Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Dosłowne rozumienie słowa fotos grafos (pisanie światłem) jest bliskie temu, do czego sam wykorzystuję fotografie. Zapis światła jest dla mnie ważniejszy od koloru, bo traktuję fotografie jedynie jako ciągłe próby zagospodarowania płaszczyzny plamami czerni, bieli i odcieni szarości. Dlatego czuje się zwolniony od dobierania filozofii do zajęć, które traktuję wyłącznie w kategoriach poszukiwań manualnych.
Większość ludzi eksperymentujących z oświetleniem studyjnym, prędzej czy później weźmie do ręki lampę błyskową. Nie znam przypadku, aby fotograf po zasmakowaniu możliwości, jakie daje studyjna lampa błyskowa miał ochotę wrócić do światła ciągłego pracując w warunkach studyjnych.
Sama lampa jest tylko punktem, z którego wysyłane są promienie światła, natomiast od nas zależy, co włożymy po drodze pomiędzy źródłem światła a modelką po to, żeby to światło stało się bardziej miękkie, kontrastowe, rozproszone, czy może ukierunkowane. Podczas sesji używam zawsze jednego źródła światła, a zamiast ekranowania wolę stosować pochłaniacze światła.
Od początku sesji nierozłącznym towarzyszem modelki na planie jest skrępowanie. To fotograf decyduje o oświetleniu, które może to skrępowanie spotęgować, albo postara się o inscenizacje powiedzenia "pokazać kogoś w dobrym świetle". Dlatego pierwszym rodzajem światła, jakiego używam w trakcie sesji jest boczne oświetlenie, które modeluje sylwetkę jedynie na krawędziach. Ciało staje się zacienione w taki sposób, żeby to modelka sama decydowała o tym, co chce wyłonić z cienia. Mniej staje się wtedy ważne, jakiej nasadki użyjemy, istotniejszy staje się kąt ustawienia lampy oświetlającej naszą bohaterkę.
Dodatkową pomocą może stać się zmiękczenie światła, co na pewno nie zepsuje postrzegania siebie przez modelkę. Najczęściej używam w tym celu srebrnej parasolki ze zmiękczeniem światła odbitego przez dodatkową warstwę tkaniny rozpraszającej w samej parasolce. Czasem, po prostu narzucam taką tkaninę na parasolkę razem z lampą. Ostatnio ulubionym "rozpraszaczem" jest dla mnie mleczna pleksi, która staje się taflą miękko modelującego światła o innym charakterze niż to uzyskane przez tkaninę.
Moje studio jest małe, co wcale nie musi być wadą, bo właśnie im mniejsza będzie odległość od źródła światła tym rozproszenie staje się bardziej "miękkie". Cały wysiłek jaki włożymy w stosowanie wyrafinowanych sposobów rozproszenia światła może okazać się daremny jeżeli pracować będziemy w oddaleniu, bo strumień światła zdąży się po drodze uporządkować.
Jednym z ciekawszych rozwiązań dla uzyskania dużej plamy światła odbitego jest nasadka tzw. beauty dish, będąca połączeniem dwóch talerzy odbijających strumień światła. Nie przeszkadza mi pokazywanie granicy światła, jaki daje ta nasadka.
Ten rodzaj talerza pozwala na przypięcie tkaniny rozpraszającej, dzięki czemu ze światła stosunkowo kontrastowego możemy uzyskać miękkie oświetlenie trudne do uzyskania innymi metodami.
Softboksy są prostym sposobem na uzyskanie miękkiego światła bez specjalnego kombinowania z dodatkowymi "rozpraszaczami", ale pod warunkiem dysponowania odpowiednią przestrzenią w studio. Przeciwieństwem takiego oświetlenia jest kontrastowe światło wysyłane bezpośrednio z lampy, osłonięte obudową mająca na celu ukierunkować światło przechodzące przez tzw. plaster miodu.
Ten rodzaj plamy światła pozwala na "wyciąganie" z cienia jedynie wybranych fragmentów. Potrafi być niezastąpiony w sytuacjach, kiedy modelka ma element ciała, który szczególnie nadaje się do wyeksponowania.
Oświetlenie miękkie pozwala na łagodzenie mogących się pojawić niedoskonałości skóry, natomiast światło kontrastowe potrafi w sposób bezlitosny wyeksponować nie tylko strukturę skóry, ale i przerysować sylwetkę.
Czasami może lepiej oszczędzić modelkę mającą kłopot np. z cellulitis i nie eksponować jej w tego typu świetle. Wykorzystując charakter światła, i jego kierunek możemy z sesji zrobić albo powód do dumy dla modelki, albo niestety pogłębić jej kompleksy.
Oświetlenie tła, tak, aby samo stało się źródłem światła, daje możliwość zamiany postaci w sylwetkę. Jeżeli oświetlony będzie zwykły biały karton, wtedy do modelki dotrze światło o charakterze dosyć kontrastowym.
Jakość odbitego światła zmieni się jeżeli po drodze między modelką a białym kartonem pojawi się mleczne pleksi. Sylwetka dostaje od pleksi w prezencie dodatkowe półtony i miękkość bardziej oplatającego światła niż to, co oferowało samodzielne, światło odbite.
Odbicia światła mogą być nie tylko przypadkowym blikiem. Można z nich świadomie zmontować element kompozycji zdjęcia. Ciało zanurzone w czarnej wannie zostaje pozbawiane ekranowania pod powierzchnią wody. Pozwala to zamienić tafle wody w lustro odbijające fotografowany motyw razem ze źródłem oświetlenia znajdującego się poza wanną.
Niestety ten przykład pokazuje, że czasami warto wyprasować tkaninę, której używa się do rozproszenia światła, albo po prostu użyć pleksi. Natomiast można też potraktować takie odbicia jako w pełni świadome "wzbogacenia fakturalne", lub celowe "ożywienie" powierzchni wody. Chyba, że podejdziemy do takiego zdjęcia zgodnie z zasadą - "mądry nie zauważy, a głupi pomyśli, że tak ma być" (ok, żartowałem).
Może się i tak zdarzyć, że wpadnie nam do głowy pomysł, żeby naszą modelkę odwrócić do góry nogami i pod jej dłonie położyć czarną pleksi. Jeżeli jednocześnie za modelką stanie białe pleksi wtedy czarne błyszczące podłoże przejmie odbicie postaci i jednocześnie biel oświetlenia, które zatraci granicę na linii horyzontu.
Mam świadomość tego, że temat oświetlenia został jedynie "dotknięty".
O świetleniu powstało sporo książek, traktujących temat bardziej naukowo i rzetelnie. Sam zajmuje się fotografowaniem z użyciem lampy studyjnej dopiero od niedawna. Kiedy zobaczyłem możliwości kreatywnego wykorzystania tego typu oświetlenia żałowałem, że zmarnowałem sporo czasu na próby z innymi źródłami światła, z których nie do końca byłem zadowolony. Niestety nie miałem zajęć z lampami studyjnymi ani w Liceum Plastycznym, ani na Akademii Sztuk Pięknych. Teraz po kilku latach prób z błyskiem zamiast martwić się świadomością własnej niewiedzy, cieszę się z tego, że jeszcze sporo jest przede mną do odkrycia.
Tekst: Wacław Wantuch