Wydarzenia
Polska fotografia na świecie - debata o budowanie kolekcji fotograficznej
Ostatnim aspektem sprzętu ciemniowego, który omówię będą obiektywy powiększalnikowe.
W obiektywach do aparatów trochę charakteru nikomu nie przeszkadza. Jednak w przypadku obiektywów do powiększalników liczy się wyłącznie perfekcja. Ich jedynym zadaniem jest jak najwierniejsze przekazanie na papier tego, co zarejestrowano na negatywie. Z jak najmniejszą stratą jakości. Tym samym trudno o większą zbrodnię w ciemni niż słabe, źle przechowywane lub nieodpowiednio wykorzystywane obiektywy powiększalnikowe.
Obiektyw mocowany w aparacie pracuje w bardzo szerokim zakresie odległości i z różnymi rodzajami światła, rejestruje rozmaite trójwymiarowe obiekty przy różnych otworach przysłony. Tymczasem obiektyw powiększalnikowy nie musi być tak wszechstronny. Pracuje w bardzo ograniczonym zakresie powiększeń (dla małego obrazka optymalizuje się go zazwyczaj do 10x, 6x6 cm do 6x, a 4x5 cali do 4x), zawsze ma do czynienia z tym samym źródłem światła i wystarczy, że będzie dawał wysoką jakość przy jednej wartości przysłony. W związku z tym obiektywy powiększalnikowe zapewniają kilkakrotnie wyższą jakość optyczną niż ich odpowiedniki mocowane w aparatach.
Ogólna zasada jest taka, żeby szukać obiektywów składających się z 6 (lub więcej) soczewek. Współczesne modele jak Componon-S czy Rodagon to świetne szkła. Dbanie o taki obiektyw sprowadza się zazwyczaj do tego, żeby nie pozwolić mu się zabrudzić i odpowiednio przykryć podczas przechowywania. Największym wrogiem obiektywów jest grzyb, który znakomicie czuje się w wilgoci - np. w ciemni. Niektórzy zalecają więc przechowywanie obiektywów powiększalnikowych nie w ciemni, tylko w jakimś chłodnym, suchym miejscu. Trochę to niepraktyczne, ale wybór należy do was.
W dzisiejszych czasach wiele dobrych, a czasem nawet znakomitych obiektywów powiększalnikowych można kupić za grosze w serwisach aukcyjnych jak (np. eBay, Allegro). Do mnie niedawno przyjechał Omicron-El 135 mm do formatu 4x5 cali. Przyznaję - nie mam w tej chwili kamery 4x5 cali, więc w zasadzie nie potrzebuję tego obiektywu. Tyle że Omicron-El to świetne 6-soczewkowe szkło, które w rzeczywistości jest El-Nikkorem ze zmienioną marką producenta (z Nikona na Omegę). Mój egzemplarz był idealnym stanie ("jak nowy") i kosztował zaledwie 10 $! Nie wiem, kiedy użyję go po raz pierwszy, ale postanowiłem pofolgować szkockiej części mojej natury (Johnstonowie zostali opisani w pewnym starym tomisku jako klan "nieznośny i wojowniczy" - jeśli o mnie chodzi, to nie jestem wojowniczy, tylko nieznośny...).
Przymknij go - ale nie za bardzo
Wielką tragedią jest fakt, że dość często dobre obiektywy powiększalnikowe są źle wykorzystywane i nie mają szans się wykazać. Z powodów, w które nie będę teraz wnikał, dyfrakcja jest większym problemem obiektywów powiększalnikowych niż zwykłej optyki do aparatów. Druga sprawa to aberracje zauważalne przy pełnym otworze przysłony lub w ustawieniach bliskich pełnego otworu względnego.
Właśnie dlatego najlepszym akcesorium do wysokiej klasy obiektywu powiększalnikowego jest dobra lupa powiększalnikowa - najlepiej taka, która pozwala ostrzyć na ziarno. Włóżcie negatyw do powiększalnika, wyostrzcie na maskownicy i (cały czas patrząc przez okular lupki) stopniowo przymknijcie obiektyw aż do końca. Jeśli nigdy tego nie robiliście, możecie się nieźle zdziwić. Zauważycie, że ziarno zmieni się z rozmazanego, przez ostre po ponownie nieostre - a wszystko przez kilka kliknięć pierścieniem przysłon. Wszystkie obiektywy powiększalnikowe mają optymalną przysłonę i często wystarczy zmiana jej wartości o pół podziałki, żeby drastycznie obniżyć jakość obrazu. Od zarania dziejów wszystkie podręczniki i magazyny fotograficzne radzą, żeby "porządnie przymknąć" obiektyw powiększalnikowy - i jest to przydatna strategia umożliwiająca zmniejszenie aberracji (zwłaszcza w niskiej jakości trypletach). Ale równie ważne jest to, żeby nie przymykać za mocno.
Zresztą, kupując drogi obiektyw "apo", płaci się de facto za szkło, które najwyższą jakość obrazu osiąga przy przysłonie o pół działki lub nawet całą działkę wcześniej niż odpowiednik bez oznaczenia "apo". Jednak niezależnie od tego, czy mamy szkło "apo" czy nie, przymknijmy je za daleko, a ukarze nas niską jakością.
Problem w tym, że wiele osób regularnie, za każdym razem, kiedy robią odbitkę, przymyka swoje obiektywy powiększalnikowe do granicy dyfrakcji - do F8 czy, co gorsza, nawet F11. Niektórzy nigdy nie przekonali się, do czego zdolne są ich obiektywy. Tragedia.
Jeśli nie macie lupki ostrzącej na ziarno i nie chcecie sobie czegoś takiego kupić, możecie spokojnie zaufać materiałom producenta obiektywu, w których podaje on optymalną przysłonę danego modelu. Możecie też pożyczyć lupę od znajomego i ustalić optymalną wartość przysłony samodzielnie - to się nie zmienia.
Kiedy liczy się tylko doskonałość
Jeśli zależy wam na perfekcji, powinniście szukać obiektywów wyprodukowanych ćwierć wieku temu. W latach 70. dział Nikon Special Optics wyprodukował kilka szkieł o wspólnej nazwie Apo-El-Nikkor. Zaprojektowano je w oparciu o najnowsze osiągnięcia techniki bez oglądania się na koszty produkcji - ceny nie schodziły poniżej tysiąca funtów. Wyprzedały się w końcu w latach 90., kiedy sprzedano ostatnie egzemplarze wyprodukowane jeszcze w latach 70. Zainteresowanie było małe, ale stałe. Podobno fachowcy z Nikon Special Optics zastanawiali się nad wznowieniem produkcji, ale okazało się, że szkła, o których mowa, musiałyby dziś kosztować ponad 12 tys. funtów, czyli ewidentnie za dużo jak na możliwości rynku. Żegnajcie, Apo-El-Nikkory...
Mamy więc taką sytuację rynkową, że najlepsze obiektywy powiększalnikowe nie będą już nigdy produkowane. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - powszechny pęd ku cyfrze sprawia, że coraz więcej właścicieli takich cacek postanawia się ich pozbyć. Po wieloletnich poszukiwaniach niżej podpisany w końcu znalazł (co warto podkreślić - za rozsądną cenę) obiektyw Carl Zeiss S-Orthoplanar 60 mm F4 - niewykluczone, że najlepsze szkło powiększalnikowe do małego obrazka, obiektyw, który (pod koniec okresu, kiedy można go jeszcze było kupić nowy w sklepie) kosztował ponad 1600 funtów. Tylko dzięki cyfrze mógł stać się dziś moim podstawowym obiektywem powiększalnikowym.
----
Fotograficzny blog Mike'a: The Online Photographer
Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com
Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw
Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com
Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co miesiąc (przedtem co niedziela) Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.