Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Od kilku lat pasjonuje się fotografią. Często w tym czasie wyjeżdżałem w plener uwiecznić zapierające dech w piersiach krajobrazy. Zrobiłem też kilkanaście reportaży z różnych imprez i koncertów. Jednak większość moich zdjęć to fotorelacje z podróży i życia codziennego. Sporo zmieniło się pół roku temu gdy na świat przyszły moje cudowne bliźniaki, Iga i Patryk. Teraz to one stały się głównym tematem moich zdjęć. I tak jak w życiu musiałem iść na wiele kompromisów, tak i w fotografii zacząłem szukać rozwiązania uniwersalnego, które stanowiłoby pewien złoty środek. Dźwiganie wielu obiektywów nie zawsze wchodzi już w grę, zatem rozwiązanie, które oferuje Tamron wydaje się kuszące.
Dzięki portalowi Fotopolis i firmie F.H. Fototechnika w moje ręce trafił Tamron 16-300 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD MACRO. Ucieszyłem się na możliwość przetestowania tak uniwersalnego szkła i choć bardzo sceptycznie odnoszę się do tego typu wynalazków, to podszedłem do zagadnienia bez uprzedzeń.
Pierwsze wrażenia
Rozpakowałem pudełko i moim oczom ukazał się plastikowy, ale zgrabny, solidnie wykonany obiektyw. Zaskoczyła mnie jego kompaktowa budowa. Odblokowałem przycisk „lock” zapobiegający niepożądanemu rozsuwaniu się obiektywu w transporcie i kilka razy popracowałem nim w całym zakresie ogniskowych. Pokrętła chodzą z przyjemnym, należytym oporem, podziałka ogniskowej jest wyraźna, a przycisk trybu ostrości AF/MF oraz włącznik stabilizacji VC umieszczono standardowo z boku. Obiektyw w skrajnych położeniach zmienia się nie do poznania. U osób pracujących „stałkami” szkło zmieniające swój rozmiar prawie 2 krotnie wywołuje uśmiech na twarzy. Dołączona osłona przeciwsłoneczna wydaje się nieco mała, ale mocuje i trzyma się pewnie więc daje poczucie bezpieczeństwa. Całość obudowy jest wykonana z tworzywa sztucznego, ale pamiętając, że testuje rozwiązanie kompromisowe uznaje wykonanie za więcej niż zadowalające.
Super-uniwersalny zoom?
Używam Nikona D610 więc testując obiektyw pracowałem w trybie DX i muszę przyznać, że zakres ogniskowych oferowany przez Tamrona jest oszałamiający (ekwiwalent 24-450 mm)! Do zastosowań typu podróż, urlop czy fotografia dziecięca jest rozwiązaniem idealnym. Oczywiście trzeba być w pełni świadomym ograniczeń spowodowanych zakresem ogniskowych oraz niezbyt dokuczliwych wad optycznych, ale przy dobrych warunkach oświetleniowych dostajemy narzędzie super-uniwersalne. Jasne jest również, że szkło o tak szerokim zastosowaniu nie oferuje nam jakości obiektywów stałoogniskowych, ale to jest rozwiązanie kompromisowe. Jeżeli nie mamy możliwości (bo lecimy z dziećmi na urlop, bo bierzemy już sprzęt sportowy, bo nie mamy miejsca w bagażu itp.) lub po prostu nie mamy już siły dźwigać kilogramów sprzętu foto, albo nie chcemy inwestować w kilka obiektywów, a nie przeszkadzają nam ograniczenia i niedoskonałości wynikające z konstrukcji, to jest to rozwiązanie niemal idealne.
Test bliżniaków
Pierwsze i największe wyzwanie jakie postawiłem przed obiektywem Tamron 16-300 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD MACRO to praktyczny test bojowy w warunkach domowych. Dwa 6-miesięczne, pełzające, krzyczące i raczkujące po sobie dzieciaczki były idealnymi testerami autofokusa i zakresu ogniskowych. Zdjęcia były robione w domu, więc i ilość światła mocno ograniczona. ISO mocno w górę i do dzieła: runda I - walka w łóżeczku. Zdjęcia robione z bliska i tu szeroki kąt pokazał pazur. Runda II – wyścigi na matce, autofokus naprawdę nadąża, ostrzy szybko i celnie. Runda III – posiłek. Szybki ruch nadgarstka, lekkie zbliżenie, autofokus mimo warunków trafia celnie. Szczelność obiektywu nie została sprawdzona, bo tym razem kaszka nie poleciała w stronę fotografa. Werdykt: Tamron daje radę, warunki trudne więc ISO wysokie, ale elastyczność ogniskowych przy takiej dynamice modeli niezastąpiona. Naprawdę wystarczy sobie tylko wyobrazić jak wspaniałym obiektywem będzie to „szkło” na placu zabaw, na plaży czy w innym miejscu gdzie światła będzie nieco więcej, a dzięki szerokiemu zakresowi ogniskowych żadna cenna chwila nam nie umknie. Szerokie ujęcie z bliska – wciskamy spust migawki i mamy to! Sekundę później wykonujemy lekki ruch nadgarstka i mamy pamiątkę z bliska ważnego wydarzenia, a to działo się przecież kilkadziesiąt metrów od nas!
Test w terenie
Drugi test to fotografia podróżnicza, cudowna pamiątka z wakacji, urozmaicone ujęcia, a tylko jeden obiektyw na aparacie! Czy to możliwe? Zrobiłem mała symulację - chwyciłem aparat w rękę i przespacerowałem się niczym turysta po zatłoczonym Krakowie. Zawędrowałem na zabytkowy Kazimierz gdzie w oddali dostrzegłem zabytkowy tramwaj! Odjeżdża, jest daleko…dzisiaj dla mnie to żaden problem! Teraz superzoom pokazuje swoją moc, a to tylko 220 mm! Szybkim ruchem palca włączam stabilizację obrazu. Zerkam w wizjer, zbliżam się, naciskam spust migawki do połowy - obraz w wizjerze stabilizuje się i zaczyna delikatnie „pływać”. Pstryk i mamy pamiątkę. Znów sobie myślę, że nie zdążyłbym zmienić obiektywu gdybym spacerował z torbą pełną stałek. Pewnie miałbym lepsze jakościowo, wypatrzone zdjęcia, ale przy 340C dźwiganie torby nie bardzo sobie wyobrażam. Dzięki temu obiektywowi mam pamiątkę trzymając w ręce aparat z lekkim obiektywem.
Zrobiło się ciemno, a Kraków nocą jest piękny. Statyw w jedną rękę, aparat z obiektywem w drugą - nic więcej. Mam trójnóg, teraz już spokojnie ustawiam ISO 100, dowolna ogniskową i nie przejmuje się czasami. Kadruje szeroko (16 mm) budynek centrum kongresowego ICE Kraków, ustawiam ekspozycję i jestem pozytywnie zaskoczony. Jest ostro, szeroko i naprawdę przyzwoicie.
Idę kawałek dalej, w oddali Kościół Paulinów i Krypta Zasłużonych na Skałce. Zoom na 100 mm i statyw – zrobię „rozmazywańca” z tramwajem. Scena jest kontrastowa. Fotografując w RAW-ach, ekspozycję ustawiłbym na światłach i później lekko wyciągnął cienie. W teście jednak pokazujemy JPG-i, więc delikatnie prześwietlam światła. Przejeżdżający tramwaj tworzy przyjemne, niebieskie podkreślenie kościoła. Zupełnie inne zdjęcie - ten sam obiektyw, ekstremalnie inna ogniskowa i znów zadowalający rezultat.
Nocny spacer i test obiektywu kończę pod Wawelem. Tym razem 26 mm. Scena znów jest mocno kontrastowa i tylko JPG-i, a rezultat więcej niż przyzwoity. Widać Tamron 16-300 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD MACRO to naprawdę uniwersalny obiektyw.
Podsumowanie
Tamron 16-300 mm f/3.5-6.3 Di II VC PZD MACRO to uniwersalny obiektyw dla osób, które szukają kompromisu pomiędzy jakością jaką oferują obiektywy stałoogniskowe, a elastycznością zakresu ogniskowych jaką ofiarowuje nam superzoom. To swoisty kombajn, który przydaje się tam, gdzie nie chcemy lub nie możemy dźwigać dużej ilości sprzętu. Niejednemu amatorskiemu użytkownikowi zastąpi cała torbę obiektywów na które wydałby krocie, a zapewni mu akceptowalną jakość obrazka. Wakacje, podróż, wycieczka górska, niedzielny spacer z dzieciakami czy wyjazd na narty to sytuacje, w których chcielibyśmy mieć różnorodność ujęć i tu właśnie idealnie wpasowuje się ten model obiektywu. Trzeba być również w pełni świadomym wad z jakimi wiążą się tak kompaktowe rozwiązanie, ale przymykamy na nie oko dostając elastyczność, wygodę i uniwersalność. Maksymalne otwarcie przysłony na skrajnych ustawieniach ogniskowej nie gwarantuje nam swobody robienia zdjęć tam gdzie brakuje światła, nie daje nam to też malowniczej plastyki i „żyletkowej” głębi ostrości. Z drugiej jednak strony, w większości wyżej wymienionych sytuacji Tamron 16-300 w zupełności wystarczy. Wśród tych użytkowników, którzy to wszystko rozumieją, świadomie idą na kompromis i szukają uniwersalnego obiektywu ten model Tamrona świetnie zda egzamin.
Tekst i zdjęcia: Artur Kozaczyński
(Zdjęcia obiektywu: fotopolis.pl)