Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
- Najbardziej w fotografii pociąga mnie wolność. To uczucie, którego doznaję gdy wychodzę z aparatem na ulicę czy w plener wtedy kiedy tego chcę. Kiedy sam decyduję co zatrzymać w migawce, co jest dla mnie wartościowe, gdzie jest ciekawa historia, a gdzie warto odpuścić - wyznaje młody fotograf. - Żyjemy w ciągłym pośpiechu, z braku czasu rzadko kiedy się zatrzymujemy. W tym całym biegu fotografia daje mi możliwość zatrzymania się na chwilę i rozejrzenia się, daje mi absolutną wolność wypowiedzi i pozwala na wyrażenie siebie, tego co czuje w środku. Za każdym razem wychodząc z aparatem uczę się czegoś nowego o sobie i o otaczającym mnie świecie, o ludziach - opowiada.
Seria The Other Side rozpoczęła się od pierwszej samotnej wycieczki Horodeckiego w góry, w okolice Międzygórza i Śnieżnika. Tam przeżył pierwszą fascynację mgłą i zarazem przekonał się, jak trudnym jest zjawiskiem do okiełznania. Jako, że nie towarzyszyli mu żadni znajomi, zaczął fotografować sylwetki obcych ludzi. Tak się narodził pomysł na cały cykl.
fot. Stanisław Horodecki, "The Other Side"
- Chciałem stworzyć serię zdjęć w stylistyce długiego, mrocznego snu na pograniczu koszmaru. Snu, w którym czasami zauważymy jakiś kształt, barwę czy kontur, ale wszystko jest rozmazane, przeważnie niewyraźne. Za każdym razem jak wchodzę w mgłę, czuję się jakbym wchodził do innego świata. Budynki, ludzie, którzy mnie otaczają stają się inni, bardziej bajkowi, jakby właśnie na pograniczu jawy i snu. Stąd też ten tytuł serii: The Other Side - wyjaśnia.
Horodecki pracuje na Canonie 600d z adapterem na gwint M42. Używa dwóch starych obiektywów: Zenit 58mm, f/2 i Porst 35mm, f/2.8. Z aparatu cyfrowego korzysta fotografując w kolorze. Natomiast wciąż pozostaje wierny swojej pierwszej fascynacji i sięga również po aparat analogowy: głównie Canon 500n i wspomniane wyżej dwa obiektywy oraz film Ilford PAN 400.
fot. Stanisław Horodecki, "The Other Side"
- Lubię mieć kontrolę nad finalnym obrazkiem w postprodukcji, czego na analogu niestety nie jestem jeszcze w stanie osiągnąć. W technice cyfrowej surowe zdjęcia traktuje jako podkład malarski, wstęp do postprodukcji. Jakoś tak postanowiłem, że analogiem będę robił czarno-białe zdjęcia tylko i wyłącznie na ulicy. Fotografia analogowa bardzo szybko nauczyła mnie cierpliwości i pokory, dała mi ograniczenie w postaci tych 24 czy 36 zdjęć. Jako, że kupuję jedną rolkę na miesiąc, to na jeden dzień przypada jedno zdjęcie - tłumaczy. - To ograniczenie wyzwala pokłady energii i wzmożonej obserwacji, dla mnie jest to jak medytacja, podczas której otwieram szeroko oczy i szukam historii w twarzach innych ludzi. Zdarzają się często zdjęcia nieostre, jednak moim zdaniem lepiej zrobić takie, ale złapać w nim emocję, pewną historię, niż zrobić ich czterdzieści w różnych wariantach w ciągu pięciu sekund, a potem zastanawiać się, które było właściwie tym najważniejszym - dodaje.
Najwięcej inspiracji do zdjęć Horodecki odnajduje w malarstwie, w tym Zdzisława Beksińskiego, oraz w literaturze. Bardzo ceni sobie Kafkę, Hłasko oraz wszystkie dzieła Tolkiena i Sapkowskiego.
- W fotografii oczywiście też mam swoje inspirację, pewnie niezbyt oryginalne. Ale nie ukrywam tego, że ogromny wpływ miał na mnie Henri Cartier-Bresson oraz Vivian Maier. Ta dwójka swoimi pracami ukształtowała mi w dużym stopniu spojrzenie na świat. W filmie bezkonkurencyjnie Andriej Tarkowski, z muzyką natomiast bywa różnie. Ostatnio odkryłem soundtrack do Wiedźmina 3, za który odpowiedzialny był Marcin Przybyłowicz. Ponad godzina świetnej muzyki - poleca fotograf.
Do końca kwietnia tego roku Horodecki planuje zakończyć pracę nad cyklem The Other Side i rozpocząć nowy projekt. Wiele zdjęć zrobionych w londyńskim metrze wciąż czeka na wywołanie, a fotograf wiąże z nimi duże nadzieję na nową, świeżą serię.
Zapraszamy do śledzenia prac Horodeckiego na Instagramie.