Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Temat miesiąca
Fotografia ślubnaJakie są zalety zooma? W czym górują stałki? Na jaki obiektyw zdecydować się do uwiecznienia ceremonii zaślubin, a na jaki do udokumentowania przyjęcia weselnego? Bez jakiego szkła nie można wyobrazić sobie realizacji fotoreportażu? Na te i inne pytania odpowiadają profesjonalni fotografowie ślubni.
Od wielu lat trwa batalia co lepsze: zoom czy stałka? Zoom wydaje się lepszy dla tych fotografów, którzy nie chcą lub nie lubią zmieniać obiektywów podczas swojej pracy. To także dobre rozwiązanie dla tych, którzy pracują np. na plaży i częsta wymiana obiektywów może spowodować, iż matryca szybciej będzie się brudzić. Nie zawsze tak będzie, ale często jeden zoom jest zwyczajnie tańszy niż trzy inne obiektywy stałoogniskowe. Przy czym uniwersalność zooma i możliwość szybkiej zmiany ogniskowej nie rozwiąże nam problemu braku światła, gdy fotograf ślubny pracuje w ciemnym pomieszczeniu. To niewątpliwie wciąż duży minus zoomów. Kolejnym minusem jest szybkie przyzwyczajenie do „dobrego” i zbyt długie fotografowanie z jednego miejsca. Kadry muszą być różnorodne.
Stałki to lepsza jakość, ale jakość nie jest niestety często jedynym kryterium branym pod uwagę. Szkoda – to właśnie ta jakość będzie widoczna na koniec w ślubnym albumie. Ważna jest także uniwersalność, która niewątpliwie stoi po stronie zoomów. Stałki są zwykle lżejsze, co przy fotografowaniu przez 15 godzin może mieć znaczenie. Ale oczywiście w fotografii ślubnej ważne znowu jest to, aby móc poradzić sobie w ciemnym pomieszczeniu. Stałki wciąż pozwalają na pracę bez lampy błyskowej w kościele lub sali weselnej. Stałki to dla mnie również świetna szkoła życia, przez którą powinien przejść każdy fotograf. To obiektyw, przy którym mam wrażenie więcej się myśli fotografując.
Wybór obiektywów jest sprawą indywidualną. Na pewno fotograf ślubny musi mieć w swojej torbie szeroki zakres ogniskowych, aby móc tworzyć różne i niezapomniane kadry. Z jednej strony podczas ceremonii ślubnej warto pokazać łzę mamy, z drugiej jednak strony jak tu nie pokazać sukni ślubnej w pełnej jej okazałości podczas zabawy weselnej.
Wydaje się, że najpopularniejszą ogniskową ślubną to wciąż ogniskowa 35 mm. To piękna, reporterska, pełna emocji i lekkich przerysowań perspektywa. Wiele osób decyduje się na 50 mm, gdyż często to obiektywy są zwyczajnie tańsze, ale gdyby przyszło mi fotografować ślub z jednym obiektywem – wybrałbym 35 mm f/1.4.
Ale pewnie zaskoczę wielu fotografów - kocham „trudny” obiektyw Nikkor 14-24 mm (Canon 16-35 mm). Jeśli fotograf opanuje sztukę fotografowania tą szeroką ogniskową - można tworzyć cuda. To technologicznie niemal idealny obiektyw i nie wyobrażam sobie pracy bez niego. Podczas, gdy wiele osób wybiera teleobiektywy ja zwykle na przekór wszystkim sięgam po mój szeroki kąt. To jedyny zoom w mojej szklarni. Reszta to stałki.
Co poleciłbym na starcie przygody z fotografią ślubną? To bardzo pragmatyczne, ale wiele zależy od budżetu. Mój wybór ogniskowych to: 24, 35, 70, 200 mm. Oczywiście jeśli ktoś używa zoomów to wówczas można sięgnąć po takie ogniskowe, które pokrywają się z tymi wartościami. Nie wspominałem o obiektywach makro, które są idealne dla fotografowania detali. To jednak kolejny krok. Chociaż osobiście trudno mi sobie wyobrazić fotografowania obrączek ślubnych innym obiektywem, niż makro.
Fotografia ślubna jest bardzo wymagającą dziedziną fotografii. Dobór ogniskowej czy obiektywu w dużym stopniu zależy od naszych preferencji, doświadczenia, jak i stylu który chcemy reprezentować.
Początkującemu fotografowi realizującemu śluby najłatwiej będzie się odnaleźć w zoomach. Przy dynamicznie zmieniających się sytuacjach, obiektywy zmiennoogniskowe zapewniają wygodną elastyczność pracy. Nie trzeba wcześniej planować sobie kadru z taką dokładnością jak przy stałkach. Jesteśmy gotowi zrobić portret, by po chwili przejść do szerokiego planu. W dodatku obiektywy typu zoom charakteryzują się często bardzo dobrym autofocusem.
Dobór takiego szkła na wesele to jednak też niedogodności. Możliwość zmiany ogniskowej w obiektywie rozleniwia. Nie chce nam się tak chodzić i myśleć nad kadrem. Łatwiej jest nam skręcić obiektyw, niż ruszyć się parę kroków. Często więc, na początku kariery ślubnej, zamiast zastanowić się czy dany temat nie wymaga użycia ogniskowej 50 mm czy 70 mm robimy zdjęcie tak jak stoimy - i wybieramy np. 35 mm. Traci na tym dynamika obrazka. Nasze zdjęcia robią się chaotyczną zbieraniną kadrów, zamiast przemyślanym reportażem.
Po drugiej stronie mamy obiektywy stałoogniskowe. Praca z nimi w dynamicznych warunkach wymaga już większego doświadczenia. W dużym stopniu jest łatwiej, gdy korzystamy z dwóch aparatów. Wtedy możemy mieć podpięte 35 mm do klasycznego reportażu oraz 85 mm do portretów i planów wymagających bardziej niezauważonej pracy. Obiektywy stałoogniskowe wymuszają ciągłe planowanie kadru. Musimy odpowiednio wcześniej przewidzieć wydarzenia i reagować dużo sprawniej na sytuacje. Jednocześnie praca z takimi obiektywami daje nam dużo więcej nauki. Stałoogniskowe obiektywy to również jaśniejsze szkła i ciekawszy bokeh i tu pojawia się kwestia stylu w jaki chcemy iść w fotografii ślubnej.
Uderzając w styl reportażowy będziemy przymykać przesłonę do wartości nawet f/9 i więcej. Jasność szkła nie będzie miała więc takiego znaczenia. Idąc jednak w ciekawe plastycznie obrazki często będziemy realizować reportaż na przesłonach f/1.4-2.8. Płytka głębia ostrości stałki będzie niezastąpiona, by uzyskać ładny bokeh.
Przy realizacji ślubnej musimy być przygotowani na wszystko. Pracujemy często w bardzo ciężkich warunkach, a zawsze musimy oddać jak najlepszy materiał. Reportaż ze ślubu musi być wszechstronny.
W ciasnych pomieszczeniach niezastąpione będzie 24 mm, do klasycznego reportażu 35 mm lub 50 mm, do portretu 85 mm. Często zdarzają się też zdjęcia detali realizowane na 105 mm. Nie ma jednej dobrej ogniskowej. Osobiście z zooma korzystam jak ze stałki. Mimo, że mój obiektyw to 24-70 mm zawsze fotografuję na 24, 35, 50 lub rzadziej 70 mm (tu już wolę wybrać drugi aparat z 85). Taki sposób pracy zapewnia mi czystość kadru. W momencie, gdy decyduję się na pracę na stałkach wybieram zawsze 35 mm i 50 mm lub 85 mm. To są jednak moje preferencje. Nie zamykałbym się na inne rozwiązania. Ważne jest, by wypracować własny styl, a obiektywy dobierać według swoich potrzeb.
Zaczynając przygodę z fotografią ślubną skupiłbym się na próbie połączenia stałek i zoomów. Ciekawym wyborem wydaje mi się praca na obiektywach zoom o zakresie 20-35 mm i do tego 50 lub 85 mm. Zoom zapewnia nam elastyczność przy reportażu. W ciężkich warunkach przy małej ilości miejsca możemy ratować się zakresem 20-24, by potem „skręcić go“ do 35 mm.
Stałka za to zostawia nam opcje pracy na przysłonach w zakresie f/1.4-1.8, który w dodatku świetnie nadaje się do portretów. Jeżeli decydujemy się tylko na zoomy, to klasyczny 24-70 mm f/2.8 wydaje się wyborem idealnym. Do tego na backup 50 mm f/1.8 lub 35 mm f/1.8. Przy wyborze samych stałek wydaje mi się niezbędne posiadanie 24 mm, potem 35 mm jako głównej ogniskowej, na której pracujemy i 85 mm do portretów i dalszych planów.
Zoom czy stałka? O to jest pytanie! Gdy zaczynałem swoją przygodę z fotografią ślubną, spędziłem setki godzin na forach i stronach z testami sprzętu szukając odpowiedzi... bez sensu. Bo najlepszy obiektyw to ten, który masz ze sobą. Ja osobiście nie wychodzę na reportaż ślubny bez mojego przyjaciela 35 mm f/1.4 L. Jest to moja jedyna miłość - 70% zdjęć robię tym szkłem. Jest szybkie ostre i daje świetny obrazek.
Cenie sobie także 50 mm f/1.2 L i gdybym miał wystąpić w reality show pod tytułem „One Lens Only" to właśnie tem obiektyw zabrałbym ze sobą. Tym szkłem można z powodzeniem ograć wszystko. Jest jeszcze 85 mm f/1.2 L - kiedyś "święty graal" fotografii ślubnej. Szkło, które kochasz i nienawidzisz zarazem. Potrafi napsuć krwi, ale jak trafi w punkt, to motyle w brzuchu, wpadłeś po uszy i wybaczasz wszystko.
Używałem także 70-200 mm f /2.8 L. Jest to absolutnie mistrzowskie szkło, ale jak dla mnie zbyt duże i ciężkie, do pracy na ślubach. Natomiast wysłużony 24-70 mm f/2.8 L to według wielu „mydło“ i jest za słaby. Ale już najnowsza wersja tego obiektywu jest godną konkurencją dla stałek, których główną zaletą jest światłosiła.
W czasach gdy zaczynałem ISO 1600 było akceptowane przez niewielu klientów, a większość kościołów była bardzo słabo oświetlona, co wymuszało fotografowanie na maksymalnym otworze przysłony. Do dzisiaj bardzo rzadko przymykam swoje obiektywy, uwielbiam miękki obrazek - nie jestem fanatykiem ostrości.
Najnowsze aparaty maja niesamowite matryce, osiągające kosmiczne wartości ISO. Z powodzeniem używam ISO 8000-12000, tak więc posiadanie super jasnych stałek nie jest wymogiem a wyborem dla tych, co stawiają magiczną plastykę obrazka nad wygodę i ostrość. Gdybym zaczynał dzisiaj przygodę z fotografią ślubną, to wybrałbym 24-70 mm f/2.8 L II jako jedyne szkło, które… pomoże mi zarobić na zestaw stałek.
Zaletą zooma jest na pewno możliwość pracy „bliższej“ i „dalszej“ z jednego korpusu, choć osobiście nigdy z tego nie korzystałam. Hołdując bowiem złotej zasadzie, że „jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego” ostatecznie nigdy nie weszłam w posiadanie tak zwanego „uniwersalnego” zooma, zwanego też przez niektórych profesjonalnych fotografów „spacerówką”.
Jeśli zaś chodzi o teleobiektyw (np.70-200) to z pewnością ułatwia on dyskretne „łowienie” różnych ciekawych sytuacji. Bowiem nie każdy fotografowany zachowuje swobodę w bliskiej obecności fotografa. Praca „z ukrycia” z pewnością umożliwi zdobywanie ciekawych ujęć.
Niestety największą wadą zooma jest światło. Ciężko znaleźć obiektyw z przysłoną poniżej z f/2.8. Jest to niewątpliwie przeszkodą w pracy w ciemnych kościołach, gdzie trzeba mocno podbijać ISO, a osobiście nie jestem miłośniczką ziarna na zdjęciach.
Największą zaletą pracy na obiektywach stałoogniskowych jest światło. To jasne konstrukcje, o o wiele lepszej plastyce i moim zdaniem umożliwiające lepszą pracę nad kadrem - nie skupiamy się na kręceniu pierścieniem zooma i dopasowywaniu go do kadru, a na tym, co się dzieje w kadrze. Ostatecznie zbyt szerokie ujęcie można zawsze poprawić w procesie postprodukcji.
Kiedy fotografuję ceremonię w ogromnym kościele, często używam teleobiektywu. Zarówno obserwując młodą parę, jak i rodziców, gości oraz biegające po kościele dzieci. Do „architektonicznych” ujęć całego kościoła zapinam z reguły szeroki kąt Tamrona 15-30 mm f/2.8, szkła ciężkiego i mogącego śmiało służyć jako obronne, ale bardzo dobrego w zakresie jakości obrazka.
To jednak jedyne ujęcia, jakie wykonuję bardzo szerokim kątem podczas całego reportażu ślubnego. Ale i tak uważam, że na tych kilka zdjęć opłaca się go nosić. Natomiast wszelkie zdjęcia reportażowe robię 35-ką. Na weselu również pracuję 35-ką, która pozwala wejść w zabawę i interakcje z gośćmi na parkiecie.
Dla mnie fotografia ślubna to przede wszystkim dobry reportaż, a tego nie wyobrażam sobie bez 35 mm. Pozostały wybór uzależniony jest od stylu pracy fotografa. Dla tych uwielbiających wchodzić w interakcje z osobami fotografowanymi, to wciąż będzie idealna ogniskowa, a dla tych, którzy lubią obserwować... cóż. Ja nadal wielką miłością darzę 70-200 f/2.8 i korzystam z niego bardzo chętnie podczas ceremonii zaślubin.
Jestem zdania, że fotograf powinien jednak pracować w maksymalnej dyskrecji w kościelnym zaciszu i nie skupiać na sobie uwagi - nie tylko młodej pary, ale i gości oraz księdza prowadzącego.
Moja przygoda rozpoczęła się od ognistego romansu canonowskiej 35 mm f/1.4 L i jej uboższej siostry 85 mm f/1.8 i taki też zestaw polecam, bo sprawdzał się znakomicie zarówno pod względem ekonomicznym, jak i zadaniowym. Jeden droższy, jasny obiektyw o szerszej ogniskowej, drugi węższy, również jasny, ale kilkakrotnie tańszy.
Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że mogłabym nadal wykonać reportaż w takim właśnie zestawie. Zwłaszcza, że są to jedne z najlżejszych obiektywów Canona, co nie jest bez znaczenia dla kobiecego kręgosłupa podczas kilkunastu godzin ślubnego reportażu.
Marcin: Nie mówiłbym o wadach, ale o cechach zoomów - waga, wielkość, jasność, optyka (im większy mnożnik ogniskowych tym gorsza jakość optyczna z racji konstrukcji grup soczewek). Niewątpliwie zaletą jest wiele ogniskowych w jednym obiektywie. Jednak zoomem trzeba umieć pracować. Ja preferuję stałki, ale zdarza mi się pracować zoomem w sytuacjach, gdy jasność obiektywu nie ma znaczenia, plus jest to sytuacja na tyle dynamiczna, że nie ma czasu na przerzucanie do ręki aparatów z podpiętymi różnymi ogniskowymi.
Stałki są konstrukcjami zwykle mniejszymi gabarytowo niż obiektywy zoom, ale jasne szkła potrafią ważyć porównywalnie do zooma. Ich zalety to wielkość, waga, jasność, plastyka, bokeh (dużo mniej soczewek w konstrukcji toru optycznego). Możemy fotografować w warunkach światła zastanego, odseparować pierwszy plan od reszty itp. Na pewno fotografowanie obiektywami stałoogniskowymi pozwala lepiej zrozumieć daną ogniskową, pod warunkiem, że wyciągamy wnioski, a nie tylko zachwycamy się bokeh. Stałki wymuszają często albo więcej poruszania się i kadrowania „nogami“ albo dokadrowywania przy postprodukcji. Coś za coś.
Agnieszka: Podstawową zaletą zooma jest to, że w momencie, kiedy mamy ograniczoną możliwość poruszania się, mamy bardzo duży wpływ na to, co się znajdzie w kadrze. Sprawdza się również przy szybkich akcjach typu pierwszy taniec, kiedy para przemieszcza się wykonując różne figury taneczne i - równocześnie w szybkim tempie - raz się przybliża, raz oddala od nas. Dla mnie zoom 24-70 mm to podstawowe narzędzie pracy, ponieważ i tak nie schodzę poniżej przesłony f/2.8, a mam możliwość wykadrowania obiektu w sposób świadomy i zależny tylko ode mnie, a nie od odległości w jakiej aktualnie się znajduję.
Marcin: Do każdego momentu z dnia ślubu potrzebujemy obiektyw do pokazania planu ogólnego oraz obiektyw, którym „przybliżymy się“ do tego co się dzieje. Nie ma więc jednej ogniskowej, która jest kluczowa dla fotografa, chyba, że mówimy o ulubionej ogniskowej. Ktoś kto bazuje bardziej na portrecie poda jako ulubioną ogniskową 50 mm i dłuższą, ktoś kto pracuje reportersko, 35 mm i szerzej. To sprowadza się też do tego w jakiej odległości od tego co się dzieje lubimy pracować.
Agnieszka: Nie ma jakiejś recepty na jeden obiektyw uniwersalny - chyba, że jest to zoom. Zarówno na ceremonii, jak i na przyjęciu robimy portrety, czasem bardzo bliskie, aby pokazać emocje i tu sprawdzi się obiektyw 85 mm i dłuższy, jak i coś szerszego, aby pokazać kontekst sytuacji, architekturę miejsca itd.
Marcin: Jeżeli miałbym wybrać tylko jeden obiektyw, to byłaby to jasna „35-tka“. Moim ukochanym jest Voigtlander 35 mm f/1.2 II do aparatu Leica M9. Jest ze mną na każdym reportażu ślubnym. Jeżeli dwa obiektywy to albo 28/50 mm albo 35/85-90 mm. Ostatnio przestałem fotografować szerzej niż 35 mm, ale nadrabia to Agnieszka.
Agnieszka: Jednak mając zooma, nie mamy problemu z wyborem jednej ogniskowej.
Zoomy rozleniwiają. Stoisz w miejscu i kręcisz obiektywem. Korzenie można zapuścić. Poza tym są zwykle „ciemniejsze“, co w fotografii ślubnej ma spore znaczenie. Tu nie brakuje sytuacji, w których temat jest słabo oświetlony, szczególnie w kościele czy podczas przyjęcia. Zaletą może być zakres ogniskowych dostępnych praktycznie „od ręki“. Nie zawsze jest czas na zmianę obiektywu, kiedy akcja nabiera tempa.
Bardziej doświadczony fotograf z góry wie, kiedy założyć konkretny obiektyw, ale początkującym fotografom większą „wolność“ da zoom. Poza tym niektóre zoomy zastępują kilka stałek - mimo większego rozmiaru obiektywu nosisz mniej sprzętu. Polecam, by wziąć pod uwagę ten aspekt, ponieważ dolegliwości związane z bólem pleców to choroba zawodowa fotografów. Na koniec argument ekonomiczny: taniej wychodzi kupić jeden zoom niż 3 stałki.
W przypadku stałek, są takie sytuacje, gdy brakuje jakiejś ogniskowej, ale na ogół można rozwiązać większość problemów „zoomem nożnym”. Podejść z obiektywem bliżej fotografowanej sceny lub się od niej oddalić. Lubię stałki za ich „jasność“. Przysłony rzędu f/1.2 i f/1.4 niejednokrotnie ratowały mnie w trudnych przypadkach dzięki szybszemu ostrzeniu.
Pary młode mają czasami dziwne pomysły w stylu zejście do lochów i szukanie „zaginionych skarbów“ wraz z gośćmi weselnymi. Dodam, że drogę oświetlają sobie tylko przy pomocy świeczki. Nie daję sobie uciąć ręki, ale nie ma zooma, który by się sprawdził w takiej sytuacji. Akurat w omawianym przypadku poeksperymentowałem sobie z obiektywem 28 mm (najtrudniejsza ogniskowa jak dla mnie), ale zarazem najszybszy i najcelniejszy AF.
Na ceremonię polecam 50-tkę. Jasny obiektyw dobrze sprawdzi się w najciemniejszym kościele. Nawet jeśli nie ma się budżetu na najjaśniejszą wersję typu f/1.2 to zawsze można kupić sobie f/1.4 (koszt około 1,5 tys.) lub na początek plastikowy f/1.8. Każdy z tych obiektywów będzie super na trudne warunki oświetleniowe.
Odradzałbym szeroki kąt podczas ceremonii. Z bardzo prozaicznego powodu. „Siedzi się wtedy na parze młodej“ zasłaniając gościom najważniejszy moment dnia. Na przyjęciu zwykle używam obiektywu 35 mm, sprawdza się przy fotografowaniu tańców ze względu na szybkość AF. Czasem dla sportu fotografuję tańce stałką typu tilt-shift, ale to wszystko zależy od nastroju i chęci eksperymentów w danym dniu.
Dobór obiektywu (ogniskowej) zależy od tego co w danym momencie się dzieje. Gdy podczas wesela zdarzają się przemowy, używam stałki 100 mm f/2.8. Ludzie wtedy siedzą a chodzi o złapanie reakcji na słowa mówiącego, więc nawet taki „ciemny” obiektyw czyli f/2.8 nie stanowi większego kłopotu (akurat fajnie, że w tym obiektywie jest stabilizacja), a sama długość obiektywu daje mi możliwość pozostania niezauważonym, stojąc gdzieś z boku.
Jednak Canon 35 mm f /1.4 L to obiektyw bez, którego nie wyobrażam sobie realizacji fotoreportażu ślubnego. Oczywiście dobrze jest czasem zmienić perspektywę patrzenia wpinając 50-tkę (używam Canon 50 mm f/1.2 L). Dobrym pomysłem będzie poznanie swojego obiektywu. Chodzi tutaj o zrozumienie danej ogniskowej. Czyli świadomość tego jak będzie wyglądał kadr zanim przyłożymy aparat do oka.
Poznać swój obiektyw można jedynie wtedy, gdy używa się go przez dłuższy czas. Poleciłbym więc następujące ćwiczenie: wpinamy obiektyw do body i nie zmieniamy go przez dwa lata. Po takim czasie nawet najbardziej odporny mózg zdąży przyswoić wszystkie cechy danej ogniskowej.
Swój styl fotografowania określam jako romantyczny reportaż. Lubię łączyć styl edytorialowy, który wypracowałam podczas realizacji do ślubnych książek „Bridelle Style” oraz „Wasz piękny Ślub”, z ponadczasową klasyką reportażu ślubnego z całą jego dynamiką, emocjami i nieprzewidywalnością.
Nie jestem „gadżeciarą“ sprzętową, a w swojej fotografii wiem, jaki efekt końcowy chcę uzyskać i dzięki czemu to osiągnę. Testowałam wiele obiektywów: od szerokich po długie ogniskowe 200 mm, zoomy i stałki z różnym światłem. Moje doświadczenie pozwoliło mi skompletować w torbie całą gamę sprzętu, który zależnie od warunków w jakich wykonuję reportaż ślubny lub sesję plenerową mogę wykorzystać.
Uwielbiam eksperymentować z obiektywami i wychodzić poza utarte ścieżki, że któryś z obiektywów jest najlepszy w danej sytuacji. Najlepszy jest ten, którym osiągniemy zamierzony efekt. Bo to efekt końcowy jaki chcemy uzyskać determinuje narzędzie - pod warunkiem, że pracujemy intencjonalnie. Nie umniejszam roli przypadku, bo czasami bywa strzałem w dziesiątkę i bywa nauką. Ale fotografia to przede wszystkim indywidualny sposób postrzegania i magia obrazu.
Na proste pytanie „zoom czy stałka?” zdecydowanie (w moim przypadku) odpowiadam obiektyw stałoogniskowy. Zaczynałam swoją przygodę z fotografią z podstawowym obiektywem 50 mm i najlepszym zoomem dla mnie były… moje nogi - i tak mi pozostało. Co do ogniskowych. Nie ma prostej odpowiedzi. Każdy ma inny sposób pracy, postrzegania, estetykę. Każda Para Młoda ma swoją dynamikę, energię i swój świat. Używając odpowiednich obiektywów staram się podkreślić ich charakter i osobowość.
Każdy dzień ślubu jest inny, odbywa się w innych warunkach przestrzennych i pogodowych. Reportaż ślubny to połączenie wielu dziedzin fotografii: od portretowej, przez detale, zdjęcia grupowe, zdjęcia w akcji, nocne, jedzenia, plenerowe. Nie ma jednej recepty na doskonałe narzędzie do wykonania reportażu ślubnego i portretów Państwa Młodych. Niezawodne w doborze sprzętu staje się wtedy doświadczenie i intuicja. Ja staram się szanować strefę komfortu moich modeli i intymność momentów, ale zdarza mi się również być tak blisko, że czuję ich oddech.
Uwielbiam zdjęcia jasne i świetliste, ale kocham również zabawę z ostrym światłem i cieniami. Do każdej z tych sytuacji wykorzystuję inny obiektyw. To lata praktyki spowodowały, że intuicyjnie sięgam po taką a nie inną soczewkę. Choć czasem sama z przekory „idę pod prąd”, bo dzięki temu nie popadam w rutynę i odkrywam nowe horyzonty w swojej fotografii. Wierzę, że to co determinuje mój styl fotografowania to nie sprzęt a umiejętność jego wykorzystania. Magia mojej fotografii to pokazanie nie tego co fotografuje, ale tego co nieuchwytne.
Wady i zalety obiektywów większości fotografom są znane. Za zoomami przemawiają mobilność czy szybkość zmiany ogniskowej. Przeszkadza ich waga i gabaryty. Za stałkami przemawia światło oraz jakość zdjęć. Ja niestety również nie dam Wam gotowej odpowiedzi. Nie mogę opowiedzieć się ani po stronie „stałek”, ani zoomów. Pomijam tu właściwości optyczne, kontrastu, szybkości AF czy oceny bokeh. To są informacje wynikające z testów lub z indywidualnych, bardzo subiektywnych odczuć każdego fotografa.
Mam w swojej torbie topowe zoomy 24-70 mm f/2.8, 70-200 mm f/2.8, jak i stałki 35, 50, 85 mm f/1.4. Obiektyw i ogniskową dobieram do miejsc, w których fotografuję, ilości światła, które zastanę, odległości, z której mam możliwość fotografować Parę Młodą czy do efektu końcowego jaki chcę uzyskać na zdjęciu. Dla tego używam obu rodzajów obiektywów.
Jeśli byłbym mocno ograniczony, to do realizacji fotoreportażu ślubnego wybrałbym dwa obiektywy: 24-70 mm f/2.8 i 50 mm f/1.4. Pełen zakres ogniskowych, świetne światło i jakość obrazu pozwoliłyby mi w pełnym zakresie i przy maksymalnym wykorzystaniu światła naturalnego wykonać dobry reportaż ślubny.
Szukając interesujących kadrów, zawsze staram się używać różnych ogniskowych, od 24 mm do 200 mm. Obiektyw natomiast dobieram w zależności od efektu jaki chcę uzyskać. Jeśli zależy mi na zdjęciach bardziej reportażowych (podglądanych), to wybieram mniejsze i jaśniejsze stałki. Chociaż w przypadku fotografowania przyjęcia ślubnego bardzo często korzystam również ze szkła 24-70 mm f/2.8.
Na starcie przygody z fotografią ślubną proponuję skupić się na szukaniu emocji, światła, kompozycji i ciekawych kadrów. Znalezienie własnego stylu jest ważniejsze niż aspekty ściśle techniczne. Zostawcie je trochę na drugim planie. Dajcie się ponieść wyobraźni i emocjom towarzyszącym fotografowanemu wydarzeniu.
Temat chyba znany każdemu kto choć odrobinę zagłębił się w tematykę fotografii. Spróbujmy wypunktować wady i zalety każdego z nich. My wychodzimy z założenia, że trzeba wykorzystywać możliwości i zalety jednych i drugich. Sami na co dzień pracujemy głównie na trzech obiektywach: 35 mm f/1.4, 50 mm f/1.4 i 24-70 mm f/2.8.
Zoom:
Stałki:
Jeśli mielibyśmy wybrać ogniskową kluczową dla reportażu ślubnego byłoby to zdecydowanie 35 mm. Jest to bardzo uniwersalna ogniskowa, którą można też wykonać portret czy detale. Chcąc jednak osiągnąć trochę większą głębie ostrości wystarczy domknięcie do f/5.6, by próbować uzyskać ostre 2-3 plany. Zdecydowanie jest to obiektyw, bez którego nie wyobrażamy sobie komfortowej pracy na reportażu ślubnym.
Osobom zaczynającym swoją przygodę z tą dziedziną fotografii polecalibyśmy pracę na dwóch body. Na pierwszym zapięty obiektyw 35 mm a na drugim np. 50 mm wymiennie z 85 mm. Do tego lampa błyskowa. Takim zestawem można uzyskać bardzo przyzwoite efekty. Osobiście jesteśmy zwolennikami filozofii, ze nie sprzęt robi zdjęcia a człowiek - minimalizm w kwestii ilości sprzętu jest naszą domeną. Im więcej sprzętu, tym mniejsza mobilność, a wzrasta „rzucanie się w oczy” co przy reportażu nie jest do końca pożądane.
zdjęcie główne: Grzegorz „Moment“ Płaczek