Wydarzenia
Ruszyły promocje Black Friday Sony w sklepie Fotoforma.pl
Od początku świadomie starałem się nie politykować w "Fotografie niedzielnym". Tak jak większość ludzi mam różne opinie na najróżniejsze tematy i lubię je wyrażać. Ale zdaję sobie sprawę, że większość osób czyta ten felieton - tak jak z resztą całą resztę mojej twórczości - dlatego, że piszę o fotografii, więc robię, co w mojej mocy, żeby się tego trzymać.
Jednak za każdym razem, kiedy moje poglądy na "niefotograficzne" tematy przedostaną się w jakiś sposób do felietonu, zawsze dostaję mnóstwo maili. Zeszły tydzień był pod tym względem najgorszy. To chyba dość oczywiste, że wielu z nas nie podoba się sytuacja w Iraku i wyrażamy nasze poglądy w najróżniejszy sposób. Dostałem nieprzychylne maile od ludzi z lewej, którzy uważali, że za bardzo ukryłem swoją opinię i niezbyt jasno potępiłem interwencję w Iraku, ale napisali do mnie też goście z prawej, którym nie podobał się mój rzekomy brak patriotyzmu.
Dla jasności - moje zdanie w sprawie Mazena Dany jest takie samo, jak opinia agencji Reuter:
"[Szef Reutera] Tom Glocer w swoim liście do sekretarza obrony, Donalda Rumsfelda, zażądał przeprowadzenia dokładnego śledztwa w sprawie okoliczności śmierci kamerzysty Reutera, Mazena Dany."]
Uważam, że żołnierz, który zastrzelił Danę powinien trafić przed sąd wojskowy za nieumyślne spowodowanie śmierci - albo przynajmniej zostać osądzony przez odpowiedni sąd pod najcięższym zarzutem, jaki można mu postawić. Ale nie moją sprawą jest orzekać, czy jest winny czy niewinny, to się rozstrzygnie podczas procesu. Najważniejsze, żeby został osądzony.
Ale bądźmy fair - istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten żołnierz działał w dobrej wierze, był przekonany, że znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i że zastrzelenie Dany to jego obowiązek. Spójrzmy też prawdzie w oczy - niezależnie od jego winy czy niewinności armia na pewno uzna jego działanie za odpowiednie. Trudno się spodziewać czegoś innego.
Ale niezależnie od okoliczności zabicie nieuzbrojonego reportera jest {ITL|niedopuszczalne. Dlatego moim zdaniem śledztwo musi zostać przeprowadzone - nie można tego tak zostawić. Chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli, że strzelanie w biały dzień do nieuzbrojonego kamerzysty to poważny błąd, który pociąga za sobą równie poważne konsekwencje.
Niektórzy nasi żołnierze w Iraku giną, inni ryzykują życie. Od waszych poglądów politycznych zależy to, kogo obarczacie odpowiedzialnością za tę sytuację, ale patrząc na to z ich strony, kraj wezwał ich do poświęceń, a oni odpowiedzieli. Szanuję ich za to. Wielu moich sąsiadów (czyli współmieszkańców stanu Wisconsin) jest teraz w Iraku. Rozumiem troskę rodzin, których synowie, córki, mężowie i żony się tam znaleźli. Jakże mogłoby być inaczej? Ale nadal potępiam "błyskawiczny Wietnam" Busha i Rumsfelda (zwłaszcza dlatego, że nasi sąsiedzi w mundurach są tam bezterminowo, co nie podoba się ani im, ani i ich rodzinom). Moje poparcie dla żołnierzy i pogarda dla polityków, którzy ich tam wysłali wcale się nie wykluczają.
Fotografowie, jednoczcie się
Wszystko to nic innego jak tylko opinia jednej osoby, która ma znaczenie raczej jedynie dla mnie i normalnie nie znalazłaby się w tym felietonie, bo ma niewiele wspólnego z fotografią. Co do zeszłotygodniowego tekstu o Mazenie Danie - piszę dla fotografów i staję po stronie fotografów. Znaczna część osób, uprawiających ten zawód to fotoreporterzy. Wielu fotoreporterów wielokrotnie narażało się na wielkie niebezpieczeństwo tylko po to, żeby móc pokazać prawdę. W niektórych wojnach zginęło więcej fotoreporterów niż żołnierzy (proporcjonalnie do ich liczby). W Wietnamie i Indochinach straciło życie 135 fotografów.
To nie jest "produkt uboczny" wojny, ani głupota tych, którzy ryzykują przy wykonywaniu tak ważnej pracy. Wolność prasy to niezbędny element amerykańskiej polityki ideologii liberalnej demokracji - tej samej, w której obronie giną nasi żołnierze. Tak to wygląda. Wystarczy sobie przypomnieć, co wyprawiają rządy, które nie szanują ani prawa ani swoich obywateli. Ojcowie założyciele dobrze o tym wiedzieli. Wolna prasa w USA to ustanowiona przez konstytucję i żarliwie strzeżona instytucja, która przekazuje rządzonym niezależne informacje i potrafi się przeciwstawić naszym przywódcom i wojsku. Można by nawet powiedzieć, że to, co dziennikarze robią w Iraku jest równie ważne dla wolności i demokracji, jak działania wojska, a biorąc pod uwagę pewną dwuznaczność naszej zbrojnej interwencji, nawet bardziej.
Jak pokazuje tragiczna śmierć Mazena Dany ponoszą równie wielkie ryzyko. Dla mnie oni też giną w obronie wolności.
W przyszłym tygodniu wracamy do fotografii.
----
Zajrzyjcie na stronę Mike'a www.37thframe.com. Warto też przeczytać jego felietony drukowane w miesięczniku Black & White Photography.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny nieregularnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w sierpiniu 2003 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.