Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na Islandię pierwszy raz przylecieliśmy w lipcu 2009 r. Była to nasza podróż poślubna. Przez 2 tygodnie zwiedziliśmy prawie całą wyspę, która zauroczyła nas swoim pięknem. Do tego stopnia, że po powrocie do kraju zdecydowaliśmy, że chcemy tam zamieszkać. W ciągu 2 miesięcy przeprowadziliśmy się na wyspę i mieszkamy tu do dziś.
Tak naprawdę z fotografią miałem do czynienia od zawsze. Pochodzę z małej miejscowości Końskie w woj. świętokrzyskim. Gdy miałem 22 lata, wyjechałem do Warszawy, gdzie pracowałem w laboratorium fotograficznym. Były to czasy transformacji z fotografii analogowej na cyfrową. W pracy często rozmawiałem o tym z ludźmi zajmującymi się fotografią zawodowo. Nie wszyscy byli wówczas do tego przekonani, wiele osób mówiło, że aparaty cyfrowe nigdy nie będą lepsze od analogowych. Sam zacząłem robić zdjęcia w 2014 roku. I tak – głównym motywatorem były krajobrazy Islandii.
Tak, myślę, że jest jeszcze mnóstwo miejsc, które czekają na odkrycie. Sam ciągle się o tym przekonuję. Często jadąc drogą krajową nr 1, wjeżdżam w dolinę, odnajduję zupełnie niezwykłe miejsca, do których turyści jeszcze nie dotarli. Dobrym przykładem jest chociażby Kanion Stuðlagil, który do 2009 roku znajdował się pod powierzchnią wody. Gdy nieopodal zbudowano tamę, poziom wody znacznie się obniżył, odsłaniając ten prawdziwy cud natury. Dziś to miejsce jest już punktem obowiązkowym na liście każdego fotografa krajobrazu. Kolejnym przykładem jest Kanion Fjaðrárgljúfur. Dopiero dzięki teledyskowi Justina Biebera stał się bardzo popularny. Wcześniej mało kto wiedział o istnieniu tego miejsca, choć znajduje się praktycznie przy głównej drodze. Myślę, że jest jeszcze wiele takich miejsc, nieodkrytych przez masową turystykę.
Zapewne chodzi Ci o Vestrahorn. Wiele ludzi mówi, że najlepsze zdjęcie zrobisz obok swojego domu. A z okna swojego domu widzę to, co dzieje się właśnie nad Vestrahornem, czyli jakie są tam warunki pogodowe. W ciągu kilkunastu minut mogę być na miejscu. I czuję wciąż niedosyt, wiem, że z tym miejscem mam jeszcze niewyrównane rachunki. Cały czas po głowie chodzi mi kilka kadrów, które chcę tam zrealizować. W Internecie zawsze znajdziemy mnóstwo powtarzających się zdjęć interesującego nas miejsca, gdyby miało mnie to zniechęcić, musiałbym odwiesić aparat na kołek.
Zdecydowanie właśnie Vestrahorn. To tam zaczęła się moja fotograficzna przygoda. Ale cała Islandia jest piękna, do każdego miejsca warto wracać, np. o różnych porach roku.
Moja przygoda zaczęła się w 2014 roku. Kupiłem żonie nowy aparat, ona oddała mi swojego starego Nikona. Od tamtej pory fotografia krajobrazowa po prostu mnie pochłonęła. Zacząłem studiować albumy, czytać książki, oglądać filmy oraz vlogi fotograficzne. Przejrzałem tysiące zdjęć w Internecie. Jestem samoukiem. Dalej doskonalę swoje umiejętności, szukam nowej wiedzy w sieci i przede wszystkim robię bardzo dużo zdjęć. Aparat towarzyszy mi codziennie. Doświadczenie zdobywa się w terenie. Czytałem kiedyś o profesorze, który podzielił swoich studentów na dwie grupy: „ilościową” i „jakościową”. Pierwsza miała być oceniana na podstawie liczby wykonanych zdjęć, druga – poziomu swojej fotografii. Pod koniec semestru profesor stwierdził, że najlepsze zdjęcia zostały zrobione przez grupę „ilościową”. Studenci byli zajęci eksperymentowaniem nad kompozycją i oświetleniem, testowaniem i uczeniem się na błędach, doskonaląc swoje umiejętności i wykonując setki zdjęć. Podczas gdy grupa „jakościowa” dyskutowała o perfekcyjnym zdjęciu, zamiast szukać sposobu, by je zrobić. W efekcie mogli pochwalić się jedynie przeciętnymi fotografiami i garścią niezweryfikowanych teorii.
Żeby nie zawracali sobie głowy sprzętem, nie poświęcali czasu na dyskusje o tym, który aparat ma lepsze możliwości techniczne, tylko zabrali to, co obecnie posiadają i wyszli w plener. Zdjęcia można robić o każdej porze dnia, nie tylko o wschodzie i zachodzie słońca, jak często nam się wmawia. Musimy pamiętać o tym, że to nie sprzęt robi zdjęcia, a fotograf, który bez zdobywanego doświadczenia nie będzie w stanie rozwijać swoich umiejętności.
Zdecydowanie proces. Uwielbiam ten czas, gdy jestem sam na sam z naturą; delektować się pięknem otaczającego mnie krajobrazu. Pracując nad kadrem, staram się dopracować każdy szczegół tak, aby jak najmniej czasu spędzić przed ekranem. Nie przepadam za postprodukcją.
Dokładnie, bywa i tak, że jednego dnia mamy wszystkie cztery pory roku. Zdarzało się, że jadąc do miejsca docelowego, mijałem ciekawy spot. Mówiłem sobie: zrobię zdjęcie, jak będę wracał. Tylko że wracając już tego miejsca nie widziałem, ponieważ warunki pogodowe zmieniały się drastycznie, a widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów. Dlatego jedna z wielu rzeczy, których nauczyłem się na Islandii, to nie odkładać nic na później, tylko zatrzymać auto i zrobić to zdjęcie. Pytasz mnie o napięcie związane z uciekającym światłem. Nie powiem, że nie przywiązuję do niego wagi, ale staram się robić dobre zdjęcia w każdych warunkach. Bardzo dużo moich fotografii powstało w środku dnia. Osobiście uważam, że zdjęcia można robić o każdej porze.
Większość moich plenerów to tak naprawdę spontaniczne wypady. Mam zawsze spakowany plecak. Po pracy zabieram statyw i kilka innych rzeczy, wsiadam w auto i jadę. Często decyzja o miejscu docelowym jest podejmowana przeze mnie w ostatniej chwili. Jeśli chodzi o nowe lokalizacje, często korzystam z Google Earth oraz z islandzkich lokalnych grup na Facebooku, gdzie lokalsi bardzo często wstawiają zdjęcia z różnych miejsc na wyspie. Dzięki temu odkryłem wiele nowych lokalizacji. Korzystam rownież ze strony 500px oraz Instagrama.
Tak, zdjęcia jednego miejsca zajmują mi sporo czasu. Fotografuję z różnych perspektyw. Bardzo często wspomagam się telefonem, który pozwala mi wybrać odpowiedni kadr. Na moje nieszczęście większa liczba zdjęć wiąże się później z długim procesem selekcji.
Tak, zdecydowanie tak, filtry fotograficzne to coś, co najbardziej cenię w fotografii krajobrazowej. Uwielbiam robić zdjęcia na długich czasach, a filtry optyczne dają mi tę możliwość. Uważam, że najprostsze rozwiązania nadal są najlepsze. Żaden program graficzny nie jest w stanie zastąpić fotografii wykonanej za pomocą filtrów optycznych.
Używam filtrów NISI. Bardzo je cenię za ich jakość i rzeczywiste odwzorowanie kolorów. Osobiście uważam, że są to najlepsze filtry na rynku, a korzystałem z modeli wielu firm, w tym również tych najdroższych jak LEE czy B&W. Ważną zaletą filtrów NISI jest też ich wytrzymałość – nie ulegają one tak częstym zarysowaniom jak filtry żywiczne i nie powodują zafarbu, nawet przy stosowaniu kilku naraz. Bardzo ułatwia i skraca to proces obróbki w programie graficznym.
Używam filtrów NISI z holderem V6, który jest praktycznie cały czas na moim obiektywie. Najczęściej w uchwyt wsuwam filtr połówkowy miękki. W sytuacji, gdy potrzebuję uzyskać dłuższy czas naświetlania, filtry ustawiam w następującej kolejności: polaryzacyjny, pełny, połówkowy miękki.
Moim zdaniem najlepszym filtrem na start jest filtr polaryzacyjny. Kolejnym modelem w naszym zestawie powinien być filtr połówkowy. Łącząc te dwa filtry, możemy otrzymać naprawdę satysfakcjonujące efekty. Jeżeli dysponujemy większym budżetem, można zdecydować się na zakup zestawu zawierającego 3–4 filtry. Najlepszym rozwiązaniem będzie zakup pakietu z filtrem polaryzacyjnym, połówkowym oraz neutralnym szarym.
W zależności od rodzaju pleneru i liczby sprzętu zabieram ze sobą odpowiedni plecak. Poza aparatem i obiektywami Canon również zestaw filtrów, akumulatory, wężyk spustowy, zapasowe karty oraz dron DJI Mavic Pro.
Oczywiście zabieram latarkę, czołówkę, podręczną apteczkę pierwszej pomocy, gwizdek ratunkowy, scyzoryk, czekoladę, czapkę, rękawiczki oraz termos z ciepłym napojem.
Na pewno fotografowanie z drona – ta metoda poszerzyła moje portfolio. Obecnie zabieram go ze sobą wszędzie, stał się on moim niezbędnym elementem wyposażenia. Poza tym moja fotografia to raczej stara szkoła i ustawienia manualne. Korzystam z trybu priorytetu przysłony oraz trybu M. Nigdy nie używam trybu Auto. Oczywiście zawsze fotografuję w trybie RAW. Pozycję słońca określam za pomocą PhotoPills, mam też kilka aplikacji informujących o aktywności zorzy polarnej.
Nie widzę w tym żadnego zagrożenia, bo fotografia to moje hobby. Bardzo często przeglądam obrazy wygenerowane przez sztuczną inteligencję i zgadzam się, że są coraz lepsze, bardziej dopracowane. By zrobić wymarzone zdjęcie, nie trzeba ruszać się zza biurka, wystarczy kilka dobrze dobranych słów kluczowych i gotowe. Ja osobiście nie używam AI i nie będę tego robił, jak już wspominałem, ważniejszy jest dla mnie kontakt z naturą i cały proces tworzenia zdjęcia.
Dzisiaj, gdy większość zdjęć jest robionych pod social media, może być ciężko. Trudno, by fotografia bardziej naturalna mogła zdobyć większą popularność niż – jak to nazwałeś – „przeedytowana”. Edycja zdjęcia to też indywidualna koncepcja każdego fotografa. Nie przeszkadzają mi przekoloryzowane zdjęcia, bardzo lubię je oglądać i sam takie tworzę. Uwielbiam również klasyczny czarno-biały krajobraz. Mam kilka albumów, do których często wracam.
Nie mam określonego punktu granicznego. Każde edytowane zdjęcie to inny proces obróbki. Do każdej fotografii podchodzę indywidualnie i staram się pracować nad nią w dwóch etapach. Po pierwszych korektach robię czasem nawet dzień przerwy i wracam z czystą głową. Sam nie wiem, kiedy stwierdzam, że obraz jest gotowy. Po prostu czuję, że to jest koniec i zamykam edycję. Nie zawsze więcej znaczy lepiej. Nie obrabiam też zdjęć w dniu powrotu z pleneru, ponieważ zauważyłem, że lepsze efekty uzyskuję po kilku dniach. Na początku mojej fotograficznej przygody wyglądało to inaczej. Po powrocie do domu od razu siadałem przy komputerze i po kilku chwilach zdjęcie lądowało już w social mediach. Był to błąd, zdjęcia były niedopracowane.
Cały czas czekam na moje wymarzone zdjęcie z Vestrahorn. Od dawna chodzi mi po głowie pewien kadr, do zrealizowania którego potrzebuje odpowiednich warunków, czekam, aż nadarzy się taka okazja. Naturalnie chcę się dalej rozwijać, myślę o tym, by od przyszłego roku organizować kameralne plenery fotograficzne, na które będę zabierał maksymalnie cztery osoby. Mała grupa da mi możliwość indywidualnego podejścia do danej osoby. W przyszłości chciałbym wydać album z krajobrazami Islandii.
Fotograf krajobrazu. Jacek fotografuje krajobraz Islandii od 2014 roku. Jest laureatem wielu konkursów (m.in. VIVA Photo Awards 2021, Canon Iceland). Jego zdjęcia publikowane były wielokrotnie w magazynach oraz serwisach internetowych. Od 2022 roku jest ambasadorem marki LowePro. Jego prace można śledzić na Instagramie: @jaceksw_.