Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
World Press Photo zmienia się na naszych oczach. Dzięki temu, w środowisku fotograficznym ciągle i ciągle o nim rozmawiamy. Ale co to zmienia dla samych widzów? Otóż bardzo wiele.
Dzień ogłoszenia wyników World Press Photo, przypadający od kilku lat dokładnie na połowę lutego – był ostatnio nazywany światowym dniem fotografii. Przez ten jeden dzień o fotografii prasowej mówi się nawet w głównych wydaniach wiadomości największych stacji. Ten dzień właśnie minął, bez wielkiego szumu.
World Press Photo zmieniło zasady i w swój wielki dzień ujawniło jedynie, to które zdjęcia zostały nominowane. Niestety znów nie ma nikogo z Polski. Zwycięzców poznamy za dwa miesiące, 12 kwietnia. Tego dnia w Amsterdamie odbędzie się gala konkursu i rozpocznie „World Press Photo Festival”. Co to zmienia dla nas, widzów?
Otóż bardzo wiele. Widzimy najlepsze obrazy z ponad 73000, które zostały przesłane na konkurs. Każdemu z nich poświęcamy dłuższą niż zwykle chwilę, głowiąc się, czy to właśnie ten zostanie wybrany. Rozważamy, czy zdjęcie jest dobre, czy opowiada historię. Poznajemy je dogłębniej. Patrzymy na nie! To jednak ogromna zmiana. Znakomity ruch edukacyjny, bo nagle musimy patrzeć na te zdjęcia. One nie mają numerków, nie ma wygranych.
Do zdjęcia roku nominowanych jest 6 kadrów. To sześć różnych i mocnych historii. I poznajemy je wszystkie. Szukamy w pamięci podobnych obrazów, zagłębiamy się w temat. 6 do 1. I każde może wygrać. Każdemu musimy poświęcić podobną uwagę. To także mistrzowski marketingowy ruch, bo o konkursie będziemy mówić dwa miesiące dłużej. Wszyscy jesteśmy jurorami!
W konkursie zmieniły się kategorie - i to jest znacznie poważniejsza zmiana niż tylko sposób komunikacji o wygranej. Zniknęła królowa fotoreportażu, czyli kategoria Życie codzienne. Od lat mówimy o upadku fotografii prasowej, o końcu fotoreportażu i obserwujemy, jak o życiu codziennym powstają coraz słabsze materiały. Ciągle jednak uczymy kolejnych adeptów, że bez umiejętności znalezienia zwykłego i życiowego tematu obok siebie, umiejętności fotoreportera w obliczu wielkiego wyzwania będą niewiele warte.
To niepokojące, choć może być też rozpatrywane jako ułatwienie, zwłaszcza dla fotografa, który głowi się czy zgłosić zdjęcie do kategorii Życie codzienne, czy jednak Ludzie. W obu przypadkach króluje bohater. Rozmnożyła się za to kategoria, dotąd nazywana „Natura”. Wypączkowało z niej „Środowisko”. W ostatnich latach do „Natury” wkładano również historię o zgubnym wpływie człowieka i jego cywilizacji na środowisko właśnie. Teraz trzeba wybrać, czy pokazujemy piękno świata, czy jego okropieństwa. To może nie będzie aż tak trudny wybór.
Jak zawsze krew, pot i łzy. Bardzo mocne i szczere obrazy, przy których szybciej bije serce, przy niewielu zdjęciach zasycha w gardle, a przy kilku z nich, na dodatek ściska w żołądku. Postawiono na emocje? Niezupełnie. To są także przepiękne obrazy. Niektóre wydają się aż nazbyt ładne, w stosunku do treści. Efektowne, robiące wrażenie. Z całą pewnością przykuwają wzrok widza do tematu. Krzyczą: patrzcie!
Wiele tematów wydaje się znajoma, bo powraca regularnie. Przemoc na ulicach (Kolumbia), historia dojrzewania (Holandia), okaleczone lub ratowane zwierzęta (Botswana), sport amatorski (Kolumbia). Zwykle jest jakaś seria typologiczna. Tym razem nominowana została wyjątkowo malarska wizja Adama Fergusona z portretami kobiet z Nigerii. Wspaniale oświetlone i upozowane dziewczęta bez twarzy, z mroczną historią w tle.
Są też trzy materiały, które moim zdaniem wymagają specjalnej uwagi. Francesco Pistilli ukazuje życie uchodźców, którzy utknęli w Serbi. Trudny temat sfotografowany niebywale czule, miękko, szczerze i po prostu znakomicie. Orgia świateł, to jest aż za ładne. Dalej, Luca Locatelli w serii „Hunger Solutions” pokazuje optymistyczną wizję poradzenia sobie z problemem głodu. Nie czepiając się edycji materiał ma rozmach, jest zjawiskowy!
Irlandczyk, Ivor Prickett zrobił wszystko, co tylko mógł, by uwieść widzów (i jurorów) swoimi zdjęciami. Pokazuje wojnę o Mosul, a gdy podążamy tą historią mamy przy każdym zdjęciu wrażenie deja-vu. Trochę Antony Suau (zdjęcie roku 2009), trochę Paul Hansen (zdjęcie roku 2013), trochę Jamesa Nachtwey’a i jeszcze kilkoro innych. Niemniej aż dwa zdjęcia z jego materiału zostały nominowane do najważniejszej nagrody. Może to statystyka?
Kibicuję szczególnie zdjęciu z kolejką kobiet na pierwszym planie. Nie mogę przestać patrzeć na tę blondynkę. Wielowarstwowe, trudne i piękne zdjęcie. Czy trend nagradzania niedosłownych ujęć wygra i w tym roku? Tymczasem każdy może wybrać swoje zdjęcie roku.