Opinia Maksa Machnika o Pentaksie K-7

Autor: Marta Majewska

6 Listopad 2009
Artykuł na: 23-28 minut
Prezentujemy kolejną opinię o Pentaksie K-7. Tym razem Max Machnik - posiadacz amatorskiego korpusu Pentaksa K100D i fotograf przyrody. Zobaczcie jak ocenia K-7 i obejrzyjcie wykonane Pentaksem zdjęcia.

Mgła powoli unosi się znad bagien. Noc leniwie ustępuje miejsca nowej porze doby. Zza okolicznych wzgórz przedzierają się pierwsze, nie dające jeszcze krztyny ciepła promyki słońca, zwiastujące wspaniałą pogodę. Każdy krok powoduje nieprzyjemny dźwięk chlupoczącej w butach wody. Wreszcie widać cel wędrówki. Czapla siedzi przyczajona w gęstwinie niczym szarosrebrny cień pośrodku kołyszących się na wietrze traw. Przecieram ręką aparat z zimnych jak lód kropelek wody przy okazji strącając kilka zeschłych liści i nasion traw. Ostatni krok, przyłożenie aparatu do oka. Ptak odfruwa w przeciwną stronę kryjąc się za zaroślami. Chlup, chlup. Dźwięki wydostające się z przypominającego otaczające nas bagna obuwia nie są w stanie zagłuszyć rzucanych pod nosem słów, wyrażanego w starej Polszczyźnie, niezadowolenia.

Czołg wagi piórkowej

K-7 jest aparatem nie pasującym do dzisiejszych standardów. Wielkością i masą najbliżej mu w rodzinie Pentaksów do posiadanego przeze mnie amatorskiego K100D. Minuta trzymania nowego body w ręce wyleczyła mnie z porównywania sprzętu na podstawie wyglądu. Nawykli do sporych puszek użytkownicy profesjonalnego sprzętu powiedzą pewnie, że nie ma jak duży, ciężki korpus wygodny przy pracy z długimi obiektywami. Jako fotograf amator zajmujący się głównie zdjęciami szeroko pojętej przyrody, mam dalekie od wspomnianych poglądy na masę i wymiary sprzętu fotograficznego. Pentaksowi udało się stworzyć body idealne dla osób ceniących sobie komfort i dyskrecję - małe i lekkie, a jednocześnie bardzo wytrzymałe i odporne na każde warunki pogodowe. W ciągu tygodnia testów udało mi się kilkukrotnie sprawdzić jakość uszczelnień K-7, który radośnie pomrugiwał do mnie górnym wyświetlaczem LCD, gdy przemoczony do suchej nitki myślałem jedynie o tym, żeby znaleźć się w ciepłym i suchym miejscu. Wykonany ze stopów magnezowych, wygodnie leżący w ręce, doskonale uszczelniony korpus daje fotografującemu rzecz niezwykle istotną, często pomijaną w testach sprzętu nastawionych na techniczną jakość wykonanych nim zdjęć - wygodę użytkowania w każdych warunkach. Jeśli Ty podołasz, K-7 tym bardziej.

Bardzo dobrze rozplanowano wszystkie przyciski i pokrętła. Aparat można spokojnie obsługiwać jedną ręką, na obudowie nie brakuje przycisków najczęściej używanych funkcji. W porównaniu do poprzedników zniknął dość rzadko używany włącznik stabilizacji obrazu przeniesiony do podręcznego menu.

Podsumowując temat budowy korpusu, muszę również wspomnieć o niedogodnościach, jakie udało mi się wychwycić. Dość nietypowa jest kultura pracy pokrętła, odpowiadającego za wybór trybu działania autofokusa - o ile w pozycjach skrajnych można wyczuć, że kółko wskoczyło na swoje miejsce, to AF-C zajmuje cały zakres pomiędzy trybami pojedynczym i manualnym - brakuje efektu zapadki co utrudnia bezwzrokowe ustawienie tego parametru. Zabrakło też miejsca na przycisk odpowiadający za podświetlenie górnego ekranu LCD. W menu mamy 2 opcje jego działania - podświetlenie włączane zawsze po wciśnięciu do połowy spustu migawki lub nie działające wcale.

Szybki i szczelny

Pierwszym słowem, jakie ciśnie się na usta po kilku godzinach pracy z K-7 jest komfort. Poza, wspomnianymi już, odpornością na działanie pogody i świetną jakością wykonania korpusu rzuca się w oczy jego szybkość działania. Niejednokrotnie zdarzyło mi się, że od momentu zauważenia zwierzęcia miałem tylko chwilę na wykonanie ujęcia, w takich sytuacjach każda sekunda decyduje o tym czy uda się wykonać poprawną fotografię. Standardem w tej klasie sprzętu jest, że natychmiast po włączeniu korpus jest gotowy do działania. Pentax poza możliwością zwolnienia migawki daje nam też szanse na to, że wykonane w pośpiechu zdjęcie okaże się dokładnie takie, jakie byśmy sobie życzyli. W menu aparatu możemy wybrać ustawienia, które korpus ma zapamiętać po jego wyłączeniu (np. kompensacja ekspozycji). Miłym dodatkiem jest blokada tarczy trybów ekspozycji, zwalniana za pomocą umieszczonego w jej środku przycisku.

Bardzo sprawnie działa również system autofocusa - wykonanie ostrego zdjęcia lecącego ptaka podczas używania AF-C nie sprawia większych trudności, zwłaszcza po włączeniu trybu seryjnego umożliwiającego na wykonanie 5 klatek w ciągu sekundy. Co ważne, ani razu podczas testu nie udało mi się doprowadzić do sytuacji, kiedy aparat przestał by przyjmować nowe zdjęcia, tłumacząc się zapełnionym buforem - spokojnie można wykonać 2-3 sekundową serię z pełną prędkością (w formacie RAW) migawki, a po tym w krótkim odstępie czasu jeszcze kilka dodatkowych klatek bez żadnych opóźnień. Migawka zarówno w trybie seryjnym, jak i pojedynczym działa niesamowicie cicho, jeśli dodamy do tego wyposażony w napęd ultradźwiękowy obiektyw, zwierze oddalone od fotografującego o 10 metrów nie ma większych szans na usłyszenie, że właśnie wykonano mu sesję złożoną z kilkudziesięciu zdjęć.

Podczas wykonywania zdjęć przyrody w wymiarze miniaturowym możemy zapomnieć o takich udogodnieniach jak autofocus czy (często) statyw. System automatycznego ustawiania ostrości przy odległościach poniżej 50cm od fotografowanego przedmiotu, zwłaszcza gdy jest nim biegający robak bywa dość zawodny. Każdy, kto próbował swoich sił w makrofotografii wie, że 99% zdjęć wykonuje się tam w trybie ostrzenia manualnego, z mocno przymkniętą przysłoną. Tutaj K-7 pokazuje pazur - duży, jasny wizjer ze 100% pokryciem kadru sprawia, że ostrzenie w sposób nazywany potocznie "bujaniem" (skala odwzorowania ustalona na maksymalną, delikatne przybliżanie się i oddalanie z aparatem od obiektu w celu uzyskania ostrego obrazu), staje się znacznie łatwiejsze. Kolejnym aspektem jest wspomniana mocno przymknięta przysłona. Zdjęcia makro wykonuję uszkodzonym Soligorem 100mm f/3.5, w którym nie działa pozycja A na pierścieniu przysłony. Pentax jest jednym z najlepiej przystosowanych do współpracy z takimi właśnie (oraz sprawnymi, ale starszymi) szkłami systemem. Działa z nimi stabilizacja matrycy (spokojnie można utrzymać z ręki czas 1/45 sekundy dla ogniskowej 100mm), a kadrowania i ostrzenia dokonuje się na "pełnej dziurze". Po wciśnięciu zielonego przycisku aparat przymyka na moment przysłonę, ustawia odpowiedni czas naświetlania i czeka na naciśnięcie spustu migawki. Po kilkunastu zdjęciach, nawyk dokonywania pomiaru wchodzi w krew i można używać obiektywu zakupionego za ćwierć rynkowej ceny jak w pełni sprawnego.

Jeszcze kilka słów o funkcji bardzo niedocenianej, a moim zdaniem wartej uwagi - mowa o trybie Live View. Nie zastąpi ona oczywiście w większości sytuacji wizjera, ale w połączeniu z doskonałej jakości wyświetlaczem jest niezwykle przydatna podczas wykonywania zdjęć ze statywu i nietypowej perspektywy (tutaj przydał by się jednak uchylny wyświetlacz), którą jako pasjonat zdjęć owadów niejednokrotnie musiałem przyjmować. Poniższą fotografię wykonałem niemal z powierzchni wody, bez podglądu na ekranie musiałbym położyć się w jeziorku, które wybrała sobie na odpoczynek ta jakże urocza żabka. Ostrzenie na elementach statycznych, jak przykładowe krople na kwiecie, ułatwia możliwość dużego powiększenia wyświetlanego obrazu.

Idziemy na wycieczkę, bierzemy K-7 w teczkę

Jeśli chodzi o zastosowanie K-7 w fotografii podróżniczej, to nie spotkałem się jeszcze ze sprzętem, który oferował by równie dobry stosunek jakości zdjęć i wszechstronności, do gabarytów jak K-7 z zestawem 2 kitów (18-55 WR i 50-200 WR). Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie pojemność dołączonego w komplecie akumulatora - pozwalał na komfortową pracę przez 2 pełne dni co oznacza ok. 700 zrobionych zdjęć połączone z ich przeglądaniem i selekcją, przy czym na koniec 2 dnia miałem jeszcze zapas energii, który pozwolił by pewnie na zrobienie około setki zdjęć (wykorzystałem go na zabawę wbudowanymi możliwościami obróbki). Na 4GB karcie pamięci zmieszczą się 162 zdjęcia w formacie RAW lub niemal 300 w najwyższej jakości JPG. Nie jest to może wynik zadowalający osoby, wykonujące mnóstwo zdjęć w miejscach gdzie nie ma dostępu do komputera, można by powiedzieć, że 14 megapikselowa matryca nie jest tym czego potrzebujemy koniecznie w czasie długiej wyprawy. Nie należy jednak zapominać o tym, że Pentax oferuje chyba najlepszy zestaw małych, systemowych obiektywów stałoogniskowych - Limitedy DA 15/4, 21/3.2, 40/2.8 i 70/2.4, które spokojnie radzą sobie z wykorzystaniem większości upakowanych na matrycy pikseli, dając niesamowicie ostre, nadające się do wielkoformatowych wydruków zdjęcia, zajmując łącznie nie więcej miejsca niż zestawowe 18-55 i 50-200. Jeśli chodzi o szumy, to z pewnością lepiej ten problem zanalizują osoby zajmujące się dziedzinami fotografii wymagającymi wyższych czułości.

Zwykle pracuję w terenie, gdzie światła nigdy nie brakuje na tyle, żeby konieczne było używanie ISO większego niż 800, które w K-7 jest w pełni użyteczne, a zdjęcia wykonane na tej czułości spokojnie nadają się do wydruków w formacie 20x30cm.

Na koniec testu plenerowego należy dodać do tego słodkiego obrazu rzeczywistości łyżkę dziegciu. O ile większość systemów automatyki działa w K-7 bez zarzutu, o tyle ustawienia balansu bieli często wymaga korekty w czasie obróbki. Aparat na ogół poprawnie rozpoznaje temperaturę światła, ale zdarzają mu się pomyłki dość drastyczne - sięgające tysiąca Kelwinów. Najdziwniejsze jest to, że automat dobrze radzi sobie z ustawieniem kolorystyki w świetle sztucznym. Problemy zaczynają się, gdy opuścimy ciepłe domowe zacisze i wyjdziemy w deszczową pogodę lub wykonujemy zdjęcia w otwartym cieniu - zwykle uzyskamy kolorystykę o kilkaset Kelwinów zimniejszą niż poprawna, co skutkuje oddaniem zieleni w stylu "kapuścianej".

Photoshop K-7

Oczywiście błędnie ustawiony balans bieli nie stanowią żadnego problemu jeśli korzystamy z formatu RAW. Tutaj pojawia się kolejna niedoceniana funkcja K-7 - możliwość obróbki zdjęć bezpośrednio po ich wykonaniu w aparacie. Oczywiście nie zastąpi to Photoshopa, ale podczas 4 godzinnego postoju na zakorkowanej Zakopiance, w powrocie z pleneru w Tatrach, można spokojnie zająć się nie tylko selekcją zdjęć, ale również ustawić na nich odpowiedni balans bieli czy skorygować kadr. Możliwości obróbki są dość bogate - poza standardowymi korekcjami ekspozycji, kontrastu i kolorystyki mamy do wyboru kilkanaście filtrów efektownych - każdy z dużą swobodą dostosowania jego działania do własnych potrzeb oraz możliwością połączenia z innym. Pentax nie poszedł tutaj na łatwiznę - np. filtr przekształcający zdjęcie do odcieni szarości ma możliwość dodania zafarbu oraz symulacji filtrów barwnych. To więcej niż potrafi większość prostych programów graficznych! Również możliwości kalibracji wyświetlacza LCD zawstydzą niejeden tani monitor komputerowy. Pozostając przy miłych drobiazgach: K-7 pozwala na ustawienie w menu jak mają nazywać się nasze zdjęcia - nie jesteśmy wreszcie skazani na przedrostki IMG czy DSC - możemy wybrać do 4 liter, które będą poprzedzały numer wykonanej fotografii i zmieniać je w dowolnym momencie. Niby nic, a jednak dużo przyjemniej jest mieć już podczas zgrywania zdjęć na dysk rozpoczętą ich segregację.

Jako pierwszy na rynku Pentax umożliwił też robienie zdjęć HDR składanych bezpośrednio po wykonaniu 3 klatek przez aparat - funkcja ta może się okazać przydatna przy scenach wymagających dużej rozpiętości tonalnej, ale w wersji HDR silny dość mocno zaznaczają się braki techniczne w procesie obróbki, co skutkuje powstawaniem aureoli wokół ciemniejszych elementów ujęcia. Zdecydowanie lepsze efekty uzyskamy za pomocą komputera i odpowiedniego programu.

Mały, ale wariat

Na deser zostawiłem sobie opisanie tego co w K-7 jest najczęściej oceniane jako zbędne gadżety. Postanowiłem skonfrontować te opinie z rzeczywistością. Zacznę od funkcji najlepiej znanej - kręcenia filmów. Na pewno nie przeszkadza ona w używaniu aparatu, a można śmiało powiedzieć że jeśli chodzi o sprzęt lepiej coś mieć niż tego nie mieć. W trybie filmowym nie działa autofocus, a kadrowanie odbywa się tylko na ekranie LCD. Działa oczywiście stabilizacja obrazu i automatyczny pomiar światła. Jakość wideo jest bardzo dobra jak przystało na dużą (jak na kamery) matrycę i dobry obiektyw. Szczególnie podobają mi się filmy wykonane za pomocą FA 50/1.4, płytka głębia ostrości w połączeniu z jakością HD przypadną do gustu każdego amatora, który ma odrobinę wprawy w manualnym ostrzeniu.

Przydatnym okazała się dla mnie funkcja interwałometru - aparat po jej aktywowaniu wykonuje zadaną ilość zdjęć (max. 99) w wybranych odstępach czasu. Zabawy z kapiącymi kroplami wody nie wymagają już godzin siedzenia przy kranie - wystarczy co kilka minut wcisnąć spust migawki, a po zapełnieniu karty przejrzeć efekty pracy aparatu.

Bardzo użytecznym dodatkiem jest wbudowana w korpus elektroniczna poziomica widoczna w wizjerze i na wyświetlaczach oraz powiązana z nią funkcja automatycznego prostowania zdjęć. K-7 ma możliwość przesuwania matrycy oraz jej obrotu (oczywiście w bardzo ograniczonym zakresie) co może okazać się szczególnie przydatne fotografom architektury (redukcja efektu walących się ścian). Dodatkowo aparat umożliwia automatyczną korekcję wad obiektywów - winietowania, aberracji chromatycznej oraz dystorsji - spowalnia to jednak nieco działanie aparatu po każdym wykonanym zdjęciu, więc dość szybko zrezygnowałem z tych funkcji. W spadku po K20D pozostał świetny system dostrajania autofocusa - pozwala on na usunięcie problemów Front i Back Focusa, bez odsyłania sprzętu do serwisu. Korektę można zapamiętać tylko dla danego szkła lub ustawić na stałe do wszystkich obiektywów używanych z korpusem.

Motyle, budzik i podsumowanie

K-7 jest na tyle niezwykłym aparatem, że nie sposób pomylić go z którąś z konkurencyjnych konstrukcji, a tym bardziej zapomnieć pierwszych chwil jego używania. Nie brakuje mu niczego, aby stać się idealnym body dla fotografa przyrody. Uważam, że sprzęt, przede wszystkim, nie powinien ograniczać fotografującego. Ani razu nie zdarzyło mi się nie wykonać zdjęcia, które zaplanowałem z powodu braków sprzętowych. Pentax poradził sobie wzorowo z zadaniem wykonania body gotowego na wszystko, małego, a przy tym wygodnego w obsłudze i szybkiego w działaniu. Zawsze uważałem, iż dla osoby fotografującej owady co najmniej równie ważne co sprawne body, są dobry budzik i wytrwałość, trzeba jednak powiedzieć, że dużo przyjemniej wstawało by się z łóżka mając świadomość, że plecak waży nieco mniej, a po dotarciu na łąkę nie trzeba się będzie martwić o nic poza światłem i kadrem.

W ramach wyjaśnienia porównania body do budzika opiszę pokrótce jak wygląda typowa sesja z udziałem najpiękniejszych moim zdaniem krajowych owadów jakimi są motyle z rodziny modraszkowatych: dzień przed planowaną sesją należy udać się na łąkę w godzinach popołudniowych (zwykle 2-3 godzin przed zachodem słońca).

Wypatrzenie niebieskich lub jaskrawo pomarańczowych skrzydeł latających nad łąką modraszków nie powinno być zbyt trudne. Gdy znajdziemy już sobie odpowiedniego modela śledzimy go z pewnej odległości. O tej porze motyle są zwykle zbyt pobudzone, aby dało się im wykonać dobre zdjęcie. Po pewnym czasie zauważymy jednak, że nasz modraszek odpoczywa coraz częściej, a jego lot jest mniej energiczny. Czekamy aż znajdzie sobie miejsce na nocleg. Zwykle są to dość wysokie trawy, często w jednej kępie sypia wiele motyli. Jeśli podczas zachodu mamy ciekawe światło możemy pokusić się o wykonanie kilku ujęć, należy jednak być bardzo ostrożnym, aby nie przepłoszyć zasypiających owadów. Po zmroku oznaczamy jakoś miejsce w którym śpią motyle, aby w porannej szarudze nie mieć problemu z jego znalezieniem. Tutaj najtrudniejsza część - trzeba nastawić wspomniany już budzik na sprzeczną z ludzką naturą godzinę, tak aby dotrzeć na łąkę minimum 30 minut przed wschodem słońca. Warto zabrać ze sobą statyw i blendę lub biały karton do modyfikowania oświetlenie. Przy odrobinie szczęścia, po dotarciu na oznaczone miejsce zastaniemy mnóstwo smacznie śpiących, pokrytych kroplami rosy motyli. Dopóki nie poruszymy traw w ich pobliży możemy spokojnie rozłożyć trójnóg i zająć się robieniem zdjęć, na co mamy około godziny - kiedy słońce wzniesie się nad horyzont, owady przebudzone i ogrzane odlecą w poszukiwaniu pożywnego nektaru. My również możemy się udać na zasłużone śniadanie. Niestety panująca tej jesieni aura na dobre zniweczyła szanse na spotkanie modraszków podczas mojej przygody z K-7, stąd ich smutna nieobecność pośród fotografii umieszczonych w teście.

Życzę wszystkim udanych fotołowów, a osobom które nie posiadają jeszcze K-7 - dobrej pogody

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Poradniki
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 2
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 2
Oto kolejna garść naszych świątecznych inspiracji na gwiazdkowe prezenty, które na pewno spodobają się wszystkim miłośnikom fotografii - od zupełnych amatorów, po wymagających...
10
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 1
Prezenty dla fotografa 2024 - poradnik zakupowy, cz. 1
Czym obdarować fotografa, by na świątecznym zdjęciu zobaczyć uśmiech? Oto garść naszych inspiracji na nadchodzące święta - od sprzętu fotograficznego i ciekawych gadżetów, po praktyczne...
30
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
Zostań władcą światła - jak przygotować i przeprowadzić udaną sesję portretową
O kuchnię zawodowej pracy i praktyczne porady zapytaliśmy doświadczonego fotografa Piotra Wernera. Publikujemy obszerne fragmenty jego bestsellerowego e-booka dla...
26