Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Czy następca cenionego modelu Canon EF 100 mm f/2.8L Macro IS to konstrukcja jeszcze doskonalsza? Na papierze możliwości robią wrażenie. A jak jest w praktyce? W oczekiwaniu na pełny test studyjny prezentujemy pierwsze zdjęcia i nasze wstępne wnioski.
Canon konsekwentnie rozbudowuje ofertę obiektywów z mocowaniem RF, wprowadzając do sprzedaży bezlusterkowe wersje swoich najważniejszych szkieł. Kolejnym wyczekiwanym modelem - tak przez pasjonatów przyrody, jak i zawodowych fotografów produktowych - była zaawansowana „setka”, która teraz może pochwalić się jeszcze większą skalą odwzorowania aż 1,4 x. Canon RF 100 mm f/2.8L Macro IS USM oferuje też ciekawą funkcję regulacji aberracji sferycznej, czyli kontroli intensywności rozmycia i charakteru nieostrości, co z kolei może zainteresować portrecistów.
Obiektywy RF tworzone są praktycznie od podstaw, co daję inżynierom niepowtarzalną okazję, do tworzenia konstrukcji bardziej kompaktowych i lepiej przystosowanych do współpracy z wysokorozdzielczymi sensorami. Są jednak również dużo droższe (wersja RF kosztuje prawie 3 tys. zł więcej niż EF), co biorąc pod uwagę świetną współpracę korpusów R z lustrzankowymi wersjami, stawia fotografów przed poważnym dylematem.
Obiektyw trafił już do naszego studia i niebawem zaprezentujemy efekty pomiarów oraz bezpośredniego porównania obu wersji obiektywu, tymczasem dzielimy się garścią sampli i pierwszymi wrażeniami z pracy z tym niewątpliwie ciekawym modelem.
Przekonujemy się o tym jednak dopiero po zestawieniu specyfikacji, bowiem konstrukcja jest dobrze wyważona i w połączeniu z korpusem EOS R5 stanowi zgrany duet. Sam obiektyw waży 730 g (jest więc cięższy o prawie 100 g) i mierzy 14,8 cm (dłuższy o 2,5 cm), a średnica filtra to nadal 67 mm. Szybkie dodawanie pokazuje też, że bezlusterkowy zestaw nadal będzie lżejszy niż lustrzankowy (czyli połączenie modelu EF z korpusem np. EOS 5D Mark IV).
Zwiększone gabaryty wynikają zapewne z bardziej skomplikowanej konstrukcji optycznej (17 elementów w 13 grupach, 9 listków przysłony), bo obudowę wykonano przede wszystkim z lekkich kompozytów, a nie stali i aluminium, do czego przyzwyczaiły nas stare, dobre, lustrzankowe L-ki.
Obiektyw wydaje się więc również nieco „plastikowy”, ale producent zapewnia, że jest to konstrukcja uszczelniona i wytrzymała. Na pewno wykonana jest bardzo starannie, bo do wykończenia, zwartości czy pracy pierścieni trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Przednią soczewkę pokryto dodatkowo powłoką fluorową, co ma ułatwić jej czyszczenie z rosy, kurzu i zabrudzeń.
Obiektyw prezentuje się naprawdę ładnie i nowocześnie, choć już teraz widzimy, że matowy lakier, którym pokryto tubus, ma tendencję do rysowania się (a właściwie wyświecania w miejscu otarć). Plus za głęboką osłonę przeciwsłoneczną, którą otrzymujemy w zestawie. Opcjonalnie możemy dokupić też stopkę mocowania statywowego.
Podobnie jak w wersji lustrzankowej, pod lewym kciukiem odnajdujemy ogranicznik ostrości, która może być ustawiana w trzech zakresach (pełny, od 26 cm do 50 cm oraz od 50 cm do nieskończoności), przełącznik AF/MF oraz włącznik systemu stabilizacji.
Jej wydajność producent szacuje na 5 EV (4 EV w modelu EF), a w połączeniu z systemem stabilizacji matrycy ma to być nawet 8 EV. Deklaracje te potwierdzimy w naszym studiu, ale faktem jest, że działa naprawdę dobrze a ostre zdjęcia z ręki wykonywaliśmy nawet przy czasach rzędu 1/15 s.
W modelu RF skala odległości (z tym rozwiązaniem trzeba chyba pożegnać się już na dobre) ale zyskujemy typowy dla całej linii pierścień funkcyjny, do którego możemy przypisać wybraną funkcję, w tym przypadku np. wygodne sterowanie wartością przysłony.
Pierścień ostrości jest teraz nieco węższy, by zrobić miejsce na dodatkowy, służący do regulacji aberracji sferycznej (SA Control). Mówiąc najkrócej, jest to wada optyczna przejawiająca się różnym punktem ogniskowania się promieni wchodzących do soczewki w różnej odległości od centrum. Kontrolowana, umożliwia zmianę intensywności efektu bokeh i dodawanie efektu miękkiej ostrości.
Zabawa aberracją sferyczną nie jest oczywiście niczym nowym. Podobną funkcję (Defocus Control) pod koniec lat 90. oferowały portretówki Nikona (105 mm f/2 czy 135 mm f/2), pozwalając na uzyskiwanie bajkowej, miękkiej ostrości zdjęć portretowych. Zasada działania pozostaje więc niezmieniona.
Pierścień SA Control w pozycji od lewej: -2 , neutral, +2
Siłę efektu możemy kontrolować w zakresie -2/+2 w skoku co pół stopnia a efekty zastosowania widzimy na żywo na ekranie lub w wizjerze aparatu. Na ile będą one dziś interesujące dla użytkowników? Trudno powiedzieć, będzie to zależeć przede wszystkim od upodobać fotografujących.
Po prawej stronie tubusu umieszczono dodatkowo przełącznik blokady pierścienia, by wykluczyć ryzyko przypadkowej zmiany jego położenia.
Najlepszym dowodem na to, że nie jest to jedynie droższy odpowiednik z nowym mocowaniem jest fakt, że poprawiono również kluczowe parametry obiektywu. Przede wszystkim 30 do 26 cm skrócono minimalną odległość ogniskowania co przełożyło się automatycznie na skalę odwzorowania. Nowa setka może się bowiem pochwalić powiększeniem aż x1,4.
Wersja EF była w zasadzie pozbawiona wad optycznych. Wygląda na to, że model RF będzie instrumentem równie precyzyjnym, a być może jeszcze poprawi i tak wyśrubowane parametry (np. minimalne winietowanie modelu EF). Przykładowe zdjęcia nie zdradzają żadnych problemów z korekcją wad optycznych, tym bardziej ciekawi jesteśmy wyników pomiarów studyjnych.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy korpusem Canon EOS R5 w najwyższej jakości formatu JPEG, z wyłączonymi funkcjami systemowej korekcji obrazu.