Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Wrażenia z nocnego używania zestawu do digiscopingu Nikona: Luneta Fieldscope EDG 85, Digital SLR Camera Attachment FSA-L2 i Nikon D3000
Testowany zestaw był dla mnie zupełną nowością, jako że do tej pory nie używałem produktów Nikona. Luneta, adapter do digiscopingu, przystosowany do pracy z lustrzanką cyfrową, o zmiennym zakresie ogniskowej - wszystko to stwarzało nadzieję na ciekawe doświadczenie. Jednak sprzęt Nikona przyszło mi użytkować w dość trudnych jesiennych warunkach pogodowych. Przez cały okres testowania był tylko jeden wieczór ze znośną pogodą, podczas którego można było fotografować przez kilka godzin Księżyc. Gdy mogłem przystąpić do ograniczonych prób fotografowania naszego naturalnego satelity, w ich rezultacie uzyskałem niewiele udanych zdjęć, zamiast planowanych ukazujących go m.in. podczas pełni (aura uczy pokory i cierpliwości, weryfikując plany fotografującego).
Od początku mojej przygody z fotografowaniem kierowałem obiektywy kolejnych aparatów na Księżyc. Najlepsze, dotychczas, rezultaty uzyskiwałem używając lustrzanki cyfrowej Olympus E410 sprzężonej, poprzez adapter M42, z radzieckimi i rosyjskimi obiektywami zwierciadlanymi - RUBINAR MC 8/500 mm MAKRO i MTO-1100. W sensie optycznym są to reflektory (teleskopy zwierciadlane, odbijające). W tej konfiguracji sprzętowej ogniskowa jest mnożona 2x. Uzyskane w ten sposób wyniki są zadowalające, niemniej jednak ujawniają się mankamenty fotografowania takim zestawem, szczególnie przy użyciu obiektywu MTO-1100. Pierwszym jest waga - 3,6 kg (nie licząc bardzo użytecznego montażu do statywu, bo nie posiada on fabrycznie nawet "stopy" do mocowania) i wynikające z niej problemy z mocowaniem całości do statywu. Kolejnymi są możliwości regulacji pozycji korpusu wokół osi obiektywu, kadrowanie i ustawianie ostrości.
Księżyc sfotografowany zwierciadlanym obiektywem RUBINAR MC 8/500 mm MAKRO i Olympusem E410 (krotność 2x).
Księżyc sfotografowany zwierciadlanym obiektywem RUBINAR MC 8/500 mm MAKRO i Olympusem E410 (krotność 2x) i za pomocą zestawu Nikona. Zbliżone parametry ekspozycji. Jak widać, jest wyraźna różnica w jakości zdjęć.
Zalety digiscopingu w wydaniu Nikona (w porównaniu do moich dotychczasowych doświadczeń) wynikają z budowy lunety. W sensie optycznym jest to refraktor (teleskop soczewkowy). Dobre wrażenie robi jej przemyślana konstrukci i wykonanie. Solidny metalowy korpus, pokryty szlachetną warstwą lakierniczą, oraz dobre wykończenie i zaopatrzenie w detale nie zbudza zastrzeżeń (zwracają uwagę wysokiej jakości plastiki i gumy). Być może pod gumowo-plastikowym dekielkiem przegapiłem mocowanie filtrów, które mogłyby okazać się przydatne przede wszystkim w fotografii dziennej (np. przyrodniczej, Słońca). Cała obsługa lunety odbywa się manualnie, pierścień nastawy ostrości chodzi bardzo lekko, ale jest stabilny i nie ma problemu z mechaniką ustawiania ostrości.
Ważna jest mniejsza masa takiego zestawu niż np. obiektywów zwierciadlanych serii MTO, a zatem większe możliwości jego wykorzystania, choć nadal jest ona spora. Długość samej lunety, czy nawet całego zestawu, wykorzystywanej do fotografowania ciał niebieskich nie jest aż takim mankamentem.
Osobną jakość stanowi adapter FSA-L2 służący do połączenia korpusu lustrzanki z lunetą (wyposażony we własny układ optyczny). Wkręca się go w korpus lunety zamiast jej okularu. Uzyskamy z jego zastosowaniem zakres ogniskowych 500-1750 mm (aż do ponad 2600 mm w zestawie z lustrzanką Nikona). Jest on równie dobrze wykonany. Zadbano nawet o możliwość regulacji ustawienia korpusu aparatu wokół osi lunety. Jedyny mankament zauważyłem we współpracy z elektroniką aparatu, o czym niżej.
Natomiast trudno mi odnieść się do korpusu Nikona. Był to mój pierwszy kontakt z aparatem tej firmy i trochę czasu zajęło "nauczenie" się go. Na co dzień fotografuję Olympusem E410. Wydaje mi się, że używanie systemu 4/3 do tego typu fotografii, ze względu na jego specyfikę (krańcowe obszary obrazu nie są rejestrowane), może być interesujące, jeśli używamy gorszej jakości optycznej obiektywów i lunet, których konstrukcje nie są wolne od wad optycznych. Trzeba przyznać, iż Nikon dysponuje jaśniejszym wizjerem, co przy tego typu działaniach jak fotografia "niestandardowymi układami optycznymi", jest jednak istotne.
Przy wykorzystaniu takiego zestawu w Exif zapisuje się ogniskowa. Niestety dane nie są prawidłowe, zawsze wartość ogniskowej była taka sama - 800 mm. I jest to jedno z większych rozczarowań.
Mimo, iż zestaw lustrzanka i luneta jest lżejszy o ponad 1 kg od aparatu z obiektywem zwierciadlanym MTO-1100, to nadal jest dość ciężki. Luneta bezwzględnie wymaga zatem stabilnego statywu, z dobrą głowicą, i pilota. Te wymagania są takie same jak w przypadku używania obiektywów zwierciadlanych o długich ogniskowych. Należy pamiętać, że Księżyc jest w nieustannym ruchu po niebie i dłuższe czasy ekspozycji skutkują nieostrymi obrazami. Przy takich wartościach ogniskowych i światłosile, jakie oferuje luneta, nawet drobny ruch fotografowanego obiektu i najmniejsze drgania zestawu powoduje rozmycia obrazu. I tu w zestawie istotny jest aparat. Należy znaleźć kompromis między czułością (większa wiąże się z zaszumieniem), a czasem ekspozycji. Producent zaleca fotografowanie w trybie A (preselekcja przysłony) i ustawienie centralnie ważonego pomiaru światła. Po kilku próbach każdy dojdzie do najlepszych ustawień parametrów ekspozycji. Dodatkowo można użyć funkcji podnoszenia lustra, by zniwelować drgania.
Podstawowym problemem, którego nie rozwiązał także zestaw dedykowany zestaw Nikona, jest otrzymanie zdjęcia przedstawiającego kadr, który zaplanowaliśmy. Głowica statywu ma tendencję do przesuwania się podczas przykręcania śruby (pod wpływem ciężaru zestawu) i nawet niewielkie jej przesunięcie zmienia całą kompozycję. Jej zmianę, w przypadku poruszającego się dość szybko po niebie Księżyca, może także spowodować zwłoka pomiędzy ustawieniem ostrości a wyzwoleniem migawki, nawet jeśli będzie to użycie samowyzwalacza, z np. dwusekundową zwłoką.
Przy tak długich ogniskowych, jakie spotykamy w digiscopingu, podstawowym problemem jest otrzymanie zdjęcia przedstawiającego kadr, który zaplanowaliśmy.
Luneta, podobnie jak obiektywy zwierciadlane, nie ma przysłony. Nie ma więc wpływu na głębię ostrości i widać jak zmniejsza się ona wraz z wzrostem wartości ogniskowej.
Oprócz długich ogniskowych luneta w zestawie daje również możliwość ich mało kłopotliwej zmiany, poprzez przejściówkę, zaopatrzoną we własny układ optyczny. Oczywiście byłem bardzo ciekaw jej działania w zestawie i tego, jak spada jakość obrazu przy dłuższych ogniskowych. O ile nie jest to aż tak zauważalne w obserwacji, to z całą wyrazistością ujawnia się przy rejestracji - duże powiększenie spowoduje małą jasność obrazu, czyli w efekcie konieczność stosowania dłuższych czasów ekspozycji, zmniejsza również głębię ostrości. Praktyka pozwala znaleźć odpowiednie ustawienia, przy których obrazy naszego satelity będą wystarczająco ostre.
Dotychczas miałem tylko doświadczenia z używaniem soczewki Barlowa x2 i wiązało się to nie tylko z kłopotliwą manipulacją i kadrowanie, ale także spadkiem właściwości optycznych zestawów, i dlatego adapter z własnym układam optycznym wydaje mi się dobrym rozwiązaniem.
Obraz (również w wizjerze lustrzanki) jest ciemniejszy niż w użytkowanych przeze mnie radzieckich i rosyjskich teleobiektywach (odpowiednio: f13 Nikon Fieldscope EDG, f8 RUBINAR MC 8/500 mm MAKRO i f10,5 MTO-1100). Jest jednak wystarczająco jasny, by bez problemu ręcznie ustawiać ostrość. Żałuję, że do testowania nie został dołączony żaden z produkowanych okularów obserwacyjnych. Zestaw z aparatem z powadzeniem można wykorzystać jako normalną lunetę obserwacyjną, choć spada komfort obserwacji. Tym bardziej, że używane przeze mnie dotychczas okulary, które dołączałem do obiektywów zwierciadlanych, dają obraz podobnej jakości.
Reasumując, oceniany dedykowany zestaw Nikona to naprawdę dobre narzędzie do fotografowania Księżyca (sprawą otwartą jest jego wykorzystanie do fotografowania innych ciał niebieskich). Moja ciekawość systemu została zaspokojona. W oczach amatora dyskwalifikuje go jednak cena (Wartość przekazanego do testowania zestawu określona została na bagatela 15 000 zł). Pocieszające jest jednak to, iż na rynku jest wiele konstrukcji, które można stosować do digiscopingu, dobierając układ lustrzanka, przejściówka, luneta, i zapewne są one mniej "aranżowane" niż te, na które składa się lustrzanka i radziecki lub rosyjski obiektyw zwierciadlany. Tym samym uzyskiwane efekty są zapewne dużo lepsze. Dla całości obrazu trzeba także pamiętać o wielu zagadnieniach związanych z fizyką i astronomią, które mają wpływ na końcowy wynik fotografowania. Bez względu jakim zestawem będziemy się posługiwać, to uzyskane zdjęcia zawsze wymagają ingerencji i obróbki w komputerze.
Tekst i zdjęcia: Tomasz Kowalski