Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Zmieniają się czasy, zmieniają się obyczaje. Tabu upadają, naruszamy je, obalamy - jedno za drugim. Duże skupiska ludzi - miasta, zdają się temu szczególnie sprzyjać. Im więcej nas i im nam ciaśniej, tym bardziej anonimowo się czujemy i mniej jesteśmy gotowi by zważać na to, co wypada, a co nie. Czy poprawianie makijażu lub wręcz robienie go od podstaw w miejscach publicznych jest w złym czy dobrym tonie? Czy jest wyrazem braku manier, prostactwa, czy raczej kobiecej odwagi, niezależności i ekonomicznego gospodarowania czasem?
Głosy w dyskusji są, jak można się domyślać, zróżnicowane. W japońskim metrze nakładanie makijażu uznane zostało za drażniące, podobnie jak głośne słuchanie muzyki, picie alkoholu czy śmiecenie, a w wagonach rozwieszone zostały plakaty nakłaniające kobiety do zaprzestania tej czynności pod hasłem "zrób to w domu". Jednak dla wielu kobiet - i ten argument słyszeć będziemy często - jest to znaczna oszczędność czasu, zwłaszcza w dużych miastach, gdzie czas dziennie spędzany w środkach publicznego transportu liczy się w godzinach. Jest to element wielkomiejskiego stylu życia: nie mam czasu gotować - zjem na mieście; nie mam czasu pójść na zakupy - zamówię potrzebne mi rzeczy on-line; nie mam czasu zrobić rano makijażu - zrobię w drodze do pracy, czy będzie to w autobusie, pociągu, czy metrze.
Podczas gdy w dużych aglomeracjach z problemem zdążono się nieco oswoić, a oprócz głosów za i przeciw można już nawet znaleźć porady specjalistów na temat, jak w podobnych warunkach najsprawniej i w najmniej drażniący sposób wykonać makijaż, w mniejszych miastach problem ten jest czymś nowym i dość szokującym. Czy możemy sobie wyobrazić, iż siedząc w tramwaju pewnego pięknego poranku na przeciw nas usiądzie pani, wyjmie kosmetyczkę i nie zważając na nic zacznie przedstawienie - krem, podkład, korektor, puder, róż...?
Damian Chrobak od roku dokumentuje tego typu zmagania w londyńskim metrze. Fotograf znany z tego, że preferuje fotografię tzw. tradycyjną, analogową, prezentuje tu serię wykonaną przy użyciu aplikacji Hipstamatic na telefonie iPhone. Czy jest to przewrotny gest artysty, który - jak i jego (nieświadome swej roli) modelki - idzie, przynajmniej w tej jednej serii, z duchem postępu? W końcu fotografowanie telefonem komórkowym jest domeną naszych czasów, w podobny sposób, jak malowanie się kobiet w środkach publicznego transportu.
Damian Chrobak pochodzi z Jastrzębia Zdroju, od 2004 roku mieszka w Londynie. Studiował na Akademii Fotografii w Warszawie. Ukończył również kurs Black & White Photography na University of the Arts London. W styczniu 2010 został członkiem ZPAF. Jest pomysłodawcą i współzałożycielem grupy fotograficznej "un-posed". Prowadzi zajęcia z fotografii dla STP (Stowarzyszenie Techników Polskich) w Londynie oraz zajęcia praktyczne z fotografii ulicznej w studium ZPAF-u w Warszawie. Poza licznymi wystawami w Polsce i Europie, jego zdjęcia wystawione były podczas London Street Photography Festival w ramach wystawy "Polish Perspectives". www.damianchrobak.com
Damian Chrobak "Make-up line"
Wernisaż: 24.02.2012, godz. 18:00
Termin: 25.02-19.03.2012
Firlej
ul. Grabiszyńska 56
Wrocław