Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Inez Baturo: Jesteś piękną i wrażliwą kobietą, studiowałaś ekonomię, byłaś modelką i prezenterką telewizyjną, pisałaś, malowałaś, a teraz fotografujesz - trochę jak człowiek renesansowy. To rzadkie w XXI wieku, kiedy na wszystkich ciąży konieczność szybkiej specjalizacji i określenia swej przyszłej drogi już w wieku przedszkolnym.
Sarah Saudek: Cóż, nie czuję się ograniczona czasem, ludźmi, powinnością, czy panującą modą, itp. Życie jest tak pełne kolorów, zapachów i twarzy, że szkoda czasu na specjalizację. Jedyną rzeczą jaką muszę zrobić, to żyć pełnią i właściwie. Co oznacza, że robię to, co lubię, spotykam i kocham ludzi, jakich lubię i nie trwonię życia na rzeczy niepotrzebne. Słucham swego serca i instynktu, to wszystko. Jestem trochę jak pies biegający po wielu drogach - wychowuję dzieci, robię zdjęcia, jestem "prawą ręką" Jana Saudka, przygotowuję wystawy i nową książkę, buduję dom i ciągle podejmuję się nowych rzeczy bo życie jest takie krótkie, atrakcyjne i pełne pokus... A przestać działać to popełnić największy grzech.
Na Festiwal w Bielsku przyjechałaś zaledwie na kilka godzin, bo musiałaś wracać do Pragi, aby nakarmić dziecko. Mężczyźni nie mają takich problemów, mogą tworzyć więcej.
Ten krótki, ale piękny dzień w Bielsku był dla mnie wspaniały. Wszystko można zrobić, jeśli tego się tylko naprawdę chce. Szczęście to przecież stan umysłu. Nie uważam, aby okres karmienia piersią był dla mnie jakimś problemem lub łamał moją karierę. Postrzegam to jako najsłodszy okres w moim życiu. Ludzi stać na znacznie więcej niż im się wydaje. Każda kobieta wie o czym myślę [śmiech].
Swoją pierwszą książkę autorską poświęciłaś Janowi Saudkowi i Miłości. Dlaczego?
Bo bez niego nigdy nie zaczęłabym fotografować. To on pokazał mi, że piękno jest wszędzie, że życie jest cudem i że nigdy nie wolno się poddawać. Mamy iść naszą drogą do końca. Bez niego ta książka nigdy by nie powstała.
Jesteś menedżerem Jana, a kto jest Twoim menedżerem?
Ach, taka rudowłosa kobieta, bardzo do mnie podobna, o imieniu Sara... [śmiech]
Jan był Twoim nauczycielem. Tak zaczynali u swego mistrza malarze renesansowi, kontynuując jego drogę lub jej się przeciwstawiając. Poruszasz się po tym samym terytorium, co Jan, a udało Ci się określić odrębny styl.
To proste i trudne zarazem. Łatwe - bo Jan nauczył mnie rynku fotografii i obudził we mnie potrzebę mówienia poprzez zdjęcia. Trudne - bo chciałam iść własną drogą, aby nie stać się po prostu jednym z jego wielu naśladowców (plagiatorów). To ostatnie jest prostsze, ale bez sensu...
Wracam do renesansu. Twoje fotografie stylem również przypominają malarstwo renesansowe, podobnie ustawiasz rekwizyty, oświetlasz i upozowujesz modeli. Nawiasem mówiąc, wówczas także nagość bulwersowała.
Och, dzięki, to miłe co mówisz... Przecież ludzie ciągle są tacy sami. Ci co żyli 100, 200 czy 500 lat temu, tak samo przeżywali miłość, pożądanie, smutek i samotność, jak my w XXI wieku. To samo dotyczy hipokryzji w stosunku do nagości. Nagość jest naturalna, prawdziwa i czysta, ale my, stworzeni na podobieństwo ludzkie, bardzo chcemy być kimś innym, niż jesteśmy naprawdę. Okrycie chroni nas nie tylko przed zimnem, dzięki niemu możemy odgrywać różne role, wpisać się w jakąś społeczność... Jestem absolutnie pewna, że ciało mówi o nas znacznie więcej, niż sukienka kupiona w ciucholandzie, hipermarkecie, czy u Diora...
Namalowaliście z Janem słynną krowę, czy sięgasz jeszcze czasami po farby?
Namalowanie tej cudnej krowy na Paradę sprawiło mi wiele radości i było wielką przygodą. Byłam wtedy w zaawansowanej ciąży i pamiętam te wesołe dni spędzone z krową. Obecnie jeśli maluję to "tylko" (aż!) z moimi dziećmi. Ściany naszego domu są płótnem dla naszych tzw. obrazów... Uwielbiam to!
Podobno Jan uważa, że przerosłaś już mistrza, chociaż fotografujesz zaledwie od kilku lat.
Tak, Jan rzeczywiście tak mówi, ale ja jestem dopiero na początku swej drogi... Prawda jest taka, że mam już na swoim koncie kilka fotografii, pod którymi Jan chciałby się podpisać i wścieka się, że pewne pomysły są moje, że on na to wcześniej nie wpadł... Takie wyznanie to dla mnie największe wyróżnienie.
Jak to jest fotografować siebie samą w intymnych sytuacjach?
Noszę w głowie pewien pomysł i wiem dokładnie, jak go zrealizować. Czasami muszę być reżyserem i aktorem równocześnie. Jeśli chcę opisać historię z mojego życia, to muszę mieć wystarczająco dużo odwagi, aby pokazać się osobiście przed obiektywem własnego aparatu.
Niektórych Twoja fotografia po prostu podnieca lub szokuje i podobno są miejsca, gdzie byłyby ocenzurowane.
Świetnie! W takim razie powinno się zabronić żyć, ponieważ życie zawsze jest pełne zwierzęcości, uczuć, ryzyka, dotyków, tęsknot i bólu... Jeśli gdzieś są takie opinie, jest to dla mnie największa satysfakcja! To znaczy, że moje fotografie naprawdę są wypełnione życiem po brzegi! Hosanna! Atak przy okazji, wcale nie uważam, aby moje fotografie były prowokujące. Po prostu dokumentują moje życie i chciałabym, aby każdy na świecie mógł znaleźć samego siebie lub swoje życie.
Czy gdybyś nie nosiła nazwiska Saudek, byłoby ci łatwiej udowodnić własną odrębność?
Wbrew pozorom tak. Z takim nazwiskiem muszę być wystarczająco dobra, aby przekonać wszystkich dookoła, że ja to nie tylko "Sarah Saudek". Nie szukam łatwych ścieżek, a to nazwisko nie pozwala mi na przysypianie, lenistwo i niskie cele. l tak jest dla mnie dobrze. Każda trudna droga prowadzi dalej i wzmacnia...
Swoją pracę poświęciłaś "wolnej kreacji", ale zrobiłaś reklamę Absolutu, na zamówienie. Ile było tu miejsca na nieskrępowane działanie?
Firma dała mi "absolutną" wolność, którą kocham i której tak potrzebuję. Jedyne, co musiałam zrobić, to sfotografować w jakikolwiek sposób butelkę wódki, jej część lub jej symbol. Poza tym mogłam robić, co chciałam. Dumna jestem z tego, że wybrali właśnie mnie, bo zawsze najlepszych w świecie, niezależnych fotografów, nie ograniczonych nazwiskiem, miejscem zamieszkania, wiekiem, stylem i ...
Czy sama robisz odbitki?
Tak, zawsze i z wielką przyjemnością. Tak naprawdę, to chyba najlepsza część pracy - zamknąć się w ciemni, moczyć ręce w wywoływaczu i patrzeć na cud narodzin fotografii. Nigdy nie zleciłabym wykonania moich odbitek żadnemu profesjonalnemu studio. Potrzebuję tego staromodnego, bezpośredniego i ludzkiego dotyku w klasycznej ciemni.
Co myślisz o fotografii cyfrowej?
SS: Wolę tradycyjne aparaty fotograficzne. Jest tu więcej miejsca dla wyobraźni, uczuć, a także dla ludzkich błędów. Aparat cyfrowy jest zbyt perfekcyjny, nudny, prosty. Nadaje się dla mężczyzn...
Twoje prace cechuje zwyczajność i czysta fizyczność (ale ciepła, nie anatomiczna). Do tego trochę ironii czy humoru, oraz niezwykła lekkość i kruchość. Wydaje mi się, że Ty taka właśnie jesteś - perfekcyjnie naturalna - i dlatego Twoje fotografie mają to coś, czego nie potrafię do końca nazwać.
Wszystko, co człowiek robi, zawsze mówi coś o nim samym... Tak, jestem dziką i wrażliwą, tajemniczą i romantyczną, i bardzo niezależną dziewczyną - okropna kombinacja, nieprawdaż?
Z Sárą Saudkową rozmawiała Inez Baturo.
Sarah Saudek (Sára Saudkova) urodziła się w roku 1967 na Morawach. Studiowała ekonomię. Modelka, menedżerka i partnerka życiowa słynnego fotografika - Jana Saudka. Zanim zajęła się fotografią, prowadziła program w czeskiej telewizji, napisała książkę, a zdjęcia zaczęła robić dopiero w wieku 32 lat w roku 1999. W Polsce gościła z wystawą na ubiegłorocznym FotoArtFestivalu 2005 w Bielsku-Białej. Wydała kilka albumów swojego autorstwa, m.in: Masterpieces of Erotic Photography, album Sára Saudkova. Mieszka w Pradze.
Wystawa Sary Saudek Moje grzechy, moje miłości prezentowana jest do 21 czerwca 2006 roku w Starej Galerii ZPAF mieszczącej się na Placu Zamkowym 8 w Warszawie.
Publikacja dzięki uprzejmości Inez Baturo.
{GAL|25960