Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
To nie ja patrzę na świat, ale świat patrzy na mnie.
Powyższe motto towarzyszy fotografom japońskim. To tak, jakby spojrzeć na fotografię z drugiej strony rzeczywistości. Fotografia japońska jest zjawiskiem na tyle obszernym i różnorodnym, że trudno ją ująć całościowo w ramach krótkiego felietonu. Chciałabym raczej przygotować do odbioru tych fotografii. Nie ukrywam, że po moim wykładzie w szkole na ten temat często następuje konsternacja. Aby zrozumieć te zdjęcia trzeba przestawić nasz sposób myślenia na zupełnie inne tory. Tak jak w buddyzmie zen w nauce strzelania z łuku ważne jest skupienie się na geście ciała, a nie na tarczy. My, ludzie Zachodu skupiamy się na tarczy i dlatego z reguły nie trafiamy w cel.
Przystępując do oglądania fotografii japońskiej warto pamiętać o kilku ważnych wskazówkach.
Fotografia japońska nie istnieje bez kontekstu, w którym powstała i przy oglądaniu nie można się kierować tak ulubionymi przez kulturę zachodnią względami estetycznymi. Pracom towarzyszą często teoretyczne rozprawy, których założenia intelektualne mają swoje przełożenie na wizualny język medium. Wielki wpływ na fotografię japońską miały studia Takumy Nakahiry na temat relacji między obrazem i językiem. Nakahira w wielu wypowiedziach zaprzecza twierdzeniom współczesnej filozofii, która stawia słowo po jednej stronie, a obserwatora po drugiej. Artysta nie stanowi już centrum świata, a świat nie jest uzewnętrzniony w obrazie, który wykonał artysta. Rolą fotografa staje się zorganizowanie kompozycji, wychodząc z punktu obejmującego obiekt, który będzie fotografowany. Dla Japończyków przedmiotem medytacji (i fotografii) może być każdy przedmiot. W naszej kulturze nawet fotografowie, którzy odwoływali się do wschodniej ścieżki duchowej, jak Minor White czy Paul Caponigro wybierają "piękne formy" jako przedmiot do fotografowania. Ale tak jak Caponigro znalazł galaktykę zamkniętą w jabłku, tak Shomei Tomatsu przedmiotem medytacji i fotografii uczynił nieatrakcyjny, zwykły asfalt przy wyjściu z tokijskiego metra i tam również odnalazł wszechświat. Zgodnie z tradycją wschodniej duchowości wybór przedmiotu medytacji ze względu na jego atrakcyjność jest tylko dowodem na to, że Umysł jest jeszcze na etapie rozróżniania i klasyfikowania rzeczywistości, nie osiągnął jeszcze jasnej i czujnej świadomości, w której nie ma już dualnego podziału na to co piękne i nie-piękne. Tomatsu jest zresztą mistrzem w przetwarzaniu zwykłych, codziennych obiektów w niezwykle silne symboliczne obrazy, daleko wykraczające poza fotografowaną rzeczywistość (ten sposób myślenia można znaleźć m.in. w ostatnich pracach Walkera Evansa). (Więcej o Shomei Tomatsu i jego znaczeniu dla fotografii japońskiej w naszym wywiadzie z kuratorką działu fotografii Muzeum Sztuki Współczesnej w San Francisco Sandrą S. Phillips - czytaj)
Należy również pamiętać, że Japończycy inaczej pojmują przestrzeń. Tam, gdzie zdjęcie nam wydaje się płaskie, oni widzą całe bogactwo odcieni, zwłaszcza w cieniach i czerniach. Są mistrzami w budowaniu komunikatu wizualnego i intelektualnego na podstawie zestawiania ze sobą kilku zdjęć. Tomatsu poprzez zestawienie obok siebie zdjęcia ran odniesionych przez Yamagucchi Senji, w wyniku wybuchu bomby atomowej w Nagasaki z fotografią przedstawiającą pieczęć z emblematem Chrystusa w niewoli, daje wstrząsający obraz męczeństwa i jednocześnie wyraża protest przeciwko wojnie. Ten asocjacyjny sposób układania zdjęć wpłynął na przykład na Ralpha Gibsona.
Dokonania artystów japońskich inspirowały wielu malarzy (np. nabistów) i fotografów. Warto uważnie im się przyjrzeć, aby zakwestionować utarte schematy pojmowania fotografii, odświeżyć nasz sposób widzenia świata i spojrzeć na własne zdjęcia z nowej perspektywy.
W następnym odcinku cyklu "Uczmy się od Mistrzów":
August Sander - Ujęcie filmowe w fotografii dokumentalnej
Izabela Jaroszewska - pedagog i fotograf, reprezentowana przez warszawską galerię Luksfera, wykładowca i dyrektor Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie oraz wykładowca wizytujący w The Royal Academy of Art w Hadze.
Spieszymy uspokoić wielbicieli felietonów Wojtka Tkaczyńskiego - za tydzień kolejny odcinek!