzienność w pracy: Helmut fotografuje nagą modelkę o posągowej naturze, a June ze znudzoną czy też zwyczajnie zamyśloną miną czeka przy lustrze aż Helmut będzie wolny do wyjścia na lunch. C’est la vie.
Para przeprowadzała się jeszcze kilkukrotnie: do Monte Carlo, gdzie musieli zakupić dom ze względów podatkowo-prawnych, i Los Angeles, dokąd wybywali regularnie na trzy zimowe miesiące. Szpital był tymczasowym domem w pierwszej kolejności dla Helmuta: po dość wczesnym zawale serca. Swój pobyt w szpitalu fotografował, nie rozstając się z aparatem nawet podczas badań i zabiegów. Tak samo przez wizjer obserwował rekonwalescencję June po skomplikowanych operacjach kolan - jak twierdziła, inaczej nie potrafiłby spojrzeć na tę trudną rzeczywistość i jej cierpienie w tym stanie.
Z albumu "Us and Them". Wyd. Tashen
W roku 2004 w wypadku samochodowym zginął Helmut, a June została sama na ostatniej prostej do otwarcia Fundacji Helmuta Newtona i jej siedziby w Berlinie. Pomimo utraty najbliższej osoby i własnych problemów zdrowotnych, ukończyła zadanie w lecie tego samego roku. Jedną z pierwszych wystaw w Fundacji był projekt „Us and them”, do którego dodała nowe zdjęcia: nieprzytomnego Helmuta w szpitalu, a następnie jego trumny i siebie samej, bez męża.
„Ludzie pytają mnie, co będę teraz robić - czy będę wykonywać portrety? Niestety, straciłam nie tylko Helmiego, ale i swoją publiczność”. June została dyrektorką fundacji i wprowadziła w życie misję instytucji otwartej na dialog z najnowszą fotografią. Zdjęcia Helmuta są tam zestawiane z pracami Davida Lachapella, Ralpha Gibsona, Davida Lyncha czy Saula Leitera. Swoje własne wystawy otworzyła tylko dwie: w 2010 i 2016 roku. Umarła 9 kwietnia 2021 roku w wieku 97 lat.
Z albumu "Us and Them". Wyd. Tashen
W czerwcu, w stuletnią rocznicę jej urodzin Fundacja otworzy trzecią, do tej pory największą ekspozycję prac Alice Springs, na której znajdą się nigdy nie pokazywane dotąd kadry, m.in. ze znalezionych niedawno w mieszkaniu w Monaco klisz. Z pewnością będą tam kolejne ujęcia poszerzające, zdaje się najważniejszy, życiowy projekt June: „Us and them”. Czy dowiemy się z nich czegoś więcej o samej June? Część tajemnic o jej duszy zdaje się skrywać australijska ziemia, a nie fotografia.
„Ona nie jest moim najcenniejszą własnością. To ja sam jestem moim najcenniejszym skarbem” - powiedział w jednym z wywiadów być może tylko przekornie Newton. I być może to o nim powinno się zrewidować opowieść, a nie o samej June. Czy takie działanie ma sens? Dyskusja trwa.
Tekst: Justyna Kociszewska
—
Wszystkie cytaty są tłumaczeniem z angielskiego wypowiedzi Helmuta i June z publikacji: „Mrs. Newton” Taschen, 2004, filmu „Helmut by June”, reż. June Newton, 1995, „Helmut Newton. Mistrz aktu”, reż. Adrian Maben, 1989, „Helmut Newton. Piękno i bestia”, reż. Gero von Boehm, 2020.