Jan Brykczyński “BOIKO” - recenzja

Autor: Marcin Grabowiecki

11 Czerwiec 2014
Artykuł na: 4-5 minut
Niezaprzeczalny urok książki BOIKO zawiera się w szczerości, z jaką Jan Brykczyński snuje swoją opowieść o bajkowej krainie zamieszkanej przez Bojków.
Zobacz wszystkie zdjęcia (9)

Niewinnie wyglądająca, biała, płócienna okładka z tłoczonym tytułem i pomysłowo wykorzystanym magnesem kryje w sobie bajkową historię, ujętą w ramy niebieskich wyklejek. Czysta, nienarzucająca się forma doskonale współgra z treścią książki. Malarskie zdjęcia pokazują ginący świat, który Jan Brykczyński odnalazł na Bojkowszczyźnie.

Wilk stąpający ostrożnie po zimowym polu, człowiek trzymający pod łóżkiem stertę ziemniaków, kobieta spoglądająca nieśmiało w kierunku drewnianej kołyski, młodzi ludzie pozujący z małym dzieckiem w barwnym wnętrzu wiejskiej izby, mężczyźni stojący ze świecznikami w dłoniach nad łóżkiem zmarłej, samotny mężczyzna z kosą, rodzina zgromadzona przy wozie drabiniastym - to wyraziste, archetypiczne obrazy, które zapadają w pamięć. Część z nas zapewne nosi je w sobie od dawna (do tych osób zaliczam się i ja), a fotografie Brykczyńskiego tylko je uwalniają. Prace odwołują się do naszych wspomnień z dzieciństwa, marzeń i snów.

Zdjęcia zimowe od tych wykonanych w lecie rozdziela gorzki tekst Tarasa Prochaśko, w którym pisze o ginącej kulturze ludu zamieszkującego malownicze ukraińskie podkarpacie. Książka członka Sputnik Photos to jednak nie tylko historia o samych Bojkach, ale może bardziej o tęsknocie za pewnym idyllicznym, baśniowym miejscem, które być może istnieje tylko w naszej wyobraźni. O świecie, w którym rzeczywistość jest nierozerwalnie spleciona z magią, gdzie obrzędy, tradycje i legendy mają nadal ogromne znaczenie. To miejsce, w którym pogrzeb i świniobicie traktowane są z takim samym szacunkiem, w końcu są częścią tego samego życia.

Pierwsza autorska książka Jana Brykczyńskiego to przykład świadomego kroczenia obraną drogą twórczą. Fotograf nie ogląda się na popularne nurty, a konsekwentnie snuje swoją opowieść o życiu na prowincji, na której odnajduje to, czego brakuje mu w miejskim życiu. W wielobarwnej historii o Bojkach uderza mnie szczerość, z jaką twórca przybliża nam ten temat. Jedną z głównych zalet tej przepięknej książki jest również jej prostolinijność.

BOIKO pozbawione jest fajerwerków. Skromnie wydana publikacja przyciąga swoją prostotą. Ma w sobie coś szlachetnego, co zawiera się w nieuleganiu modom i podążaniu własną ścieżką. Wydawnictwo emanuje delikatnym pięknem, które dobrze jest kontemplować w ciszy i samotności. Kilkuletnia praca Brykczyńskiego zaowocowała dziełem ponadczasowym, do którego nie raz będę wracał, by odkrywać kolejne warstwy tej wielopłaszczyznowej opowieści o stracie i tęsknocie.

Jan Brykczyński BOIKO

Format: 23 x 21cm
Twarda oprawa
85 stron, 37 zdjęć
Tekst: Taras Prochaśko
Projekt: Ania Nałęcka / Tapir Book Design
Self-published 2014

Skopiuj link
Słowa kluczowe:
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (3)