Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
EDG Fieldscope 85, adapter FSA-L2 i Nikon D90
"Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga" - gdyby japońscy piarowcy Nikona znali twórczość Mickiewicza, tak właśnie mogłoby brzmieć polskie hasło promujące lunetę EDG Fieldscope 85. A to dlatego, że ten ponaddwukilogramowy wytwór zaawansowanej technologii optycznej pozwala sięgać oczom - zwłaszcza uzbrojonym w dobrej klasy lustrzankę - naprawdę, ale to naprawdę daleko.
Zacznijmy jednak od początku. Pierwsze wrażenie: ludzie, to nie obiektyw, nie luneta, tylko prawdziwa armata! FSA-L2, czyli adapter do lustrzanki, ma wielkość sporego obiektywu, D90 też nie jest maleństwem, mimo to przy samej lunecie oba wydają się zabaweczkami. Obiektywne dane są zaś takie: luneta ma 379 mm długości, obiektyw o średnicy 85 mm, ciężar 2,03 kg; adapter - 150 mm długości i ciężar około 0,44 kg. Wrażenie solidności potęgują szeroki pierścień ustawiania ostrości pracujący z wyczuwalnym oporem oraz potrójne mocowanie kostki statywu dla lepszego wyważenia. Nie dysponując wystarczająco "poważnym" trójnogiem, ustawiłem całość na dwóch lekkich statywach w ten sposób, że jeden podtrzymywał lunetę, a drugi - aparat. Ten pod aparatem miał kolumnę wysuwaną za pomocą korbki. Wszystko razem przypominało trochę moździerz, ale działało prawie tak dobrze, jak woreczek z piaskiem. Ba, dzięki tej konstrukcji mogłem używać uniwersalnego pilota. Zdalne wyzwalanie migawki bardzo się przydało przy gorszych warunkach oświetleniowych, a to dlatego, że ani korpus, ani luneta, ani adapter nie mają stabilizacji obrazu.
Co do regulacji przysłony, dokonuje się jej niejako przy okazji, zmieniając ogniskową, ale niezależnie od tego, czy będzie to f/5,9 przy 750 mm, czy f/21 przy 2625 mm - bo takie właśnie są graniczne wartości przysłony i ogniskowej dla tego adaptera i tej lunety przy zastosowaniu aparatu z matrycą niepełnoklatkową - na wyświetlaczu i w EXIF zobaczymy f/13 i ogniskową 800 mm. Tak już jest. I koniec.
W zakresie ogniskowych od 750 mm do mniej więcej 1200 mm pojawia się winietowanie.
Przy lepszym świetle - a trafiło się kilka słonecznych dni - fotografowałem ze statywu z luźną głowicą, dla pewności ustawiając ISO na 400 lub nawet 800. Wiem z doświadczenia, jakie trudności pojawiają się przy ogniskowych rzędu 1000 mm, ale nie sądziłem, że w przypadku maksymalnego zoomu w FSA-L2 wszystkie tak niebywale się uwidaczniają. Przykład? Ostrość ustawiona, czułość najwyższa a czas najkrótszy jak to tylko możliwe, i mimo to otrzymujemy efekt jak na zdjęciach numer jeden i dwa - rozmycie obrazu z powodu ruchu powietrza i jego niecałkowitej przezroczystości. I tak oto w ciągu kwadransa zrozumiałem, że nigdy nie będę fotografem-ornitologiem korzystającym z digiscopingu. Dlaczego? Nie chodzi o wstawanie przed świtem, niewygodną kryjówkę, komary, kleszcze czy taszczenie ciężkiego sprzętu. Po prostu jak pomyślę, że ręcznie wyostrzyłbym obraz i dobrał parametry ekspozycji, a ptaszysko mogłoby zerwać się do lotu przed wyzwoleniem migawki, to...
Ale wracajmy do Fieldscope 85. Robiłem zdjęcia ze statywu i bez niego różnym obiektom i w różnych warunkach oświetleniowych.
Tylko samolotom, mimo zapowiedzi, dałem spokój. Owszem, próbowałem luzować głowicę statywu i jedną ręką podtrzymywać stabilnie aparat, prowadząc obiektyw za rejsową maszyną, drugą ręką ostrzyć, trzecią ręką... No i tu właśnie się poddałem. Na użytek szerszej publiczności tłumaczę się jednak tak, że niebo wychodziło nie dość ładnie, a do Fieldscope 85 nie można dokręcić kołowej polarki. Ba, nie dokręci się żadnego filtra. Nie da się. I kropka. Da się za to wysunąć osłonę obiektywu i wtedy żadna flara już nam niestraszna. Osłony szkła też nie zgubimy - została zamocowana na zawiasie.
Pora na podsumowanie. Według mnie zestaw, który miałem przyjemność testować, doskonale sprawdza się w fotografii dokumentacyjnej i krajobrazowej, gdy użytkownik - najlepiej dysponujący mechanicznym środkiem lokomocji - ma czas rozstawić cały ten nielekki sprzęt, pomyśleć nad kadrem, pamiętając o winietowaniu, ustawić ostrość, ISO i jak najkrótszy czas otwarcia migawki, najlepiej notując przy tym parametry ekspozycji. A bywają to iście snajperskie przygotowania. Nie trzeba przy tym przejmować się takimi drobnostkami, jak ulewa... Ale czy na pewno? Co prawda luneta jest uszczelniona, ale jej mocowanie do adaptera to już inna historia. A może tylko w "moim" FSA-L2 miało ono lekki luz? Nie używałem zresztą tego zestawu w deszczu, choćby dlatego, że D90 nie ma uszczelnień, a rainsleeve gdzieś mi się zawieruszył. Tak czy inaczej nikonowski EDG Fieldscope 85 to kawał solidnego sprzętu specjalnego przeznaczenia i choć trudno zabrać go ze sobą na poobiedni spacer, fachowcom zdecydowanie się przyda, tym bardziej że można do niego podłączyć zarówno kompakt, jak i lustrzankę, a także dedykowany okular - wszystko to za pomocą oddzielnych adapterów. Jednym słowem jest to rzecz dla tych, którzy wiedzą, czego chcą, do czego będą tego używać i jakie będzie tego cena. Dla mnie zaś możliwość poznania zalet i wad digiscopingu była wprost bezcenna.