Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Temat miesiąca
Fotografia studyjnaSkompletowanie odpowiedniego i funkcjonalnego zestawu oświetleniowego, z którego skorzystamy również w plenerze nie jest łatwą sztuką. By Wam w tym pomóc przyjrzeliśmy się najpopularniejszym rozwiązaniom dostępnym na rynku - od podstawowych lamp reporterskich, po zaawansowane systemy z dedykowanymi generatorami.
- Światło tworzy zdjęcie. Musisz je czuć, podziwiać i kochać. Przede wszystkim jednak poznawaj światło. Studiuj je ze wszystkich sił, a poznasz klucz do fotografii - zwykł mawiać legendarny George Eastman. Trudno się nie zgodzić z jego słowami. Zresztą dla wielu, najlepszy czas na wykonywanie zdjęć w plenerze to „złota godzina“. Wtedy właśnie świat wygląda jak z obrazów mistrzów.
źródło: pexels.com
Dociera do nas więcej delikatnego światła, które opływa fotografowane obiekty tworząc miękkie cienie. Kolory są wyraźniejsze, a szczegóły bardziej widoczne. Niestety ta magiczna pora nie trwa długo. W zależności od pory roku i szerokości geograficznej jest to od kilkudziesięciu minut do nawet dwóch godzin po wschodzie lub zaraz przed zachodem słońca.
Jednak praca wyłącznie z naturalnym oświetleniem ma niestety więcej ograniczeń niż atutów. Optymalne warunki nie trwają długo, a my w żaden sposób nie jesteśmy w stanie poskromić słońca i zapanować nad światłem. Do tego większe problemy pojawiają się w trudnych i zmiennych warunkach. Lekiem na całe zło jest oczywiście sztuczne oświetlenie, które możemy wszędzie ze sobą zabrać i modelować w taki sposób, by otrzymać pożądane efekty.
fot. Dan Rubin / Profoto
Tak więc wybór odpowiedniego oświetlenia to bardzo ważny element układanki dla niejednego fotografa. Niemniej jednak zbudowanie optymalnego zestawu, z którego skorzystamy nie tylko w studiu, lecz także i poza nim nie jest wcale łatwym zadaniem. Zdecydowanie trudniej jest wykorzystać światło błyskowe w terenie, przez co musimy zwracać uwagę na wiele czynników - nie tylko na moc urządzenia, lecz także i na mobilność, jak i funkcjonalność. A więc z czego powinien się składać dobry, plenerowy zestaw oświetleniowy? Czy warto zdecydować się na zwykłe lampy reporterskie, a może raczej na systemy studyjne z dedykowanym źródłem energii? Jakie są plusy, a jakie minusu konkretnych rozwiązań?
Reporterskie lampy to obecnie najpopularniejsze rozwiązanie wśród fotografów, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z błyskiem i zarazem w łatwy sposób wkroczyć w świat sztucznego oświetlenia. Wprawdzie zazwyczaj służą one bardziej jako światło dopełniające, jednak modele o większej mocy nie tylko pomogą kreatywnie podejść do światła zastanego, lecz także często stanowią główne źródło oświetlenia podczas mniej wymagających sesji zdjęciowych.
Największymi zaletami zewnętrznych lamp reporterskich jest ich konstrukcja, która umożliwia wygodne modelowanie światła. Do tego są kompaktowe i mobilne, a także stosunkowo tanie - zwłaszcza, gdy przejrzymy oferty niezależnych producentów. Jednak zapewniają przy tym dużą funkcjonalność i swobodę podczas pracy. Ruchoma głowica umożliwia ustawienie odpowiedniego kąta nachylenia, a także pełny obrót palnika, który z kolei generuje większą moc światła.
Ponadto większość - nawet podstawowych - reporterskich lamp korzysta ze zwykłych baterii AA. Natomiast już nieco bardziej zaawansowane modele są kompatybilne z zewnętrznymi akumulatorami, czy też dedykowanymi baterry packami. Tak więc niewielkie rozmiary i swoboda zasilania to cechy pozwalające na wygodną pracę w plenerze, czy też innej wybranej przez nas lokalizacji - bez dostępu do sieci energetycznej.
Najbardziej zaawansowane lampy systemowe takie jak Nikon SB-5000 czy Canon Speedlite 600EX II-RT charakteryzują się dużą mocą przewodnią wynoszącą około 60 GN przy ISO 100 - czyli znacznie więcej niż wbudowane w aparaty lampy typu pop-up. Poza tym możemy również regulować siłę błysku (w zakresie od 1/1 do 1/128, a nawet 1/256) oraz skorzystać z funkcji zoomowania palnika. Oznacza to, że jesteśmy w stanie kontrolować specyfikę błysku - od szerokiego (20 mm) po wąski (200 mm) promień światła, dzięki czemu lepiej zapanujemy nad doświetleniem fotografowanej sceny.
Ale to nie wszystko. Skorzystać możemy także z całego zestawu użytecznych funkcji. Wybierać możemy tryb w pełni manualny, gdzie to my decydujemy o mocy i rodzaju błysku lub tryb TTL (Through the lens - przez obiektyw), czyli automatyczny pomiar ekspozycji. Co więcej, profesjonalne speedlity umożliwiają także synchronizację błysku z krótkimi czasami otwarcia migawki (tryb HSS), co skutecznie zamrozi nam w kadrze wszelki ruch, czy nawet tryb stroboskopowy, w którym lampa doświetli fotografowaną scenę krótką serią błysków (możemy kontrolować ich liczbę i częstotliwość).
Co więcej, przy pomocy transmiterów i odbiorników radiowych, lampę systemową możemy wyzwalać zdalnie - ta nie musi być wcale przymocowana do aparatu. Na dodatek możemy zbudować wydajny system oświetleniowy złożony z wielu lamp reporterskich sterowanych bezprzewodowo. Zaś dodatkowe akcesoria, dyfuzory czy modyfikatory odpowiednio zmiękczą lub wymodelują nam światło podczas sesji. W ten sposób niewielkim kosztem (nieporównywalnie mniejszym niż w przypadku dużych lamp studyjnych) możemy skompletować przenośne studio fotograficzne.
Jednak wymienione zalety lamp systemowych są jednocześnie ich sporymi ograniczeniami. Kompaktowa budowa skrywająca niewielki palnik nie wygeneruje odpowiednio mocnego błysku, który umożliwi nam doświetlenie skomplikowanych i wymagających sesji zdjęciowych. Do tego dochodzi zwiększający się czas potrzebny na pełne przeładowanie cyklu.
Oddzielną kwestią jest także sam palnik, który jest ukryty za dyfuzorem i mechanizmem odpowiadającym za zoomowanie. W typowym reporterskim fotografowaniu nie będzie to uciążliwe. Niemniej jednak w momencie, gdy zdecydujemy się na pracę z większymi softboksami, czy różnego rodzaju odbłyśnikami narazimy się na wyraźny spadem oświetlenia na brzegach zastosowanego modyfikatora.
Jeszcze kilka lat temu wymagający użytkownicy mogli jedynie pomarzyć o rozwiązaniach łączących w sobie możliwości lamp studyjnych zamkniętych w formie niewiele większej od zwykłego speedlita. Jednak teraz na rynku możemy znaleźć kilka ciekawych produktów, które zapewniają nie tylko kompaktową budowę i niezależne źródło zasilania, lecz przede wszystkim gwarantują zdecydowanie mocniejszy błysk oraz wiele sposobów modyfikacji światła, a tym samym szerokie możliwości zastosowania takich lamp w sesjach zarówno plenerowych, jak również studyjnych.
fot. Sal Cincotta / Profoto
Dobrym przykładem tych stosunkowo nowych rozwiązań jest Profoto A1, czyli - jak zapewnia producent - najmniejsza studyjna lampa błyskowa, którą dodatkowo można zamocować na gorącej stopce aparatu i korzystać z niej jak z typowego reporterskiego flesza. Podobną funkcjonalność (choć nieco inną budowę) zapewnia także Quadralite Reporter 360 TTL - kolejne rozwiązanie przypominające systemowe konstrukcje. Niemniej jednak jest to wyjątkowo mocna i przenośna lampa błyskowa, która oferuje naprawdę wiele funkcji.
Tego typu konstrukcje są nawet 7 razy mocniejsze od typowych lamp speedlite. Zapewniają błysk, który cechuje się mocą od 76 Ws do nawet 360 Ws - czyli znacznie więcej niż mogą zaoferować konwencjonalne lampy systemowe. Poza tym generowane światło charakteryzuje się stabilną temperaturę barwową w całym zakresie mocy - zazwyczaj wynoszącą około 5500 K. Nie zabrakło również trybu HSS (synchronizacja z czasami do 1/8000 s), a także możliwość w pełni manualnego ustawiania poszczególnych parametrów. Do tego są kompatybilne z systemem automatycznego pomiaru światła - zarówno Canon E-TTL II, jak i Nikon I-TTL. Co więcej, niektóre modele mogą pracować w trybie stroboskopowym, wyzwalając serię błysków, których liczbę i częstotliwość można wcześniej zdefiniować. W zależności od ustawionej mocy, czas może wynieść od 1/300 s do zaledwie 1/10000 sekundy.
Wraz z lampami przenośnymi otrzymujemy także niewielki zasilacz (lub wbudowany akumulator o dużej pojemności), dzięki któremu nie musimy martwić się o źródło zasilania podczas realizacji sesji zdjęciowej w plenerze. Do tego kompaktowy generator można nosić na ramieniu lub przy biodrze, co w żaden sposób nie przeszkadza w czasie fotografowania.
Poza tym, dedykowany akumulator zapewnia znacznie większą żywotność niż standardowe baterie AA, dzięki czemu na jednym ładowaniu będziemy w stanie wykonać do około 500 błysków o pełnej mocy. Natomiast czas potrzebny na przeładowanie może wahać się od 0.05 do 4 sekund.
Całkowitą funkcjonalność tego typu lamp dopełnia nie tylko możliwość bezprzewodowego wyzwolenia, lecz także sama budowa urządzenia - obracana głowica, a także możliwość całkowitego odsłonięcia palnika (bare-bulb). Dzięki temu otrzymamy możliwość zastosowania szerokiej gamy opcjonalnych modyfikatorów, które rozszerzą możliwości wybranych lamp podczas pracy w terenie. Znajdziemy wśród nich między innymi softboxy, kominy, maskownice, kolorowe filtry żelowe, czy nawet wrota.
Jednak, gdy poszukujemy naprawdę silnego błysku, dużej wydajności oraz niepodważalnej funkcjonalności (w każdych warunkach), to systemy studyjne są jedynym wyjściem. Podzielić je możemy na dwie kategorie: lampy z wbudowanymi akumulatorami (potocznie zwane plenerowymi) i potężne lampy studyjne, które do pracy potrzebują zewnętrznego źródła zasilania. Są one znacznie wydajniejsze od wcześniej opisanych rozwiązań.
fot. Perry Johnson / Profoto
Ale większa moc błysku niesie ze sobą także kilka ograniczeń. Takie lampy są nieporównywalnie masywniejsze i cięższe od profesjonalnych reporterskich fleszy, przez co trudno uznać je za kompaktowe i mobilne rozwiązania - zwłaszcza do zastosowań w terenie. Co więcej, systemy studyjne to zazwyczaj rozwiązania typu monoblock. Oznacza to, że głowica lampy błyskowej jest na stałe połączona z modułem skrywającym całą elektronikę - choć zdarzają się również modele z odczepianymi palnikami, jak chociażby Witstro AD600. Mimo to, taka lampa i tak musi być umieszczona na statywie.
Jednak dla wielu fotografów świetnym kompromisem są mniejsze lampy plenerowe, takie jak Profoto B1X, czy Broncolor Siros L. Łączą one w sobie wystarczającą siłę błysku (400-600 Ws), wydajność i dużą funkcjonalność - niezależenie od warunków, w jakich przyjdzie im pracować. Zapewniają zdecydowanie większą moc niż reporterskie flesze, a gwarantują przy tym lepszą mobilność i wygodę pracy w terenie niż profesjonalne rozwiązania studyjne.
Wszystko dlatego, że są wyposażone w wewnętrzne źródło zasilania. Wbudowany akumulator - nawet najbardziej podstawowej lampy plenerowej - pozwoli wyzwolić w granicach 500-600 błysków o pełnej mocy, co swobodnie wystarczy do zrealizowania nawet długiej i wymagającej sesji. Niemniej jednak, jeśli jakimś cudem uda nam się rozładować baterię, to zawsze możemy ją natychmiastowo zastąpić zapasowym ogniwem - nie przerywający przy tym naszej pracy.
Ale prawdziwie optymalnym i wyjątkowo praktycznym rozwiązaniem - dla osób fotografujących zarówno w studiu, jak i plenerze - będzie między innymi Fomei Digitalis Pro T, czyli lampa błyskowa z możliwością zasilania z sieci jak i z dedykowanego akumulatora, co jeszcze bardzie zwiększa jej funkcjonalność.
fot. Karl Gough / Profoto
Natomiast szczyt oświetlenia fotograficznego stanowią profesjonalne lampy studyjne, które są zdecydowanie większe i zarazem mocniejsze od popularnych rozwiązań plenerowych. Wprawdzie wymagają one zewnętrznego źródła zasilania, to jednak dzięki dedykowanym generatorom wykorzystamy je również w terenie - choć dla niektórych osób może to już nie być wygody sposób pracy. W zamian jednak otrzymujemy nieporównywalnie większą moc, która pomoże nam „zgasić słońce“.
Oczywiście sama wydajność lampy, a przy tym liczba wygenerowanych błysków będzie zależna już od wykorzystanego zewnętrznego akumulatora. Te jednak są coraz bardziej pojemne i uniwersalne, dzięki czemu będziemy mogli jednocześnie podłączyć kilka lamp studyjnych - niezależnie od wybranego modelu, czy też producenta. Mobilne generatory (lub lampy z dedykowanym akumulatorem) umożliwiają doświetlenie planu bez konieczności dostępu do sieci elektrycznej, co daje nam ogromną swobodę pracy - przede wszystkim podczas sesji w terenie.
Zaawansowane jednostki, takie jak Quadralite Pulse Pro X, Profoto D2, czy Phottix Indra 500 LC, zapewniają moc w granicach 600 Ws, a przecież najbardziej profesjonalne lampy to błysk o sile nawet przekraczającej 1200 Ws, czyli znacznie więcej niż będziemy potrzebować podczas pracy w niejednym studiu, czy realizacji sesji plenerowych, które wymagać od nas będą dodatkowego (i silnego) oświetlenia. Jednak to nie wszystko.
Tego typu lampy oferują tryb HSS, co umożliwi nam wygenerowanie błysku trwającego często krócej niż 1/10000 sekundy. Dzięki temu nie tylko skutecznie zamrozimy każdy ruch, lecz także wykonamy ciekawie wyglądający portret z małą głębią ostrości (na przykład na f/1.2) - i to w jasny, słoneczny dzień.
Do tego nie narazimy się także na nieostre zdjęcia - nawet, gdy czas naświetlania w aparacie będzie nieco dłuższy. Wszystko dlatego, że to właśnie krótki błysk „zatrzyma“ nam obraz w kadrze. Równie ważny jest także szeroki zakres regulacji mocy - od pełnej do na przykład 1/128.
fot. Evan Pantie / Profoto
Poza tym kiedy zdecydujemy się czy to na lampy plenerowe, czy też na modele studyjne, otworzy się przed nami bogaty świat modyfikatorów, dających możliwość dowolnego kształtowania charakteru światła - palnik lamp jest z reguły odsłonięty i wysunięty (bare-bulb), dzięki czemu błysk rozchodzi się równomiernie dookoła. Jednak przed wyborem dedykowanego akcesorium musimy upewnić się czy jego mocowanie współgra z mocowaniem lampy.
Dlatego też bardzo praktyczną decyzją przy zakupie będzie zdecydowanie się na system, który zapewnia kompatybilność z jak największą gamą modyfikatorów. W Europie najbardziej popularnym i rozpowszechnionym standardem jest mocowanie Bowens. Bez problemy więc znajdziemy różnego rodzaju akcesoria, dzięki czemu tę samą lampę wykorzystamy przy realizacji różnych zleceń - od portretów po szczegółowe sesje produktowe.