Akcesoria
Rode Wireless Micro - miniaturowe mikrofony, maksymalny dźwięk
Radosna niedziela
Pewnie myślicie, że taki facet jak ja już od dawna powinien mieć na swoim koncie książkę. Mam książki we krwi. Od zawsze je czytam, kolekcjonuję, pożądam i uwielbiam - lubię nawet czytać książki o książkach. Prawdopodobnie do dziś pracowałbym przy książkach, gdyby nie pewien gość nazwiskiem Ron Reagan.
Było tak. W 1980 roku byłem bez pracy (niestety coraz bardziej się oswajam z takim stanem). Okazało się, że jest wakat w Bibliotece Kongresu w dziale konserwacji - jego pracownicy dbali o obszerny księgozbiór (konserwowali go, oprawiali poszczególne pozycje, itp.). Konserwatorzy z Biblioteki Kongresu to prawdziwi wirtuozi. Są awangardą swojej branży i mają za zadanie opiekować się bezcennymi bibliofilskimi skarbami. Bardzo chciałem stać się częścią tego świata.
Dwa, trzy razy (już dokładnie nie pamiętam - to było tak dawno) byłem na rozmowie z Peterem Watersem, ówczesnym szefem całego działu. Czekaliśmy już tylko na zakończenie jakiegoś niezbyt jasno określonego procesu biurokratycznego, zanim mogli mi oficjalnie dać pracę. Powiedziano mi, że została już tylko papierowa robota.
I wtedy Reagan został prezydentem. Jak zapewne niektórzy z was pamiętają, pierwszą rzeczą, którą zrobił, było wstrzymanie zatrudnienia w urzędach federalnych, a przynajmniej w administracji. Mimo że z technicznego punktu widzenia Kongres nie był do niczego zobligowany, z solidarności zrobił to samo.
I tak moje stanowisko pozostało wolne. Czekało na mnie, a ja czekałem na nie.
Czekałem.
I czekałem...
I czekałem.
Czekałem długi miesiąc za miesiącem. W końcu miałem dość i zapisałem się do szkoły fotograficznej.
Książka, szefie, książka!
Mimo tych małych zawirowań z moją karierą zawodową słabość do bibliofilstwa została mi do dziś. Jednak mimo że piszę już od wielu lat, nie wydałem jeszcze książki.
Jeśli jesteście w podobnym wieku co ja i pochodzicie ze Stanów, powinniście pamiętać stary serial telewizyjny zatytułowany "Fantasy Island". Na początku każdego odcinka świętej pamięci Hervé Villechaize patrzył w stronę horyzontu i podekscytowany krzyczał: "Samolot, szefie, samolot!".
Jestem równie podniecony, a może nawet bardziej. W serialu chodziło o tajemniczy samolot, który niespodziewanie pojawiał się znikąd, a ja z ogromną przyjemnością zawiadamiam, że moja pierwsza książka pojawiła się właśnie na horyzoncie i dość szybko się zbliża. Umowę podpisałem tydzień temu, wszystkie niezbędne opłaty zostały siłą wydarte z moich zaciśniętych dłoni (musiałem z góry zapłacić pokaźną sumkę) i niedługo, już bardzo niedługo maszyny drukarskie pójdą w ruch. Pilnuj się, Johnie Grishamie! Posuń się, Stephenie King! Nadchodzę! O rany.
Książka nosi tytuł Fotograf empiryczny (tak samo jak jeden z artykułów, które znajdziecie w środku). Zawiera czternaście tekstów bardzo uważnie wybranych spośród moich najlepszych artykułów o fotografii, które powstały w latach 1984 - 1994 (kiedy to zostałem redaktorem naczelnym PHOTO Techniques). Niektóre z nich były już publikowane, a inne ujrzą światło dzienne po raz pierwszy.
Nie znajdziecie w tej książce artykułów o technice czy testów sprzętu (a do tego żadnych zdjęć - to książka do czytania). Niektóre z tekstów są całkiem poważne, parę jest nawet bardzo poważnych. Ale nie macie się czym przejmować - za bardzo mi zależy na tym, by być zrozumianym, żeby wpadać w ton zawiłej, niezrozumiałej krytyki. Możliwe, że przez to stoję na straconej pozycji wobec "znawców dyplomowanych", ale przynajmniej wszystkie teksty są napisane po ludzku. Słowa pasują do powszechnie znanych definicji, składnia jest przerażająco nudno poprawna i ogólnie rzecz biorąc całość jest dość przejrzysta. Innymi słowy - nie jestem krytykiem sztuki z krwi i kości.
Książka zawiera kilka z moich kontrowersyjnych artykułów, w tym niesławny tekst o Strandzie, który wywołał ogromne poruszenie na stronach Darkroom Photography i niekonwencjonalny esej o Avedonie, pierwotnie opublikowany w Washington Review of the Arts, przez który na każdym waszyngtońskim wernisażu wystawy fotograficznej stawałem się celem licznych ataków. Znajdziecie w niej także dwa moje najbardziej przydatne teksty: "Fotograf empiryczny" (który pierwotnie ukazał się pod tytułem "Dobre zdjęcia"), w którym staram się odpowiedzieć na pytanie bez odpowiedzi, czyli "co sprawia, że fotografia jest dobra" i tekst "Fotograficzna menażeria", zawierający moje propozycje definicji różnych typów fotografów - ma pomóc czytelnikom zdecydować, który jest dla nich odpowiedni (uwaga - moje rady są dość kontrowersyjne). Pisanie żadnego innego tekstu o fotografii nie sprawiło mi tyle frajdy. Tak naprawdę to po prostu litania fotograficznych riffów.
Zwykli śmiertelnicy będą mogli kupić Fotografa empirycznego już jesienią w barnesandnoble.com i amazon.com za $18,50 plus koszty przesyłki. Ale dla wiernych czytelników mam specjalną ofertę (zakładając, że będziecie skłonni poczekać 8-10 tygodni). Już teraz przyjmuję zamówienia i mogę wam sprzedać książkę bezpośrednio (czyli "bez pośrednika") w obniżonej cenie $14,50 plus $2,50 za przesyłkę ($3,75 poza USA). Jak długo ta oferta będzie aktualna? Trudno powiedzieć. Nie droczę się z wami - w tej chwili naprawdę nie wiem.
Najdziwniejsze jest to, że, jeśli właściwie rozumiem zawiłości umowy i tajemną numerologię księgowości, zarobię więcej na każdym egzemplarzu sprzedanym teraz za niższą cenę ($14,50) niż później na książkach rozprowadzanych normalnymi kanałami dystrybucji za wyższą cenę ($18,50). (Okazuje się, że ten pośrednik nieźle sobie liczy.) Innymi słowy - wyrządzicie mi przysługę, jeśli kupicie książkę wprost ode mnie za niższą cenę, ale oczywiście zrobicie jak będziecie uważali. Oto co trzeba zrobić, gdybym was jednak przekonał...
KUPCIE KSIĄŻKĘ JUŻ DZIŚ! (kliknijcie tutaj)
Jeszcze jedno. Nie twierdzę, że mój autograf jest cokolwiek wart, ale jeśli zechcecie, z przyjemnością podpiszę wasz egzemplarz. Dajcie tylko znać przy zamówieniu.
Świetnie się bawiłem. W sumie, to praca nad książką sprawiła mi taką frajdę, że może to kiedyś powtórzę! Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na opinie!
Miłej niedzieli.
(Od redakcji Fotopolis: Istnieje prawdopodobieństwo, że książka Mike'a ukaże się także w Polsce, ale wszystko zależy od Państwa zainteresowania. Czekamy na kontakt i Wasze opinie.
----
Żeby zaprenumerować newsletter Mike'a Johnstona, The 37th Frame, kliknijcie tutaj.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37tth Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2003 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.