Fujifilm X-S10 w rękach czytelników - opinia Yuliyi Simutkiny

Autor: Redakcja Fotopolis

6 Maj 2021
Artykuł na: 4-5 minut

W marcu wystartowaliśmy z konkursem, w ramach którego laureaci mieli okazję testować aparat Fujifilm X-S10. Oto recenzja pierwszej uczestniczki.

Na co dzień jestem fotografką która preferuje światło dzienne, naturalne. W takim jaśniejszym stylu również staram się prowadzić Instagram i pozostałe kanały służące mi za portfolio. Ale jak to się mówi - nowy aparat, nowa ja.

Dzięki wbudowanej lampie błyskowej, której obecność całkiem mnie zaskoczyła (nie ma jej w używanym przeze mnie aparacie fotograficznym Canon EOS RP), byłam w stanie zrobić przecudne zdjęcia torebek, które już na podglądzie bardzo spodobały się właścicielce marki.

1/32 s, f/8, ISO 400, ogniskowa: 23 mm

1/41 s, f/5.6, ISO 400, ogniskowa: 23 mm

Na tej sesji również udało mi się wykorzystać filtr PRO Neg.Std, który jest jednym kilku profili kolorystycznych, możliwych do wyboru w tym aparacie. Szczerze mówiąc, była to miłość od pierwszego wejrzenia…

Dla osoby, która marzy, by w przyszłości pracować wyłącznie na aparatach analogowych, znalezienie jednych z najlepszych cyfrowych ekwiwalentów filmu było dla mnie magicznym odkryciem! Nawiasem mówiąc, przed tym jak dowiedziałam się o możliwości testowania Fujifilm X-S10, byłam umówiona na sesje analogową. Jednak po sprawdzeniu pierwszych zdjęć z tego modelu, postanowiłam wykonać ją właśnie cyfrą.

1/512 s, f/2.8, ISO 200, ogniskowa: 35 mm

1/408 s, f/4, ISO 320, ogniskowa: 23 mm

Mogę również dodać, że rozdzielczość aparatu i systemowej optyki (miałam okazję przetestować go w duecie z modelami 35 mm f/1.4, 23 mm f/2 , oraz 16 mm f/2.8) pokazała się z bardzo dobrej strony. X-S10 to z jednej strony sprzęt budżetowy, ale można na nim polegać i z pewnością nie zawiedzie nas podczas sesji zdjęciowej do lookbooku, edytorialu, czy podczas wesela, gdzie wszyscy oczekują profesjonalnych efektów.

Jedyną rzeczą, która negatywnie przekłada się na współpracę z ekipą i szybkie działanie, są zdjęcia seryjne w formacie RAW. Aparat miewa tendencję do przywieszania się, nawet przy niewielkiej liczbie zdjęć, co nieco utrudnia pokazanie wykonanych fotografii modelce czy klientowi. W tym przypadku musiałam przejść na format JPEG, ale nawet przy takich ustawieniach zdjęcia mają świetną kolorystykę i wyglądają profesjonalnie.

1/41 s, f/9, ISO 400, ogniskowa: 23 mm

1/204 s, f/2.8, ISO 200, ogniskowa: 23 mm

Na drugą część mojego testowania zarezerwowałam parę godzin w studio, żeby zobaczyć jak Fuji współpracuje ze światłem sztucznym.

Na zdjęciach poniżej wykorzystałam ciągłe światło po bokach i założyłam filtr na lampę błyskową. Bardzo ostre, kolorowe ujęcie, które nawet bez obróbki prezentuje się dobrze. Fujifilm X-S10, jak na aparat amatorski, sprawnie współpracuje z zewnętrznymi lampami. Świetnie też wypada pod względem zasilania. Całościowo na testy przeznaczyłam ok. 8 godzin i tylko raz musiałam w pełni naładować baterię.

Fotograf to jest specjalista, cały czas musi się rozwijać, żeby być na bieżąco z konkurencją i trendami. Czytanie aktualnych magazynów, śledzenie wybitnych fotografów, oraz - najważniejsze - samodzielny rozwój, to rzeczy, o których trzeba pamiętać na co dzień. Każdy oczywiście chciałby mieć najlepszy i najdroższy aparat, jaki istnieje, ale okazuje się, że nie jest to konieczność do osiągania dobrych rezultatów.

Sztuczne światło, 1/160 s, f/8, ISO 160, ogniskowa: 16 mm

Jak widać na zdjęciu powyżej, aparat Fuji dobrze wychwycił kolory, ich kontrast, oraz wygładził sylwetkę. Przypomnę, że wszystkie zdjęcia były robione w formacie JPEG, z wykorzystaniem filtru PRO Neg.Std, który dodaje nam "analogowego" klimatu.

Podsumowanie

Podsumowując tygodniowe testowanie aparatu Fuji X-S10, mogę potwierdzić, że tego rodzaju sprzęt może dobrze sprawdzić się w przeróżnych sesjach. Mogę śmiało polecić go osobom, które zajmują się content marketingiem czy testami modowymi. Dodatkowo, jako wygodny, ergonomiczny i lekki sprzęt, może okazać się świetną propozycją dla osób podróżujących, blogerów czy np. fotografów robiących zdjęcia na imprezach. Dla osób z branży będzie to z kolei ekstra dodatek na backstage, lub jako zamiennik analoga.

Tekst i zdjęcia: Yuliya Simutkina

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8
Powiązane artykuły