Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Dzień dobry! Dziś będzie krótko, ponieważ jestem zajęty przygotowaniami do corocznych obchodów chrześcijańskiej tradycji Ameryki (a przynajmniej nie mogę się na niczym innym skupić).
Mimo że w zasadzie wiem już wszystko na temat psychologii fotografów-amatorów, którzy są ekspertami od zakupów, to i tak czaiłem się ostatnio na przeróżnych forach dyskusyjnych i czytałem opinie na temat nowego Nikona D2H, który właśnie trafia do pierwszych kupujących i zaczyna być oceniany przez dziennikarzy.
Zawsze, kiedy na rynku pojawia się aparat, na który trzeba było długo czekać, początkowym zachwytom towarzyszy długi okres narzekań i egzystencjalnego niepokoju, kiedy to ludzie, których fotograficzna tożsamość jest nierozłącznie związana z ich sprzętem, zaczynają wyszukiwać urojone, czy nawet "udowodnione" słabości nowości.
Nie są to wyznawcy starej zasady, której uczy się w szkołach artystycznych, a która mówi, że prawdziwy artysta potrafi stworzyć dzieło sztuki ze wszystkiego, włącznie ze śmieciami. Duchamp tworzył dzieła sztuki z niczego (stwierdził: "To sztuka, bo tak powiedziałem"), a Picasso tak długo ćwiczył oko, aż nauczył się w taki sposób ustawiać najbardziej codzienne przedmioty, że zamieniał coś na wskroś zwyczajnego w cudowną kompozycję.
Ale jeśli wasza tożsamość jest nierozłącznie związana z posiadaniem, a nie ze zdjęciami, to możecie być zdruzgotani, kiedy ktoś znajdzie jakąś wadę waszego sprzętu. Bo jak inaczej wytłumaczyć zażarte internetowe boje o to, który aparat jest lepszy?
Skąd więc to czepialstwo, o którym waść mówisz?
Wygląda na to, że wszyscy są zgodni co do tego, że D2H jest majstersztykiem, jeśli chodzi o ergonomię, proporcje i responsywność. Czepialstwo wkrada się dopiero w dyskusję o jakości obrazu. Za duży poziom szumów przy wysokich czułościach? Za mało pikseli? Problemy, problemy, problemy.
Czasem myślę, że to tak jak z ludźmi, którzy nie widzą lasu, bo drzewa im zasłaniają - a w tym wypadku widzą piksele, ale nie widzą zdjęcia. Przeczytajcie sobie ten post zamieszczony przez "digislr" na nikonowskim forum na dpreview.
Napisał tak: "Zdjęcia z D2H cechują żywe kolory i ostrzejsze szczegóły. Po prostu jest w nich coś, czego nie ma w zdjęciach z innych cyfrówek".
No cóż - zgadzam się. Za dużo szumów? Kogo to obchodzi? Za mało pikseli? Fuji właśnie zaprezentowało 20-megową cyfrową ściankę do modelu 680. Kosztuje 22 000 dolarów. Mówię wam - kupcie ją sobie i udławcie się tymi mega megapikselami.
Przynajmniej od czasu do czasu powinniśmy sobie przypominać, żeby patrzeć na fotografie całościowo. Otwórzcie się i chłońcie wszystko naraz. Czy przeszkadza mi to, że słynne zdjęcie autorstwa Dorothei Lange jest ciutkę nieostre? Że radykalny Rodczenko ma słabą tonalność? Że na fotografii Kertesza widać ziarno? Wierzcie lub nie, ale mam to gdzieś. Po prostu zakładam, że artysta wziął to wszystko pod uwagę, ale i tak postanowił zrobić zdjęcie. To mi wystarcza.
Świat stanął na głowie
Często przypominam sobie, jak to wiele lat zanim cyfrówki weszły w wiek dorosły, pełni nadziei cyfrofile pokazywali mi swoje najnowsze dzieła, zapewniając (błagalnym tonem), że są "fotograficznej jakości" albo "wystarczająco dobre", czy też "piękne". Ponieważ uparcie starałem się wyrażać swoje zdanie, byłem zmuszony powtarzać nie, nie i jeszcze raz nie. To jeszcze nie to.
No cóż - teraz to już właśnie to. Ironia losu sprawiła, że dziś muszę robić coś zupełnie innego niż kiedyś. Niektóre aparaty umożliwiają już uzyskanie pięknych efektów - efektów, które są przekonujące, dają jakość, która pozwala skupić uwagę oglądającego na zdjęciu; jakość, która naprawdę jest "wystarczająco dobra"; jakość, która odpowiada artystom fotografom. I właśnie teraz wydaje się, że muszę zapewniać wiele osób, że nie ma nic złego w tym, że coś im się podoba tylko dlatego... że im się podoba.
Niezależnie od wszystkiego podobają mi się efekty pracy D2H. Możliwe, że kilka małych spraw dałoby się skrytykować... z technicznego punktu widzenia. Oczywiście nie ma nic złego w dyskusjach na ich temat, jeśli właśnie to was bawi. Ale zdjęcia z D2H są takie, jak trzeba, są naprawdę piękne, mają w sobie coś, co przekonuje mnie, jako artystę. Zejdźcie na ziemię. Popatrzcie na te wspaniałe fotki.
Innymi słowy - drzewa potrafią być interesujące. Ale od czasu do czasu trzeba cofnąć się kilka kroków i spojrzeć na las w całej jego okazałości.
----
UAKTUALNIENIE STRONY INTERNETOWEJ: NOWOŚĆ!!! Właśnie dodałem do swojej strony pokaźną podstronę z LINKAMI. Znajdziecie ją tutaj: www.37thframe.com. Co prawda znajdziecie na niej dość wiele wspólnego z fotografią (na górze listy), ale jest to też (jak można się było spodziewać) lekko (uwaga) ezoteryczna zbieranina - przyda się, gdybyście szukali kiedyś listy rzemieślników, którzy robią w Wisconsin kije bilardowe na zamówienie, albo strony, na której znajdziecie książkę za 15 000 dolarów. Z czasem będę dodawał coraz więcej linków. UWAGA: znajdziecie tam trochę polityki. Umieściłem ją na końcu, żeby ułatwić życie osobom, które chciałyby ją ominąć.
WIEŚCI NA TEMAT KSIĄŻKI: Ta książka doprowadza mnie do szaleństwa. Napotkałem wszelkie możliwe przeszkody i nawet kilka niemożliwych. Liczyłem, że poznam przynajmniej jakąś pewną datę pierwszej dostawy, ale niestety nadzieja na niewiele się zdała - od wielu dni czekam na jakiekolwiek wieści. Najmocniej przepraszam wszystkich za długie oczekiwanie i równie mocno dziękuję za cierpliwość. O tak - wciąż czekamy. Wszystkie zamówienia ułożyłem chronologicznie i w takiej kolejności będą wysyłane. A teraz coś pozytywnego. To doświadczenie wiele (a nawet bardzo wiele) mnie nauczyło. Książka numer dwa, The Lens Image and the Light-Tight Box, ta o aparatach i obiektywach, jest już w 90% napisana i gotowa. Tyle że tej nie zacznę sprzedawać, zanim nie będę miał w domu stosów egzemplarzy gotowych do wysłania. Trzecia książka z tej serii będzie dotyczyła strategii i ćwiczeń, które mogą pomóc czytelnikom zostać lepszymi fotografami, niezależnie od tego, jakiego aparatu używają, ale szczególną uwagę zwracam na wspaniałe edukacyjne możliwości, jakie dają cyfrówki i cyfrowa obróbka obrazu. Czwarta książka będzie nosiła tytuł Classic 35mm Photography. Pracuję nad nią od ponad dziesięciu lat. Mam nadzieję, że tej nie będę musiał wydawać sam ze względu na jakość reprodukcji, ale jeśli będę musiał, jestem na to gotowy.
NOWOŚCI NA TEMAT NEWSLETTERA: Niektórzy, zwłaszcza mieszkający za wielką wodą, wciąż nie dostali numeru # 5 i szczerze mówiąc za cholerę nie mogę zrozumieć, co poszło nie tak. Zagubione przesyłki to przykra sprawa. Jeśli NIE DOSTALIŚCIE jeszcze numeru # 5, możecie się spodziewać, że przyjdzie razem z numerem # 6 w styczniu lub lutym. Bardzo mała grupa prenumeratorów nie dostała nic już od dłuższego czasu. Powód tego bałaganu udało mi się ustalić i wkrótce wszystko naprawię. Tymczasem numer # 6 jest już prawie gotowy i powinien dostarczyć wam mnóstwo frajdy. Będzie to, miejmy nadzieję, ostatnie wydanie bez ilustracji. Ale znając moje szczęście, nie radzę wstrzymywać oddechu, bo możecie się udusić...
Jeśli chcecie wesprzeć "Fotografa niedzielnego", zaprenumerujcie The 37th Frame, magazyn dla fotografów wydawany przez Mike'a Johnstona.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.