Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Jedno światło, jedno okno, jedno wnętrze
WIDZISZ TĘ SAMOTNĄ LAMPĘ na statywie rozstawionym na chodniku (zdjęcie poniżej)? To będzie jedyne źródło światła. Całe moje oświetlenie. I kropka.
Uwielbiam matowe szyby. Kocham je. Kiedy widzę matowe szyby okna w pomieszczeniu takim jak ta szatnia, z góry wiem, że sprawa jest załatwiona. Są tak pomocne, że wręcz nie posiadam się z radości. Kocham je do tego stopnia, że - ech, wstyd się przyznać - czasami podchodzę do nich i dotykam, ot tak, dla przyjemności.
Samotna lampa na statywie była źródłem światła dla całej serii zdjęć, które tutaj przedstawiam. Ograniczyłem się do niewielkich poprawek w jej ustawieniu. I do zmiany filtra konwersyjnego. Okno w szatni było moim modyfikatorem światła, czymś w rodzaju softboxu zainstalowanego wprost w ścianie budynku. Jestem wprawdzie przekonany, że architekt nie brał pod uwagę fotograficznych walorów konstrukcji, ale, tak czy owak, nieświadomie mi się przysłużył.
Lampa stała mniej więcej 3-5 m od okna, co w zupełności wystarczyło, by jej światło uległo rozproszeniu i stało się podobne do światła słonecznego. Ogólnie rzecz biorąc, im dalej w takich sytuacjach uda ci się odsunąć lampę od okna, tym lepiej. Niemniej jednak przy małym fleszu, zasilanym ze zwykłych akumulatorków, było to maksimum, na jakie mogłem sobie pozwolić, by móc fotografować we wnętrzu pomieszczenia z sensownymi wartościami przysłony.
Flesz był wyzwalany za pomocą fotodiody, w trybie TTL. Na jednym z zakulisowych zdjęć dobrze widać, jak udało mi się tego dokonać. Dzięki połączeniu trzech przewodów SC-29 mogłem korzystać z zalet komunikacji TTL i fotografować na całkiem długiej smyczy, umożliwiającej swobodne poruszanie się po pomieszczeniu. Lampę sterującą przymocowałem do ławki za pomocą klamry Justina i przestawiłem zoom głowicy na 200 mm (aby uzyskać na tyle silny przedbłysk, by sygnał TTL przedostał się przez szybę). W rezultacie z powodzeniem mogłem sterować zdalnie lampą stojącą na chodniku, za pośrednictwem flesza znajdującego się ze mną w pomieszczeniu.
Przy takiej aranżacji wnętrze pomieszczenia będzie oświetlone w bardzo zróżnicowany sposób, zarówno pod względem ilości światła, jak i jego rodzaju. Niektóre miejsca zostaną oświetlone bardziej kontrastowo niż inne. Na kilku szafkach uwidocznią się odblaski, pozostałe zaś w naturalny sposób znajdą się w cieniu. Jeśli mogę ci coś zasugerować, to po skonfigurowaniu takiego oświetlenia spróbuj zrobić kilka zdjęć bez modeli. Po prostu pstryknij tu i ówdzie parę kadrów. To fotografie wywiadowcze, które pozwolą ci oszacować rozkład stref ekspozycji w pomieszczeniu. Być może dostrzeżesz jakieś niespodziewane efekty, które skłonią cię do wypróbowania ujęć, jakich początkowo w ogóle nie brałeś pod uwagę. Takie oświetlenie to trochę jak szwedzki stół: możesz krążyć, oglądać, przebierać i wybierać.
Powinieneś też zrobić jedno albo dwa próbne zdjęcia bez lampy, aby sprawdzić natężenie światła zastanego, a tym samym oszacować niezbędną do jego zdominowania moc błysku. Moja pierwsza fotografia (strona 102), zrobiona w trybie preselekcji przysłony, dała "standardowy" czas ekspozycji wynoszący 1/100 s dla przysłony f/4 i czułości 200 ISO. Zrobiłem ją obiektywem szerokokątnym, z ogniskową ustawioną na 14 mm. Na podstawie tego zdjęcia od razu wprowadziłem dwie poprawki: wyłączyłem jarzeniówki na suficie i zmieniłem tryb preselekcji przysłony na tryb manualny. Zależało mi na tym, by kontrolować sytuację, więc zamiast bawić się w równoważenie kompensacji ekspozycji w aparacie oraz kompensacji siły błysku lampy, po prostu wyeliminowałem jedną zmienną poprzez przełączenie aparatu w tryb manualny.
Poza tym, aby w pełni wyeksponować na zdjęciu teatralność oświetlenia tworzonego przez flesz, pomieszczenie musiało być ciemniejsze. (Po wyłączeniu lamp sufitowych w szatni zrobiło się znacznie ciemniej. Bez migoczących jarzeniówek zapanowanie nad wyglądem i oświetleniem wnętrza od razu stało się łatwiejsze).
Pora na modeli. Upozowałem Andrew, spoconego gracza w lacrosse, na drodze wpadającego z okna światła wspomaganego lampą. Uważałem przy tym, abym sam nie przesłonił jego promieni, a mój cień nie pojawił się w kadrze. Tak jak się spodziewałem, matowe szkło dało światło kontrastowe i z charakterem. Kształt okna stworzył w tle jasną plamę, przełamaną cieniem sylwetki modela, padającym na szafki na drugim planie. To dobry kadr i łatwy do wykonania. Parametry ekspozycji finalnego zdjęcia to: 1/250 s przy f/3.5 i 200 ISO, aparat D3s, obiektyw z ogniskową ustawioną na 24 mm. Na głowicę lampy założyłem połówkowy filtr ocieplający (1/2 CTO), który nadał światłu ciepły odcień. Ustawiłem automatyczny balans bieli. Ponieważ zależało mi na wyraźnym zdefiniowaniu konturów i cieni, wyzwoliłem lampę zdalną pracującą w trybie manualnym z pełną mocą - 1/1. Tyle na początek.
Nie zadowalaj się jednym ujęciem, jedną dobrą fotografią! Pstryk i zmiana kadru, pstryk - i kolejna zmiana.
Szafki były metalowe, przestawiłem więc lampę w taki sposób, by światło padało prostopadle do okna i na przeciwległą ścianę szatni. Prosto, bez cieni. Miałem szczęście, że mogłem tego dnia pracować z wieloma świetnymi, młodymi sportowcami. Tym razem poprosiłem więc Courtney, by stanęła na tle plamy światła, powstałej dzięki ustawieniu lampy na wprost. Przykucnąłem (aby zejść z linii błysku) i zrobiłem zdjęcie przy 1/250 s, f/2.8, 400 ISO, aparatem D3s z obiektywem 70-200 mm, z ogniskową ustawioną na 70 mm. Wprawdzie musiałem trochę zwiększyć czułość, aby dobrze wyeksponować scenę znajdującą się w głębi pomieszczenia, ale ta mała lampa naprawdę dawała sobie radę! Choć jej światło musiało pokonać kawał drogi, było naprawdę skuteczne.
Po eksperymencie z lampą za plecami postanowiłem ustawić się pod światło. Odrobinę przesunąłem statyw, aby oświetlić lewą część okna. Na potrzeby kolejnego zdjęcia, które wygląda tak, jakby zostało zrobione późnym wieczorem, założyłem na lampę filtr konwersyjny CTO o pełnej skuteczności. Zrobiłem je obiektywem 24-70 mm, przy ogniskowej 29 mm, 1/250 s i f/4. Zmniejszyłem natężenie światła o połowę poprzez wysłanie do lampy manualnego sygnału TTL, nakazującego błysk z 1/2 mocy maksymalnej.
Być może zauważyłeś, że tym razem na ławce nie ma lampy sterującej. Na tym ujęciu widać bowiem całe pomieszczenie i okno. I nic nie zostało wyretuszowane! Ponownie przyszła mi w sukurs elastyczność rozwiązania polegającego na połączeniu kilku przewodów SC-29. W szatni, po lewej stronie aparatu, znajdowały się drzwi do pomieszczenia z oknem wychodzącym na ten sam chodnik. Po prostu przełożyłem tamtędy przewody i wyzwoliłem błysk lampy zdalnej fleszem znajdującym się w sąsiednim pokoju.
Dalej, dalej, działajmy! Ten mały, umęczony flesz kryje w sobie olbrzymi potencjał!
Upozowałem Courtney blisko okna. Ma tak śliczną, dziewczęcą buzię, że postanowiłem trochę złagodzić moje zapędy do kreowania teatralnych efektów i głębokich cieni. Matowe szyby znajdowały się tuż po jej prawej stronie, w odległości około metra. Jeśli sfotografowałbym modelkę, korzystając tylko z rozpraszających właściwości okna, jej twarz zostałaby podzielona na pół: jedna strona byłaby jasno oświetlona, druga spowita cieniem. Uznałem, że nie jest to najszczęśliwsza aranżacja światła dla uroczej, młodziutkiej kobiety. Postanowiłem więc zastosować drugi (po matowych szybach) i zarazem ostatni modyfikator światła wykorzystany w trakcie tej sesji: duży dyfuzor Lastolite TriGrip obniżający natężenie światła o 1 EV. Ustawiłem go bardzo, bardzo blisko modelki, co podyktowało sposób kadrowania - twarz znajduje się tuż obok prawej krawędzi kadru, a lewą stronę zajmuje tło w postaci wnętrza szatni. Dzięki opisanemu zabiegowi uzyskałem dwie warstwy dyfuzyjne, które dały jedno z najpiękniejszych i najłatwiejszych w użyciu świateł, jakie można sobie wyobrazić. Pada ono dokładnie z boku, lecz jest tak miękkie, że delikatnie otacza twarz dziewczyny, rozświetla oczy i dopiero później łagodnie zanika. Ze względu na dodatkowy dyfuzor musiałem wrócić do pełnej mocy i zrobiłem zdjęcie przy 1/250 s, f/2.8, obiektywem 70-200 mm o ogniskowej ustawionej na 110 mm. Zdjąłem też filtry konwersyjne z flesza. Uznałem bowiem, że do jasnej karnacji i włosów lepiej pasuje czyste, neutralne światło niż ciepłe, typowe dla zachodu słońca.
To nie koniec, choć lampa Speedlight aż piszczy, by zostawić ją w spokoju! (Nawiasem mówiąc, jeśli będziesz miał okazję zmusić SB-900 do takiego wysiłku, daj jej trochę odpocząć albo zastąp zapasową, o ile tylko taką masz. Jeżeli przesadzisz, wyzionie ducha. Koniecznie zabierz też ze sobą dodatkowy zestaw akumulatorków).
I kolejne zdjęcie z bocznymi szafkami widzianymi od frontu; tym razem z Danem, innym graczem w lacrosse, siedzącym na ławce. Na potrzeby tej fotografii ponownie zmieniłem ustawienie lampy i przesunąłem ją bliżej prawej krawędzi okna. Dzięki temu światło pada na cały rząd szafek, a choć oczywiście rzuca jakieś cienie, to w odróżnieniu od portretu z pierwszym graczem, żaden fragment kadru nie jest zupełnie czarny. Na marginesie - poprawki w ustawieniu lampy stojącej na chodniku wykonywałem na oko. Po prostu starałem się odgadnąć, jaką drogą podąży światło i jak ułożą się cienie. Nie było w tym żadnej filozofii. Kilka kroków w jedną albo w drugą i próba.
Ponieważ w tym przypadku światło obejmowało całą jedną stronę pomieszczenia, mogłem zastosować tak szerokie albo tak wąskie pole widzenia, na jakie przyszła mi ochota. Przy takich aranżacjach trzeba jednak uważać, by model znajdował się w jaśniejszej, lepszej części snopa światła. Oprócz tego okno było podzielone na cztery kwadraty, a ramy rzucają cienie, które - choć niewielkie - przyciemniają pewne obszary sceny. Należy zatem zadbać o to, by twarz modela nie znalazła się w takim miejscu.
Resztę należy wypracować. Obydwa przykładowe ujęcia zostały zrobione przy 1/250 s i f/2.8, ale różnymi obiektywami, które akcentują trochę inne aspekty światła i jego tony. Piękno tego rozwiązania polega na tym, że scena nie wygląda jak sztucznie oświetlona. Mamy w niej subtelne niuanse, miękkie przejścia i kilka wyraźnych plam cienia - z gatunku takich, których nigdy nie udałoby się uzyskać za pomocą parasolki użytej w pomieszczeniu. Powiem więcej: przy tym kącie widzenia oświetlenie modela lampą znajdującą się wewnątrz byłoby koszmarnym błędem, gdyż szafki odbijałyby światło pochodzące z dowolnego źródła. Rozleglejsza scena została zarejestrowana przy ogniskowej 17 mm, a ciaśniejsza przy 28 mm; eksperymentowałem też z filtrami ocieplającymi o różnej intensywności, aby zmienić kolorystykę sceny.
Zauważyłem, że światło padające na szafki wygląda nieźle, skorzystałem więc z okazji do zrobienia ekspresyjnego, kontrastowego portretu. Aby sfotografować Jabrilla, wróciłem do koncepcji z minimalną głębią ostrości i użyłem obiektywu 50 mm f/1.4 (oprócz tego zwiększyłem czułość do 500 ISO). Podczas pracy aparatem takim jak D3s nie trzeba się obawiać szumu, pojawiającego się zwykle przy dużych czułościach matrycy. Przykładowe zdjęcie zostało zrobione przy 1/250 s z przysłoną f/2. Tym razem światło zarejestrowane na fotografii wyszło bardzo wyraziste, agresywne, a przecież nie musiałem z nim nic robić -było tutaj cały czas, tuż przy ścianie, wystarczyło je dostrzec, a potem odpowiednio ustawić modela.
Ściana powtarzających się kształtów jest świetnym materiałem do różnych zastosowań graficznych, postanowiłem więc sfotografować Courtney z równie małą głębią ostrości, lecz innym obiektywem - 200 mm z przysłoną f/2. Dla odmiany też przytuliłem się do szafek. Niech mnie licho, jeśli dyrektor artystyczny nie pokocha cię za takie zdjęcie! Wielka płachta monochromatycznej, rozmytej faktury, na której można umieścić mnóstwo tekstu. Wierz mi, to się podoba. (A dyrektor artystyczny, któremu podoba się twoja praca, to duży plus. I zarazem szansa na kolejne zlecenie).
Tytułem podsumowania można by się zastanowić, czy tę sesję dałoby się zaaranżować inaczej? Oczywiście. Duża, silna lampa studyjna mogłaby okazać się skuteczna z jeszcze większej odległości, choć być może zalałaby pomieszczenie potokiem światła, co doprowadziłoby do ujednolicenia jasności wnętrza. Akurat w tym przypadku niewielki rozmiar źródła - czyli flesza Speedlight - który zwykle staram się powiększyć i skorygować, doskonale się sprawdził, gdyż zapewnił ładne cieniowanie sceny. Czy mogłem użyć wyzwalacza radiowego? Bez wątpienia. Za pomocą nowoczesnej technologii radiowej da się wyzwolić zdalnie dowolne źródło światła, z pewnością jest to więc godne rozważenia. Ale niezależnie od tego, czy użyjesz dużej lampy, czy SB-900, jeśli wyzwalasz je radiowo, skazujesz się na ręczne korygowanie ustawień. To zaś oznaczałoby konieczność wychodzenia z szatni za każdym razem, gdy chciałbym zmienić moc błysku. Może nie jest to poważny problem, ale piękno systemu TTL polega na tym, że nie muszę się rozstawać z aparatem, lecz mogę dokonywać wszystkich poprawek na bieżąco, nie ruszając się z pomieszczenia.
A co z systemem PocketWizard Flex/Mini? - zapytasz być może. Tak, to da się zrobić. Ta technologia oferuje spore możliwości, choć nie jest zupełnie bezproblemowa. Opisałem ją szczegółowo w innej części tej książki.
Jedno pomieszczenie. Jedno okno. Jedno światło. Mnóstwo zdjęć. Czas od pierwszego ujęcia do ostatniego? Godzina i dwadzieścia jeden minut.
Joe McNally
Świat błysku. CLS i TTL na nieznanych wodach
Cena: 99,90 zł
Liczba stron: 440
Format: 200 x 230
Oprawa: miękka