Wydarzenia
Zakupy w Sony – teraz w promocji Cashback
Zdjęcia wykorzystane na zgodą autora
Urodził się w Polsce w 1945 roku. Pracował przy setce tytułów filmowych, w tym jako drugi operator i fotosista na planie wszystkich filmów ze słynnej trylogii Kieślowskiego „Trzy Kolory". Równolegle rozwijał swoją pasję fotografowania.
- Gdy miałem trzynaście lat mój tata zapisał mnie na kurs prowadzony przez Witolda Dederko. Byłem najmłodszy w grupie. Wydarzeniem, które szczególnie zapadło mi w pamięć była wystawa „Family of Man" Edwarda Steichena w 1959 roku w Warszawie. Obejrzałem ją chyba piętnaście razy! - wspomina. - Za zaoszczędzone pieniądze kupiłem album, który mam do dziś. W tamtych czasach zobaczyć takiej jakości fotografie to był szok.
fot. Piotr Jaxa, na zdjęciu: Witold i Piotr Sobocińscy, Polska
I tak fotografia szybko zajęła pierwsze miejsce w codziennych obowiązkach młodego Jaxy. Wszystko inne przestało istnieć - włącznie z nauką. Po tym jak kilkukrotnie nie zdał do następnej klasy, ojciec zasugerował mu, że czas najwyższy pójść do pracy. Trafił do laboratorium w Centralnej Agencji Fotograficznej.
- W między czasie zapytano mnie co chciałbym robić po maturze (którą ledwo zdałem). Zadecydowałem, że chcę iść do szkoły filmowej, a jeśli się nie dostanę, to na SGGW żeby zostać rolnikiem, jak mój dziadek Józef. Akurat z filmówką udało się za pierwszym razem - opowiada.
fot. Piotr Jaxa, na zdjęciu: Krzysztof Kieslowski, Juliet Binoche i Robert Doisneau na planie filmu "Niebieski", Paryż
Szkołę ukończył filmem dyplomowym zrealizowanym wspólnie z Krzysztofem Kieślowskim, „Z miasta Łodzi". Po szkole zaczął pracę w warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych. Gdy wybuchł Stan Wojenny, a brat bliźniak Maciej został internowany, na pierwsze odwiedziny w więzieniu na Białołęce fotograf przemycił aparat.
- Po dużej sali chodził strażnik i w pewnym momencie znikał za ścianą na piętnaście sekund. Podnosiłem wtedy aparat i robiłem zdjęcia. Powstały cztery kadry, które Chris Niedenthal, mój przyjaciel, wysłał jakimś cudem do Nowego Jorku. Opublikowano je tam jako pierwsze zdjęcia internowanych - wspomina.
Jeszcze w szkole Jaxa obejrzał film Felliniego „Osiem i pół". Ogromne wrażenie zrobiły na nim zdjęcia Gianni Di Venanzo, którego wielu operatorów uważa za ojca nowego kina. To wtedy pierwszy raz pomyślał o tym, że chciałby poznać tych wszystkich kreatywnych ludzi, zrozumieć ich fenomen. Pomysł na serie „Cinematographers" zaczął kiełkować. W wieku trzydziestu ośmiu lat Jaxa wyjechał do Szwajcarii, gdzie z człowieka robiącego w Polsce filmy z Wajdą, Zanussim, Zygadlo i Idziakiem, musiał zacząć życie od nowa.
fot. Piotr Jaxa, na zdjęciu: Henri Alekan, Francja
- W Szwajcarii byłem zupełnie nikim. To było ciekawe doświadczenie, wszystkiego uczyłem się od nowa, nie mówiąc o języku. Na szczęście zdjęcia z Białołęki zapewniły mi pewien finansowy start i mogłem sobie pozwolić na zakup sprzętu - tłumaczy.
Na festiwalu filmowym w Chalon-sur-Saône spotkał Henriego Alekana, laureata honorowego Oscara. Jaxie udało się umówić z nim na sesję portretową. W międzyczasie, analizując fotografie Yosufa Karscha, doszedł do wniosku, że czas zakupić aparat wielkoformatowy. Zdjęcia, które nim wkrótce wykonał, ukazały się pierwszy raz w albumie portretów wykonywanych Sinarem, obok nazwisk takich jak Avedon.
fot. Piotr Jaxa, na zdjęciu: Conrad L. Hall
Fotograf jeździł po różnych krajach, a kolekcja „Cinematographers" zaczęła rosnąć. Dla autora istotna jest w niej nie tylko estetyka i piękno fotografii, ale i narracja - zdjęcie musi przede wszystkim opowiadać o portretowanej osobie. Dlatego w serii mieszają się bliskie i dalsze plany, zmienia się oświetlenie. Ostatnie zdjęcie zrobione Sinarem powstało w 2004 roku w Indiach. W drodze powrotnej prześwietlono Jaxie część filmu, co skłoniło go do zakupu pierwszej cyfrowej lustrzanki - Nikona D3 - który jednak nie sprostał jego oczekiwaniom.
- Postanowiłem więc kompletnie zaszaleć i za tak zwany trzeci filar kupiłem sobie cyfrowego Hasselblada H4D-40, którym fotografuję do dzisiaj. Jeżeli więc chodzi o cyfrę i analog, ja nie mam żadnej nostalgii. Ostatni film zrobiłem na taśmie z Maximilianem Schellem "Meine Schwester Maria " w... 2002 roku? - przyznaje.
Za każdym razem ważnym elementem sesji jest miejsce. Fotograf często prosi portretowanych, by pokazali mu miejsce, w którym pracują, odpoczywają, „ładują baterie".
fot. Piotr Jaxa, na zdjęciu: Vittorio Storaro, Włochy
- Zależy mi na tym, żeby stworzyć jak najbardziej intymną sytuację, żeby to nie było zdjęcie reklamowe. To ta intymność powoduje, że pracując stwarzamy coś wspólnie. Tak było z Vittorio Storaro, którego znamy z takich filmów jak „Czas Apokalipsy", „Ostatnie Tango w Paryżu", „Diuna" i wiele innych. Zapraszając mnie do siebie uprzedził, że ma dla mnie tylko godzinę. Chciałem mu pokazać fotografie jakie dotąd powstały. W końcu niechętnie się zgodził, zaczął przeglądać je bardzo szybko, raz-dwa, raz-dwa i nagle... zwolnił. Zrozumiał. To było fantastyczne - wspomina fotograf. - Storaro pokazał mi po tym swój dom, ogród, przytachaliśmy wspólnie w miejsce zdjęcia drewniany fotel. Po zrobieniu fotografii zauważyłem, że już minęła godzina. Storaro jednak nagle przestał się spieszyć i zaprosił mnie na lunch. Na sam koniec zapytał mnie: „dobrze, a jaki jest tytuł Pana książki?". Odpowiedziałem: „Poets of film light". A on na to: „Nieee... Ona musi się nazywać Cinematographers. Nie żadne directors of photography, nie poetycko, tylko Cinematographers". I tak zostało.
Zwieńczeniem projektu „Cinematographers" ma być wystawa i książka fotograficzna. Jaxa myśli o dodaniu również elektronicznej wersji, która pozwala na umieszczenie linków odnoszących się do twórczości operatorów oraz krótkich filmów making-off sesji. Fotograf lubi się dzielić, bardzo ceni sobie za tę możliwość portale takie jak Facebook czy Instagram. W swoich poprzednich książkach umieścił na końcu spis używanych filtrów, obiektywów, filmów oraz informacje o naświetleniu. Żeby zamknąć projekt „Cinematographers", Jaxa potrzebuje jeszcze około dwudziestu zdjęć, w tym autorów i autorek zdjęć filmowych z Chin, Japonii, Australii i Meksyku.
- Chciałbym też sfotografować Rogera Deakinsa w Stanach. Niestety, teraz mam już mniej pracy i nie mogę pokrywać wszystkich kosztów z własnych oszczędności, jak to było dotychczas. Zależy mi na tym żeby w projekcie pokazać też nazwiska mniej znane, ale które wprowadziły w świat filmu coś nowego, rozszerzyły słownictwo filmowe - tłumaczy. - Wszystkie te spotkania są fantastyczne. Przyjeżdżam do ludzi, którzy rozumieją obraz, tworzą sytuacje budzące emocje. Dla mnie to są takie fotograficzne wywiady.
Aktualnie Jaxa szuka grantu lub wydawcy, który umożliwi mu dokończenie serii. Książka powstaje już 23 lata, fotograf chciałby mieć wszystko gotowe na jej ćwierćwiecze.
Więcej zdjęć Piotra Jaxy znajdziecie pod adresem jaxa.com.