Wydarzenia
Black Week w CEWE FOTOJOKER – skorzystaj z fantastycznych cen
Przede wszystkim sporo uwagi poświęciłem rozwojowi w obszarze reżyserii. Coraz częściej angażuję się w projekty, które są multidyscyplinarne - wykorzystują nie tylko fotografię, ale też film, rendery czy skany 3D. Trzon mojej aktywności zawodowej pozostał niezmieniony. Nadal jestem wykładowcą w Łódzkiej Szkole Filmowej, zajmuję się fotografią głównie reklamową - ale teraz już w pełni czuję, że mam prawo nazywać się “twórcą wizualnym” a nie tylko fotografem. Nowością jest na pewno to, że w zeszłym roku dołączyłem do Enginious, studia które zajmuje się m.in. tworzeniem materiałów marketingowych na potrzeby branży gier komputerowych. Mam tam takie trochę Art Directorskie stanowisko. Jestem specjalistą do spraw fotorealizmu.
Oceniam czy rendery są w stanie - w mniejszym lub większym stopniu - udawać rzeczywistość. To, co jest w tej współpracy najbardziej fascynujące to to, że wykorzystujemy najnowsze technologie: skanery 3D, ekrany LED, unReal engine, motion capture. Bycie blisko tych nowych gadżetów otwiera totalnie inne ścieżki kreatywności w mojej głowie. W najbliższym czasie studio planuje zakup sprzętu, którym będzie można zeskanować np. całego człowieka. To jest technologia z pogranicza fotografii i inżynierii. Sama metoda skanowania 3D jest czysto fotograficzna. Wykonuje się ponad 100 zdjęć ze wszystkich stron obiektu, a później - za pomocą software’u - łączy w bryłę 3D. Śmieję się czasem, że skanowanie to nowa fotografia.
Myślę, że granice fotografii coraz bardziej się rozmywają, że egzystuje ona gdzieś na pograniczu zdjęć, wideo i grafiki. Wierzę, że przyszłością fotografii jest miks różnych technologii, szczególnie w kontekście zawodowym. Już niedługo będzie się od nas wymagać używania różnych narzędzi. Fotograf nie będzie już odpowiedzialny tylko za statyczny obraz. Będzie się przekształcał w twórcę wizualnego, który w zależności od zlecenia będzie chwytał kamerę, aparat czy skaner 3D.
Zgadza się. Kolejne kroki, jak np. miniaturyzacja aparatów do formy reporterskiej powodowały, że jakiś rodzaj fotografii rozwijał się. A rozwój „cyfrowości” powodował, że zaczynała ona inaczej wyglądać. Fotografia jest pchana przez przemysł - cały czas pojawiają się nowe narzędzia. Mnie się wydaje, że skanowanie 3D może stać się takim rodzajem metafotografii. I nie uważam tak tylko dlatego, że jestem teraz blisko studia, które chce inwestować w skanowanie, ale widzę, że telefony komórkowe mają już LiDAR-owe skanery. Nie są one zaawansowane technologicznie, ale dają możliwość zeskanowania codziennego przedmiotu i wrzucenia go w formie 3D do sieci.
Kiedy w aparatach pojawiła się możliwość nagrywania wideo, wielu twórców zaczęło z tego korzystać. Oczywiście z LiDAR jest inaczej. Trudno powiedzieć czy i jak to się rozwinie. Wideo to coś z czego chętnie korzystają również amatorzy. Pewnie niewielu ludzi przywiezie sobie z wakacji skany. To musi trafić na podatny grunt. Twórcy muszą uznać, że to jest ciekawe. Ale jestem przekonany, że w strefie artystycznej, chociażby wśród moich studentów, za chwilę zobaczę projekty, które będą oparte na tej technologii, bo tam jest więcej kreatywnego poszukiwania i sprawdzania narzędzi, które są nietypowe.
Myślę, że to zależy jak się na to spojrzy, bo to podobna sytuacja jak z malarstwem i fotografią w wieku XIX. Pierwsze głosy były takie, że fotografia jest zamachem na malarzy. W pewien sposób trochę była, dlatego, że przestało mieć sens tworzenie realistycznych obrazów. Jednak dzięki temu artyści mogli otworzyć sobie głowy, pójść w abstrakcję i w pewien sposób rozwinąć malarstwo. Narzędzie, które miało być dla nich ciosem w plecy okazało się uwalniające.
Nie wiem czy tak jest z renderami 3D i fotografią, trochę czarniej to widzę. Może stać się tak, że fotografia będzie mniej potrzebna. Katalogi IKEA są w tej chwili w bardzo dużej mierze renderowane. To był głośny przełom. Być może w okolicy naszego poprzedniego spotkania IKEA zaczynała robić rendery, a później słyszałem, że zamyka swoje wielkie studia fotograficzne, w których budowali scenografię i ją fotografowali. Także jakiś fotograf musiał tam stracić stanowisko, na rzecz grafika komputerowego.
Jestem orędownikiem poglądu, że w dzisiejszym świecie nie można zamykać się w jednej szufladce. Trzeba myśleć o sobie jako twórcy wizualnym. Mam wrażenie, że za 10 lat świat kreatywny zdominują twórcy, którzy będą mówili: używam różnych narzędzi, między którymi swobodnie przepływam. Pożądanym twórcą będzie osoba, która ma umiejętności nie tylko w zakresie fotografii, ale potrafi je również przełożyć na grafikę 3D, zmiksować z filmem itd.
Na szczęście ta świeżość nie zależy ode mnie, tylko od moich studentów. Co roku ktoś przynosi fotografie, które są dla mnie odkrywcze, świeże, poszukujące. Każdy rocznik ma swoje zajawki.
Tak, kilka lat temu obroniłem pracę. Warstwa tekstowa dotyczyła przenikania się świata sztuki i reklamy.
Nic się nie zmieniło. To artyści są tymi najbardziej kreatywnymi osobami. Mają odwagę, żeby zrobić coś zupełnie pod prąd. A rynek reklamowy przez to, że trafia do szerokiej rzeszy ludzi, potrzebuje języka, który jest zrozumiały, więc to muszą być sprawdzone zagrania estetyczne. Może sobie tak powolutku czerpać ze świata sztuki, ale jednak chwilę po nim, żeby ludzie zdążyli się z tym opatrzeć, zrozumieć na czym to polega.
Robię swoje, staram się robić to najlepiej jak się da. Dużo uwagi przykładam do ciągłego rozwijania mojej fotografii i tego, by nie stać w miejscu. Mam nadzieję, że to co robię, jest cały czas czymś nowym i zaskakującym dla odbiorców.
Mam wrażenie, że kilka kroków w stronę spontaniczności zrobiłem. W mojej fotografii jest coraz więcej oddechu. Od tamtego czasu robię dużo więcej projektów, które mają cechy reportażowe. Fotografuję dużo sportu, a w tej dziedzinie nie da się wszystkiego przewidzieć. Można sobie wymyślić gdzie będziemy pracować albo kogo będziemy fotografować, ale później to jest czysto reportażowe podejście. Szybko reaguję na światło, formy - tego już nie planuję, idę na żywioł. Najfajniejsze zdjęcia powstają często zupełnie przez przypadek. Są odpryskiem od głównej linii sesji. Wiele osób pewnie nadal uważa moją fotografię za geometryczną, opartą na liniach albo kształtach, w pewien sposób grzeczną. Mają trochę racji, bo mam poukładany charakter, lubię pewien rodzaju ładu i porządku oraz przewidywalność. Nadal część projektów szkicuję sobie przed sesją.
Myślę, że w dużej mierze tak. Sport z tego względu, że daje okazje do podróżowania. Daje mi możliwość rozwoju umiejętności chwytania chwili i wyszukiwania kadrów na bieżąco. To jest źródło ogromnej satysfakcji. A jeśli chodzi o muzyków, to spotkania z nimi zawsze były ciekawe. Często pomysły na okładki czy sesje przychodzą od samych muzyków. Ja je nieraz po swojemu przekształcam, dzięki czemu efekt jest wynikiem wspólnej pracy. To mocno kolaboracyjny typ twórczości, w którą zaangażowany jest muzyk, który coś narzuca i grafik, który wykorzysta moje zdjęcia do zaprojektowania układu graficznego płyty. Mimo zanikania płyt jako obiektów, ludzie nadal kojarzą obrazy, które je ilustrują. Jest w tym rodzaj satysfakcji, że robię coś co jest istotne dla wielu ludzi.
Obydwie powstawały w taki sposób, że dałem swoją estetykę, ale baza koncepcyjna pochodziła od muzyków. W przypadku Taconafide chłopaki przynieśli archiwalne zdjęcie pokazujące tłum ludzi, uczestniczących w czymś w rodzaju „totalitarnej gimnastyki”. Ja z tej inspiracji wziąłem tylko tłum, ale pokazałem im mój projekt „Dystans”, który wizualnie opierał się na multiplikacji ludzi, pozbawionych osobowości.Kiedy oni zobaczyli ten projekt to powiedzieli, że to jest kierunek, w którym powinniśmy iść.
Przy projekcie Taco Hemingwaya, Filip chciał pokazać samotność w mieście, taki stan, który zdarza się czasem w wakacje, kiedy w środku lata całe miasto pustoszeje, wszyscy znajomi są gdzieś daleko, a my zostajemy w mieście i nie wiemy co ze sobą zrobić. Wymyśliliśmy to tak, że pokażemy miejsce, które zazwyczaj jest bardzo zatłoczone - basen. Kojarzy się wszystkim z letnim tłokiem, a my to odwróciliśmy - umieściliśmy w tym miejscu samotnego człowieka. Skorzystaliśmy z momentu otwarcia nowego basenu na Woli. Miał intensywne kolory, co współgrało z moją geometryczną estetyką czystych kadrów. A potem wystarczyło wstać o 4:00 rano i zrobić zdjęcia.
Niezmiennie od lat wszystko przenosi się w strefę cyfrową. Jeżeli chodzi o komercyjną fotografię to w tej chwili głównie robi się zdjęcia, które funkcjonują później cyfrowo, są wrzucane w media społecznościowe. Coraz mniej rzeczy drukuje się czy pokazuje na reklamie outdoorowej.
Tak. Cały czas maleje też moc magazynów drukowanych. Papierowa forma przestaje mieć znaczenie. To wpływa na fotografię. Wydaje mi się, że dużo ciekawych rzeczy powstaje dla magazynów, więc jeśli zmniejsza się liczba zamawianych materiałów czy tytułów na rynku, to siłą rzeczy fotografowie uciekają w media cyfrowe.
Wielu ludzi uważa, że fotografia jest domeną sztuki. Gdybym dzisiaj miał napisać kolejny doktorat to moim tematem byłoby rozerwanie fotografii, która chce być dziedziną sztuki, ale jest zarazem technologią. Fotografia zawsze próbowała znaleźć swoją prawdziwą tożsamość i w mojej ocenie nigdy nie udało jej się jednoznacznie jej określić. Jestem ogromnych fanem nowych technologii i nowych narzędzi, ale widzę też inny, silny trend w fotografii, czyli powrót do fotografii analogowej. Fotografowie coraz chętniej sięgają po aparaty na film z poprzedniego wieku, takie jak Mamiya czy Hasselblad. Z jednej strony jest to spowodowane przesytem szybkiego, telefonicznego robienia zdjęć. Fotografowie próbują wzbogacić swój styl wykorzystując narzędzie, które nie jest dostępne dla wszystkich.
Z drugiej strony chodzi o nostalgię. To tak jak z płytą winylową. Coś co jest technologicznie wsteczne przekonuje do siebie ludzi, którzy decydują się na słuchanie muzyki z tego nośnika, bo ma w sobie analogową miękkość. Trendy podążania za nowościami technologicznymi, jak i retro-nostalgii analogowej rozwijają się równolegle i są według mnie równie ciekawe.
To, że większość fotografów mody pracuje w tej chwili na negatywie albo diapozytywie to jest zmiana pokoleniowa. Ci, którzy za tą kliszę chętnie chwytają to często ci, którzy na początku swojego rozwoju zaczynali od cyfry. Dla nich to jest taka fajna, sentymentalna podróż do przeszłości. Ja zaczynałem od kliszy, więc powrót do analoga wydaje mi się wręcz krokiem wstecz, bo ja już w tym miejscu byłem. Na wywołanie negatywu czekało się co najmniej dobę - to mnie męczyło, więc wybrałem cyfrę ze względu na to, że od razu widziałem co robię, efekt był bardziej przewidywalny. Może najfajniejszą rzeczą byłby mariaż tych dwóch rzeczy razem? Połączenie miękkości i organiczności fotografii analogowej z nowymi technologiami?
Głównie jest to skanowanie. W trakcie pandemii mocno się w tym temacie dokształcałem. Oglądałem YouTube’owe tutoriale dotyczące technik skanowania 3D i narzędzi do ich robienia. Poczyniłem już pierwsze kroki w tym temacie. Zrobiłem jeden projekt portretowy z chłopakami z Rasmentalism dla magazynu Newonce. Zeskanowaliśmy ich, wydrukowaliśmy figurki 3D, i dopiero te figurki fotografowałem. To dało dziwny, surrealistyczny efekt. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to są żywi muzycy, ale po chwili widać, że coś tam nie do końca jest z nimi w porządku, że twarze nie są takie wyraźne. Dopiero jak się dokładnie przyjrzysz to widzisz, że masz do czynienia z wydrukami. Zrobiłem jeszcze jeden projekt z moją znajomą Kasią Klimczyk, która ma pseudonim LASS. Ją zeskanowałem z myślą, że zrobimy z tych skanów teledysk, ale jak dotąd nie udało się tego sfinalizować.
Prorocze stwierdzenia na temat technologii nie raz się mszczą, bo po paru latach okazuje się, że ta technologia gdzieś odpadła i już nie istnieje. Przykład Google Glass jest tutaj bardzo na miejscu. Projekt już startował, wchodził w życie, ale finalnie okazało się, że się jednak nie przyjął. Nie chodzimy dziś w tych okularach, nie filmujemy się nawzajem. Nie mamy tuż przy oku wyświetlacza, który nam podpowiada różne rzeczy. To pokazuje, że laboratorium to jedno, a życie to coś zupełnie innego. Coś co może się wydawać projektantom, badaczom bardzo ekscytujące - dla zwykłych ludzi może być całkowicie niepotrzebne. Dlatego też z marginesem ostrożności mówię o skanowaniu 3D.
AR w formie kolejnych produktów, które mają być okularami nakładającymi na rzeczywistość wirtualne obiekty rozwija się i niedługo ma szansę wkroczyć w nasze życie. Myślę, że ostatecznie to użytkownicy decydują czy dana technologia im odpowiada czy nie. Dobrym przykładem są wideokonferencje. Możliwość rozmawiania przez internet na duże odległości mamy od kilkunastu lat, ale mało kto tego używał. Dopiero pandemia spowodowała, że dla wielu ludzi stało się to z jednej strony koniecznością, a z drugiej pewnego rodzaju nową normalnością.
Ja w tej chwili większość spotkań odbywam on-line. Już nikt się na to nie boczy. Żeby przejść od „ja nie lubię konferencji na kamerkach, spotkajmy się na żywo” do „tak, oczywiście, spotkajmy się na kamerkach, to jest normalne” - musiała pojawić się nowa okoliczność. W tym przypadku pandemia. Teraz podobna zmiana podejścia musi się wydarzyć w przypadku okularów do Rozszerzonej Rzeczywistości czy Wirtualnej Rzeczywistości (VR). Ludzie sami z siebie tak łatwo się na to nie przerzucą. Ale jeżeli zauważą jakąś dużą zaletę w używaniu tej technologii to kto wie.
Fotograf z wieloletnim doświadczeniem w branży reklamowej. Ma na koncie realizacje dla takich marek jak Red Bull, Sony, Samsung, Play, Skoda, T-Mobile, Orange czy Nike. Zdobywca branżowych nagród, takich jak Silver Lion (Cannes), Golden Drum, Eurobest i licznych nagród w konkursie KTR. Londyński magazyn Creative Review przyznał mu wyróżnienie “Best-in-Book”, a wydawnictwo Luerzer’s Archive umieściło jego zdjęcia w albumie “200 Best Ad Photographers Worldwide”. Prowadzi pracownię Fotografii Komercyjnej w Łódzkiej Szkole Filmowej. Swoją uwagę skupia głównie na zagadnieniu przenikania się sztuki i komercji. Jego prace prezentowane były na wystawach w Paryżu, Cannes, Pradze, Nowym Jorku oraz w Warszawie.