Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Marcin Grabowiecki: Alex, przez lata pracy jako fotograf wykształciłeś swój bardzo charakterystyczny styl. Co jest dla Ciebie istotne w fotografii, czego szukasz w obrazie?
Alex Webb: To pytanie, na które niełatwo jest odpowiedzieć, ponieważ nie ma jakiś konkretnych rzeczy, których szukam w obrazie. Oczywiście są pewne miejsca i sytuacje, które mnie intrygują. Interesują mnie na przykład obrzeża społeczeństwa. Najbardziej jednak zainteresowany jestem fotografiami, które zadają pytania, a nie dostarczają odpowiedzi. Zdjęcia, które pokazują, jak pewne elementy mogą ze sobą współistnieć. Jak to jest możliwe, że świat jest właśnie taki, a nie inny.
MG: To nie jest popularna sytuacja, kiedy para fotografów tworzących związek pracuje również razem zawodowo. Czy możecie powiedzieć jak to wygląda w Waszym przypadku?
Rebecca Norris Webb: Prawdopodobnie najważniejsze jest to, że współpracujemy ze sobą tylko przy niektórych tematach. Każde z nas ma także swoje indywidualne projekty. Myślę, że współpraca wypływa organicznie z łączącej nas relacji. Zaczęliśmy od edycji naszych autorskich publikacji. Po dziesięciu latach edycji naszych prac pomysł na stworzenie wspólnej publikacji o Kubie pojawił się całkiem naturalnie.
AW: Zanim pojechaliśmy na Kubę pracowaliśmy już razem od 11 lat. Pojechaliśmy tam realizować swoje indywidualne projekty. Ja wybrałem się tam z zamiarem fotografowania kubańskich ulic w duchu moich wcześniejszych prac. Rebecca zainteresowała się za to tematem zwierząt. Z jakiegoś powodu, po naszej dziesiątej wspólnej podróży na Kubę, wpadliśmy na pomysł, żeby stworzyć wspólnie książkę. Nie pamiętam, co nas do tego skłoniło, ale w pewnym momencie stwierdziliśmy, że to ciekawy pomysł.
Na początku chcieliśmy stworzyć osobne rozdziały z naszymi pracami, ale kiedy spotkaliśmy się z wydawcą, zasugerował, że może powinniśmy pomyśleć o połączeniu naszych prac w jedną całość. Zauważył, że nasze prace są na tyle różne, że ich zestawienie może być interesujące. Potraktowaliśmy to jako edycyjne wyzwanie. Zaczęliśmy sobie uzmysławiać, że nasze prace zaczynają ze sobą korespondować. Zaczęły się z nich wyłaniać nowe znaczenia. Zdaliśmy sobie także sprawę z tego, że połączenie naszych fotografii zaowocuje bardziej wieloznacznym, wielopłaszczyznowym portretem Kuby, niż gdyby każde z nas zaprezentowało swoją część osobno. Tak też zrobiliśmy. Było to bardzo ekscytujące, ale i zaskakujące doświadczenie.
Od tego czasu zrobiliśmy razem kilka książek. Po wycieczce do Rochester w stanie Nowy Jork pomyśleliśmy sobie, że może zrobimy kolejny projekt razem. Myślenie od samego początku o tym, że będziemy robić projekt razem, było bardzo skomplikowane, ponieważ musieliśmy pogodzić się z tym, że każde z nas ma inny system pracy. Ja reaguję bardzo szybko na zmieniające się okoliczności, podczas gdy Rebecca potrzebuje więcej czasu, żeby wczuć się w projekt.
MG: Alex, dlaczego zdecydowałeś się zostać członkiem agencji Magnum?
AW: To skomplikowane pytanie. Kiedy przyszedłem do Magnum, a było to 40 lat temu, rynek fotografii prasowej był bardzo dobrze rozwinięty i był to dobry interes. Poza wsparciem emocjonalnym i psychicznym, członkowstwo w agencji było dla mnie ważne ze względów praktycznych. Jeśli robiłem projekt w Stanach Zjednoczonych i sprzedałem go do magazynu Life, Magnum zajmowało się dystrybucją, puszczało materiał dalej, do Paris Match, London Sunday Times. Traktowałem Magnum bardzo pragmatycznie, to był dla mnie sposób na przetrwanie w świecie fotografii prasowej. W tamtych czasach można było żyć z fotografii robionej na zlecenie magazynów. Ten czas jednak już przeminął.
W tej chwili duża część mojego fotograficznego życia odbywa się poza Magnum. Pracuję nad projektami z Rebeccą. Wykonuję coraz mniej zleceń dla magazynów. Jestem bardziej obecny w świecie artystycznym, sprzedaję więcej odbitek, razem z Rebeccą uczymy fotografii. Magnum stanowi teraz mniejszą część mojego życia, niż wcześniej. Dzieje się tak ze względu finansowego, ale i emocjonalnego. Nadal jestem częścią Magnum, ale nie jest to już centrum mojego życia zawodowego, jak było to 30 lat temu.
MG: Jak udaje Wam się łączyć pracę and autorskimi projektami z zarabianiem pieniędzy? Czy jest to łatwe?
AW: Oczywiście nie jest to łatwe, ale też nigdy takie nie było. Zawsze trudno było łączyć te dwie sprawy, ale wydaje mi się, że w obecnych czasach jest to jeszcze bardziej skomplikowane, przynajmniej z puntu widzenia fotografa działającego na rynku prasowym.
RNW: To zawsze było wyzwanie. Uważam, że jeśli ktoś jest oddany swojemu projektowi to pieniądze prędzej czy później pojawią się. Oboje wierzymy, że wiara we własną fotografię pozwala sfinansować projekt.
MG: Interesujecie się książkami. Co sądzicie na temat sytuacji na rynku wydawnictw fotograficznych?
AW: Interesujące jest to, że obecnie publikuje się więcej książek footgraficznych, niż kiedykolwiek wcześniej, chociaż coraz mniej wydawanych jest w tradycyjny sposób. Jest coraz mniej wydawców, którzy inwestują pieniądze w produkcję książki, spodziewając się zwrotu zainwestowanych środków. Większość książek finansowana jest w inny sposób. Produkcję finansuje muzeum, galeria, ludzie zbierają pieniądze poprzez wypuszczenie limitowanej serii odbitek, pożyczają pieniądze od przyjaciół, dostają je od rodziców. Ciekawe jest to, że udaje im się znaleźć w końcu pieniądze. Ilość książek ukazujących się na rynku nieustannie wprawia mnie w osłupienie.
MG: W jaki sposób przygotowujecie się do wyjazdów. Czy wykonujecie dokładny research zanim pojedziecie do obcego kraju?
AW: To interesujące pytanie, ponieważ ja mam bardzo specyficzny sposób pracy, który dotyczy moich autorskich projektów. Kiedy jadę gdzieś sam czytam kilka przewodników, żeby dowiedzieć się kilku praktycznych rzeczy (jak wynajmę samochód, gdzie znajdę hotel, itp.). Staram się także przeczytać powieść poświęconą danemu miejscu, która da mi ogólne wyobrażenie na jego temat, pewną fikcyjną interpretację. Nie czytam wiele więcej poza tym. Nie zagłębiam się bardzo w historię, ani w kulturę, zanim nie zacznę fotografować.
Dopiero kiedy zgromadzę już jakiś materiał zdjęciowy, zaczynam więcej czytać. Chcę, żeby moja wiedza emocjonalna i intelektualna wzbogacały się równocześnie. Jeśli pojadę gdzieś ze zbyt dużą wiedzą intelektualną, będę się starał stworzyć symboliczne relacje między rzeczami na fotografiach. Nie będą to prawdziwe relacje płynące do mnie prosto z ulicy, ale relacje, które niejako narzuciłem sobie. Chcę mieć poczucie odkrywania rzeczywistości, przeświadczenie, że pewne idee wypływają ze zdjęcia.
Rebecca Norris Webb: Ja pracuję trochę inaczej. Jestem poetką, dlatego kiedy wybieram się do obcego kraju czytam zwykle poezję, oglądam filmy. Zresztą swoje książki też buduję tak jak wiersze. Pracuję wolniej niż Alex, jestem bardziej refleksyjną osobą.
MG: Pracujecie na całym świecie. Macie swoje ulubione miejsca?
RNW: Myślę, że wielu fotografów najbardziej lubi to miejsce, w którym obecnie pracuje. Książka o Rochester, nad którą teraz pracujemy jest dla nas pierwszym głębszym spojrzeniem na Stany Zjednoczone.
AW: Tak jak powiedziała Rebecca, moim ulubionym miejscem jest to, w którym pracuję w danym momencie. Był czas, w którym Haiti było dla mnie ważne, potem był to Meksyk, Istambuł, Kuba, itd. Czuję, że po 35 latach szwędania się po świecie, jestem nareszcie w stanie przyjrzeć się własnej ojczyźnie. Wcześniej fotografowałem wprawdzie w Stanach, ale moje podejście było bardziej ironiczne. Bardzo łatwo jest pokazywać Amerykę w ten sposób, ponieważ ten kraj ma wiele aspektów, które bardzo łatwo zakwestionować. Wydaje mi się, że tym razem dotykamy czegoś dużo bardziej skomplikowanego.
MG: Alex, pracowałeś na filmie Kodachrome, którego produkcja zakończyła się. Czy oznacza to, że przerzuciłeś się na cyfrę?
AW: Kilka lat zmagałem się z tą decyzją. Ostatecznie zdecydowałem się na pracę cyfrą. Miałem różnego rodzaju wątpliwości. Nie mogłem pogodzić się z tym, że obrazu cyfrowego nie można dotknąć. Miałem także uwagi odnośnie jakości obrazu pochodzącego prosto z aparatu. To jest trochę tak, jak z ludźmi, którzy porównują płyty winylowe do CD. Winyl ma duszę, podczas gdy płyty CD są bardziej precyzyjne, ale zbyt czyste.
W ciągu kilku lat pracy z moim asystentem zajmującym się odbitkami, udało nam się osiągnąć zadowalające efekty w pracy z cyfrowymi plikami. To nigdy nie będzie to samo, ale udało nam się odnaleźć głębię i strukturę obrazu, które lubię. To nie jest tak, że Kodachrome był najlepszym filmem na świecie. To był po prostu film, który wybrałem i na którym pracowałem przez wiele lat.
MG: Jakiego sprzętu używasz?
AW: Przez wiele lat fotografowałem analogową Leiką i przyzwyczaiłem się do pracy tym aparatem. Kiedy Leica zdecydowała się wypuścić cyfrowy dalmierz oferujący rozsądną jakość, zdecydowałem się na zmianę sprzętu.
MG: Czy moglibyście poradzić coś fotografom, którzy są dopiero na początku kariery?
RNW: Moja rada to to, żebyście słuchali swoich fotografii, tego co mają Wam do powiedzenia. Odkryłam, że moje fotografie są znacznie mądrzejsze, niż ja sama.
AW: Ja powiedziałbym, że musicie być prawdziwymi pasjonatami, tego co robicie. Musicie też zaakceptować fakt, że nagrody które może Wam dać świat, takie jak sława czy pieniądze, są przemijające. Nie zajmuj się fotografią, jeśli nie czujesz, że jest to coś co musisz robić w swoim życiu. Jeśli czujesz, że to jest Twoje powołanie, inne rzeczy przyjdą same.
MG: Dziękuję bardzo za rozmowę.