Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
RODZINY I DZIECI
KROK 1.: WEŹCIE ŚLUB. Krok 2.: Miejcie dzieci. Krok 3.: Kupcie dobry aparat fotograficzny. Tą ścieżką podążają tysiące szczęśliwych par na całym świecie. Założenie rodziny stanowi jedną z najpoważniejszych przesłanek do zakupu aparatu fotograficznego i trudno się temu dziwić: rzeczywiście jest to znakomity powód, by zainteresować się fotografią, zarówno profesjonalnie, jak i zupełnie amatorsko, i zostać rodzicem lub babcią z aparatem w ręku. Fotografowanie ma w sobie coś niezwykłego, bardzo bliskiego naszemu sercu, przypomina bowiem proces wyławiania i przechowywania w pamięci najważniejszych chwil życia. Dzięki fotografiom wszystkie te chwile są łatwo dostępne, stają się przenośnymi kamieniami milowymi, które zabieramy ze sobą w przyszłość.
Fotografia jest też źródłem przyjemności i satysfakcji. Choć życie rodzinne bywa skomplikowane i najczęściej daleko mu do ideału, to tkanka spajająca najbliższych pozostaje żywa i szalenie istotna. Mój przyjaciel z Hawajów zwykł mawiać: "'Ohana znaczy rodzina, a rodzina znaczy, że nikt nie zostaje sam". Jeśli kiedykolwiek miałbym uciekać z pożaru, który trawi cały mój dobytek, to pierwszą rzeczą, po którą bym sięgnął, byłyby fotografie rodzinne. Są dla mnie po prostu bezcenne.
W jaki sposób czerpać z życia więcej radości dzięki fotografii rodzinnej? Opowiem o tym właśnie w tym rozdziale.
Teraz, teraz!
Własne dzieci otwierają drzwi do innej rzeczywistości. Zanim przyjdą na świat, nieporadnie płyniemy łodzią bez wioseł, bezwładnie niesioną wartkim strumieniem rzeki. Czasami udaje się nam nadać łodzi nieco inny bieg, czasami trafiamy na przeszkody, które mają wpływ na całą późniejszą podróż, czasami poganiamy niesforną krypę, gdy przychodzi zmierzyć się z goniącymi terminami. Pozbawieni steru i napędu, musimy jednak płynąć z prądem. W pewnej chwili decydujemy się jednak na ślub albo inny rodzaj trwałego związku.
Potrzeby dziecka rozwijającego się w brzuchu matki są ukryte przed światem i wielu z nas trudno odpowiedzieć sobie na pytanie: "Co teraz będzie?", gdy pośród wykrzyczanych podczas porodu słów, pomiędzy waszymi istnieniami pojawi się ktoś jeszcze. Jedno jest pewne: twój świat ulegnie wielkiemu przeobrażeniu. Mały przybysz stanie się cudownym elementem tego świata, a ty, patrząc nań, zapragniesz być jego przewodnikiem i bohaterem. Będziesz chciał na zawsze uchronić przed zapomnieniem wszystkie ulotne, a przecież tak ważne dla ciebie chwile: malutkie stópki, pierwszy uśmiech i pierwsze, niepewne kroki.
W jednej chwili przestajesz być bezwolnym pasażerem; porzucasz swą dotychczasową łajbę i wraz z rodziną przesiadasz się na pokład zupełnie innego statku. Do łodzi napędzanej mocą waszych wspólnych dążeń, siłą, z którą należy się liczyć. Ta moc będzie prowadzić wszystkich, którzy popłyną z wami. Nowa sytuacja sprawi, że spojrzysz na życie z innej perspektywy. Obudzisz uśpione zmysły i zauważysz nieuchronny upływ czasu. Zdasz sobie sprawę z tego, że czas jest towarem deficytowym.
Pamiętam, że jako młody ojciec niechętnie przyjąłem do wiadomości konieczność "skompresowania" dni i nocy. Doskonale pamiętam też, z jaką obawą myślałem o kolejnych miesiącach i latach wychowywania mojej córki - pierwsze, nieporadne lekcje jazdy na rowerze, pierwszy powrót ze szkoły. Pamiętam też, że wyobrażałem sobie jakiegoś patykowatego chudzielca, z którym będzie tańczyć na studniówce. Innym razem zaś oczy zawilgotniały mi na myśl o tym, że któregoś dnia trzeba będzie odwieźć ją - już tak samodzielną i dorosłą - do akademika w innym mieście, a ja z żoną będziemy musieli odjechać stamtąd dziwnie opustoszałym samochodem, patrząc, jak córka macha nam na pożegnanie.
Wszyscy planujemy życie z myślą o przyszłości, lecz jakże często zdarza się nam spoglądać wstecz. Rodzice mają pod tym względem wyjątkowe zdolności: potrafią patrzeć na swoją dwudziestoletnią pociechę, dostrzegając w niej jednocześnie dorosłego człowieka i rozkapryszonego niemowlaka. Aparat fotograficzny pozwoli ci nadać tym umiejętnościom zupełnie inny wymiar.
Pokonać przeciętność
Świeżo upieczeni rodzice wkraczają w świat rodzicielstwa, uzbrojeni w pieluchy jednorazowe i drogie aparaty fotograficzne. Mają olbrzymi potencjał, by stać się dobrymi fotografami, gdyż dziecko uczy dostrzegania nawet najdrobniejszych szczegółów. Mimo to zrobione fotografie częstokroć rozczarowują - tak bardzo odbiegają od modelowych zdjęć, znalezionych w broszurze reklamującej zalety kupionego aparatu. Jednocześnie tak trudno znaleźć wolną chwilę na opanowanie funkcji wszystkich przycisków urządzenia pomiędzy jedną a drugą pieluchą czy jednym a drugim pościgiem za raczkującym malcem.
Zdesperowani rodzice uciekają się do najprostszego rozwiązania: włączają tryb automatyczny i zaczynają fotografować coraz więcej i coraz częściej. Dlaczego nie, skoro na dysku twardym można pomieścić setki i tysiące fotografii? Znalezienie dobrego zdjęcia w morzu przeciętniaków staje się zadaniem ponad siły, lecz rodzice rzadko kiedy dostrzegają potrzebę skupienia się na jakości, a nie na liczbie wykonanych zdjęć. Spotkanie rodzica dorosłego już dziecka, który z własnej woli powie: "Ech, czasami mam wrażenie, że powinienem robić mniej zdjęć", graniczy z cudem.
Niezależnie od intencji, mnożenie zdjęć ponad miarę nie zawsze jest najlepszym wyjściem; tym bardziej że jakość nie idzie w parze z ilością. Nie można na to pozwolić! Wręcz przeciwnie, warto zrobić odważny krok i pokonać przeciętność. Taki skok wymaga nie tylko znajomości sztuczek technicznych. Jego powodzenie uzależnione jest także od tego, jacy jesteśmy, o czym myślimy i jak postępujemy.
Podejście
Dobre fotografie rodzinne mają pewną ulotną cechę, którą trudno jednoznacznie określić. W pewnym sensie ich autor zatrzymał czy wręcz uwięził w kadrze ważne zdarzenie lub chwilę. To prawda, czas nieubłaganie pędzi do przodu, nic więc dziwnego, że próbujemy choć trochę zaczarować go zdjęciami. Zarówno rodzice, jak i fotografowie powinni jednak uważać, by nie przesadzić.
Dobrzy rodzice wiedzą, że nie da się zatrzymać przesypującego się w klepsydrze piasku. Rodzicielstwo nie polega na tym, by zatrzymywać i więzić. Jego celem powinno być takie wychowanie dzieci, by wyrastały na silne indywidualności, niezależne, a zarazem odpowiedzialne. Kuźnią takich charakterów może być jednak tylko dobrze funkcjonująca rodzina. W pewnym momencie potomstwo opuszcza gniazdo rodzinne i szuka własnych dróg. Dobra fotografia rodzinna nie powinna ograniczać i tłamsić, lecz wzmacniać więzi, a jednocześnie zachęcać do samodzielności.
Fotografowanie dzieci i rodzin wymaga poszerzenia perspektywy i zmiany naszego dotychczasowego sposobu myślenia o fotografii. W przeciwnym razie bardzo łatwo jest się usztywnić i popaść w sztuczność, która stanowi zaprzeczenie dobrego zdjęcia rodzinnego. Pozwól, że wyjaśnię to nieco dokładniej.
Widziałeś kiedyś rodzica, który próbuje sfotografować gromadkę rozpełzających się wszędzie dzieci? Z daleka przypomina to daremne próby wytresowania stada kotów, by chodziły parami. W pewnej chwili rodzic traci cierpliwość i robi coś, czego zapewne później żałuje - krzyczy na któreś z dzieci, by usiadło spokojnie, na inne, by się uśmiechnęło lub zaczęło zachowywać się "normalnie". Nietrudno zgadnąć, że zmuszanie kogoś do uśmiechu zazwyczaj nie kończy się zgodnie z intencjami krzyczącego.
Popularne przysłowie głosi, że: "Możesz doprowadzić konia na siłę do wodopoju, lecz nie zmusisz go, by się napił". Moim zdaniem to nieprawda. Wystarczy dać koniowi odrobinę soli, by wzbudzić pragnienie i skłonić go do picia. Tak postępują najlepsi fotografowie (choć oczywiście nie używają przy tym soli): starają się zainteresować fotografowanego i wzbudzić odpowiednią reakcję bez uciekania się do próśb i gróźb. Potrafią sprawić, by fotografowanie było zabawnym, ciekawym przeżyciem dla obydwu stron.
Katalizator
Fajny wujek to skarb każdego małego dziecka, a mój wujek Jim był najfajniejszym wujkiem na świecie. Tylko on potrafił sprawić, że śmialiśmy się wniebogłosy, i tylko jemu naginanie pewnych reguł zawsze uchodziło płazem.Nasi rodzice wiedzieli, że jesteśmy z nim bezpieczni, więc pozwalali mu trochę z nami poszaleć.
Nie inaczej jest z dobrymi fotografami. Uwierz mi lub nie, ale aparat w ręku jest licencją na naginanie niektórych sztywnych zasad i działa niczym katalizator.
Innymi słowy, aparat stanowi przepustkę, która otwiera drzwi do zwariowanych, a czasami śmiesznych zachowań. Podczas jednej z sesji zdjęciowych z dziećmi poprosiłem je, aby wzięły w garście trochę jesiennych liści i rzuciły je wysoko w górę. Potem zasugerowałem wspólne skakanie po kamieniach, a później wspinanie się na drzewo... na koniec zaś zostawiłem najlepsze - rozdałem baloniki z wodą, by zabawa rozkręciła się na dobre. Sesja okazała się sukcesem. Pomyśl tylko: gdybym był zwykłym obserwatorem, nigdy nie udałoby mi się przekonać tych młodych ludzi do wspólnych wygłupów. Aparat fotograficzny okazał się znakomitym usprawiedliwieniem dla szczypty szaleństwa.
Najlepsi fotograficy zdają sobie sprawę ze swej szczególnej roli jako katalizatora i starają się wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, by przeistoczyć pracę w dobrą zabawę. Takie podejście rodzi wspaniałe owoce - zdjęcia wypełnione śmiechem, radością i wspomnieniami, które żyją nie tylko na kawałku papieru, lecz także w sercach.
Uczucie
Każdy człowiek potrzebuje uczucia, a trudno o silniejszą więź uczuciową niż ta, którą dają bliskość i dotyk innego człowieka. Dotyk łączy, łagodzi i ma życiodajną siłę. Każda rodzina manifestuje swoją uczuciowość w nieco inny sposób. Zdarza się, że fotograf - będący osobą postronną - może stać się "budowniczym relacji" pomiędzy członkami rodziny. Brak świadomości co do rzeczywistych stosunków i układów, które panują w rodzinie, daje szansę na przerzucenie nowych mostów i zacieśnienie istniejących więzów.
Pamiętam, jak po rozpoczęciu sesji zdjęciowej z pewną rodziną zorientowałem się, że ojciec myśli o czymś zupełnie innym; o czymś, co go przygnębia i zniechęca. Podczas zdjęć mężczyzna stał sztywno, jakby połknął kij, z ledwie skrywanym wysiłkiem tolerując moją obecność i konieczność pozowania. Było oczywiste, że przystał na sesję wyłącznie na prośbę żony.
W pewnym momencie chłopiec o uroczo kręconych włosach wdrapał się na duży kamień, obok którego stał jego ojciec. Zagadnąłem wówczas mężczyznę: "Wygląda mi pan na silnego człowieka; takiego, który z łatwością złapie swojego syna, nawet jeśli ten niespodziewanie wskoczy panu na szyję". Moje słowa nie zdążyły jeszcze dobrze rozpuścić się w powietrzu, gdy zachęcony nimi chłopiec skoczył ze zdobytego przed chwilą kamienia wprost w objęcia ojca, wtulając się w niego i go obejmując.
Mężczyzna początkowo był bardzo zaskoczony tym, co się stało, lecz po chwili wyraźnie zmiękł. Nie trzeba było psychologa, by domyślić się, że tych dwoje już od dawna się nie przytulało. Kobieta starała się zachować kamienną twarz, ale widziałem, że ma łzy w oczach. Ojciec z synem zaczęli się bawić i siłować; zanim zdążyłem się zorientować, chłopiec siedział u taty na barana, a chwilę później szybował w górę, by ponownie wpaść w ramiona ojca. Dzięki obecności aparatu fotograficznego pomiędzy tymi ludźmi odnalazła się utracona kiedyś bliskość, a być może narodziła się zupełnie nowa więź.
Zdarza się, że "budowanie mostów" przebiega w znacznie dyskretniejszy i subtelniejszy sposób -co nie znaczy, że mniej ważny. Czasem wystarczy zebrać rodzinę w jednym miejscu i poprosić, by jej członkowie usiedli blisko siebie, przespacerowali się razem, trzymając się za ręce, lub przytulili. Bliskość i dotyk mają ogromną moc sprawczą, dzięki której twoje zdjęcia staną się cieplejsze, intymniejsze i po prostu ludzkie.
Uśmiechów stop
Widok dziecka, które uczy się uśmiechać na zawołanie, zawsze budzi we mnie smutek. Sztuczność i poza nigdy nie wyglądają tak dobrze jak prawdziwe uczucia. Udawany uśmiech trąci fałszem na kilometr. Prawdziwy śmiech dziecka jest pozbawiony krępujących filtrów i zahamowań, nie da się pomylić go z żadnym innym. To właśnie dlatego emocje u dzieci są tak cenne i trudne do pokazania na zdjęciu.
Musisz wyzbyć się skłonności do wywoływania uśmiechu za wszelką cenę. Pokusa jest o tyle silna, że zdjęcia dzieci bardzo często kojarzą nam się z koniecznością ukazania radości i beztroski. Pomyśl jednak, jak wielu ludzi jest nieustannie szczęśliwych? Dobry portret musi być autentyczny. Jeśli uwiecznione na nim emocje będą prawdziwe, to nigdy nie straci on na aktualności.
Utalentowani fotografowie traktują dzieci jak równych sobie. A dzieci - jak to dzieci - uwielbiają się bawić. Zabawa rozwija, uczy, jest źródłem ćwiczeń fizycznych i sposobem komunikacji z rówieśnikami. Dla małego dziecka zabawa jest wszystkim. Jej uniwersalny charakter sprawia, że każda, nawet najbardziej monotonna czynność może się przerodzić w celowe, fascynujące działanie. Bawić się można wszędzie - niekoniecznie w sali gimnastycznej czy w pomieszczeniu wypełnionym kolorowymi piłeczkami.
Któregoś dnia czekałem wraz z dziećmi na ostatnich uczestników sesji, która miała się wkrótce rozpocząć. Nagle zauważyłem papierowy kubeczek i wpadłem na pewien pomysł. Zebrałem kilkanaście małych kamyków i dałem po pięć każdemu dziecku, potem zaś ustawiłem kubek w wyeksponowanym miejscu i powiedziałem: "Zobaczmy, komu uda się do niego trafić". Po pewnym czasie zasady gry się rozrosły i skomplikowały. Jeden kubek przestał wystarczać, wymyślaliśmy coraz dziwniejsze miejsca do postawienia pozostałych (co powiesz na powieszenie kubka na gałęzi?). Zabawa była bardzo prosta, a ileż dała radości!
Sesja zdjęciowa zaczęła się niemal niepostrzeżenie. Wprawdzie nie rzucaliśmy już kamykami, ale dobre nastroje się utrzymały i fotografowanie stało się naturalnym przedłużeniem rozpoczętej wcześniej gry. Dzieci zachowywały się naturalnie, śmiały się, a zdjęcia wyszły fantastycznie. Podczas zabawy nietrudno o szczery uśmiech i radość. Warto o tym pamiętać.
Co zrobić, jeśli pomimo różnych trików dziecko nadal jest spięte i trudno oczekiwać, by uśmiechnęło się samo z siebie? W takich przypadkach bywam przekorny. Przybieram sarkastyczny ton głosu i mówię: "Dobrze, a teraz powiem coś bardzo ważnego. Cokolwiek by się działo, absolutnie nie wolno ci się zaśmiać. Mówię poważnie". Jeśli zadbasz o odpowiednią mimikę, dziecko zapewne się zaśmieje. Kategoryczny zakaz śmiania się często powoduje zupełnie odwrotną reakcję. Oczywiście, możesz potem przekomarzać się dalej, mówiąc: "O nie! Zaśmiałeś się! To straszne!". Po chwili obydwoje będziecie śmiać się w głos. To podejście ma tylko jedną wadę - w ferworze zabawy nietrudno zapomnieć o naciskaniu spustu migawki.
Pomocy!
Niedawno odwiedziła mnie kuzynka. Rozmawialiśmy, a moja córka Annika bujała się na huśtawce. Kuzynka chciała koniecznie zrobić Annice zdjęcie i poprosiła ją, by na chwilę przestała się huśtać, lecz dziewczynka odpowiedziała: "Nie chcę teraz zdjęć!". Zapytałem ją potem: "Dlaczego czasami nie lubisz fotografowania?". Annika odparła: "Bo muszę wtedy siedzieć spokojnie, a ja chcę się bawić!". Czyż to nie genialna odpowiedź?
Dzieci uwielbiają być w ciągłym ruchu. Kuzynka chciała zakłócić ten stan rzeczy, co sprowokowało moją córkę do rozważenia odwiecznego dylematu: dlaczego miałabym zrobić dla ciebie to, o co mnie prosisz, i co z tego będę miała? My, dorośli, robimy zdjęcia, ponieważ dostrzegamy coś, co nam się podoba. Coś, co chcielibyśmy zachować na później. Łatwo zapomnieć, że takie uczucia nie zawsze muszą być odwzajemniane.
Rodzice nieustannie wydają dziecku różne polecenia. Chcemy, by wstało, usiadło, zachowywało się odpowiednio, było cicho, uśmiechnęło się, zrobiło to czy tamto. Tymczasem dzieci czasami chcą być po prostu dziećmi. Kiedy indziej znów chciałyby przejąć ster we własne ręce, tak "po dorosłemu".
Najlepsi fotografowie doskonale zdają sobie z tego sprawę i gdy sytuacja na to pozwala, próbują chytrych sztuczek. Zamiast poprosić dziecko, by przestało się huśtać, powiedzą raczej: "O rany! Ale wysoko się bujasz! Myślisz, że dasz radę rozhuśtać się jeszcze bardziej, a ja zrobię ci wtedy zdjęcie?". Oczywiście, to nie zawsze działa, lecz naturalna skłonność dzieci do popisywania się znacznie zwiększa twoje szanse na sukces.
Można jeszcze inaczej. Powiedz: "Super! Chciałbym zrobić ci zdjęcie na huśtawce, ale nie wiem, gdzie powinienem stanąć, żeby było ładne". Dziecko mimowolnie staje się wówczas reżyserem całej sceny. Po namyśle poradzi na przykład: "Powinieneś stanąć tuuutaj", pokazując "właściwe" miejsce palcem. Ty możesz wówczas celowo stanąć trochę obok i zapytać: "Tutaj?". "Nie, taaaam!" - odpowie ze śmiechem dziecko. "Rzeczywiście, dzięki!". Mały reżyser uśmiechnie się wówczas jednym z tych uśmiechów, które mówią: "Jestem sprytniejszy od ciebie". Nie sposób wówczas nie uśmiechnąć się tak samo, stojąc po drugiej stronie obiektywu.
Przebieranki
Moje dwie córki uwielbiają się przebierać. Nie zliczę, ile razy odgrywały role księżniczek, podczas gdy ja grałem księcia, złą wiedźmę albo macochę. Uwielbiają udawać i pozować. I wiesz co? To udawanie oraz pozowanie stanowią znakomitą receptę na udane zdjęcia rodzinne. Niech dzieci się bawią, nawet jeśli oznacza to, że ich stroje na "oficjalnym" portrecie rodzinnym będą nieco inne, niż ty sobie wymarzyłeś.
Spróbuj poświęcić trochę czasu na obserwację dziecka, bez względu na to, czy jest w przebraniu, czy też nie. Podpatrz, co lubi robić. Jakie role chce odgrywać. Pozwól chłopcu być strażakiem, który dzielnie skacze z ławki na ratunek, pozwól dziewczynce naśladować baletnicę kręcącą piruety i zwiewnie przeskakującą z nogi na nogę. Starsze dziecko zapytaj o ulubionego sportowca albo muzyka. Dowiedz się, kim chciałoby być w przyszłości. Choć nastolatki nie są już tak chętne, by tańczyć lub skakać, to ich oczy zaświecą się podczas zwierzania się ze swych marzeń i aspiracji.
Moja mama z pewnością wpadła na to już dawno. Pamiętam, jak któregoś dnia przebrała mnie i brata za kowbojów i wyreżyserowała specjalną sesję zdjęciową z Dzikiego Zachodu. Chodziliśmy wyprężeni i staraliśmy się wyglądać potężnie, a naszym głosom dodać stosownej powagi. Po "części oficjalnej" fotograf zrobił nam jeszcze kilka "zupełnie zwyczajnych zdjęć". Miały to być całkiem swobodne i niezobowiązujące fotografie, zrobione tak, jak my chcieliśmy. Przynajmniej tak nam się wówczas wydawało.
Garść porad dla rodziców
Dzieci uwielbiają podejmować decyzje. W wielu przypadkach takie zachowanie bywa źródłem nieustających konfliktów, lecz równie dobrze można wykorzystać je na naszą korzyść. Jeśli nieuchronnie zbliża się pora snu, to nie wysyłaj pociechy do łóżka słowami: "Idź spać", tylko powiedz raczej: "Chciałbyś pójść spać za dwie minuty czy za pięć?". Możliwość dokonania wyboru sprawia, że kwestia snu schodzi na dalszy plan i staje się mniej drażliwa. Nie inaczej jest w przypadku fotografii.
Wyobraź sobie następującą sytuację. Wybraliście się całą rodziną na spacer brzegiem morza i zabraliście ze sobą aparat, aby zrobić trochę zdjęć dzieciom. W pewnym momencie mówisz do nich: "Te kamienie wyglądają bardzo interesująco, ale chyba są za duże, by udało się wam na nie wspiąć. Lepiej będzie, jeśli zrobimy kilka fajnych zdjęć tutaj, na piasku, prawda?". Ich odpowiedź nietrudno przewidzieć: "O nie, chcemy na skały, wejdźmy na nie, wejdźmy!".
Sztuczka polega na tym, by nauczyć się formułować pytania w taki sposób, by każdy wariant odpowiedzi był akceptowalny. Na przykład w tym przypadku równie dobrze można było zrobić zdjęcie na skałach, jak i na piasku. Chodzi tylko o to, by skłonić dzieci do współpracy - w obliczu ich zadowolenia i satysfakcji miejsce odegra drugorzędną rolę. Tę prawidłowość z powodzeniem można odnieść do fotografii portretowej w ogóle. Niezależnie od twoich umiejętności technicznych talent do robienia dobrych zdjęć ludzi jest wspaniałym darem.
Chris Orwig "Poezja obrazu. Nowe spojrzenie na kreatywną fotografię"
Cena detaliczna: 59,90 zł