Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jacek & Zosia: Wszystkich chętnych, którzy pragną się sportretować, a przy tym są gotowi na pewien eksperyment, zapraszamy 10 i 11 czerwca, w godzinach 11-19 do Sopot Centrum.
J: Żyjemy w czasach kiedy w przestrzeni publicznej i w internecie każdego dnia pojawia się mnóstwo zdjęć, które ludzie robią sobie sami w postaci selfie. Świadomość fotograficzna przez to, że każdy ma aparat w telefonie, bardzo wzrosła. Zauważyłem, że ludzie robią lepsze zdjęcia, niż kiedyś. Czasem trudno na te dobre zdjęcia trafić, bo jest ich cała masa, ale świadomość tego, co jest fajne, a co nie jest, zdecydowanie się rozszerzyła.
Fotografujemy się z różnych powodów np. niektórzy koniecznie chcą zobaczyć, jak coś będzie wyglądało na zdjęciu. Myśląc w ten sposób postanowiliśmy tą sytuację odwrócić i stworzyć coś w rodzaju fotobudki. W środku ustawiamy profesjonalne światło studyjne. Portretowana osoba, przeglądając się w lustrze umieszczonym na wysokości twarzy, zbliżając lub oddalając się od niego, szuka dla siebie najlepszego oświetlenia. I daje nam znać, że możemy zrobić zdjęcie.
Z: Na co dzień realizujemy komercyjne zamówienia, chcieliśmy zrobić coś innego, co będzie dla nas interesujące.
J: Byliśmy ciekawi, jak ludzie obserwują światło, jak będą się zachowywać szykując się do zdjęcia.
Z: Czy będą pozować?
J: Kiedyś na festiwalu w Cannes w specjalnie oświetlonym namiocie portretowały się gwiazdy filmowe. Również Helmut Newton próbował tak fotografować ludzi. Ale nie wiedzieliśmy o tym wcześniej.
Z: W tamtych projektach uczestniczyli celebryci totalnie świadomi siebie, przygotowani, dla których sesja fotograficzna to chleb powszedni.
J: W jednym z centrów handlowych widziałem, że aranżuje się przestrzenie do selfie. Obok siebie stoi czarodziejski domek, domek disco i domek wanna, w każdym możesz zrobić odjechane selfie. Wyróżnikiem naszych zdjęć jest profesjonalne światło i proste, białe tło, co ma pokazać, jak ludzie siebie widzą, jaką mają wrażliwość. Taki antropologiczny eksperyment.
J: Dla wielu osób to był szok, nie wiedzieli na co się piszą. Po wejściu do fotobudki odkrywali, że w środku nie ma żadnego fotografa, który, z ich perspektywy, powinien robić zdjęcie. Nie chcieliśmy aby sami wyzwalali aparat, bo wtedy byliby autorami zdjęć. Kiedy znaleźli już odpowiednie dla siebie światło, używając dzwoneczka, sygnalizowali, że w tym momencie fotograf już może im zrobić zdjęcie. W pierwszym momencie byli zdziwieni, ale potem natychmiast wchodzili w tę grę.
Z: Jedna pani zrezygnowała z portretu. Chwilę przeglądała się w lustrze, nawet mówiła że fascynuje się fotografią, po czym doszła do wniosku, że nie chce zdjęcia. Myślę, że nie do końca siebie akceptowała.
J: Gdy zdjęcia robi fotograf, który staje przed tobą, to albo on korzysta z twojej energii albo ty z jego. W naszym eksperymencie tej zależności nie ma, tutaj chodzi o operowanie swoim wizerunkiem.
Z: Wspomniana pani nie radziła sobie z tą sytuacją, widać było, że na co dzień nie bawi się wizerunkiem. Być może liczyła na to, że fotograf ustawi ją najładniej jak się da i wróci do domu z pięknym zdjęciem.
J: Prawdopodobnie tego również oczekiwali od nas organizatorzy akcji. Nas interesowało, jak bardzo możemy wpływać na kreowanie się ludzi.
Z: Część osób trzeba było zaanimować, powiedzieć żeby się uśmiechnęły, przesunęły w jedną bądź druga stronę, popatrzyły w okienko.
J: Niektórym wyjaśniałem, jak po ich twarzy wędruje światło lamp, w zależności od tego, czy staną bliżej, czy dalej od lustra. Równocześnie pojawiło się mnóstwo osób, które miały już styczność z fotografią i te z kolei patrzyły na siebie jak na obiekt, potrafiły zrobić coś wykraczającego poza schemat, coś więcej niż „mug shot”. Istotną kwestią była samoakceptacja. Gdy pojawiał się ktoś, kto siebie kocha, to działa się magia.
Z: Jeden pan sfotografował się tyłem, pewna para tak się rozkręciła, że chcieli się rozebrać.
J: A pamiętasz te trzy kuracjuszki, które były chętne, ale dość nieśmiałe? Zaproponowałem, żeby poszły na drinka do baru obok i wtedy powtórzymy zdjęcia. Hamulce puściły i powstały zabawne zdjęcia „przed i po”. Wielu osobom trzeba było wyjaśniać, że fotografia, na której im się wydaje, że wyglądają najlepiej, to nie jest najlepsze zdjęcie. Trafiła do nas mistrzyni selfie i długo szukała właściwej pozy. Już się martwiłem, że nie użyje dzwoneczka, by dać mi znać, że jest gotowa do zdjęcia. Skończyło się portretem z dziubkiem.
Z: Ona szukała wizerunku, który uzyskiwała wcześniej robiąc sobie zdjęcie telefonem. Zaskoczyło mnie, że gdy później przyszła jeszcze raz z mamą, była zupełnie inną osobą.
J: To było dla nas niezwykłe doświadczenie. Mogliśmy obserwować na co ludzie zwracają uwagę, a na co my fotografowie. I gdzie zderzają się te dwa światy.
Projekt „Fotolustro” realizowaliście we wrześniu 2022 roku, zanim na dobre rozpoczęła się dyskusja o AI.
J: Najczęstsze pytanie kierowane do nas po zdjęciach brzmiało: czy w takim razie fotograf przestanie być potrzebny?
J: Dobry portret powstaje nie wtedy, gdy kogoś dokładnie ustawisz do zdjęcia, według jakiegoś wcześniej stworzonego planu, tylko gdy uchwycisz pewien moment.
Z: Bawię się Midjourney od dłuższego czasu, podglądam jak ewoluuje. Zaczynałam, gdy tworzyła portrety ludzi o dziesięciopalczastych dłoniach i dziwnym spojrzeniu, ponieważ nie radziła sobie z ciałem i oczami. Dziś AI generuje piękne obrazy, wyobrażenia o idealnych zdjęciach. Nazywam je kolażami, gdyż to składanka z milionów istniejących obrazów.
J: AI nie wymyśla obrazów, tylko przetwarza to co jest. Jakąś część fotografii ta ewolucja zabije, stracą pracę scenografowie, taniej będzie wygenerować tło, niż ściągać na plan autentyczne rzeczy. Wytwarzaniu sztucznego obrazka oprze się fotografia dokumentalna, gdzie mamy do czynienia z emocjonalnością człowieka. Owszem możemy AI załadować model człowieka, obrócić go w prawo, w lewo, pokazać z góry, ale to będzie fasadowe, zobaczymy tylko to, co jest na zewnątrz. Dobra fotografia wychodzi poza powierzchowność. Portret stworzony przez AI może się podobać, lubimy oglądać ładne rzeczy, komercyjnie również może to dać radę. Natomiast taki obraz nie będzie miał nic wspólnego z prawdziwą fotografią, chwytającą moment, który ma znaczenie.
Z: Wracając do naszego sopockiego projektu wyobraźmy sobie, że kuracjusze wchodzą do takiej automatycznej fotobudki. Robią minę do lustra i ciach powstaje portret. Gdy robię zdjęcie wybieram czas naciśnięcia migawki. Zwykle czekam, aż sytuacja się rozwinie, widzę że jeszcze nie ma nic interesującego, ale za sekundę będzie. Mogę opóźnić powstanie zdjęcia, czekając na ten decydujący moment.
J: Nie chcemy wiedzieć, jaki będzie ostateczny rezultat sesji. Często powtarzamy sobie podczas zdjęć: zróbmy to i zobaczymy co się stanie. Fotografując w ten sposób można stworzyć własna historię człowieka.
Fot. Łukasz Sokół (powyżej oraz zdjęcie okładkowe)
Zosia Zija i Jacek Pióro – pracują razem od 2008 roku. Jako fotografowie są autorami wielu sesji zdjęciowych, okładek płyt i kampanii promocyjnych, tworzą również teledyski. W fotografii interesuje ich głównie portret, ale nie stronią od reportażu, reklamy czy fotografii mody. Współpracują z większością polskich magazynów jak “Twój Styl”, „Zwierciadło”, “Viva”. Autorskie, niekomercyjne prace Zosi i Jacka były wystawiane w ramach wystaw indywidualnych i zbiorowych w Polsce i za granicą. Pracują i mieszkają w Warszawie.