Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Zdjęcia wykorzystane za zgodą autora
Oded Wagenstein studiował socjologię, antropologię oraz film na Uniwersytecie w Tel Awiwie. Dziś sam wykłada w Galitz School of Photography - największej szkole fotografii na Bliskim Wschodzie. Uczy Żydów i muzułmanów jak wykorzystywać aparaty fotograficzne jako pomost między kulturami i osobistą platformę do dzielenia się swoimi opowieściami, nadziejami oraz obawami.
fot. Oded Wagenstein, Leonada Gelato Machena w swoim jednopokojowym mieszkaniu, Cienfuegos, Kuba, Grudzień 2015. Leonada lubi siedzieć z przyjaciółmi w miejscowym parku, ale teraz, jak niektórych z nich już nie ma, wolałaby zostać w domu. Ciągle powtarza, że słowo "starsza" wcale nie pasuje do jej postaci.
- Przez długi czas zastanawiałem się nad tym, co najbardziej pociąga mnie w fotografii. Do szukania odpowiedzi na to pytanie zachęcam też swoich uczniów. Dla większości z nas ważnym jest, by zastanowić się: czemu robię zdjęcia? Czy jest to zatrzymywanie czasu, z którego czerpię korzyści? - pyta fotograf. - To jest moja wskazówka dla każdego aspirującego fotografa. Zrozumienie budowy twojego aparatu lub znajomość najnowszego sprzętu to coś fajnego, ale ważniejsze są odpowiedzi na pytanie o to, co chce się opowiedzieć. Jakie uczucia chcę wywołać w ludziach, gdy patrzą na moją pracę? Czego się obawiam?
Wagensteinowi fotografia pozwala radzić sobie z tym, co najbardziej go przeraża: starzeniem się, samotnością i śmiercią. To właśnie temat projektu, któremu poświęcił już parę lat. Choć większość zleceń i cykli poprzedza dokładnym zgłębieniem tematu i planowaniem, w tym przypadku było inaczej. Każdego roku fotograf prowadzi na Kubie trzy warsztaty fotograficzne. Cztery lata temu, podczas jednego z nich, ukrywał się przed ulewnym deszczem w starym kompleksie apartamentowym, w mieście Cienfuegos.
fot. Oded Wagenstein, Puste łóżko zmarłego najemcy, Cienfuegos, Kuba, Grudzień 2016. Większość starszych żyje samotnie. Zwykle, gdy odchodzą w swoich pokojach, także są sami.
- Poczułem pilną potrzebę skorzystania z toalety. Ze względu na deszcz nie za bardzo miałem gdzie się udać, postanowiłem więc zapukać do drzwi tego budynku. Otworzył mi starszy mężczyzna i nie tylko zaprosił mnie do środka, ale także poczęstował kawą i zaproponował rozmowę. Byłem zaskoczony i podekscytowany jego gościnnością. Kilka miesięcy później pojechałem go odwiedzić, przynosząc ze sobą drukowany portret. Potem przedstawił mnie sąsiadom i to był mój pierwszy krok do ich wspólnoty - wspomina. - Przy każdej kolejnej wizycie na wyspie choć na chwilę ich odwiedzałem; wtedy jeszcze nie myślałem o projekcie. Robiłem portrety, ale przede wszystkim po prostu spędzałem z nimi czas. Większość z nich ostatnie zdjęcie robione miała około 60 lat temu, gdy brali ślub. Starałem się więc wyjmować aparat dopiero po jakimś czasie, najpierw oglądaliśmy razem telewizję, graliśmy w domino, a nawet rozwieszaliśmy pranie.
Jednak pewnego razu gdy Wagenstein wrócił, część mieszkań była już pusta. To pozwoliło mu rozwinąć projekt i do portretów starszych przyjaciół dodać przestrzenie, które pozostawili po opuszczeniu tego świata.
fot. Oded Wagenstein, Michael Reynaldo w jednopokojowym mieszkaniu, Cienfuegos, Kuba, Listopad 2014. Reynadlo nakłonił mnie, abym zrobił mu portret na krześle (pierwszy portret, który powstał w tej społeczności), a kilka miesięcy później odszedł i nigdy już go nie widziałem - wspomina fotograf.
- Ciężko jest mi wybrać jedno zdjęcie z tego cyklu, ponieważ to trochę tak jak wybieranie ulubionego dziecka. Ale opowiem o fotografii pustego pokoju z różową ścianą, z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że jeszcze dwa lata temu nie byłbym w stanie sfotografować takiej „scenki“. Myślałem, że fotografowanie przestrzeni bez ludzi w środku nie jest w ogóle interesujące. Widzę więc postęp, jaki uczyniłem. Po drugie, ten kadr był dla mnie wyzwaniem. Próbowałem przekazać historię osoby: portret, ale bez tej osoby, a za pomocą przedmiotów, które po sobie pozostawiła. Mam nadzieję, że mi się to udało - opowiada.
Wagenstein praktyczną stroną fotografii zajmuje się sześć miesięcy w roku. Nie należy do fotografów, którzy ciągle i wszędzie noszą ze sobą aparat. Z drugiej strony, codziennie poszukuje inspirujących prac. Więc choć nie ciągle fotografuje, jego umysł jest bez przerwy zajęty sztuką. Największą inspiracją dla projektu „The void we leave” była fotografia Josefa Koudelki. Ale wśród ulubionych fotografów Wagenstein wymienia również również Jonasa Bendiksena, Aleca Sotha, Bruce'a Davidsona Mary Ellen Mark, Williama i Alberta Allarda.
Ostatnio fotograf pracował nad nowym projektem na Syberii. W listopadzie wraca na Kubę, gdzie ma zamiar kontynuować wspomniany cykl. Oprócz tego, codziennie wykłada lub prowadzi warsztaty. - Kocham uczyć innych, tak jak kocham robić zdjęcia. Czasami nawet wolę to pierwsze… - wyjaśnia.
Więcej informacji i zdjęć fotografa znajdziecie pod adresem odedwagen.com.