Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Fotopolis: Na ekspozycji "Between The Two" oglądamy zdjęcia krajobrazowe obok portretów. Co łączy fotografie przedmieść i kobiet? Parafrazując tytuł wystawy: co jest pomiędzy dwiema fotografiami?
Todd Hido: Z całą moją twórczością jest tak, że zawsze interesowałem się ogólnie fotografowaniem, a nie fotografowaniem jednej konkretnej rzeczy. Moje zainteresowania są dużo bardziej rozproszone, nie skupiają się na jednym elemencie. Projekt "Between The Two" wykorzystuje wiele różnych elementów układanki: kobietę, jej osobowość, miejsce, czasami krajobraz. Poczułem, że mogę z tego złożyć ciekawą historię.
Widzisz jedno zdjęcie w albumie: jakiś dom sfotografowany w nocy, odwracasz stronę i widzisz kobietę we wnętrzu. Naturalnie przychodzi Ci do głowy myśl, że ona może być w tym domu. Tworzy się relacja między obrazami. Kreujesz historię, która łączy oba zdjęcia. Czasami są to proste zabiegi: na przykład na zdjęciu 5437 w oknie widzimy zielone światło, a na fotografii 3878 - zielono-niebieską ścianę pokoju.
"Between The Two" ma zatem dwa znaczenia. Pierwsze - to relacja między dwoma obrazami. Drugie to historia, która tworzy się w Twojej głowie, żeby połączyć oba zdjęcia.
Chcesz zatem, żeby widz łączył w myślach dwa obrazy i kreował historię, mimo, że nigdy się ona nie zdarzyła?
Tak, chcę, żeby domyślał się, że coś się stało, mimo, że to fikcja. Często słyszę od ludzi oglądających moje zdjęcia: "ten krajobraz przypomina mi miejsce, w którym się wychowałem, ta twarz przypomina mi kogoś, kogo kiedyś znałem". Ten osobisty odbiór jest dla mnie ważny, mimo, że to tylko skojarzenie. Zresztą wszystko w mojej pracy jest jakimś odbiciem z mojej przeszłości, łączy się z doświadczeniami z dzieciństwa, z wieku nastoletniego.
To tylko skojarzenia i podobieństwo, czy prawdziwe wspomnienia konkretnych miejsc i twarzy?
Ironiczne jest to, że wszystko się miesza. Na przykład zdjęcie 1952 przedstawia telewizor, który jest w rzeczywistości telewizorem moich rodziców. Stoją na nim autentyczne trofea z mojego dzieciństwa. Ale kolejne zdjęcie jest już fikcją - jest tylko podobizną, symbolem innego mojego wspomnienia. Najpierw fotografuje, a później oglądam i szukam skojarzeń. Jestem typem fotografa, który robi mnóstwo zdjęć. Zaledwie 1% moich zdjęć doczekuje się powiększeń.
Oglądałam film, w którym mówiłeś, że potrafisz czekać wiele godzin i nie zrobić jednego zdjęcia...
Nocne zdjęcia to trochę co innego. Zajmują dużo czasu. Wszystkie są robione na długich czasach naświetlania. Rzeczywiście jest tak, że czasami spędzam kilka godzin i nie robię żadnego zdjęcia. Czasami widzę miejsce i wiem, że muszę wrócić tu, poczekać na zmianę światła, pogody. Jestem cierpliwy, ale to nie oznacza, że siedzę tam i czekam wiele godzin. Kiedyś kręciłem się po okolicy dobrych 5 godzin, było już późno w nocy i właśnie miałem wracać do domu bez zrobienia jednego zdjęcia. Wcześniej nie było wystarczająco ciemno, ale w ostatniej chwili wróciłem tam i było idealnie. Zrobiłem fotografię, która trafiła na okładkę mojej pierwszej książki.
Jednak z portretami jest inaczej. Do projektu "Between The Two" sfotografowałem przynajmniej 100 osób, 25 z nich trafiło do albumu. Na każdej z tych 100 sesji robiłem po 10 rolek filmu i powiększyłem tylko 1 zdjęcie. Z kilkuset klatek tylko w jednej widziałem to coś.
Długo trwały te sesje?
Bardzo różnie. Zazwyczaj około godziny, czasem 45 minut, czasem dłużej. Fotografujesz i w pewnym momencie wiesz, że ująłeś to, co chciałaś. Czasami trochę trwa zanim dojdziesz do tego punktu. Widzę, że coś tu nie pasuje - wtedy przesłaniam jedno okno, żeby zmienić źródło światła.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Twoje portrety, pomyślałam, że to jakiś reportaż, fotografia socjologiczna. że są to kobiety z konkretną historią, sfotografowane w ich własnych pokojach. Kiedy dowiedziałam się, że są to pozowane zdjęcia w wynajętych pokojach, i że spędzasz godziny nad tym, żeby przearanżować pokój w motelu, byłam zaskoczona. Co robisz, żeby uzyskać tak naturalny efekt?
To niezłe pytanie, ponieważ ta naturalność jest dla mnie ważna. Poza portretami cała moja twórczość - to fotografowanie przestrzeni zastanej. Dlatego zajmuje tak dużo czasu.Nigdy nie prosiłem nikogo, żeby włączył światło w domu, bo pasuje mi do kompozycji. Z portretami jest jednak inaczej. Lubię ten efekt naturalności, o którym mówisz. Bardzo się staram, żeby wszystko wyglądało tak jakbym nagle wszedł do pokoju kobiety i ją zaskoczył. Czasami spędzam godziny, żeby uzyskać ten efekt. Najczęściej wykorzystuje pokoje w motelach. Lubię kiedy moje zdjęcia są minimalistyczne, żeby można było się skupić na jednej rzeczy. Motelowe pokoje są świetne, bo są puste. Czasami mogę trochę pozmieniać - przewiesić zasłony czy przesunąć materac.
Dlaczego tak Ci zależy na tej naturalności?
Z jednej strony żyjemy w czasach reality show. Podglądamy ludzi, wydaje nam się, że każdy może zostać nagle odkryty. Z drugiej strony to są czasy, w których każdy stara się być kimś innym, pozuje, żeby upodobnić się do kogoś. Dlatego tak bardzo staram się fotografować zwyczajne kobiety, które wyrażają siebie, a nie kogoś z telewizji. Najczęściej wybieram to zdjęcie, które powstaje w czasie przerwy w sesji. Na przykład kiedy zmieniam rolkę filmu, dziewczyna ma chwilę wytchnienia, wyluzuje się - i wtedy okazuje się, że właśnie wtedy jest sobą - proszę żeby poczekała i robię najlepsze, najbardziej naturalne zdjęcie.
Oczywiście są też takie, które celowo miały być pozowane, jak 3726 - ta kobieta pozuje dla kogoś w tym pokoju, ale nie dla mnie, tworzy się wrażenie, że tam jest ktoś jeszcze. Lubię to zdjęcie, ponieważ ona nie jest anorektyczną modelką, przeglamuryzowaną. Ma wałki tłuszczu na biodrach, dzięki czemu jest prawdziwa i naturalna.
Jak znajdujesz przestrzenie do krajobrazów? Trafiasz tam przypadkiem, czy jeździsz po okolicy i szukasz?
Różnie się zdarza. Mieszkam w Kalifornii, w San Francisco - tzw. Bay Area. To bardzo zróżnicowany krajobraz. Jedziesz kilkadziesiąt kilometrów i wszystko wygląda zupełnie inaczej. Nie lubię fotografować w słoneczne dni - zazwyczaj wybieram deszczowe dni - w Kalifornii tylko zimą. Wtedy wyruszam w poszukiwania. Czasami spędzam cały dzień jeżdżąc po okolicy. Bywa też tak, że widziałem przypadkiem fajne miejsce, ale wiem, że muszę tam wrócić w pochmurny deszczowy dzień. To niesamowite jak pogoda może zmieniać krajobraz.
Poza Kalifornią fotografuje też w okolicach Waszyngtonu. Krajobrazy przypominają mi Ohio, gdzie dorastałem, ale do Waszyngtonu mam z San Francisco dużo bliżej. Na lotnisku wypożyczam samochód i po prostu jeżdżę po okolicy.
Na Twoich zdjęciach często jest tak pusto, miejsca wyglądają na zupełnie opuszczone, ciężko jest znaleźć taki krajobraz?
Muszę przyznać, że na poszukiwaniach spędzam o wiele więcej czasu niż na robieniu zdjęć. Szukam czegoś specyficznego, co ciężko opisać. Ta wyludniona przestrzeń jest ważne. Chcę tworzyć wrażenie, że jestem tam jedyną osobą. Ale to często "moment decydujący". Zrobiłem to zdjęcie i za chwilę przejechała ciężarówka z wielkim logo UPS (4075), a na zdjęciu 4155a obok tej drogi są dwie inne, tuż za krawędzią kadru - na jednej z nich był straszny korek. Zdjęcie wygląda jakbym był na środku pustkowia. To także magia fotografowania i kadrowania.
Pomówmy o technicznych aspektach. Używasz tylko analogowego sprzętu? Nie korzystasz z cyfrówek, żeby zobaczyć jak wyjdzie światło, jaki efekt uzyskasz kiedy aranżujesz przestrzeń w motelach?
Nie używam cyfry, ani nawet polaroidu. Robię zdjęcie i czekam co wyjdzie. To tajemnicza ciekawość. Sądzę, że nawet gdybym miał cyfrówkę, nie używałbym podglądu. Ponieważ jednak robię też fotografię komercyjną, mam doświadczenia z aparatami cyfrowymi. Wynika z nich, że jeśli przesadzisz z analizowaniem zdjęcia, to wyssiesz całe życie z fotografii. Będzie perfekcyjna, ale martwa. To problem wielu zdjęć reklamowych. Myślę, że kreatywność wyklucza analizowanie.
Zresztą zawsze mam opcję zmiany w procesie wywołania. Jeśli fotografujesz i w czasie fotografowania starasz się wszystko poprawić, traci na tym zdjęcie.
Bardzo lubię mówić w czasie sesji: "mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie". To najbardziej fantastyczne w fotografii, że to, co na zdjęciu może być inne niż w rzeczywistości. Fotografuję żeby zobaczyć jak wygląda sfotografowany świat. Jestem tego bardzo ciekawy.
Miałeś jakieś przypadki, że coś nie wyszło? Zaaranżowałeś sesję, i cały materiał był do poprawki przez problemy techniczne?
Jestem typem fotografa, który używa niewiele sprzętu - tylko aparat i statyw. Zresztą ten sam sprzęt i te same materiały od 20 lat: manualny, średnioformatowy Pentax 6x7, Kodak Portra 400c, światło zastane i statyw. Przy nocnych zdjęciach używam długich czasów nawet 6 minut. F22, oczywiście przy portretach to około 1/15 sek.
Jedyne co się zmienia w moim sprzęcie to to, że raz na jakiś czas Kodak wypuszcza nowe, ulepszone wersję filmu. Znam sprzęt i materiał dość dobrze. Może to głupio zabrzmi - ale zawsze wszystko mi wychodzi. Podejrzewam, że jeśli dostałbym nowy aparat cyfrowy i wyszedłbym z nim na miasto miałbym więcej wątpliwości, że coś nie wyjdzie. Swój aparat znam od 20 lat i jestem pewien.
Dziękujemy za rozmowę!
Dziękujemy Yours Gallery za pomoc w realizacji wywiadu i zapraszamy na wystawę Between The Two