Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Łukasz Trzciński jest fotografem-reportażystą, absolwentem łódzkiej "filmówki". Fotografuje dla agencji Laif oraz Visavis.pl, której jest współzałożycielem. Jego fotografie były wielokrotnie nagradzane w polskich i międzynarodowych konkursach - m.in. w amerykańskim Pictures of The Year International czy polskim Konkursie Fotografii Prasowej.
Poprosiliśmy Łukasza Trzcińskiego o przesłanie kilku refleksji i uwag dotyczących pracy nowym Nikonem D3. Zachęcamy do lektury. Jednocześnie zapraszamy do ściągnięcia zdjęć autorstwa Łukasza wykonanych na Roadshow Nikona w Rzeszowie (dostępne w dużej rozdzielczości po kliknięciu na miniaturę).
Opinia Łukasza Trzcińskiego o Nikonie D3:
Nikon D3 to aparat, na który czekałem. Nie dość, że eliminuje prawie wszystkie możliwe bariery techniczne związane z wykonywaniem zdjęć, to daje również fotografującemu nowe możliwości, które prowokują wręcz do działań dotychczas niemożliwych do wykonania.
Najważniejszy krok dla Nikona - pełna klatka. Wreszcie mogę używać moich ulubionych szkieł bez obawy o uszczerbek na plastyce obrazu. Będąc wieloletnim nikonowcem, przyzwyczajony byłem do perfekcyjnych szkieł, dużego wizjera, szybkiej reakcji spustu migawki. Półśrodki w rodzaju niepełnej matrycy powodowały wielką frustrację. Nie byłem w stanie zaakceptować czegoś na kształt "pięćdziesiątki" wyciętej z obiektywu 35 mm czy "trzydziestki-piątki" wyciętej z obiektywu 28 czy 24 mm. Wszelkie deformacje idące za nienaturalnie dużą głębią ostrości wymagały uczenia się niejako od nowa pracy z konkretnymi szkłami, a i tak efekt finalny był rozczarowujący.
Krok drugi - niesamowita jakość obrazu przy wysokich czułościach, brak szumów (przy jednoczesnej sprawności pomiaru światła i ostrości). Dzięki temu otwierają się zupełnie nowe możliwości dla fotografujących. Tematy dotychczas niedostępne ze względów technicznych nie stanowią już bariery. Gdy fotografowałem pierwszą cyfrową lustrzanką, czułość ISO 800 służyć mogła jedynie do zarejestrowania faktu prasowego. Możliwości dostępnych wtedy na rynku kolorowych negatywów również kończyły się na tej czułości (czulsze przywodziły na myśl skojarzenia z abstrakcyjną grafiką). Tymczasem dziś ISO 3200 czy nawet ISO 6400 dla Nikona D3 nie stanowi żadnego wysiłku.
Możliwość zmiany proporcji kadru na zbliżone do średnioformatowego 6x7, przy jednoczesnym zachowaniu rozdzielczości 10 mln pikseli powoduje, że zaczynam zastanawiać się nad zamknięciem mojego ukochanego Rolleiflexa czy towarzyszącą mu Mamiję 7II w szafie. Teoretycznie możliwe było to wcześniej, ale Nikon dodał funkcję dla mnie strategicznie istotną - przy zmianie formatu, widziany obraz ulega ograniczeniu również w wizjerze. Efekt - fotografujemy dokładnie to co widzimy. Nie musimy sobie wyobrażać jak będzie wyglądał kadr po przycięciu na komputerze. To szczególnie ważne dla osób, które przywykły do fotografowania w kadrze docelowym i które patrząc przez obiektyw szukają kadru idealnego. Żeby go znaleźć, muszą widzieć dokładny obraz. Mam wrażenie, że już niedługo stanę się małoobrazkowcem i średnioformatowcem nosząc jeden aparat.
Gdy pracowałem w Rosji ludzie reagowali bojaźliwie nie wtedy, gdy przykładałem do oka aparat małoobrazkowy, ale gdy pochylałem się nad matówką mojego leciwego Rolleiflexa. W tym kraju, ojczyźnie Lubitela, fotograf to człowiek, który robiąc zdjęcia patrzy w dół. W Polsce z kolei, właśnie podniesienie lustrzanki małoobrazkowej wywołuje skojarzenie z zawodowym fotografem. I tu D3 daje bardzo ważną możliwość udawania, że majstruje się przy sprzęcie w momencie, gdy tak naprawdę robimy zdjęcie. Pozwala na to podgląd obrazu na olbrzymim wyświetlaczu LCD. Przydałaby się możliwość jego odchylenia do góry (tak jak kiedyś zaglądało się na matówkę F4 czy F5 by podejrzeć kadr), by zrobić precyzyjne, "kradzione" ujęcie. Ale to drobiazg, bo wyświetlacz gwarantuje, że nawet pod sporym kątem obraz jest widoczny.
Możliwość załadowania aparatu dwoma kartami daje spokój na cały dzień pracy. Już nigdy nie "skończy się nam film". Ci, którzy przed laty nie mogli zmieścić się w dwóch rolkach korzystali ze specjalnych przystawek dających możliwość załadowania filmu zwojowego o długości kilku rolek naraz. Dziś, najzwyczajniej w świecie wsadzamy do aparatu dwie karty o pojemności 8 GB i hulaj dusza.
Na sam koniec wspomnę o bezproblemowej transmisji w czasie rzeczywistym na komputer wykonanych zdjęć, a potem prosto do redakcji, agencji, serwisu czy gdziekolwiek indziej, czy możliwości sterowania umieszczonym gdzieś aparatem z poziomu komputera.
Są też plusy mniej oczywiste, ale nie do przecenienia - brak jakiejkolwiek zwłoczności spustu migawki. Śmiem twierdzić, że najbardziej profesjonalne body z ery "taśmociągów" czyli F5, miało wolniejszą reakcję. Dla reportażysty, jest to nie do przecenienia. To między innym z tego powodu, gdy szukałem pełnoklatkowego aparatu u Canona, od razu po zakupie EOS-a 5D odłożyłem go na półkę.
Przy powyżej wymienionych cechach elementy takie jak: gotowość do pracy od razu po włączeniu, wyjątkowa trwałość kompaktowej baterii, wygoda obsługi czy polskie menu zdają się być marginalne. Na pewno wiele osób uzna jeszcze sporo cech dodatkowych tego aparatu za warte uwagi. Jednak dla mnie wspomniane kryteria są kluczowe.
Fotografia przechodzi rewolucję technologiczną, a możliwości oferowane przez D3 są w stanie spowodować rewolucję sposobu myślenia fotografów