Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Opinia Adama Trzcionki o Nikonie D700:
Dla tych, których nie złamało wieloletnie oczekiwanie na przełom w ofercie Nikona, pojawienie się w ubiegłym roku modelu D3 było wydarzeniem na miarę lądowania kosmitów. Nomen omen - porównywany do kosmicznych technologii aparat był niemal kompletnym ucieleśnieniem sprzętowej "wish list" o narzędziu sprawnym i skutecznym, a przy tym generującym świetnej jakości obraz. D700, kolejny krok nikona w segmencie FX, jest nieco odchudzonym gabarytowo i funkcjonalnie młodszym bratem. "Baby D3". Ale pazur - głównie za sprawą matrycy i świetnego opakowania - zachowuje niemal tak samo ostry. W swoim sprawozdaniu z krótkiej przygody z Nikonem D700 będę unikał analizowania bardzo szczegółowych specyfikacji technicznych, te są znane od dawna, a ja nie lubię testów laboratoryjnych - wolę opis z pola walki. Chciałbym spojrzeć na aparat subiektywnie, jak na narzędzie pracy dla fotografa ślubnego. Za punkt odniesienia obrałem Canona 5D, którym fotografuję na co dzień oraz Nikona D3, którym fotografowałem kilka imprez. Zdjęcia, które prezentuję w tekście to JPEG-i konwertowane z formatu NEF w programie NX2, bez jakiejkolwiek obróbki i korekty w Photoshopie, prócz ostatniego, z wesela, który jest JPEG-iem prosto z aparatu.
Biorąc do ręki D700 zakładałem, że będzie to aparat posiadający tą sama matrycę co D3 (na 99% jestem tego pewien), zaś kilka funkcji znanych z D3 będzie dla mnie bardzo przydatnych: korekta pracy body z obiektywami, świetny, ogromny wizjer (mimo 95% krycia kadru jest równie komfortowy jak wizjer D3), czytelny, ogromny LCD. Jako niegdysiejszy użytkownik systemu Nikona swobodnie, w ciągu kilkunastu minut, oswoiłem niuanse doskonale rozplanowanej klawiszologii i bardzo wygodnie zaprojektowanego (polskiego) menu.
Kpiarskie synonimy fotografii ślubnej - kotlet, chałtura - mogą przysłaniać jej prawdziwy charakter. Fotografia ślubna w ambitnym wydaniu jest połączeniem reportażu (w tym bardzo dynamicznych scen) oraz fotografii kreatywnej. Wszystko w bardzo różnych a często zmiennych warunkach. W swojej pracy używam obecnie dwóch korpusów Canon 5D z obiektywami klasy L pokrywającymi zakres 24-135. Jestem niezmiennie, od chwili zakupu, zachwycony obrazowaniem matrycy tego aparatu, ale niemal równie mocno zirytowany jego niedostatkami. Pracuję głównie na otwartych obiektywach w przedziale F1.2-2.8, dlatego najszczególniej doskwiera mi bardzo kapryśny, wolny i nieprecyzyjny AF. W 5D brakuje mi także kilku innych funkcji i właściwości, jak możliwość kalibrowania body z obiektywami, większej natywnej czułości oraz ogólnie większej szybkości aparatu. To nie są jednak uwagi kierowane bezpośrednio do 5D, bo to jest korpus wiekowy i o innym przeznaczeniu niż reportaż, ale życzenia i plany wobec kolejnych premier/zakupów, których realizacja pozwoliłyby mi pracować bardziej komfortowo.
D700 zabrałem ze sobą na przygotowania, ślub i wesele. Ze względu na odpowiedzialność za efekt zdjęciowy, traktowałem go jako body pomocnicze, pracujący głównie korpusami 5D, a D700 w nieco mniejszym zakresie. Przygotowania przebiegały bez większych ruchowych sensacji, odbyły się w pięknym dziennym świetle z uroczą Panną Młodą i stanowiły spokojne, wzajemne badanie się z D700.
Stety-niestety kościół okazał się stosunkowo jasny i przetestowanie fantastycznych, znanych mi z D3, jeszcze niedawno uważanych za SF, czułości sprawdzić nie mogłem. Wystarczało ISO 500-1600. Tu D700 sprawdził się pierwszorzędnie i być może nieco uprzedzając finały swoich wynurzeń, powiem, że z częścią kościelną D700 poradził sobie zdecydowanie najlepiej, o plus-minus działkę lepiej od 5D w jakości wysokich ISO i o kilka klas lepiej w sprawności AF.
Ceremonia zawsze jest niemałym wyzwaniem - wydarzenia rozgrywają się na kilku planach i w różnych tempach: wejście/wyjście, przysięga, portretowanie młodych. Światło bywa zmiennie, kapryśne, sceny kontrastowe i diametralnie inne dla poszczególnych części kościoła. W tych warunkach postanowiłem użyć funkcji auto ISO (określenie maksymalnej czułości i najdłuższego czasu do jakich aparat może zejść, aby prawidłowo naświetlić scenę), którą wcześniej traktowałem z przymrużeniem oka. Biję się w pierś. To genialna, absolutnie praktyczna, funkcjonalna i efektywna funkcja. Po kilku strzałach i testowym podglądzie histogramów zdjęć na LCD zaufałem aparatowi na tyle, że kolejne zdjęcia robiłem w zasadzie w ciemno. Mogłem sobie na to pozwolić także dlatego, że już po kilkunastu zrobionych zdjęciach i kontrolnym podglądzie na LCD mogłem zaufać autofokusowi D700.
W 5D aby być pewnym, że ujęcie, na którym szczególnie mi zależy będzie ostre, wykonuję dwie-trzy klatki. W niektórych, szczególnie reporterskich sytuacjach to niemożliwe. To bardzo dokuczliwe w fotografii ślubnej, gdzie wielu sytuacji o fundamentalnej wadze powtórzyć się nie da. Wcześniej D3, a teraz D700 pokazało mi tu inny, piękny i nieznany świat. AF podczas namierzania obiektu, także z użyciem bocznych i górnych punktów, w każdych warunkach reaguje jak gekon na widok muchy - reakcja jest błyskawiczna, precyzyjna i morderczo skuteczna. Dzięki świetnemu wizjerowi dokładnie widać gdzie znajduje się pole ostrości.
Rozmieszczenie pól AF, moim zdaniem, jest mniej istotne od jego szybkości i precyzji, ale jeśli jest zaprojektowane z wyobraźnią potrafi wspaniale ułatwiać życie. Niestety projektantom AF w D700 tej wyobraźni zabrakło. Pola AF są skupione w centrum kadru. Zonk.
Kategoria szybkości obejmuje nie tylko AF, ale i body jako urządzenie. Także i tu D700 sprawuje się imponująco. Prędkość serii do zastosowań ślubnych jest absolutnie wystarczająca. Podczas pracy aparat nie generuje opóźnień, nie stawia oporu. Parafrazując słowa znajomego, żywej legendy Forum Nikona, D700 zdecydowanie "nie przeszkadza w robieniu zdjęć".
Przy fotografowaniu wesela wszystko, co opisałem przy pracy w kościele znalazło jeszcze mocniejsze potwierdzenie. AF, po oswojeniu - miałem na początku problemy z konfiguracją - działał bardzo dobrze, zaś ze szkłem AF-S i wspomagany czujnikiem z lampy - wręcz wybitnie.
Akumulator D700 pozwolił mi na swobodny dzień (współ)pracy z aparatem obok innego korpusu. Stosunek zużycia akumulatora do ilości zrobionych zdjęć pozwala rachować, że gdyby był to mój jedyny i podstawowy korpus, jeden akumulator mógłby nie wystarczyć na pełne zlecenie.
Kolejne uwagi chciałbym przedstawić już z perspektywy efektów i analizy zdjęć na ekranie monitora. Fotografowałem w formacie NEF+JPG, do otwierania plików użyłem programu Capture NX2. Z całego dnia reportażu raptem kilkanaście zdjęć jest nieostrych za sprawą pomyłki AF lub operatora. To niesamowite. Praca z plikiem NEF daje ogromne możliwości. Aparat ma potężny DR i wyciąganie ewentualnych niedoświetlonych lub prześwietlonych w granicach rozsądku zdjęć odbywa się bezboleśnie. Podczas zimowej przygody z Nikonem D3 nie zawsze byłem zadowolony z działania automatycznego pomiaru WB. Mam wrażenie, że w D700 funkcja ta została poprawiona. Pomiar jest skuteczny, choć zdarzają się drobne kiksy - przy 5 zdjęciach tego samego motywu w niezmiennym świetle jedno miało WB z zupełnie innej bajki. To jednak przypadki sporadyczne i generalnie pomiar WB Nikona D700 oceniam bardzo wysoko. Także pomiar światła działa sprawnie, nie wymaga stałych korekcji. Jeśli miałbym wrócić do szukania odniesienia w Canonie 5D (przez chwilę o nim zapomniałem), nie podobają mi się kolory, jakie generuje D700, szczególnie zielenie i tony skóry. Jakkolwiek w pliku NEF mogę dokonywać swobodnych korekt nie udało mi się doprowadzić obrazka z D700 do tego, co w 5D urzeka mnie najbardziej - niesamowitej ostrości, płynności, pięknego odwzorowania kolorów skóry, pastelowości i miękkości barw. Natomiast od czułości ISO 800 w górę sprawy mają się całkowicie odwrotnie i w miarę podnoszenia czułości D700 zyskuje coraz większą przewagę w czystości, dynamice tonów i koloru oraz ostrości obrazka. Porównanie plików JPG jeszcze wydatniej obrazuje powyższe uwagi i, choć osobiście używam głównie formatu RAW, oczekiwałbym po aparacie reporterskim świetnych wyników już na poziomie JPG, także na niskich czułościach.
Kilka słów podsumowania. D700 jest fantastycznym narzędziem do fotografii ślubnej. Szybki, skuteczny, przyjazny. Prócz kilku subiektywnych uwag dotyczących obrazowania, mógłbym powiedzieć, że został wręcz zaprojektowany do zdjęć ślubnych. Gdybym miał plecak jeszcze większy niż mam i mikrobusa z kierowcą do jego wożenia, zostawiłbym sobie 5D do zdjęć plenerowych, natomiast do części reporterskiej z przyjemnością sięgałbym po D700. Mimo tych zachwytów postanowiłem jeszcze na jakiś czas zostać z moimi "piątkami" i zaczekać na rozwój wydarzeń na najbliższych targach. Ale jeśli Canon zawiedzie moje oczekiwania, niczego nie wykluczam. Tym bardziej, że ceny mikrobusów także tanieją.
D700 w fotografii ślubnej - subiektywnie:
Plusy:
Minusy: