Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
W moje ręce wpadły właśnie nowe lampy Quadralite UP! X 200 i mocniejsza UP! X 300. Lekkie, kompaktowe i przystępne cenowo. Od razu zabrałem je do studia na prostą sesję portretową. Oto moje pierwsze wrażenia i wnioski.
Po rozpakowaniu pudełka w oczy rzuca się od razu rozmiar obu lamp. Są naprawdę kompaktowe i lekkie. Jedna lampa waży mniej niż 1,5 kg! Obudowa wykonana została z tworzywa sztucznego, natomiast mocowanie modyfikatorów jest metalowe - to zdecydowana zaleta, bo pozwoli to bez obaw podpiąć nawet większe akcesoria. Ja testowałem je z softboxem oktagonalnym o średnicy 105 cm bez strachu, że coś może pęknąć albo się rozłączyć. Podobnie mocowanie statywowe - obudowa plastikowa, rączka do zmiany kąta lampy też, natomiast wnętrze wykonano już z metalu a to najważniejsze. Trudno też czepiać się lamp, które kosztują mniej niż 500 zł! Tym bardziej, że oferują bardzo ciekawe rozwiązania.
W pudełku znajdziecie: Lampę, 5-metrowy kabel zasilający, jedną żarówkę modelującą o mocy 150W, dwa zapasowe bezpieczniki, osłonę na palnik i oczywiście krótką instrukcję obsługi. Warto też wspomnieć o wyglądzie lamp. Obie wyglądają identycznie, design jest nowoczesny i profesjonalny. Sprawiają wrażenie sprzętu z wyższej półki, również cenowej.
Wszystkie przyciski i panel LCD znajdują się z tyłu obudowy. Wyświetlacz jest wystarczająco duży i czytelny. Lampy mają kontrolkę błysku, przycisk światła modelującego, które pracuje w dwóch trybach: proporcjonalny - dostosowuje się do mocy błysku i manualny, w którym sami ustawiamy jego moc. Obok znajduje się przycisk dźwięku, który sygnalizuje wyzwolenie błysku, następnie włącznik fotoceli, pracujący w dwóch trybach i wreszcie sterowanie kanałami i grupami. Oczywiście jest jeszcze włącznik lamp i pokrętło nastaw, którym regulujemy moc lampy, rodzaj grupy, kanału i moc światła modelującego. Jedna uwaga: moc zmienia się co 1/10 wartości EV, co oznacza dużą precyzję, ale też całkiem sporo kręcenia od minimalnej do maksymalnej mocy. Szkoda, że nie ma możliwości przechodzenia o pełne stopnie EV. Quadralite - poprawcie to!
Quadralite dało kilka możliwości sterowania błyskiem. Możemy podpiąć kabel, nadajnik z wejściem USB, skorzystać z fotoceli i wreszcie wykorzystać system navigator X. Wyzwalać możemy je w różnych grupach i kanałach, co jest bardzo wygodne i przydatne przy większej ilości oświetlenia. Czego lampy nie mają? Sterowania TTL, trybu stroboskopowego i HSS, ale muszą w końcu zachować dystans do droższych modeli
Krótko mówiąc, dobrze! Lampki przy pełnej mocy potrzebują około 1,5 s na reset, światło dają w jednolitej temperaturze 5600K (+/- 200) i podczas tych krótkich testów nie zauważyłem żadnych odchyłów. Przy mniejszych mocach, czas przeładowania jest bardzo krótki. Światło modelujące też nieźle sobie radzi i podoba mi się zakres kontroli, jaki daje. Oczywiście trzeba uważać, by nie świecić nim zbyt długo, bo żarówka 150W całkiem mocno się nagrzewa. A skoro o tym mowa - obie lampy mają pasywne chłodzenie, przy mocach 200Ws i 300Ws to w zupełności wystarczy.
Tym, którzy nie mają zbyt dużego doświadczenia w błyskaniu warto wspomnieć o jednym detalu. Po zmianie mocy na mniejszą, lampy trzeba jeszcze raz wyzwolić, albo wcisnąć kontrolkę wskaźnika błysku ponieważ nie zrzucają nadmiaru zebranej mocy. Dopiero kolejny błysk ma moc przez nas ustawioną.
By przetestować lampy zorganizowałem bardzo szybką sesję portretową. Chciałem sprawdzić, jak sobie radzą w małym studio. Wykorzystałem lampę Quadralite UP!X 300 z założonym softboxem 105 cm i gridem ustawioną w odległości około metra od modelki. Przy 1/16 mocy lampy mogłem otworzyć przysłonę na f/2.8, lampka świetnie sobie tutaj radziła. Praktycznie nie miałem problemów z błyskiem, temperatura światła była powtarzalna. W zasadzie nie musiałem myśleć o sprzęcie, skupiając się na robieniu zdjęć.
Po przymknięciu przysłony do f/5.6 błyskałem na 1/4 mocy lampy. Tak duży modyfikator zabiera przynajmniej 1 EV i to znaczy, że przy tych parametrach na pełnej mocy osiągnąłbym minimalną przysłonę f/11, czyli całkiem nieźle! Trzeba jednak pamiętać, że wiele zależy od odległości modyfikatora od modelki - błyskając z dystansu tak mocne przymknięcie przysłony nie byłoby już możliwe. To rodzi pytanie, jakie jest przeznaczenie lamp o niewielkiej mocy błysku?
Gdybym dopiero zaczynał przygodę z fotografią studyjną i dysponował tylko niewielką przestrzeń do błyskania, byłby to mój pierwszy wybór. Te lampy idealnie się nadają do niewielkiego studia portretowego, do pracy z produktami czy fotografii kulinarnej. Mogą też być świetnym dodatkiem dla bardziej zaawansowanych fotografów, jako światło na tło lub kontrowe. Nie obsłużą większej sesji na dużych modyfikatorach (po prostu mają zbyt małą moc), ale dla początkującego fotografa, to świetny start. Dla zawodowca to z kolei dobry pomysł na budżetowe światło dodatkowe.