Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Fotopolis.pl: Podobno zacząłeś swoją przygodę z fotografią od taniej cyfrówki? Czy to znaczy, że zmagania ze zdjęciami w ciemnościach i maczanie rąk w chemii ominęły cię?
Andrzej Dragan: W moim odczuciu istnieją dwa rodzaje ludzi: samoucy i nieucy. Należy więc liczyć się z tym, że wśród osób wybierających wariant A, każda ścieżka rozwoju okaże się odmienna. W szczególności odmienna od tej, którą biegł historyczny rozwój danej dziedziny, tu akurat mówimy o tzw. fotografii. Mnie nie interesowało poznawanie dyscypliny, zajmujące było dla mnie dostarczanie sobie określonej rozrywki która, jak się później okazało, znalazła również grono innych odbiorców. Ani przez moment nie czułem się do niczego zobowiązany, a na pewno nie do tego, by obrać jakąś drogę, tylko dlatego, że bardzo wielu ludzi uznało ją za bardziej stosowną. Nie jestem fanem demokracji. Wolę być poszczególny.
Już na samym początku robiłeś portrety znanym osobistościom świata polityki i sztuki. Jak początkującemu fotografowi o nikomu nie znanym nazwisku udało się przekonać na sesję zdjęciową tak znane osoby jak Jerzy Urban czy Kuba Wojewódzki?
O przepraszam, wielu słynnych serbskich zbrodniarzy wojennych nosi popularne tam imię Dragan. Świadome zaangażowanie modela jest rzeczą wielce pożądaną, dlatego zawsze staram się powtarzać ten sam schemat: pokazuję osobie, którą się zainteresuję swoje prace starając się nie robić tego osobiście, żeby niczego nazbyt nie wymuszać. Do zdjęć dołączam krótki list i to wszystko. Modele, którzy znaleźli się na moich fotografiach to zbiór osób, które po obejrzeniu moich prac zdecydowały się oddzwonić.
Dlaczego zacząłeś pracować nad własną techniką obróbki zdjęć? Czy nie byłeś zadowolony ze swoich fotografii?
Portret odtwarzający rzeczywistość każdy ma w swoim dowodzie osobistym. Dlaczego taki portret nie jest interesujący? Bo to nie portret, tylko fotografia głowy, autorami takiego zdjęcia są wyłącznie rodzice modela. Ja natomiast chcę być autorem swoich zdjęć i jestem zdecydowany sięgać po wszystkie możliwe sposoby tworzenia ich, żeby móc też wziąć pełną odpowiedzialność za to, co zostanie pokazane. Rozpoczynając od długotrwałego doboru modeli, sposobu wpływania na ich mimikę, a kończąc na barwie czubka ich nosa. Nawet za cenę tego, że człowiek staje się tworzywem portretowym. Bo w takim stopniu, w jakim nie mam wpływu na tworzony obraz, w takim stopniu nie jestem jego autorem.
Jak powstają poszczególne portrety? Czy zanim wyzwolisz migawkę "zdjęcie" powstaje w twojej głowie lub na papierze?
Zdjęcia powstają z głowy, czyli z niczego. Nie rysuję, bo nie umiem, staram się nie podpatrywać, bo to szkodzi. Zostaje poddanie się wpływowi modela, co zresztą natychmiast ogranicza wybór jedynie do tych modeli, którzy w ogóle mają jakąkolwiek moc wpływania. Bo to model robi zdjęcie, nie fotograf.
Ciekawa jestem reakcji portretowanych przez ciebie osób. W swoich pracach wydobywasz i podkreślasz wszelkie mankamenty twarzy. Bruzdy, zmarszczki stają się bardziej widoczne. Nie przeszkadza im to?
No cóż, zdarzają się tacy, którym przeszkadza i wówczas jesteśmy zmuszeni podziękować sobie za współpracę. To, że reakcja jest najczęściej bardzo silna świadczy o tym, jak wielką wagę przywiązujemy do rzeczy tak błahej, jak sposób w jaki widzą nas inni. Nawet znany z dystansu do siebie Jerzy Urban sprawiał wrażenie omdlałego, gdy spojrzał na swój portret. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć modeli, którym szczerze do gustu przypadł sposób, w jaki ich pokazałem. Lynchowi się podobało, ale to dziwny człowiek. Zawsze większym powodzeniem cieszą się portrety cudze.
Ile czasu (średnio) poświęcasz na cyfrową obróbkę zdjęcia?
A to zależy od sposobu liczenia. Jeśli nie wyłączamy przerw na myślenie, to bywa, że kilka tygodni. Natomiast samej obróbki, gdyby powtórzyć ją ponownie od zera, zostałyby może średnio 3 godzinki.
Wiele osób odnajduje w Twoich pracach klimat i elementy malarstwa holenderskiego. Czy jesteś fanem malarstwa z tego okresu? Czym inspirujesz się przy wykonywaniu portretów?
Dostojewski mawiał, że prawdziwi artyści nie pożyczają, tylko kradną. Pozwalam sobie tę formę działalności pozostawić prawdziwym artystom, za jakiego się nie uważam. Z przykrością jednak przyznaję, że opieranie się wpływom staje się dla mnie tym trudniejsze, im więcej oglądam i poznaję. Dlatego głęboko wierzę, że jeśli ma się pomysł na siebie, to analfabetyzm wcale nie jest taki szkodliwy. Wiele dałbym za pozbycie się doświadczenia obcowania z cudzą twórczością. Co do malarstwa, to swoje typy lokuję w bardziej współczesnych okresach. Mam kilka ulubionych autorów i dzieł - marna reprodukcja jednego z nich zdobi mój pokój, ale od Holendrów mój gust raczej trzyma się z dala.
Czy planujesz zająć się innym typem fotografii czy człowiek jest najciekawszym dla Ciebie tematem do zdjęć?
Człowiek jest nie tyle najciekawszym, co jedynym tematem, który mnie interesuje. Zabawne, bo to całkiem odwrotnie niż w moich przekonaniach poza fotograficznych w obrębie których człowiek piastuje raczej stanowisko "niemądrego mięsa" (za Szymborską).
Dziękujemy za rozmowę.
Fotografie prezentowane w galerii można zobaczyć od 5 października 2007 roku na wystawie Andrzeja Dragana Alegorie & Makabreski w krakowskiej Galerii Pauza.
{GAL|25912