Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Lubię fotografować, jednakże jestem tylko amatorem - jednym z wielu. Do tej pory używałem wyłącznie aparatu kompaktowego, jednak zwykła chęć poznania sprawiła, że już dość dawno temu zapragnąłem przetestować w końcu cyfrową lustrzankę. Los sprawił, że trafiła w moje ręce jedna z najnowszych lustrzanek Sony, a mianowicie A550. Miałem przyjemność przetestować korpus wraz z dołączanym "kitem" DT 18-55 SAM oraz jednym z "topowych" obiektywów stałoogniskowych Sony, a mianowicie 35 mm f/1.4 G. W zestawie znalazła się również lampa błyskowa HVL-F42AM.
Pierwszy kontakt
Pierwsze wrażenie po wzięciu aparatu do ręki było jak najbardziej pozytywne. Co prawda obudowa jest z tworzywa sztucznego, jednak sprawia wrażenie, że wytrzyma niejedną wyprawę w plener. Dla mnie, jako osoby przyzwyczajonej do kompaktu dało się odczuć większą wagę jednak tutaj miałem przynajmniej świadomość, że dzięki temu będę mógł pewniej trzymać sprzęt w rękach. Uchwyt jest odpowiednio wyprofilowany, na plus można też zaliczyć antypoślizgowy materiał w newralgicznych punktach. Ale największe wrażenie zrobił na mnie duży, bo trzycalowy, obracany ekran o rozdzielczości 920 punktów. W porównaniu do konkurencji można tu mówić, że jest to mocny punkt "Alfy". Przyciski funkcyjne tak jak lubię - nawet w dość dużej ilości (dostęp do ważnych funkcji nie jest schowany gdzieś głęboko w menu) i oczywiście wygodne kółko funkcyjne. Pracę niewątpliwie ułatwia podręczne menu funkcyjne do szybkich ustawień, dlatego ergonomia pracy zaskoczyła mnie tutaj na plus.
Wreszcie zdjęcia!
Nadszedł wreszcie wyczekiwany moment by sprawdzić sprzęt w akcji. Jako pierwsze zdjęcie postanowiłem umieścić takie, które teoretycznie powinno być najsłabsze - bo zrobione "kitem" na najkrótszej ogniskowej i z maksymalnie otwartą przysłoną. Do tego zrobione przy skąpym świetle, bez statywu. Tutaj odetchnąłem z ulgą, okazało się, że można sobie poradzić w takich warunkach i wykonać poprawne zdjęcie. Zachęta do następnych prób była więc niewątpliwa.
Już wcześniej interesowałem się A550 ze względu na jego zachwalane w wielu opiniach świetne rezultaty przy wysokich czułościach. Próbowałem ekstremalnych czułości: 12 800 i 6400 ISO - można powiedzieć, że na awaryjne sytuacje są do zaakceptowania (wiadomo, że większe odbitki są tutaj raczej wykluczone), lecz czułość już od ISO 3200 daje całkiem przyzwoite rezultaty. Natomiast w zestawieniu z moim leciwym kompaktem, który szumiał niemiłosiernie już przy ISO 400 komentarz jest już zbyteczny!
Z ciekawości sprawdziłem, jak aparat radzi sobie z nocną fotografią architektury przy wysokiej czułości. Chciałem przekonać się, czy fotograf może polegać na A550 kiedy zamierzał robić zdjęcia z długą ekspozycją, a zapomniał z domu wziąć statywu!
Powyższe fotografie zrobiłem "z ręki", a więc przy okazji mogę tylko zachwalać system stabilizacji matrycy w korpusie. O ile u konkurencji nie wszystkie obiektywy są stabilizowane to w tym wypadku można mówić o kolejnej silnej stronie testowanego aparatu.
Lustrzankę zamierzałem też przetestować pod kątem dynamiki tonalnej matrycy. Wybrałem do tego celu scenę z zachodem słońca, posłużyłem się też przy okazji trybem tematycznym specjalnie na takie okazje o nazwie "Sunset" - okazało się, że w tym trybie kolory są nieco ocieplone, tak aby miały przyjemne "widokówkowe" barwy. Najważniejsze jednak, że dynamika sceny jest zachwycająca - takiego obrazu na pewno nie osiągnąłbym w kompakcie, ponieważ miałbym albo jakieś partie obrazu przepalone lub niedoświetlone. Natomiast to, co oferuje nowa matryca Exmor na pewno spodoba się osobom zakochanym w kliszach, wielbiącym jak największą dynamikę tonalną zdjęć.
Aparat posiada ciekawą funkcję zdjęć HDR, gdzie wykonywana jest seria (w błyskawicznym czasie) 3 zdjęć, które potem są zestawiane w jedno o dużej rozpiętości tonalnej. Moim zdaniem jednak tej techniki należy używać z rozwagą, ponieważ efekt może być często nienaturalnie wyglądające zdjęcie.
Dodam jeszcze, że tryb podglądu na żywo z możliwością odchylania ekranu w górę lub w dół w A550 nie jest tylko marketingowych chwytem. To się naprawdę przydaje - zwłaszcza, gdy chcemy mieć umieszczony aparat możliwie blisko ziemi lub gdy fotografujemy znad głowy. Jeżeli użytkownicy konkurencyjnych systemów uważają taką rzecz za niepotrzebną to po prostu dlatego, że chyba sami nie próbowali wcześniej tak wygodnego kadrowania!
Ważnym jest fakt, że w konstrukcji Sony autofocus bazujący na detekcji fazy używany jest również w trybie "live view", a to dzięki dodatkowej wbudowanej małej matrycy podczas gdy konkurencja w tym wypadku używa wolniejszej detekcji kontrastu na głównej matrycy. Muszę przyznać, że podczas moich testów bardzo często używałem podglądu na żywo, możliwe, że to po prostu siłą przyzwyczajenia z kompaktu, ale dzięki temu przesiadka na lustrzankę nie jest taka bolesna.
Chwila prawdy - fotografie milusińskich w plenerze
Kluczową sprawą w moim teście było sprawdzenie jak Sony A550 poradzi sobie z ujęciami najmłodszych dzieciaków. Po doświadczeniach z kompaktowym aparatem zamarzyły mi się ujęcia przede wszystkim zdjęcia szybkie, ostre, często z małą głębią ostrości. Wykorzystując słoneczne popołudnie ruszyłem w plener uzbrojony w 35 milimetrowy obiektyw 1.4 G. Efekt przeszedł zdecydowanie moje oczekiwania - aparat bez problemu radził sobie z "ostrzeniem", ustawiał ostrość dokładnie w tym punkcie, który chciałem. Fotografie w powiększeniu pokazały klasę obiektywu, otrzymałem bardzo szczegółowe obrazy nadające się bez problemu do wielkich odbitek. Jeśli mówić o kolorystyce zdjęć - tutaj również spotkała mnie satysfakcja - są one po prostu naturalne, nie są niepotrzebnie przejaskrawione (choć jak to u Sony bywa nasycenie kolorów jest delikatnie powyżej przeciętnej).
Spróbowałem także ujęć w innych warunkach, przy zachmurzonym niebie i tym razem wyposażony w standardowy obiektyw 18-55. Tutaj również nie było rozczarowania - przede wszystkim uspokoiła mnie praca balansu bieli, który nawet przy pochmurnej pogodzie prawidłowo oddał kolor trawy - nie posiadała "zimnej" niebieskawej dominanty tak, jak to widziałem przy innych aparatach.
Tani obiektyw "kitowy" również spisał się należycie. Autofocus również był w stanie uchwycić małą, żywotną modelkę, choć zdarzyły się, nieliczne zresztą ujęcia, gdzie przy powiększeniu widać było, że ostrość była ustawiona minimalnie poza żądanym punktem. Wiadomo jednak, że chcąc mieć satysfakcjonujące zdjęcia z takiej plenerowej sesji należy wykonać trochę więcej ujęć. Spróbowałem przy okazji użyć trybu zdjęć seryjnych - muszę przyznać, że prędkość serii była zdumiewająca - miałem wrażenie, że trzymam w rękach miniaturowy karabin maszynowy! W ogóle podczas moich prób z A550 nigdy nie odczułem, że musiałem dać aparatowi czas "na oddech" - bufor zdjęć wydaje się być w nim niemożliwy do zapełnienia, nawet przy dużej ilości "strzałów" w serii. Tutaj ewidentnie dało się odczuć potężną przewagę lustrzanki nad moim staruszkiem - nie było sytuacji, żebym ja czekał na aparat - to on był zawsze w gotowości. Przy kompakcie bywało dokładnie odwrotnie, przez co traciłem często okazję do niepowtarzalnych ujęć!
Wprawdzie matryca bardzo dobrze spisuje się przy kontrastowych scenach, jednak mimo tego postanowiłem sprawdzić, jak działa funkcja polepszająca dynamikę zdjęcia "D-Range". Choć rezultat był poprawny, to moim zdaniem należy rozważnie używać tejże funkcji nie przesadzając ze skrajnymi ustawieniami wartości.
Mimo wszystko użycie "D-range" dla portretu pozwoliło uzyskać miłą dla oka, ciepłą kolorystykę. Po raz kolejny zdumiała mnie szczegółowość zdjęcia.
Następne wyzwanie - fotografie w pomieszczeniach
Do tej pory bolączką przy wykonywaniu zdjęć w pomieszczeniach moim aparatem były nienaturalnie oświetlone, "płaskie" obrazy spowodowane brakiem zewnętrznej lampy błyskowej. Miałem tą niewątpliwą przyjemność podczas sprawdzić działanie lampy HVL-F42AM. W każdym z poniższych zdjęć używałem palnika skierowanego w sufit (długo czekałem na możliwość wykonania takich zdjęć). W rezultacie nareszcie przestałem się bać małych pomieszczeń i uwierzyłem, że w takich warunkach też można wykonać zachwycające zdjęcia. Tradycyjnie byłem zaskoczony gotowością zestawu do kolejnych ujęć - praktycznie można zapomnieć o oczekiwaniu na ładowanie lampy - nareszcie można było skupić się na fotografowaniu. Nawet z wbudowaną lampą dało się wykonać "na raz" kilka ujęć - dla osoby, która musiała czekać ok. 6 sekund między ujęciami z lampą w kompakcie różnica była oczywiście kolosalna. Dodam, że autofocus w pomieszczeniach również sprawował się wyśmienicie. Jedynie przy słabiej oświetlonych scenach musiał posłużyć się błyskami z wbudowanej lampy - tutaj daję mały minus za brak lampki wspomagającej ostrzenie, co na pewno byłoby wygodniejsze i dyskretniejsze.
Werdykt
Jeśli teraz ktoś by mnie zapytał, czy przeszedłbym z kompaktu na lustrzankę cyfrową odpowiedź moja byłaby zdecydowanie twierdząca. Po mojej przygodzie z A550 mam same pozytywne odczucia. Ujęła mnie jakość tworzonego przez nią obrazu, komfort obsługi i prędkość działania. Choć nie miałem w rękach przedstawiciela starszej generacji cyfrowych luster to wiem, że pierwszy kontakt z takim aparatem mógłby być boleśniejszy. Na szczęście w tym przypadku miałem do czynienia z aparatem przyjaznym zarówno dla zupełnego amatora, jak i bardziej świadomego użytkownika. Posiada sporo ułatwień do wykonania poprawnego zdjęcia, tryb automatyczny spisuje się całkiem przyzwoicie, przyjazne menu jest skonstruowane tak, że zawiera liczne podpowiedzi do wybieranych funkcji. Poza tym jest jeszcze system rozpoznawania twarzy i wykrywania uśmiechu, które choć mogą wyglądać na próbę marketingowego działania to dla zupełnego amatora mogą sprawić, że poczuje się pewniej. Wreszcie świetny tryb podglądu na żywo z szybkim autofocusem - dla osób nie wprawionych do zaglądania w wizjer może tylko sprawić, że nawet dla niedzielnych fotografów taki aparat jest niestraszny! Natomiast dla bardziej zaawansowanych miłośników fotografowania czekają tryby półautomatyczne i automatyczne - do bardziej świadomej fotografii, ostatecznie można mieć pełną kontrolę nad parametrami ostrości, kontrastu i nasycenia, a w przypadku manualnego ostrzenia świetnie rozwiązany system wykorzystujący główną matrycę i podgląd na żywo z powiększeniem. Po prostu nie spotkałem się z sytuacją, gdzie żałowałbym, że nie mam kontroli nad jakimś parametrem.
Oczywiście podczas moich testów odczułem, że w niektórych aspektach lustrzanka wymaga więcej dyscypliny - zwłaszcza w kwestii dużo mniejszej głębi ostrości niż w kompaktach, a co przełożyło się na większy wysiłek, by mieć w razie potrzeby wszystkie osoby "ostre" na zdjęciu, na pewno doskwierał mi tutaj brak podglądu ostrości. Jeśli mówić tu czego jeszcze mi brakowało w A550 to na pewno trybu video - widać, że Sony chyba trochę zlekceważyło ofertę konkurencji, która w tym wypadku nagrywanie filmów po prostu oferuje już praktycznie jako obowiązkową funkcję. Nie rozwodząc się już dalej - A550 spokojnie można polecić jako aparat dla całej rodziny, każdy bowiem znajdzie w nim to, co odpowiada jego potrzebom. Jest to aparat który naprawdę może się podobać, a praca z nim jest bezstresująca i sprawia przyjemność.
Zalety:
+ solidna budowa i dobra ergonomia pracy,
+ znakomita jakość obrazu (nawet na wysokich czułościach)
+ szybki autofocus (także przy funkcji "live view")
+ świetny wyświetlacz LCD
+ funkcja HDR
+ bardzo dobra wydajność akumulatora
Wady:
- brak lampki wspomagającej autofocus
- brak podglądu głębi ostrości
- brak zapisu video
Tekst i zdjęcia: Adam Wójcik