Akcesoria
DJI Mic Mini - superlekkie, małe i niedrogie mikrofony na start
Dr Marek Ostrowski kojarzony jest przez jednych z "Panoramą Warszawy", a przez innych z Instytutem Mikrobiologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zarówno fotografowanie (nie tylko lotnicze) jak i praca naukowa narodziły się z potrzeby poznania świata i umiejętności obserwacji. Rozmawiamy z dr Markiem Ostrowskim o fotografii jako o sztuce ekspresji i sztuce poznawania rzeczywistości, o zdjęciach lotniczych jako o sposobie myślenia i o sprzęcie fotograficznym, który nie zawsze spełnia wymagania profesjonalisty i naukowca.
Fotopolis: Od jak dawna Pan fotografuje i jak się to wszystko zaczęło?
Dr Marek Ostrowski: Aparatem fotograficznym i mikroskopem bardziej niż misiami interesowałem się od zawsze, tj. od kiedy pamiętam. Pierwsze zdjęcia wykonywałem już chyba w wieku 5 lat aparatem, który dostałem od ojca. Tym, co sprawiło, że zacząłem fotografować była chęć - analizuję to już jako dorosły człowiek - zapamiętania czegoś co zaciekawiło, i co jest istotne, co zostało poddawane analizie sytuacji. Taka forma wnikliwego reportażu. Już wtedy odkrywałem "tematy" fotograficznie: na przykład sposoby jazdy tramwajem. Jeździło się wówczas "na orła", "na winogrono". Byłem jeszcze zbyt mały, żeby móc czynnie uprawiać te metody jazdy, ale pamiętam dokładnie do dziś miejsce i sytuację: obwieszony ludźmi wagon tramwaju stojącego na przystanku, siebie małego z aparatem i wyglądającego przez okno konduktora. Musiało to być wówczas silne przeżycie, bo pamiętam nawet kolory. Moja chęć fotografowania narodziła się, jak sądzę, z zaciekawienia funkcjonowaniem rzeczy i zjawisk.
W tym momencie, próbując odpowiedzieć sobie na Pani pytanie, dostrzegam jeszcze jeden aspekt, na który nie zwracałem do tej pory świadomie uwagi, ale który mógł mieć też duże znaczenie w zainteresowaniach fotograficznych. To działająca na chłopca silniej niż podwórko magia własnej ciemni fotograficznej. Atmosfera ciemności, w której w sposób niezwykły pojawia się obraz rzeczywistości miała w sobie coś z wywoływania duchów i jednocześnie świadomość panowania nad czymś niezwykłym. Dawała też poczucie przynależności do bractwa, które poznało tajniki magicznego pojawiania się obrazu, a zarazem poczucie ważności tego co robię, gdy rodzina tolerowała anektowanie łazienki na całe dnie. Łazienki, w której mogłem się skryć, aby wywoływać na obrazach swój własny świat. I czerwone światło lampy stojącej na krawędzi wanny... To przecież prawdziwa baśń o czarnoksięzniku.
Wówczas, jako mały chłopiec, poczuł Pan potrzebę fotografowania?
Nic nie przychodzi nagle. Potrzeba fotografowania nie rodzi się z dnia na dzień. Z dnia na dzień może się jedynie ujawnić. Robienie zdjęć, praca naukowa, podróże - u podstawy tego wszystkiego leży to samo: ciekawość świata, umiejętność obserwacji i dążenie do ich urzeczywistnienia.
Pamiętam pewną swoją większą wyprawę, zorganizowaną na początku lat 70-tych. Był to spływ wraz z kilkoma wspaniałymi kolegami ze studiów samodzielnie zbudowaną tratwą po rzece Bug na odcinku granicznym i polskim. Łącznie ponad 600 km wśród fantastycznej przyrody. Wyprawa była tym bardziej fascynująca, że takie spływy granicą były w tamtych czasach praktycznie niemożliwe. Ale nie dla studentów... Oczywiście fotografowałem wówczas wszystko: krajobraz, przyrodę, ludzi z ich filozofią i sposobem życia, materialne zabytki dziedzictwa kulturowego od archeologii po okres współczesny. Zdjęcia były elementem obserwacji - integralną częścią podróży. Fotografowanie (a tak naprawdę: kadrowanie rzeczywistości) było sposobem poznawania i zapamiętywania, a niezależnie pretekstem do kolejnych wyjazdów. Tych wyjazdów na Podlasie, potem już w postaci wypraw również rowerowych, łącznie było kilkadziesiąt.
We wstępie do książki "Informacja Obrazowa" napisał Pan, że człowiek ze wszystkich wrażeń, które do niego docierają, w największym stopniu zapamiętuje obrazy. Czy fotografia jest sposobem zapamiętywania świata?
Fotografia jako metoda obserwacji i analizy rządzi się podobnymi prawami, co mózgowe procesy postrzegania, interpretacji i zapamiętywania. Należy postawić sobie pytanie: kiedy i w jaki sposób ludzie zapamiętują rzeczywistość, jakiego typu informacje są przez nas zapamiętywane? W większości są to same obrazy lub informacje zapamiętywane poprzez kojarzenie z obrazami. Ich analiza polega na rozpoznawaniu obiektów przez analogię, w oparciu o zapamiętane wcześniej wzorce zapisane w pamięci naszego mózgu lub tworzeniu nowych struktur w procesie uczenia się.
Przypuszczam, że zdjęcia lotnicze miały umożliwić poznanie i zapamiętanie rzeczywistości, również w najbardziej zaskakujących jej aspektach. Kiedy rozpoczęła się przygoda z fotografią lotniczą?
Zdjęcia lotnicze faktycznie wywodzą się z tej samej ciekawości, z chęci poznania świata, ale zarazem z potrzeby spojrzenia z nowej perspektywy na to, co dobrze znamy. Ważną rolę odgrywają też przeżycie przygody, związane z samym lotem i możliwość wznoszenia się. Trudno rozstrzygnąć, co było pierwotnie: chęć latania czy wykonanie zdjęć z góry. Również na początku lat osiemdziesiątych, kiedy zacząłem robić pierwsze zobrazowania lotnicze, taka forma poznawania i zapamiętywania rzeczywistości wydawała mi się bardzo naturalna i spełniała moje kolejne marzenia. W krajobrazach z góry dostrzegałem równolegle elementy estetyczne. Wykonywanie, a w konsekwencji posiadanie własnych materiałów lotniczych i możliwość ich wykorzystania do badań naukowych, miała tym większe znaczenie, że praktycznie były one niedostępne, z powodów ciągle jeszcze trwających w poprzedniej epoce ograniczeń. Ponadto pokazują rzeczywistość niedostrzeganą z powierzchni Ziemi i otwierają nowe horyzonty poznawania.
Odwaga myślenia i patrzenia w przyszłość, przełamywanie stereotypów, odbieganie w jakikolwiek sposób od mentalności grup społecznych, w których się żyje, jak wszystko co nowe i twórcze, jest zawsze czymś podejrzanym. Przede wszystkim wśród ludzi, którzy czegoś nie tylko nie rozumieją, ale i nie są w stanie pojąć. W tamtym okresie było bowiem sporo osób (najczęściej, co charakterystyczne, z tzw. elity intelektualnej), które robienie zdjęć lotniczych odbierały z pewną podejrzliwością jako robienie rzeczy zakazanych lub podejrzanych. A skoro zakazanych, to lepiej nic nie robić i skutecznie pilnować razem z władzą, żeby inni też nie robili. I to są często ci, którzy stojąc w miejscu tworzą tzw. awangardę nauki i sztuki.
Trzeba mieć silne poczucie wartości tego, co się robi, aby móc przeciwstawiać się takim środowiskom i realizować swoje idee.
Czy to się zmieniło?
Nie. Przeciętność, w bardzo zawoalowanych formach niekiedy nawet tytułów, zawsze towarzyszyć będzie postępowi. Można ją jedynie minimalizować lub bezskutecznie neutralizować.
W naukowych i dydaktycznych programach akademickich, które wprowadzam od wielu już lat na uczelni, staram się pokazywać, że wartość naukowa i sprawność badawcza nie wyrażają się tylko produkcją publikacji naukowych. Są to dwie różne sprawy. Informacja obrazowa, jako jeden z interdyscyplinarnych pomostów poznania i ekspresji naszej wiedzy umożliwia ćwiczenie mechanizmów twórczego poznawania. Fotografia, a zwłaszcza umiejętność spostrzegania, pełnią tu szczególną rolę.
Schematy myślowe, które tworzymy na podstawie tego co widzimy i co uznajemy jako rzetelną, obiektywną informację, oparte tylko na obserwacji bez użycia różnorodnych mechanizmów weryfikacji i uważane przez nas za niepodważalne, niejednokrotnie są fałszywe. Na obrazie (i w tym, co spostrzegamy) częstokroć może być coś zupełnie innego, niż nam się wydaje. Z drugiej strony, patrząc na wiele spraw, które wydają się bardzo czytelne, nie jesteśmy świadomi, jak wielu rzeczy nie dostrzegamy.
Czy to właśnie było treścią Pana albumu "Emocje odkryć"?
Tak. A z wieloma innymi przykładami można się spotkać przy analizie choćby abstrakcyjnych przy pierwszym spojrzeniu zdjęć satelitarnych. Co widać na tym obrazie?
... widać Półwysep Helski, Zatokę Gdańską, Mierzeję Wiślaną...
Na zdjęciu nie widać półwyspu HELSKIEGO, zatoki GDAŃSKIEJ. My to wyłącznie wiemy i w obraz wpisujemy wcześniej zdobytą wiedzę. Dzieci, które mają znacznie większą od dorosłych spontaniczną spostrzegawczość (tracą ją w znacznej mierze w procesie uczenia się w okresie szkolnym) zauważają znacznie więcej konkretnych szczegółów. I z tych detali budują własne struktury wyobrażeniowe, które próbują odnieść do rzeczywistości. Interesują je konkretne kropki, plamy i smugi. Na tym zdjęciu widać również, z której strony świeciło słońce i wiał wiatr. Dzieci odgadują (interpretują) to bez trudu, ale ludzie dorośli są tak wyuczeni przez lata schematycznego kojarzenia, że jest to Półwysep Helski i Zatoka Gdańska, że nie widzą nic innego.
Do wielu osób nadal nie dociera fakt, że zdjęcia lotnicze nie są jedynie techniką, ale - co podkreślam - przede wszystkim sposobem myślenia. Polski model edukacyjny wypacza patrzenie na świat. Studenci poznają zdjęcia lotnicze i satelitarne od strony technicznej, nikt nie uczy ich dostrzegać różnych rodzajów patrzenia na rzeczywistość. Nikt im nie mówi, że zdjęcia satelitarne i lotnicze są właśnie tego wyrazem. Dlatego staram się wyjść nawet poza studia i bezpośrednio do szkół wprowadzić nowoczesny przedmiot "informacja obrazowa" uczący umiejętności widzenia, a zarazem ćwiczenia wyobraźni. Nie zdajemy sobie nawet sprawy jakie znaczenie ma umiejętność patrzenia na świat. Informacja obrazowa jest ważna również jako jeden z naturalnych mechanizmów ewolucyjnych i najprawdopodobniej wykształciła nasz mózg.
Tym większe znaczenie wydaje się mieć fotografia. Przed fotografią było jednak malarstwo, które również przekazywało nam informacje obrazowe. Obrazy niekiedy w znaczący sposób zmieniały nasze wyobrażenie o rzeczywistości. Dlaczego właśnie fotografia zrewolucjonizowała informację obrazową?
W przypadku fotografii mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi sobie procesami. Fotografia może być tylko technicznym pozyskiwaniem informacji ze środowiska, ale niezależnie może być również formą subiektywnej wypowiedzi. Malarz, rysownik, grafik, rzeźbiarz zapamiętuje rzeczywistość, a następnie w przetworzonej formie, w której treści pojawia się cały potencjał pracy mózgu, odwzorowuje ją w obrazie. Malarstwo jest jedynie wypowiedzią, gdyż w każdym przypadku jest efektem pracy mózgu, ale jego możliwości ekspresji znacznie przekraczają możliwości techniki fotograficznej.
Fotografia jako w znacznym stopniu obiektywna technika pozyskiwania informacji poszerza nasze możliwości zmysłów, w konsekwencji możliwości poznawcze. Wkracza nawet tam, gdzie nasze zmysły nie są w stanie dotrzeć. Człowiek nie widzi naturalnie w podczerwieni, w zakresie mikrofalowym, nie może też zapamiętać wszystkiego, co dzieje się w przeciągu godziny i dostrzec tego, co dzieje się w setnych częściach sekundy. Fotografia poszerza możliwości naszych zmysłów i naszej pamięci. Pozwala nam przecież zachować obraz naszego podwórka sprzed 50 lat, który już dawno został przez nas zapomniany. Pozwala widzieć miejsca, do których nie mamy nawet szans dotrzeć, na przykład przestrzeń kosmiczną lub mikrokosmos.
Jednocześnie możliwości, które daje nam fotografia rozumiana jako "pozyskiwanie informacji", poszerza zakres możliwości ekspresji, wzbogaca "wypowiedź".
Oczywiście. Widząc więcej, możemy więcej wyrazić. Dostrzegamy to, czego nie mamy szans zobaczyć; dociera do nas coraz więcej informacji zakodowanych w postać obrazu. Proszę spojrzeć na to zdjęcie: jest na nim pszczoła zapylająca kwiat lewkonii. Nie mogę fizycznie wejść to wnętrza kwiatu, ale mogę zobaczyć co jest w środku, dzięki wstawieniu tam aparatu. Banalna fotografia zjawiska zapylania, ale inny punkt obserwacji. Dzięki obserwacjom fotograficznym (a może jest odwrotnie - najpierw proces intelektualny, a potem już prosta realizacja techniczna w postaci zdjęcia?) zacząłem dostrzegać coraz więcej zjawisk. I właśnie fotografię jako narzędzie ćwiczące zdolność spostrzegawczości uważam za kolejny bardzo ważny wkład w postęp cywilizacyjny.
Czy stara się Pan fotografować tak, żeby powstałe obrazy łamały schematy myślowe?
Nie robię tego dla jakiegoś celu, ja po prostu tak widzę rzeczywistość.
Nawet Pana patrzenie musi być skażone schematami, które trzeba pokonać, żeby dostrzec więcej.
Moje życie jest pełne schematów i całe szczęście - od kilku lat codziennie chodzę do tej samej pracy (choć różnymi trasami) i od dłuższego czasu mam ten sam numer telefonu. Mówię tymi samymi wyrazami, które w większości przypadków od lat znaczą to samo. Człowiek potrzebuje wielu schematów, aby istnieć. Bez powtarzalności i określonych reguł zaistniałby chaos. Ale istnieje jednocześnie potrzeba ewolucji schematów, w tym wielu dogmatów.
Jednakże, aby odkryć nowe patrzenie na świat, kolejny punkt obserwacji, np. z powietrza, musi Pan przełamać pewne schematy patrzenia na rzeczywistość.
Nie zawsze patrzenie lotnicze było sposobem myślenia...
Nowe sposoby patrzenia na świat odkrywa się niejako przypadkowo, przy okazji. Wynika to z faktu, że chcemy poznać coś nowego, odkryć coś. W tym zawiera się cała moc odkrycia, jako formy ewolucyjnej. Odkrywanie jest odwagą myślenia - przeciwstawianiem się tradycji, schematom, losowi i wreszcie - rywalizacją z samym sobą. Wyprawa do źródeł Amazonki czy zdobywanie biegunów wiąże się z wysiłkiem fizycznym, ale co najważniejsze wypełnia biologiczną potrzebę zdobywania i zasiedlania nowych obszarów. Obszarów nie tylko w pojęciu czasoprzestrzeni, ale również w kategoriach emocjonalnych i intelektualnych m.in. tworzenia i realizacji idei. Latanie też jest wyzwaniem. To nasza wewnętrzna potrzeba poznania owocuje odkrywaniem nowych punktów obserwacji, nowych aspektów rzeczywistości.
Czy oprócz specjalistycznych zdjęć i różnorodnych technik robi Pan też zdjęcia artystyczne?
Bardzo wiele. Sądzę, że z posiadanych zdjęć mógłbym wydać kilkanaście albumów na bardzo dobrym poziomie o różnych tematach począwszy od fotografii przyrodniczej, przez zbiory najcenniejszych zabytków i archiwaliów, fotografię krajobrazową po reportaże typowo społeczne. Treść tych zdjęć zawiera obok merytorycznego również element estetyczny zarówno w odbiorze kompozycyjnym, jak i kolorystycznym. Mogą być one odczytywane zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie.
Teraz kilka pytań o sprzęt. Jakich aparatów Pan używa i jakich używał Pan wcześniej?
Przeróżnych. Używałem endoskopu, mikroskopu elektronowego, tomografów, anten radiowych więc jeśli chodzi o optykę i metody zobrazowań - sprzętu naprawdę różnego. A z klasycznych aparatów: był Ljubitiel (jak to się dziwnie odczytuje w polskiej pisowni), Start, Practika, Horyzont, Linhoff. Z klasycznych aparatów używam również prostych kompaktów jako notatniki, które po prostu są wrzucone do samochodu czy w kieszeń kurtki. Jeżeli idę z zamiarem robienia zdjęć, zależnie od sytuacji, obecnie biorę mały obrazek lub średni format. Nikona 800 S używam również do fotografii podwodnej, gdyż mam do niego obudowę. Do zdjęć lotniczych używam kamer 6x6 oraz 13x18, w tym kamer fotogrametrycznych. Aparatem, którego najczęściej używam obecnie jest Hasselblad - mam trzy, w tym jeden z silnikiem, ale aparaty te uważam je za bardzo przeciętny sprzęt.
W porównaniu z aparatami specjalistycznymi?
Nie, nie tylko. Jest to sprzęt, który wielokrotnie się nie sprawdził. Hasselblad jest firmą przereklamowaną. Aż dwukrotnie zdarzyło mi się w różnych aparatach i obiektywach, że przestała działać migawka, ale aparat dalej "robił" zdjęcia - dziesiątki rolek były nie naświetlone, co się okazywało dopiero po wywołaniu. I nie były to koszty wyłącznie filmów, ale również koszty wyjazdu, samolotu, wielu tygodni czekania na dobrą pogodę. Przy tej klasie sprzętu nie powinna istnieć konieczność manualnego sprawdzania po każdym przewiniętym filmie, czy migawka się nadal otwiera - jak mi poradzono (!) w firmie w Goeteborgu. Duże osiągnięcia marketingowe udało się firmie osiągnąć głównie dzięki wysłaniu jednej kamery Hasselblada w przestrzeń kosmiczną.
Wśród wszystkich trzech posiadanych przeze mnie obiektywów standardowych firmy Hasselblad charakterystyki jakości przypominają poziom obiektywów amatorskich (testy przeprowadzone na ławie optycznej) i porównywalne są ze starymi obiektywami od Pentacona. Co jeszcze bardziej irytujące: nie ma żadnych możliwości kontaktu z firmą - firma nie odpowiada na składane reklamacje (z załączanymi zaświadczeniami z włąsnych firmowych serwisów), na jakiekolwiek zapytania, wysyłane listy i e-maile. Pełne ignorowanie profesjonalnego klienta.
A jakiego używa Pan body, tego z serii 500?
Używam 500-tki elektrycznej i mechanicznej z kasetami na filmy 120, 220 oraz na film perforowany w szpulach. Mechanicznego body używam w sytuacjach awaryjnych: jeżeli wysiądzie sprzęt.
Migawki są w tym modelu wbudowane w obiektyw?
Tak i niestety - aparat robi zdjęcie, a migawka się nie otwiera. Cudowne! Pełny artyzm i nieprzewidywalność działania!
Jakie w takim razie ma pan zdanie o japońskim sprzęcie? Nie jest on tak zawodny.
Musiałbym od nowa kompletować aparaty i obiektywy, a nie jest to tanie. Ponadto robię głównie w formacie 6x6, a taki rozmiar oferuje Hasselblad. Liczę się jednak z wymianą sprzętu Hasselblad na bardziej profesjonalny.
Obecnie robi Pan tylko zdjęcia lotnicze?
Jak wspomniałem nie tylko. Robię wiele zdjęć naziemnych i makroskopowych. Ale większość (nawet tych artystycznych) związana jest z nauką, przyrodą, kulturą materialną i społeczną. Już od dawna nie zajmuję się fotografią reklamową, studyjną, w atelier. Kiedyś oczywiście robiłem również takie zdjęcia, żeby się nauczyć różnych technik.
Panorama Warszawy również była robiona Hasselbladem?
Tak, z obiektywem 280 mm, o którym można powiedzieć, że jest poprawnej jakości. A jeżeli nawet nie jest, to sam fakt robienia zdjęcia obiektywem długoogniskowym pozwala uzyskać więcej detali niż obiektywem o krótszej ogniskowej.
Czy kwadratowy format jest wygodniejszy do składania zdjęć panoramicznych? Dlaczego wybrał Pan właśnie rozmiar 6x6?
Przy mozaikowaniu zdjęć i łączeniu ich w większe obrazy format nie ma znaczenia. Oczywiście im większy format tym mniej pracochłonnego składania puzzli. Duży format wiąże się jednak ze znacznym ograniczeniem mobilności.
Fotografowie artystyczni narzekają, że ten format jest nienaturalny dla oka, że trudniej jest dobrze skomponować obraz.
Kompozycja jest odczuciem wyłącznie subiektywnym. Dla mnie jest format 6x6 jest bardzo neutralny - zawsze daje możliwość końcowego kadrowania zarówno pionowego, jak i poziomego.
Jakich materiałów używa Pan do fotografowania?
Zależnie od potrzeb począwszy od filmów klasycznych po filmy spektrostrefowe rejestrujące w bliskiej podczerwieni. Do fotografii w barwach naturalnych używam przede wszystkim Fuji Velvia. Jest to film o stosunkowo małym ziarnie, niestety niskiej czułości (ISO 50 - red.), ale dający doskonały kontrast i bardzo dobre odwzorowanie kolorystyczne. Pracując przy krótkich czasach (1/500 -1/1000s) czasami odczuwam niedostatek czułości ... choćby o jedną wartość.
A jak spełnia Pana oczekiwania nowy materiał Provia 100F?
Jak na moje potrzeby rozdzielczość jest jeszcze za mała. Poza tym zmiana materiału fotograficznego nie jest taka prosta. Pod parametry filmu Velvia wszystko jest skalibrowane począwszy od testów naziemnych pomocnych przy wstępnym odczytywaniu własności spektralnych ze zdjęć lotniczych np. zanieczyszczeń wód po profile skanera.
To proszę jeszcze powiedzieć jak odbywa się cały proces przetwarzania zdjęć lotniczych?
Przetwarzanie i analiza zdjęć lotniczych wykonywane są metodami cyfrowymi. Dygitalizacja czyli przetwarzanie postaci analogowej w cyfrową dokonuję m.in. na skanerze Imacon i innych, jeżeli potrzebna jest jeszcze większa rozdzielczość optyczna. Zdjęcia są skanowane (niekiedy tylko wybrane fragmenty) najwyżej do 5 tys. dpi, a więc rozdzielczością wyższą niż zdolność rozdzielcza obiektywów Hasselblad. Informacja w takim rozmytym obrazie uzyskiwana jest m.in. metodami analizy Fouriera.
Czy próbował Pan robić zdjęcia od razu cyfrowo?
Tak. Już 10 lat temu. Były to zdjęcia robione kamerą czarno-białą prosto do komputera. Kolor uzyskiwało się poprzez sukcesywne zakładanie na kamerę filtrów kolorowych i wykonywanie zbioru wyciągów spektralnych. Zdjęcia wychodziły przeciętne z powodu bardzo niskich parametrów kamer i kart graficznych, ale jaki sukces! Był to okres, gdy dyski w komputerach osiągnęły dopiero pojemność 10 MB pamięci!
A teraz? Wielu producentów formatu średniego oferuje już przystawki do fotografii cyfrowej.
Są nadal niewystarczające dla moich potrzeb. Optyka, tak jak wspomniałem jest przeciętna, a na to jeszcze nałożyłyby się ograniczenia detektora CCD. Przystawki cyfrowe można stosować w studiach do zdjęć o planowanej niewielkiej krotności powiększeń (10x) lub do zdjęć obiektów nieruchomych, które należy skanować wielokrotnie w tym samym ujęciu (należy wyeliminować nawet drgania podłoża), co pozwala na kompilacje zbiorów uzyskując ostatecznie lepszą subpikselową rozdzielczość. Jednak w przypadku zdjęć lotniczych taka opcja wielokrotnego naświetlania nie wchodzi w grę.
Dziękujemy serdecznie za rozmowę.
Ja również dziękuję.
Rozmawiali: Marta Majewska i Michał Sułkiewicz
Panorama Warszawy, inne fotografie, informacje o pracy naukowej dr Marka Ostrowskiego i o jego publikacjach, dostępne są na stronie www.samper.pl
Dziękujemy dr Markowi Ostrowskiemu za zaangażowanie w rozmowę i za udostępnienie zdjęć.
{GAL|26168