Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Robert Stencel - opinia o Nikonie D700:
Muszę przyznać, że pojawienie się Nikona D700 wprawiło mnie w stan absolutnego osłupienia, tudzież wstrząsu. Spodziewałem się, że w lipcu lub na Photokinie pojawi się następca D80, a tu nagle pełna klatka w ciele D300, oznaczona dumnie FX, jak u starszego brata D3. Szczerze jednak powiem, już na samym początku, że D700 wywarł na mnie większe wrażenie, niż wspomniany wyżej D3. Dlaczego? Zacznę od początku.
Jakieś 3 lata temu kupiłem Nikona D70s - na ten czas jest to już leciwa konstrukcja, a niektórzy się nawet dziwią, że jeszcze potrafi robić zdjęcia. Właściwie byłem z niego bardzo zadowolony - zwiedziłem z nim Afrykę i masę innych, nieprzyjaznych istocie ludzkiej miejsc. Ceniłem sobie jego korpus - mimo, iż nieuszczelniony, był zdecydowanie lepszy od równoległych konstrukcji Canona. Obrazowanie stało wtedy na drugim miejscu. Do czasu, gdy zacząłem robić zdjęcia koncertowe dla różnych czasopism muzycznych - głównie Metal Hammera. Na koncertach panuje zasada: 3 songs, no flash. Zdjęcia na podbitym ISO 1600 wyglądały, hmm, zaszszszszumione. Wziąłem się na sposób, kupiłem obiektyw stałoogniskowy 50mm f.1.4 i do dzisiaj pstrykam tym zestawem z różnymi efektami. Zacząłem jednak tęsknić za aparatem, który generuje mało szumów. D200 nie kupowałem - matryca tego samego typu (CCD) mnie nie przekonywała. Czekałem dalej. Pojawił się D300 - o wiele lepiej, ale ja chciałem czegoś, co ma szumy na poziomie Canona 5d! Czyli na pełną klatkę w domyśle. Ktoś powie, że mogłem zmienić system, ale jak wyobrażam siebie biegającego po jakichś błotach czy piaskach z 5D, to mnie skręca - fakt, jakość zdjęć jest doskonała, ale nie jest to aparat na "outdoor photography". AF niekiedy kaprysi, brak większych uszczelnień i nie ma wbudowanej lampy błyskowej. Na ogół jej nie używam, ale przy słonecznym dniu, dla rozjaśnienia cieniów na twarzy, musiałbym używać tej zewnętrznej. Szkoda miejsca w plecaku... Nikon D3 też odpadał - jego cena mnie zniechęcała, a jeszcze bardziej gabaryty - nie uważam się za profesjonała, a aparat większy niż ja sam, nie odpowiadał mi ze względu na fakt, iż sporo jeżdżę. Poza tym taki czołg wystraszyłby wszystkich autochtonów podczas zwiedzania ciekawych skrawków świata i zamiast reporterki musiałbym się na makro chyba przerzucić. No i nie ma wbudowanej lampy błyskowej! Nadal czekałem cierpliwie na aparat, który sprostałby moim skromnym potrzebom i w końcu lipiec Anno Domini 2008 - pojawił się!
Nikon D700 dotarł do mnie z obiektywem Nikkor 24-70 f.2.8. Wygląda dość potężnie (waga powyżej kilograma), ale nie ma mowy o toporności! Projektanci z Giugiaro wykonali kawał dobrej roboty - aparat jest nieźle wyważony, ma wygodny chwyt, a klawiszologia (jak dla mnie) to mistrzostwo świata! Praktycznie, poza początkowymi ustawieniami, nie wchodziłem do menu. Wizjer jest - jak na pełnoklatkowca przystało - jasny i wielki. Nawet nie porównuję z moim Nikonem D70s, bo się zaraz popłaczę. Jeśli chodzi o wyświetlacz - na jego temat powiedziano już tak wiele (oczywiście w samych superlatywach), że ograniczę się do prostego: Super! Za wykonanie, budowę i ergonomię, Nikon otrzymuje ode mnie szóstkę.
Przejdźmy do praktycznej części testu czyli (w moim przypadku) na koncert. W Warszawie grał zespół Ministry. Wiedziałem, że będzie głośno i CIEMNO. I o to chodziło! Przy wejściu na koncert poinformowano mnie: 3 songs, no flash. Zaczaiłem się więc przy scenie, wyszedł wokalista i od razu przeprowadził na aparatach wszystkich fotografów test na wodoszczelność: oblał nas i nasz sprzęt wodą z butelki. Na szczęście korpus Nikona jest uszczelniony, szat nie rwałem, bo nic takiego się nie stało. Wycelowałem w wokalistę i efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. AF to jedna z najmocniejszych stron tego aparatu - nawet w półmroku ostrzy szybko i pewnie. Nie wiem, czy na rynku, oprócz D3, jest aparat, który mógłby stanąć w szranki z D700. Przynajmniej ja osobiście takiego nie znam. Oczywiście brawa należą się też Nikkorowi 24-70, który w tym tandemie spisywał się naprawdę znakomicie.
Jak już wcześniej wspomniałem, na koncercie było bardzo ciemno, a muzycy ruchliwi. Z D70s miałbym spory problem - ISO 1600 to szczyt jego możliwości. Natomiast czułość testowanego modelu podbijałem metodycznie aż do ISO 6400 i zmierzyłem się z prawdą - ten aparat ma na tej czułości o wiele niższe szumy niż mój D70s na 1600. Jakby tego było mało, czułości te można podbijać aż do ISO 25600! Z tym, że tej ostatniej czułości nie polecam - degradacja obrazu jest już spora, pojawiają się czerwone punkciki, a kolor mocno blaknie. Mimo wszystko świetny obraz na 6400, a akceptowalny na 12800 robi olbrzymie wrażenie. Brawo!
Jeśli chodzi o automatyczny balans bieli, to w świetle dziennym jest całkiem do rzeczy. W sztucznym oświetleniu też nie ma wielkich przekłamań, z wyjątkiem lamp sodowych. Pojawia się wtedy nieco irytująca czerwona dominanta i jedynym wyjściem jest robienie zdjęć w formacie RAW. Zresztą jeśli chodzi o odtwarzanie koloru czerwonego, to jest on nieco zbyt jaskrawy. Wiadomo, że w późniejszej obróbce można się tego pozbyć, ale w sprzęcie semi-profesjonalnym tego typu sytuacja nie powinna mieć miejsca. Poza tym robiąc zdjęcia nocne na wysokiej czułości przy kontrastowych scenach, pojawiały się niekiedy białe linie wychodzące ze źródeł światła. Przy obniżeniu czułości efekt ten znikał, niemniej jednak, było to irytujące.
Trzeba przyznać, że fotograf, który sprawi sobie prezent w postaci Nikona D700, będzie dysponował bardzo wszechstronnym narzędziem. Śluby, koncerty, ekstremalne wycieczki to środowisko w którym aparat będzie się czuł jak ryba wodzie (uszczelniona na dodatek). Doskonała kontrola szumów na wysokich czułościach, świetny AF, budowa i ergonomia to podstawowe atuty tego aparatu. Nawet jeśli niekiedy balans bieli odrobinę oszaleje, a czerwone maki pod Monte Cassino będą nieco bardziej czerwone niż sugeruje piosenka, nie należy się tym przejmować, są to wszak drobne detale, których się czepiam, aby mieć czyste sumienie przed czytelnikiem jako testujący. Na zakończenie chciałem podziękować całej redakcji Fotopolis oraz pośrednio firmie Nikon za udostępnienie mi tego aparatu do testu, a redakcji czasopisma Metal Hammer dziękuję za pozwolenie w udostępnieniu zdjęć z koncertu. Pozdrowienia dla wszystkich czytelników Fotopolis!