Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Czynnik, który w największym stopniu wpływa na to co, gdzie i jak będę fotografował, to światło. Dobre światło może sprawić, że nawet najmniej ciekawy temat staje się interesujący. Złe światło potrafi zepsuć każde zdjęcie.
Pamiętam, jak kiedyś przez parę dni nie mogłem wyjść z domu, bo pogoda najzwyczajniej w świecie była niefotograficzna. Niskie ciśnienie, trzy dni ołowianego nieba, ciemności w południe i równy, gęsty deszcz. Trzeci dzień to była niedziela. Siedziałem przed telewizorem, oglądając z wypiekami na twarz mecz między moją ulubioną drużyną a jej największym rywalem. W pewnej chwili wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że się przejaśnia. Mecz poszedł w odstawkę, złapałem aparat i wybiegłem na dwór. Dobre światło to równie rzadkie wydarzenie co dobry mecz w telewizji!
Uczucie swoistej desperacji, którą czuję, próóbując jak najlepiej wykorzystać piękne, lecz zmienne światło, to dla mnie normalka. Warto być przygotowanym na pojawienie się światła, ale najważniejsze to zauważyć je w odpowiedniej chwili - nie da się bowiem przewidzieć, gdzie czekają na nas dobre zdjęcia. Choć oczywiście lepiej fotografować w dobrym świetle, starając się odpowiednie je wykorzystać, niż w ogóle nie mieć takiej możliwości.
Portret przy okazji
Każdy fotograf zdaje sobie sprawę ze znaczenia dobrego światła, ale wielu nie rozumie, że praktycznie każde światło jest do czegoś dobre.
Weźmy na przykład równe światło w zachmurzony dzień. Z pewnością nie nadaje się do dramatycznych pejzaży czy dynamicznych krajobrazów miejskich. Ale jest temat, do którego pasuje jak ulał. Nazywam takie warunki "pogodą portretową".
Jest wiele sposobów na robienie portretów i sam mam na sumieniu wiele takich zdjęć zrobionych w studiu. Jednak najbardziej lubię, kiedy powstają tak, jak pozostałe moje zdjęcia, czyli kiedy po prostu biorę aparat i idę na spacer. Różnica jest taka, że zabieram ze sobą towarzysza, czyli modela. Zatrzymujemy się w jednym miejscu, robimy kilka fotek, potem niespiesznie wałęsamy się w poszukiwaniu następnego i tak aż do znudzenia. To świetny sposób, żeby kogoś dobrze poznać albo miło spędzić czas ze znajomym. Wystarczy wypatrywać ciekawych sytuacji i mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przegapić fajnego miejsca.
Zawsze staram się słuchać sugestii modela. Fotografowałem już ludzi w mieście, w lesie, na tle ulubionego kościoła. Niektórzy lubią się fotografować w sytuacjach formalnych, "na sztywno", inni lubią bardziej odjechane okoliczności. Staram się zadowolić i jednych, i drugich. Pewna kobieta uważała się za miłośniczkę psów, ale nie miała psa, więc spędziliśmy popołudnie w parku, pytając obcych ludzi, czy nie pożyczą nam zwierzaka do zdjęcia! Było fajnie, a z pewnością oryginalnie.
Ile ujęć? W czasach filmu zazwyczaj odmierzałem liczbę ujęć rolkami filmu. Wtedy wywoływałem naraz trzy rolki w koreksie na pięć, więc sześć rolek na dwa koreksy bardzo mi pasowało i wystrzelenie takiej liczby fotek nie trwało zbyt długo. Łącznie było tych ujęć i sytuacji od sześciu do dwunastu.
W pewnym momencie, jeszcze zanim fotograf i model zdążą się zmęczyć, ale gdy minie już początkowa niezręczność, pojawia się pewien specyficzny nastrój. Może nie "głupawka", ale na pewno większa otwartość i chęć wypróbowania dziwacznych pomysłów. Wynika to zapewne ze znużenia, które mobilizuje do większej kreatywności. Jeśli model czy modelka są w nastroju do zabawy, pofolgujcie im. Niewykluczone, że rezultaty okażą się porażką, ale to nic - wam wystarczy jeden sukces. Potknięcia po drodze łatwo zignorować.
Przed wykonaniem prezentowanego zdjęcia poprosiłem moją znajomą Hilary, żeby weszła do środka katedry i wyjrzała przez okno. Nie zdawaliśmy sobie tylko sprawy, że dziewczyna jest tak niziutka, że ledwo do niego dosięgnie. Chciałem, żeby spróbowała się na nie wdrapać, ale nic z tego nie wyszło. Dlatego popłynęliśmy z prądem i wykorzystaliśmy to, co się dało. Na pierwszych zdjęciach Hilary wygląda na nieco niepewną, nieprzekonaną do mojego pomysłu, ale dość szybko się rozluźniła. To jeden z moich ulubionych portretów, mimo że ona ostatecznie wybrała inny, bardziej konwencjonalny.
Wiemy już, że robiąc portret należy unikać ostrego słońca i że najlepsze jest równo zachmurzone niebo. Jednak można się bez niego obejść, fotografując w cieniu. Unikamy w ten sposób kontrastowego, mocno oświetlanego przez słońce drugiego planu (lecz pamiętajmy, że czasem nawet wypalone tło może się ładnie komponować). Ale z grubsza rzecz biorąc, jeśli robimy portret, chmury są naszymi sprzymierzeńcami. To taki naturalny softbox.
Wszystko zależy od interakcji
Portret to w dużej mierze odzwierciedlenie interakcji, która zachodzi między fotografem a modelem. Większość osób potrafi pozować i wykonywać polecenia fotografa. Ale kierowanie modelem i pomysł na sesję to nie wszystko - ważne, żeby fotografowana osoba była rozluźniona i chciała wykonywać nasze polecenia. Przypatrzcie się uważnie pracom słynnych portrecistów, a na pewno zrozumiecie, o co mi chodzi.
Podczas sesji zawsze staram się zrobić kilka zdjęć, na których fotografowana osoba patrzy prosto w obiektyw, nieco pustym spojrzeniem. Po co? Dlatego że do takiego właśnie spojrzenia jesteśmy przyzwyczajeni od patrzenia w lustro. Dzięki temu przynajmniej na jednym zdjęciu model wyda się sobie znajomy! ;-) A ludzie potrafią różnie reagować na swoje zdjęcia, dlatego zawsze proszę, by zapytali o opinię swoich bliskich. Przypominam, że znajomi są przyzwyczajeni do ich widoku, a oni sami do patrzenia na siebie już nie.
Jest pewien trick, który zazwyczaj działał, kiedy klient nie palił się do akceptacji zdjęć. Choć nie będzie odpowiedni do zleceń portretowych, może się przydać w przypadku fotek rodzinnych. Zrobiłem kiedyś zdjęcie mojej ulubionej ciotce. Miała wtedy jakieś czterdzieści lat i opalała się w kostiumie kąpielowym na tarasie. Nigdy nie była zadowolona ze swojego wyglądu i wiedziałem, że zdjęcie jej się nie spodoba, jak dobre by nie było. Dlatego czekałem pięć lat zanim jej je pokazałem. Jak zareagowała? "Całkiem nieźle tu wyszłam. Kiedy je zrobiłeś?", zapytała. "Sam nie wiem, jakiś czas temu", odparłem. "Zazwyczaj nie lubię swoich zdjęć, ale to mi się podoba! Jesteś naprawdę dobrym fotografem!".
Na pewno sprytnym!
----
Fotograficzny blog Mike\'a: The Online Photographer
Książki Mike\'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw
Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co miesiąc (przedtem co niedziela) Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w któym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.