Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
O trwającej jeszcze w czeskiej Pradze wystawie "Czeska Fotografia XX wieku" pisaliśmy już z okazji jej otwarcia. Zapraszamy do lektury recenzji tego monumentalnego przedsięwzięcia.
Wystawę "Czeska Fotografia XX wieku" recenzuje nasza praska wysłanniczka - Ewa Szczepaniak.
To, co z czeskiej fotografii (podobno) najlepsze.
Wystawa "Czeska Fotografia XX wieku" jest wyjątkowa przede wszystkim ze względu na swoje rozmiary. Ponad 1200 eksponatów od prawie pięciuset autorów zapełniło trzy najbardziej znaczące praskie galerie: Umeleckoprumyslove Muzeum, Dum u Kamenneho Zvonu i Bibliotekę Miejską. Biorąc pod uwagę fakt, że przez długie lata socjalizmu istniała w stolicy Czech tylko jedna maleńka galeria, która wystawiała fotografie (na Jungmanovo Namesti, działa zresztą do dziś), trudno nie uznać olbrzymiego projektu Vladimira Birgusa i Jana Mlcocha za znaczące przedsięwzięcie.
Fotografia w Czechach prawie przez całe ubiegłe stulecie nie była brana zbyt serio. Aż do końca lat pięćdziesiątych społeczeństwo nie zdawało sobie sprawy z tego, gdzie w fotografii kończy się rzemiosło a zaczyna kreatywna praca. W przeróżnych towarzystwach artystycznych, które za czasów dawnego reżimu działały przede wszystkim zgodnie z założeniami i na rzecz partii, prym wiedli przedstawiciele bardziej tradycyjnych dyscyplin jak malarstwo czy grafika. Zaistniała sytuacja była jedną z głównych przyczyn, dlaczego czeska fotografia szybciej doczekała się uznania na świecie niż w ojczyźnie. O jej wartości może świadczyć fakt, że w zagranicznych zbiorach częściej spotkamy czeskie fotografie niż rzeźby lub obrazy.
W latach osiemdziesiątych również w Czechach pozycja fotografii powoli ulegała zmianie, a od początku lat dziewięćdziesiątych ta najmniej doceniania ze sztuk zaczyna przyćmiewać dzieła twórców trzymających się klasycznych sposobów artystycznej ekspresji. Coraz częściej staje się też ważnym elementem składowym - używają jej zarówno graficy i malarze, jak i konceptualiści czy twórcy instalacji. Przestała być postrzegana tylko jako sposób przedstawiania świata, a nawet stała się jego częścią (ogromne fotografie reklamowe rywalizują w krajobrazie z drzewami i wzgórzami). W codziennej komunikacji fotografia uzupełnia słowa - wprawdzie już od dawna do rytuału opowiadania o ślubach, narodzinach, pogrzebach itp. należało przeglądanie zdjęć, ale dziś możliwe jest natychmiastowe wzbogacanie treści fotografią przesłaną przez internet lub telefon.
Fotografie są wszędzie, każdy robi zdjęcia i wydaje się, że już wszystko zostało sfotografowane. Największym problemem, z którym dziś boryka się medium jest jego oczywistość.
Prezentowany zbiór nawiązuje do wielu wystaw, które miały miejsce w Czechach od początku lat dziewięćdziesiątych (takich jak: Czeska Fotografia 1845 ? 1950, retrospektywy Frantiska Drtikola, Jaroslava Rosslera czy Josefa Saudka), i stara się dać jak najpełniejszy obraz historii tego medium na ziemi św. Wacława. I zapewne dlatego ma bardziej encyklopedyczny niż estetyczny charakter. Odnosi się wrażenie, że jest pieczołowicie przygotowanym albumem postaci, gatunków, tendencji, tematów, trendów, ale także ślepych uliczek. Nikt nie sili się na przewrotowe interpretacje czy przewartościowania. Raczej na odwrót. Organizatorzy starają się po prostu dotknąć jak największej ilości zjawisk godnych uwagi.
Fotografie umieszczone w poszczególnych rozdziałach mają zawsze jeden element wspólny. Raz jest to sposób prezentacji (reklama, dokument), raz określona estetyka (secesja, realizm socjalistyczny), kiedy indziej temat (akt, portret, fotografia społeczna), miejsce (pozapraska awangarda), poetyka (fotografia artystyczna, fotografia inscenizowana) czy tożsamość twórców (fotografowie niemieccy, fotografia amatorska).
Niejednorodność zasad, według których materiał został podzielony, może budzić wrażenie zupełnej dowolności - niektóre nazwiska spotykamy kilkakrotnie, inne wypełniają całe rozdziały - ale wcale nie jest to rozwiązanie złe. Uporządkowanie fotografii w taki sposób pozwala prześledzić najróżniejsze powiązania, wyciągać wnioski.
Interesującym kuratorskim zabiegiem jest umieszczanie sławnych fotografii w nowych kontekstach, poddawanie ich sławy testowi.
Dość problematyczna pozostaje jednak siła wyrazu poszczególnych fotografii, która zależy przecież nie tylko od twórczego potencjału autora czy oryginalności podejmowanej przez niego tematyki, ale też od ograniczeń dziedziny, którą się zajmuje. I tak fotografia dokumentująca dramatyczne wydarzenia lub stany jakkolwiek wyjątkowe zawsze będzie bardziej przyciągać naszą uwagę niż subtelna gra kompozycją, odcieniami szarości i ukrytymi znaczeniami. Wśród setek obrazów na pewno dadzą się zauważyć surowe fotografie wszechogarniającego zagrożenia II wojny światowej (Zdenek Tmej), podczas gdy umieszczenie surrealistycznych kolaży w sąsiedztwie tragicznych wydarzeń z lat 1939-45 wydaje się trochę niesprawiedliwe; sprawiają wrażenie błahostek stworzonych w atmosferze kawiarnianej kokieterii.
Ekspozycja pokazuje rozwój fotograficznych technik; zmiany, jakim podlegało podejście fotografa do modela; miejsca, do których los zagnał autorów; drogi poszukiwań twórczych. Jednak dwie linie podziału możemy uznać za dominujące.
Pierwsza opowiada o historii Czech. Ukazuje przy tym, jak ogromną rolę odgrywały osobiste postawy i odczucia twórców, o czym najlepiej świadczy bardzo wyraźny przełom u schyłku lat sześćdziesiątych. Żadnemu z wcześniejszych okresów w historii Czech fotografie nie wystawiły tak ciepłego świadectwa (lata 1957-1967). Dla porównania - zdjęcia z następnej dekady (po roku 1968, czas normalizacji) wywołują druzgoczące uczucie. Wydaje się, że tutaj naprawdę nastąpił koniec świata.
Druga z głównych linii podziału opowiada o wysiłku, jaki podejmowała (podejmuje?) fotografia, żeby dosięgnąć szczytów zarezerwowanych dawniej tylko dla klasycznych dyscyplin sztuki. W Umeleckoprumyslovem Muzeum zaczynamy od prezentacji fotografii impresjonistycznej i secesyjnej, do której stworzenia używano przeróżnych technik manipulacyjnych ocierających się o grafikę (olejodruk, gumodruk itp.). W Bibliotece Miejskiej zamyka się reprezentatywnymi przykładami współczesnej sztuki wizualnej, w której artystyczne ambicje fotografii realizują się w trójnasób: jest ona jednocześnie medium przedstawiającym, przedstawianym obiektem i subiektywnym gestem.
Jeśli ktoś zdecyduje się całą trylogię obejrzeć w jeden dzień, musi wziąć pod uwagę pewne niebezpieczeństwo. Zatrważająca ilość wizualnych doznań przytępia zmysły i mąci w głowie, więc w pamięci mogą zostać tylko te najbardziej drażniące obrazy. Istnieje też inna opcja. Widz może sobie uświadomić, że tak właściwie najbardziej denerwuje go ten ostentacyjny atak na emocje, a ulgę przynosi kunszt i pomysłowość fotografii reklamowych.
Po zobaczeniu wszystkiego i tak pojawi się uczucie niedosytu - w przypadku większości autorów z wiadomych przyczyn ukazano minimalną część ich pracy, często nie tę najlepszą. Jednak na pewno w tym oceanie fotografii każdy znajdzie kilka, które nie dadzą o sobie zapomnieć i jeszcze długo będą intrygowały, skłaniały do przemyśleń. A przede wszystkim będą motywowały do dalszych poszukiwań tak teoretycznych - w księgarniach, internecie, czasopismach - jak i praktycznych. Zmuszą do poznania.
Autorom tej olbrzymiej ekspozycji powiodła się jednak rzecz chyba najważniejsza, czyli wzbudzenie zainteresowania czeską fotografią i pokazanie, że liczy się nie tylko awangarda lat dwudziestych, Saudek, Sudek, Kratochvil i Koudelka.
Ewa Szczepaniak