Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Dwa nowe modele Sigma z linii Contemporary, to stylowe, świetnie wykonane i przede wszystkim bardzo kompaktowe stałki. Jak spisują się w praktyce? Mieliśmy okazję to sprawdzić podczas krótkich, przedpremierowych testów.
Najnowsze dwa modele Sigma Contemporary to z jednej strony aktualizacja dość „nudnego” modelu 24 mm f/3,5 oraz rozszerzenie zakresu ogniskowych o średnie tele 90 mm f/2,8. Tym samym w całej linii mamy już 6 „kieszonkowych” stałek, które na tle rosnącej wciąż konkurencji mają wyróżniać się designem, jakością wykonania i osiągami optycznymi.
Budowę optyczną obiektywów opisaliśmy szczegółowo w dzisiejszym newsie, w tym artykule skupimy się na pierwszych wrażeniach z pracy tymi ciekawymi maluchami. Poniżej znajdziecie również galerię zdjęć przykładowych do pobrania w pełnej rozdzielczości.
Zimne, dobrze wyważone i bardzo precyzyjnie spasowane elementy na pewno dają wrażenie dużej solidności. Obiektywy wyglądają naprawdę świetnie i samozachwyt jaki prezentuje na tym polu producent nie jest przesadzony. Stylizowana na filmową linię Sigma Cine estetyka daje profesjonalny sznyt i sprawia, że obiektywy wyróżniają się na tle konserwatywnej konkurencji.
Sigma podkreśla, że z metalu zostały wykonane niemal wszystkie elementy konstrukcji, a nie tylko zewnętrzne poszycie tubusu. Inżynierowie mogli sobie na to pozwolić, gdyż są to małe i dość proste optycznie konstrukcje. Z aluminium wykonano także prążkowane osłony przeciwsłoneczne oraz świetne magnetyczne dekielki.
Skoro mowa o wadze - model 24 mm jest zauważalnie cięższy od poprzednika (360 g względem 230 w 24 mm f/3,5), ale w kategorii jasnych stałek nadal jest to waga lekka. Model 90 mm f/2,8 jest znacznie mniejszy i jeszcze lżejszy (290 g). Z niewielkim korpusem A7 III stanowi bardzo zgrabny duet.
Obiektywy nie tylko świetnie wyglądają, ale także brzmią. Praca pierścienia przysłony, dźwigni AF a nawet dobrze słyszalny klik blokującej się osłony przeciwsłonecznej, to muzyka dla ucha fotografa.
Jedyna wątpliwość dotyczy odporności tubusów na kurz i wilgoć. W komunikacie prasowym czytamy jedynie o uszczelce okalającej mosiężny bagnet, co może oznaczać, że dodatkowych uszczelnień nie zastosowano w newralgicznych miejscach konstrukcji. Tak jak zrobiło to Sony.
Zwłaszcza w bezpośrednim zestawieniu z modelami Sony, które nie udają modeli filmowych, ale faktycznie coś w tym zakresie oferują. Oprócz zębatych pierścieni follow focus, modele natywne wyposażono również w przełącznik płynnej pracy pierścienia przysłony a także funkcyjny przycisk, do którego możemy przypisać dowolną funkcję. W modelach Sigma znajdziemy jedynie przełącznik trybu pracy AF ON/OFF.
Nieco rozczarowuje też autofokus, który choć jest bardzo cichy i precyzyjny, wydaje się wolniejszy od natywnych modeli Sony. Wykazuje też lekki „breathing” podczas przeostrzania i długo szuka ostrości na krótkich dystansach.
W informacji prasowej roi się od „zachwytników”, które mają wskazywać na wyjątkową jakość optyczną nowych obiektywów. Oczywiście nie ma żadnych wątpliwości, że Sigma potrafi projektować doskonałe optyczne instrumenty dla profesjonalistów. Tu jednak znowu idzie na skróty.
W koncept małych tanich stałek wpisany jest kompromis, niemniej już po kilku zdjęciach widzimy, że bardziej niż na korekcji wad optycznych, producent skupił się na współpracy obiektywów z programową korekcją realizowaną na poziomie przetwarzania obrazu.
Sigma 24 mm f/2, 1/1250 s, f/2, ISO 125, 24 mm (korekcja optyki wyłączona)
Wspólnym problemem są potężna winieta i dystorsja („beczka” w modelu 24 mm i „poduszka” w modelu 90 mm) oraz przeciętna praca pod światło. Rozumiemy, że zachowanie prostej i zwartej konstrukcji jest tu celem nadrzędnym, a korekcja systemowa to kierunek na najbliższe lata, ale skala problemu w trudnych warunkach często przerasta możliwości procesora. Winietowanie i problemy z geometrią bywają widoczne nawet pomimo zastosowania korekcji.
Lepiej zadbano o eliminację wad, z którymi systemy nie radzą sobie już tak dobrze. Przede wszystkim chodzi tu o aberrację chromatyczną, która jest zmorą jasnych obiektywów. W obu modelach trzymana jest w ryzach, co nie znaczy, że nie będzie widoczna. W specyficznych warunkach pojawi się nie tylko na brzegach ale również w centrum kadru.
Sigma 90 mm f/2.8, 1/2500 s, f/2,8, ISO 125, 90 mm
Oczywiście obiektywy można i trzeba też pochwalić. Inną wspólną cechą jest świetna ostrość. Model 90 mm f/2,8 wypada pod tym względem wręcz rewelacyjnie. To prawdziwa żyleta. Z kolei 24 mm zachowuje przyzwoite wyniki nawet na krawędziach kadru. Oba modele dobrze przenoszą też kontrast, zdjęcia mają świetne kolory.
Obiektywy testowaliśmy zbyt krótko, by ostatecznie przesądzać na ile są to udane konstrukcje. Z finalną oceną poczekamy do pełnych redakcyjnych testów.
Model 24 mm f/2, to z pewnością obiektyw, jakiego na rynku brakowało ale jest to też ogniskowa stosowana przez wymagających fotografów: pejzażystów, astrofotografów czy fotografów wnętrz. Czy spełni ich oczekiwania? Bardzo ciekawe będzie bezpośrednie porównanie z konkurencją (Sigmą 24 mm f/3.5, Sony 24 mm f/2.8, Tamronem 24 mm f/2,8 czy Samyangiem 24 mm f/1,8).
Bardzo dobre wrażenie pozostawia po sobie z pewnością model 90 mm. Wyjątkowo mały i bardzo ostry obiektyw, który w niczym specjalnie nam nie podpadł. Dla fotografów, dla których ekstremalna jasność nie jest priorytetem będzie niewątpliwie świetną propozycją.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy korzystając z korpusu Sony A7 III w formacie JPEG w najwyższej jakości (X.Fine) z wyłączoną automatyczną optymalizacją wad optycznych.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy korzystając z korpusu Sony A7 III w formacie JPEG w najwyższej jakości (X.Fine) z wyłączoną automatyczną optymalizacją wad optycznych.